Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Styx: Shards of Darkness Publicystyka

Publicystyka 19 sierpnia 2016, 16:57

Widzieliśmy Styx: Shards of Darkness – ależ to będzie skradanka!

Styx: Shards of Darkness to więcej tego, co uczyniło pierwszą część tytułem w niektórych środowiskach kultowym: hermetyczna, oldskulowa skradanka, która nie przekona do siebie nikogo, kto miłości do przebywania w cieniu nie wyssał z mlekiem matki.

Wbrew temu, co pisały o Styksie z 2014 roku wiodące zagraniczne media – że robi wrażenie gry z minionej epoki, że kiepsko się prezentuje i cierpi na brak zróżnicowania – ja przy Master of Shadows bawiłem się wyśmienicie i oczekiwania co do kontynuacji miałem zgoła odmienne, co reszta prasy. Oczywiście z radością przyjąłem informacje o wizualnych poprawkach oraz pomniejszych usprawnieniach, przede wszystkim jednak obawiałem się, czy zrażone przeciętnymi ocenami studio Cyanide nie pokusi się o jakieś nowe rozwiązania, które uczynią tą oldskulową skradankę bardziej przystępną dla miłośników innych gatunków. Na szczęście wygrał głos fanów, którym kilkanaście godzin z morderczym goblinem przypomniało, co tak naprawdę bawi nas w kryciu się po kątach i dokładnym planowaniu każdego ruchu. Widziałem bowiem Styx: Shards of Darkness na gamescomie i mogę Was uspokoić: to nadal stuprocentowa, bezkompromisowa skradanka. I chwała za to niebiosom.

Pierwsze, co w demie produkcji Cyanide rzuciło się w oczy, to ogromny przeskok w jakości oprawy wizualnej. Gra co prawda nie wyznacza nowych standardów w kwestii grafiki, jednak przesiadkę na Unreal Engine 4 widać w niemal każdym elemencie. Tak jak model głównego bohatera w „jedynce” nie zachwycał szczegółowością, tutaj sylwetka protagonisty została pieczołowicie dopracowana. Modele postaci są teraz bogatsze w detale i poruszają się bardziej naturalnie, podrasowano także oświetlenie, które ładnie odbija się od różnych powierzchni. Lokacje są co najmniej tak duże, jak w Master of Shadows, ale przy tym zachwycają swoją wertykalnością oraz zdecydowanie większym w porównaniu do poprzedniczki zróżnicowaniem. Oczywiście, pojawiają się też widoczne błędy – tragikomicznie wygląda chociażby ragdoll – co jednak zawsze można zrzucić na nadal dość wczesny etap prac.

Widzieliśmy Styx: Shards of Darkness – ależ to będzie skradanka! - ilustracja #2

W kwestii rozgrywki Cyanide w dużej mierze wychodzi z założenia, że nie nauczysz starego goblina nowych sztuczek – toteż Styx zyskał co najwyżej pomniejsze zdolności, które od czasu do czasu okażą się pomocne, jednak nie staną się głównym elementem gry. Protagonista przemyka więc od cienia do cienia, wykorzystując talenty udostępniane przez magiczny bursztyn (niewidzialność, klonowanie oraz specjalna wizja) oraz własną zwinność. Przydatna może okazać się niedostępna w „jedynce” opcja zmiany stroju – garderoba naszego bohatera nie zostanie ograniczona do jednego wdzianka, ale kilku ubrań o różnorodnych właściwościach. Eliminowanie przeciwników zostało urozmaicone o możliwość natychmiastowego rozpuszczenia zwłok fiolkami z kwasem, poza tym jednak tradycyjnie robimy użytek ze swojego wiernego sztyletu, trującej śliny, zrzucania z przepaści czy pozorowania wypadków. W Shards of Darkness znacznie większą rolę odegra też uważna eksploracja, bo i przedmiotów do znalezienia jest zdecydowanie więcej.

Tak jak w poprzedniej części wykradaliśmy zazwyczaj fiolki z miksturami życia czy bursztynem, monety oraz (z rzadka) relikty, tutaj co chwila natrafimy na przykład na rudy żelaza. Po co nam ten dodatkowy balast? Oczywiście do craftingu, który w nowym Styksie co prawda nie odegra wiodącej roli, ale przyda się przy uzupełnianiu ekwipunku. Zresztą tworzenie nowych przedmiotów dostało nawet swoje własne drzewko umiejętności – jest tam wraz z zabijaniem, skradaniem się, klonowaniem oraz percepcją. To nie jedyna nowość w systemie rozwoju. Na końcu każdej z wymienionych pięciu gałęzi znajduje się „zdolność ostateczna”, dająca protagoniście olbrzymią przewagę w wybranym aspekcie, kusząca, by wybrać jeden styl gry i trzymać się go przez całą fabułę. Mnie bardzo ucieszył fakt, że pomimo narzekań niektórych dziennikarzy ponownie zabraknie bardziej rozbudowanych opcji ofensywnych: Styx z dnia na dzień nie stał się wojownikiem i prostu musi trzymać się cienia, jeśli nie chce szybko wylądować w kostnicy.

