Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 9 lutego 2006, 15:41

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Gry wielkie, okejowe i inne

Nawet pośród graczy zawodowo parających się ocenianiem gier często nie ma zgody co do tego, który tytuł należy postrzegać w kategoriach hitu, a który był niczym więcej jak rozczarowaniem.

Spis treści

Za niespełna tydzień od teraz rusza druga edycja plebiscytu Gra na Medal. Będziecie w nim głosować na gry, które Waszym zdaniem odcisnęły szczególne piętno na wizerunku elektronicznej rozrywki minionego roku. A ukazało się tych gier kilka, oj...

Nie od dziś wiadomo, że nie to dobre, co dobre, ale co się komu podoba. Nie inaczej jest z grami i to nawet z tymi najgłośniejszymi, najwyżej ocenianymi tytułami – stąd bierze się popularność wszelkiego rodzaju plebiscytów, w których na drodze demokratycznego głosowania przybliżamy się do stworzenia jak najbardziej obiektywnej listy przebojów.

Nawet pośród graczy zawodowo parających się ocenianiem gier często nie ma zgody co do tego, który tytuł należy postrzegać w kategoriach hitu, a który był niczym więcej jak rozczarowaniem – również pośród nas samych muszą odbywać się głosowania przy ocenianiu poszczególnych gier. Na GOL-u dzień w dzień kilkadziesiąt osób pracuje nad dostarczeniem Wam jak najpełniejszej i możliwie niesubiektywnej informacji o tym, co na rynku gier się dzieje. Wszyscy jednak jesteśmy ludźmi i mamy swoje własne upodobania. W przeddzień Plebiscytu zebraliśmy, jak wyglądają one w kilku indywidualnych przypadkach piszących na Grach-OnLine autorów: eLKaeRa, Lordareona, Łosia, Miszy, Strangera, U.V. Impalera oraz Verminusa.

Parafrazując słowa pewnego polskiego filmowca: jestem graczem konsolowym, więc będę pisać na temat konsol. Miniony rok szczególnie pamiętam z racji przyjęcia wprost na szczękę pary mocnych ciosów. Jednego z nich spodziewałem się od dłuższego czasu, gdyż czwarta część bestsellerowego cyklu Resident Evil zapowiadała się zaiste rewelacyjnie – po swojej premierze skłoniła wielu do zakupu platformy GameCube, a zachęcona odniesionym sukcesem japońska firma Capcom zaatakowała ponownie u schyłku Anno Domini 2005 przy pomocy znakomicie opracowanej konwersji dla PlayStation 2. Natomiast drugie ze wspomnianych uderzeń było cokolwiek zaskakujące. Wykonały je bowiem wspólnie korporacje LucasArts i Pandemic Studios, oddając w ręce posiadaczy systemów PS2 i Xbox grę akcji pt. Mercenaries. Produkt ów zaoferował użytkownikom sporą swobodę działania na wirtualnym polu walki, bogaty zestaw rozmaitego uzbrojenia (karabiny, czołgi, naloty dywanowe etc.) oraz elegancko zaprojektowaną grafikę i bardzo interaktywne otoczenie. Całość zainteresowała nawet mojego dobijającego półwiecza ojca, który na rzecz wysadzania w powietrze północnokoreańskich pojazdów za pomocą RPG-7 wreszcie odstawił Age of Empires II: The Age of Kings. Z kolei kilka gorących letnich wieczorów umiliła mi dość niekonwencjonalna (zarówno pod względem charakteru zabawy, jak i oprawy wizualnej) pozycja, nazwana Killer 7.

Po długo oczekiwanym debiucie Gran Turismo 4 poza krajem samurajów zostałem utwierdzony w przekonaniu, iż firma Polyphony Digital podąża szlakiem delikatnego ulepszania swoich dzieł i być może dopiero konsola nowej generacji (konkretnie PS3) pozwoli na przeprowadzenie zauważalnego technologicznego skoku. Reprezentująca natomiast inną słynną serię wyścigów samochodowych gra Need for Speed: Most Wanted, podobnie zresztą jak obie odsłony Need for Speed: Underground, odstraszyła mnie spoilerami, body kitami i masą pozostałych dziwacznych wynalazków motoryzacyjnych. „Gangsterska” atmosfera, panująca w 50 Cent: Bulletproof, również nie zyskała mojego uznania, chociaż w obszernej kolekcji płyt muzycznych posiadam także sporo rapowych krążków rodem ze wschodniego i zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych.

Psychonauts

Jako słuchacz, który zapuścił korzenie między innymi w szeroko rozumianej muzyce alternatywnej, z gruntu przyzwyczajony jestem do sytuacji, w których polscy dystrybutorzy perfidnie omijają najciekawsze wydawnictwa na rynku z zimną precyzją mordercy. Czasami rozmiary tego mezaliansu są zarysowane tak dalece, że odnieść można wrażenie bycia bezpośrednio i osobiście wyśmiewanym. Ktoś „na górze” siedzi i zrywa boki z tego, że nie możesz po prostu iść do sklepu i kupić tego, co chcesz. Patrząc na olbrzymią ilość gniotów, którymi zalewani jesteśmy co miesiąc, wyrugowanie Psychonautów z planów wydawniczych rodzimych wydawców zalatuje takim właśnie niesmacznym dowcipem. Ha, ha! Udało się. Pozbawiono polskich graczy najbardziej kosmicznego ciacha, jakie wypieczono na świecie w przeciągu ostatnich kilku lat. Heh.

Fahrenheit

Dear David Cage,

Czy jest Pan świadomy, że gdyby Fahrenheit od początku do końca trzymał poziom pierwszych kilku godzin scenariusza, prawdopodobnie miałby już Pan zarezerwowany pośmiertny bilet do nieba? Co takiego się stało, że ten z zegarmistrzowską precyzją kreowany psychologizm w pewnym momencie sprowadził Pan do poziomu mieszanki Matrixa z Dance Dance Revolution? Chyba publisher popędzał, bo nie wierzymy przecież, żeby zabrakło Panu pomysłów na budowanie tak dewastującego psychikę klimatu aż do ostatnich wersów listy płac. Ale nic to, wybaczamy. Prosimy tylko obiecać, że to nie będzie ostatnia psychologiczna gra adventure w Pana wykonaniu. I dziękujemy, że stworzył Pan Lucasa, Carlę i Tylera, najautentyczniejszych bohaterów gier wideo epoki kenozoiku.

Kind regards,

Gamers of the World.

Lego Star Wars

Ta gra nie mogła się ukazać w tej formie. To nielogiczne i bez sensu. Bez żadnego ostrzeżenia zburzyła nam ona cały układ stereotypów, w których produkcje na licencji Star Wars traktuje się z pewnym pobłażliwym przymrużeniem oka, a tych firmowanych przez Lego w ogóle się nijak nie traktuje. W skali kraju, Lego Star Wars przyczyniły się do dezaktualizacji 428 recenzenckich anegdotek, pastwiących się nad powyższymi zależnościami. To ewidentne robienie sobie z nas jaj, w dodatku owinięte bezczelną otoczką gry dla dzieci. Nie, nie może tak być, że *Lego* *Star* *Wars* jest jednym z najlepszych releasów roku, który swą grywalnością upokarza jakieś 98% tego, co się wydaje na świecie. Niniejszym protestuję więc i wnoszę o wycofanie tej herezji ze sprzedaży. Zapomnijmy o wszystkim i dalej automatycznie szufladkujmy tego typu tytuły jako przeciętniaki.