Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 9 lutego 2006, 15:41

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Gry wielkie, okejowe i inne

Nawet pośród graczy zawodowo parających się ocenianiem gier często nie ma zgody co do tego, który tytuł należy postrzegać w kategoriach hitu, a który był niczym więcej jak rozczarowaniem.

Spis treści

Bajer

Nr 1. Civilization 4. Znakomite rozwinięcie dotychczasowych części serii. Nowa grafika i cała kupa nowych, zazwyczaj małych innowacji, które wraz z mocarnym AI w sumie czynią z „czwórki” produkt niemalże idealny. Tak dobrze, jak przy czwórce, bawiłem się tylko przy części pierwszej na początku lat 90. Zdecydowanie polecam.

Nr 2. Call of Duty 2. Klimat, klimat i jeszcze raz mocarny klimat. Poza tym gra nastawiona na maksymalną grywalność i przyjemność płynącą z rozgrywki. Sensowny poziom trudności, śliczna grafika i odgłosy dźwiękowe. Zaczynasz grę i po przejściu przygotowanych kampanii masz wrażenie ze to był... fajny film wojenny.

Nr 3. Silent Hunter 3. Po nieudanej dwójce UbiSoft przygotował coś naprawdę dobrego. Choć tytuł ten skierowany jest do dość wąskiego kręgu odbiorców, to z pewnością nikogo z tego kręgu zawieść nie powinien. Mega-hardcore’owcy w-razie-jakby-co zawsze mogą dorwać moda, który zwiększy realizm i takie tam. Jeżeli lubicie temat IIWŚ, coś fascynuje was w cichej wojnie w głębinach, a na dodatek nie chcecie uczyć się obsługi gry z 300 stronnicowego podręcznika – nie ma nic lepszego.

Nr 4. Fahrenheit. W moim mniemaniu gra, która stanowi spory krok naprzód w rozwoju gatunku przygodówek. Mimo iż jestem wiernym fanem ręcznie rysowanej, kolorowej grafiki 2D, systemu point’n’click oraz innych rozwiązań znanych z dawnych tytułów ze stajni LucasArts i Sierra, to Fahrenheit nadzwyczajnie przypadł mi do gustu. Autorzy przygotowali bardzo dobry scenariusz, jakiego nie powstydziłby się niejeden kinowy thriller, a na dodatek udało im się zaprezentować akcję w iście filmowy sposób oraz opracować znakomicie dopasowane do budowy gry sterowanie. No i jeszcze nie można nie wspomnieć o wielu możliwościach prowadzenia rozgrywki, które powodują, iż ta sama scena może wyglądać inaczej za każdym razem. Jednym słowem – miodzio.

Nr 5. Lego Star Wars. Zasłużony laureat nagrody za „Najlepsze wykorzystanie licencji” (Best Use of A License) przyznane w ramach europejskich wyróżnień Develop Industry Excellence Awards. Już od targów ECTS w 2004 roku wiedziałem, że będzie to znakomita zręcznościowa produkcja. Zarówno duzi jak i mali, samotnie lub w trybie kooperacji (notabene świetnie zaprojektowanym) mogą prześledzić wszystkie trzy epizody Gwiezdnych Wojen.

Kicha

Nr 1. DRIV3R. Oto najlepszy przykład, jak położyć na łopatki znakomitą markę. Oczekiwania były ogromne. Wydawało się, że około pół roku dzielące premierę PC od PS2 zostanie wykorzystanie na poprawę błędów, jakie znalazły się w edycji PS2. Niestety. Nie wiedzieć czemu nie zrobiono praktycznie nic i otrzymaliśmy koszmarek ze skopanym sterowaniem, tragiczną fabułą i całym tabunem różnorakich błędów.

Nr 2. Imperial Glory. Mój osobisty duży zawód. Miało być coś pokroju serii Total War, tyle że w realiach epoki napoleońskiej, ale niestety tytuły te dzieli przepaść. Uproszczenia, błędne założenia, gorsza grafika niż w Rome: Total War itd, itd. Długo by wymieniać. Jedyne, co zasługuje na uwagę, to system dyplomacji, ale to niestety za mało.

