Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Assassin's Creed: Syndicate Publicystyka

Publicystyka 7 sierpnia 2015, 14:00

Graliśmy w Assassin’s Creed: Syndicate – te same rozwiązania, te same problemy?

W Assassin’s Creed: Syndicate na tegorocznym gamescomie pograliśmy zaledwie pół godziny, ale to w zupełności wystarczyło, by wyciągnąć parę wniosków.

Kiedy w maju Ubisoft oficjalnie zapowiedział nową odsłonę serii Assassin’s Creed, podśmiewałem się, że Francuzi po katastrofie z Unity próbują jak najbardziej upodobnić swój sztandarowy cykl do Grand Theft Auto. Teraz, po spędzeniu z grą dwudziestu kilku minut sam na sam podczas targów gamescom w Kolonii, pozostaje mi posypać głowę popiołem. Choć niektóre nowinki rzeczywiście mogą w pewnych momentach sporo namieszać, to jednak trudno się sprzeczać – to dalej ta sama marka, oparta na tych samych zasadach co poprzednie części. Zmiana dewelopera z Ubisoft Montreal na Ubisoft Quebec nie spowodowała więc aż tak diametralnych różnic. Nie jest to do końca dobra wiadomość, bo choć producenci z fundamentami, które uczyniły poprzednie odsłony serii tak popularnymi, dają sobie radę co najmniej nieźle, to popełniają też podobne błędy. W efekcie Syndicate nie wygląda na produkt, który już za trzy miesiące ma trafić na sklepowe półki.

W zaprezentowanym demie musieliśmy zinfiltrować londyńską twierdzę Tower, pilnie strzeżoną przez strażników w charakterystycznych czerwonych strojach i wysokich czarnych czapkach. Dodatkowo po budowli kręciło się mnóstwo templariuszy w przebraniach, którzy pod dowództwem niejakiej Lucy Thorne poszukiwali ukrytego tam fragmentu Edenu. Wdarcie się na teren fortecy nie stanowiło większego problemu – wystarczyło zeskoczyć z łodzi, na której rozpoczynaliśmy misję, i wspiąć się na mury. Prawdziwa zabawa ze skradaniem, zabójstwami z ukrycia oraz skakaniem po wieżach zaczynała się już w środku.

Graliśmy w Assassin’s Creed: Syndicate – te same rozwiązania, te same problemy? - ilustracja #2

Na niemieckich targach do głosu doszła wreszcie starsza przedstawicielka rodzeństwa Frye, Evie. Poprzednie pokazy były skupione na akcji w wykonaniu Jacoba, miło było więc zobaczyć kolejnego bohatera. Inna sprawa, że niepisana zasada, iż na dwóch protagonistów w Assassin’s Creed co najmniej jeden musi mieć chirurgicznie wycięte jakiekolwiek ślady charyzmy, najwidoczniej zadziałała także w Syndicate. W przeciwieństwie do swego młodszego brata, który wygląda na zadziornego, wygadanego rzezimieszka, Evie to postać, która przez te wspólne pół godziny nie wzbudziła we mnie absolutnie żadnych emocji. Nowych doznań w trakcie rozgrywki także jest niewiele, bo choć panna Frye posiada pewne wyróżniające ją umiejętności i gadżety – np. może porazić prądem stojących wokół przeciwników lub stać się na chwilę niewidzialną (!) – to jednak przez znaczną większość czasu gra się nią niewiele inaczej niż na przykład Arno z Unity. Radykalnych zmian w stosunku do poprzedniczki nie uświadczymy także w kwestii sterowania, co akurat nie powinno martwić – szczególnie wspinaczka okazuje się intuicyjna, czyniąc akrobacje na Tower bardzo przyjemnymi.