Widzieliśmy Styx: Shards of Darkness – ależ to będzie skradanka! - ilustracja #3

To, że ukrywanie się przed starciami nie stanie się nużące, zapewnią nam różnorodni przeciwnicy. W zależności od etapu zmierzymy się z elfami, które wyczują nas po zapachu, o ile nie zamaskujemy go odpowiednim specyfikiem, krasnoludami odzianymi w ciężką zbroję, uniemożliwiającą wyeliminowanie ich w klasyczny sposób, ślepymi robakami, które brak wzroku nadrabiają fenomenalnym węchem, czy latającymi insektami, które zauważą nas niezależnie od tego, czy schowamy się akurat za osłoną. To przyjemne urozmaicenie, wymuszające natychmiastowe dopasowywanie się do zastanej sytuacji. Jedyny problem stanowią zapowiedziane podczas gamescomu starcia z bossami. Oczywiście nietrudno się domyślić, że przy dość ograniczonym systemie walki nie zostaniemy zmuszeni do walki twarzą w twarz z największymi nieprzyjaciółmi i każdego z nich trzeba będzie posłać do piachu przy użyciu konkretnego sposobu. Jednak jak udowodnił Deus Ex: Bunt Ludzkości, bossowie i skradanki to coś, co pasuje do siebie jak schabowe i bita śmietana – osobno smakują wspaniale, ale lepiej nie podawać ich na jednym talerzu.

Widzieliśmy Styx: Shards of Darkness – ależ to będzie skradanka! - ilustracja #1

TRYB KOOPERACJI

Jedną z największych niespodzianek podczas prezentacji Cyanide było pojawienie się w Styksie kooperacji. Choć prowadzący pokaz główny projektant gry niewiele o nim mówił, wygląda na to, że dostaniemy tryb, w którym będziemy mogli wskoczyć do rozgrywki naszego znajomego i wspomóc go w akurat rozgrywanym zadaniu. Duet goblinów znacznie szybciej może poradzić sobie z eksploracją oraz eliminacją nieprzyjaciół, choć z drugiej strony – to dodatkowa osoba do podziału łupów oraz doświadczenia...

Najmniejszych obaw nie mam za to do otwartej struktury poszczególnych misji. Jestem absolutnie pewien, że podczas pokazu na gamescomie studio Cyanide nie rzucało słów na wiatr, obiecując rozmaitość ścieżek prowadzących do poszczególnych celów. Zresztą i sposobów na pokonanie etapu jest zawsze więcej niż jeden – mogliśmy np. ukraść przepustkę, dającą dostęp do portu, lub ją podrobić; wpisać znany nam poduszkowiec na listę oczekiwanych dostaw lub po prostu samemu wpuścić go do przystani. To bardzo fajne urozmaicenie, które zapewnia, że do poszczególnych zadań wrócimy nie raz i nie dwa.

Ponownie dostaniemy opcjonalne wyzwania, które zaprocentują większą ilością punktów doświadczenia, a fani zbierania wszelkiego rodzaju trofeów pewnie ucieszą się na wieść, że otrzymamy medale za nasze dokonania w czterech dziedzinach (cień, skupiający się na pozostawaniu niewykrytym; litość, licząca nam zabitych przeciwników; szybkość, oceniająca czas ukończenia danej misji; oraz kradzież, zmuszająca do polowania na fanty).

Widzieliśmy Styx: Shards of Darkness – ależ to będzie skradanka! - ilustracja #2

Dwadzieścia kilka minut, spędzonych na oglądaniu Styx: Shards of Darkness, bardzo mnie uspokoiło. Studio Cyanide nie proponuje żadnych rewolucji, ale to, co widziałem w Kolonii, w stu procentach usatysfakcjonuje każdego, kto przy Master of Shadows bawił się wyśmienicie. Ot, oldskulowa skradanka, czerpiąca garściami z klasyki gatunku i nieoglądająca się na takie wynalazki jak bardziej skupione na akcji Dishonored czy kompletnie nieudany, czwarty Thief. I choć zazwyczaj od kontynuacji wymagamy nieco więcej, niż tylko ostrożnego rozwijania udanych pomysłów z poprzedników, na Shards of Darkness przymknę nieco oko. Skradanki potrzebują takich bohaterów jak Styx i osobiście będę trzymać kciuki, by staremu goblinowi powodziło się w przyszłości jak najlepiej.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Styx: Shards of Darkness

Styx: Shards of Darkness