Nr 3. Earth 2160. Powiem tak: grałem we wszystkie gry z tej serii i bardzo mi się podobały. W tej, do gustu nie przypadła mi ani grafika, ani oprawa dźwiękowa, ani kampania... w sumie, to nic mi się nie podoba. W swoim czasie Earth 2150 był grą bardzo dobrą, może nawet nowatorską w kilku aspektach. Niestety było to już ponad 5 lat temu i zbyt mało zmieniło się w mechanice gry, bym ponownie nazwał Eartha znakomitą strategią czasu rzeczywistego.

Patrząc na mijający rok, muszę przyznać, że wśród wydanych w nim tytułów znalazło się kilka, którym z przyjemnością poświęciłem niejeden wieczór...

Na pierwszy ogień kolejna odsłona przygód agenta Sama Fishera, czyli Splinter Cell: Chaos Theory – w moim prywatnym rankingu najlepsza gra mijającego roku. Fabuła, grafika, jakość wykonania, bardzo dobra polska wersja, a przede wszystkim wysoka miodność.

Jako fan gatunku od dnia premiery często udawałem się również w rejsy po Morzu Północnym i Atlantyku w nadziei napotkania alianckich konwojów – tę możliwość dawała mi najnowsza część (w przeciwieństwie do „dwójki” bardzo udana) znanej symulacji U-boota, czyli Silent Hunter III. Nie obyło się w tym przypadku bez wyczekiwania na kolejne patche, ale pomimo bugów uznaję ten tytuł za kawał dobrej roboty.

Już pod sam koniec roku ponownie odwiedziłem fronty II Wojny Światowej – w Call of Duty 2. Początkowo, po zapoznaniu się z wersją demo byłem bardzo sceptycznie nastawiony do braku „paska życia” i możliwości regeneracji „w jakimś kącie”. Jednak w pełnej wersji gry przestałem na to całkowicie zwracać uwagę. I tylko żona narzekała, że z mojego gabinetu dobiega totalna kakofonia strzałów, okrzyków i wybuchów...

Mimo że nie jestem miłośnikiem jakiejkolwiek jazdy, to muszę przyznać, że bardzo miło zaskoczył mnie Need for Speed: Most Wanted. Po jakimś takim dziwnym Underground 2 naprawdę z dużą przyjemnością pokonałem niejedną trasę starając się umknąć stróżom prawa.

Patrząc na słabo reprezentowany w tym roku gatunek cRPG nie sposób nie wspomnieć o znakomitym Fable, który w swoim czasie pochłonął mi wiele wieczorów – szkoda, że rodzimi gracze jeszcze kilka dobrych tygodni będą musieli czekać na pojawienie się polskiej wersji tej gry.

Myśląc o ubiegłorocznych rozczarowaniach (nie mam na myśli tytułów, które są złe, lecz które mnie rozczarowały)... wiem, że narażę się niejednemu, ale dla mnie największym rozczarowaniem roku był Dungeon Siege 2. Być może zbyt wiele sobie po nim obiecywałem, ale po prostu CAŁKOWICIE nie przypadł mi on do gustu.

Podobnie The Settlers: Dziedzictwo Królów i wydawane później dodatki – niby mamy tu do czynienia z solidnie opracowanym RTS-em, ale duch całej serii umarł bezpowrotnie, a to co teraz ma miejsce, to nic innego, jak odcinanie kuponów od wcześniejszych sukcesów.

Zawiedli mnie również Brothers in Arms: Road to Hill 30 – po licznych zapowiedziach i obietnicach spodziewałem się naprawdę czegoś więcej. Niestety, w moim rankingu wojennych strzelanek tytuł ten znacznie ustępuje zarówno Call of Duty jak i serii Medal of Honor.

Kolejnym wielkim rozczarowaniem mijającego roku jest... Stalker – wygląda na to, że tytuł ten dołączył do Duke Nukem Forever jako kolejna nigdy niekończąca się produkcja. Mam nadzieję, że do tego grona nie dołączy również rodzimy Wiedźmin (hm... w którym to roku miał być pierwotnie ukończony?)

Warto również trzy słowa wspomnieć o tytule, który wzbudził moje skrajne odczucia... „już dawno żadna gra nie miała polskiej wersji stojącej na tak wysokim poziomie”. Szkoda, że sama gra okazała się zaledwie średniakiem, o którym człowiek zapomina już po kilku dniach – mowa o The Bard’s Tale.