autor: Maciej Hajnrich
TOCA Race Driver - recenzja gry
Gra jest kolejną generacją wyścigów samochodowych i charakteryzuje się niesamowitym wręcz połączeniem realizmu prowadzenia pojazdu z filmowym ujęciem scen z toru wyścigowego. Jest to licencjonowany przez organizatorów wyścigów TOCA produkt...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Określenie “wyścigi komputerowe” najczęściej kojarzy się z grami, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Poza samym faktem prowadzenia samochodu zostaliśmy przyzwyczajeni do powierzchownego odwzorowania praw fizyki i istnie błahego podejścia do tematu. Tak można by powiedzieć jeszcze parę lat temu, kiedy słowo „wyścigi” znaczyło tyle samo, co Need for Speed. Chociaż od tego czasu pojawiło się mnóstwo gier, które powstały dzięki możliwościom coraz szybszych procesorów (oczywiście, także tych na karcie graficznej), to cały czas kierują się one w stronę ideału. Poza oprawą graficzną da się zauważyć postęp w kierunku ulepszenia algorytmów odpowiedzialnych za „myślenie” komputerowych przeciwników, a także w kierunku urzeczywistnienia rozgrywki. Niemalże każda dziedzina sportu samochodowego doczekała się swojego wirtualnego przedstawiciela i trudno jest nie znaleźć czegoś dla siebie. Poza jazdą bolidami formuły pierwszej, wyścigami po torach NASCAR, pościgami w Need For Speed, rozbojem w Grand Theft Auto czy też wyścigami - w pełnym tego słowa znaczeniu – pod postacią kolejnych części Colin McRae Rally, do naszych rąk trafia jedna z najciekawszych pozycji uzupełniających niemały wachlarz „zmotoryzowanych” produkcji: kolejna gra autorstwa Codemasters spod znaku TOCA - Race Driver.
Tym razem mamy do czynienia z całkiem przyzwoitym programem, który w dużej mierze spełnia pokładane w nim nadzieje... A przynamniej obietnice twórców. Race Driver należy do tytułów łączących w sobie symulację oraz zabawę – styl zabawy zależy tylko od gracza i w obydwu przypadkach sprawdza się bardzo dobrze. Wszakże nie zapominajmy, że oprócz torów czy samochodów najnowszej generacji, w tym sporcie (jak zresztą w każdym) liczy się człowiek. Mieszanka symulacji z arcade podobna jest do tej, z którą obcowaliśmy przy okazji gier z serii Colin McRae Rally. Zresztą gra zdobyła już niemałą popularność wśród posiadaczy PlayStation 2. Wersja na tę platformę rozeszła się w ogromnym nakładzie, wobec czego śmiało można przewidzieć popremierowe efekty. A dlaczego? O tym właśnie zamierzam napisać.
13 światowych mistrzostw, 38 słynnych torów ulokowanych w wielu miastach świata oraz 42 samochody powstałe na bazie danych uzyskanych od światowych producentów (aż dziwne, że w tytule gry zabrakło przymiotnika „światowy”) – to najbardziej wymowne liczby dotyczące gry. Jeśli do tego dołączymy świetną oprawę graficzną z dobrze odwzorowanym modelem zniszczeń, nie mówiąc o realistycznych dźwiękach czy dość ciekawym wątku fabularnym, to w zasadzie nie potrzeba więcej zachęcających słów. Gra jest wciągająca. I to bez reszty.
Do ciekawostek można zaliczyć silnie rozwinięty wątek fabularny, który jest motywem przewodnim w Race Driver. Oto gracz wciela się w rolę Ryana McKane, osiemnastoletniego młodzieńca, który idzie w ślady swojego ojca - rozpoczyna karierę kierowcy rajdowego. Wprowadzający do gry film ukazuje postać Kyle’a, ojca Ryana, którego żywot zakończył się w tragiczny sposób – w wypadku podczas jednego z wyścigów. W grze pojawia się jeszcze kilka innych postaci, ale to Ryan odgrywa główną rolę. Postęp w karierze i relacje między graczem a całą resztą wirtualnego świata ukazywane są w krótkich filmach. Do ich realizacji posłużył silnik gry i wypadły one całkiem przyzwoicie. Przedstawione w ten sposób zdarzenia bardzo często przywodziły mi na myśl Grand Theft Auto 3 albo Mafię, a szczególnie dialogi między szefem a menedżerem. Oczywiście najnowsza TOCA z gangsterskimi porachunkami nie ma zbyt wiele wspólnego.