Te ostatnie są jednak w dużej mierze opcjonalne ze względu na jeden z nowych elementów. Mowa oczywiście o linie z hakiem, dzięki której Evie pokonywała najwyższe mury w przeciągu kilku sekund. Na szczęście nieuzasadnione okazały się obawy, że wynalazek ten zbytnio uprości rozgrywkę: gdy zwróciłem na siebie uwagę zbyt wielu strażników i próbowałem ratować się właśnie przy pomocy tego gadżetu, jedno trafienie sprowadziło mnie na ziemię, gdzie już czekał tłum przeciwników. W Syndicate takie sytuacje to niemalże wyrok śmierci, bo zgodnie z zapowiedziami twórców zmian doczekał się system walki. Ta jest teraz trudniejsza, głównie ze względu na szybkość wyprowadzania ciosów (starcia odbywają się bowiem na znacznie krótszy dystans) oraz chaos, jaki się z tym wiąże. Panna Frye nie skontruje więc każdego uderzenia, zaś atak od tyłu lub z boku może skutecznie wytrącić nas z rytmu i dać nieprzyjaciołom poważną przewagę. W tej sytuacji najsensowniejszą opcją wydaje się działanie z ukrycia, to jednak nie ewoluowało nadmiernie od czasu Unity i nadal jest bardzo umowne. Nieraz zdarzało mi się przemknąć niezauważonym w miejscach, w których wrogowie zdecydowanie powinni mnie dostrzec, a patrolujący ulice strażnicy pozostawali niewzruszeni wobec faktu, że ktoś właśnie przebiegł sprintem tuż za ich plecami. Pod względem poziomu trudności Syndicate nie stanowi, niestety, zbyt poważnego wyzwania, ale do tego seria zdążyła nas już przyzwyczaić.

Graliśmy w Assassin’s Creed: Syndicate – te same rozwiązania, te same problemy? - ilustracja #2

Z elementów klasycznych dla Assassin’s Creed ponownie otrzymamy spore, otwarte lokacje, dające ogromną swobodę w wyborze sposobu wyeliminowania aktualnego celu. Za pierwszym razem, przyzwyczajając się z powrotem do mechaniki gry, wykonałem główne zadanie jak rzeźnik. Gdy jednak przyszedł czas na drugie podejście, skorzystałem z pomocy ukrytego na terenie twierdzy sojusznika, który przebrał się za strażnika i po wyeliminowaniu przeze mnie kilku przeszkadzających nam templariuszy doprowadził mnie jako swego więźnia do ofiary, gdzie dokończyłem dzieła. To interesująca nowinka – gdy jesteśmy prowadzeni jako zakładnik, musimy uważać na tempo swojego chodu i nie zbliżać się zbytnio do wrogów, którzy mogą zauważyć, że coś tu nie gra. Szkoda tylko, że każde z tych podejść można było zaliczyć tak naprawdę w mniej niż dziesięć minut. Oczywiście są dodatkowe zadania – znajdź przedmiot, wyeliminuj opcjonalny cel, przejdź etap, zabijając mniej niż pięć osób. Jeśli jednak skupić się na pannie Thorne, wizyta w Tower skończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Gdyby przyrównać nowe Assassin’s Creed do widzianego dosłownie dwie godziny później Hitmana – bądź co bądź też gry o profesjonalnym zabójcy – i jego ogromnych przestrzeni oraz długich przygotowań do każdego zlecenia, dzieło studia Ubisoft Quebec wypada bardzo blado. Tym bardziej że Syndicate’owi towarzyszy szereg mniejszych i większych niedoróbek technicznych.

Graliśmy w Assassin’s Creed: Syndicate – te same rozwiązania, te same problemy? - ilustracja #3

Graliśmy w Assassin’s Creed: Syndicate – te same rozwiązania, te same problemy? - ilustracja #1

Oprawa graficzna prezentuje podobny poziom jak w Unity i również nie jest pozbawiona błędów. Pierwsze nieprzyjemne uczucie deja vu pojawiło się przy wspinaczce po linie, która w pewnym momencie po prostu zniknęła Evie z rąk. Nie zauważyłem co prawda znaczących spadków płynności, które były zmorą paryskiej odsłony serii, jednak – zwłaszcza w zamkniętych pomieszczeniach – kamera potrafiła zaszaleć (skutecznie uniemożliwiając mi skradanie), a i przenikanie tekstur nie należało do rzadkości. Szwankowały też niektóre nowe elementy – na przykład gwizdanie, które miało odwracać uwagę strażników, nie zawsze zdawało egzamin (przeciwnik, którego chciałem przyciągnąć w dane miejsce, nawet nie zainteresował się obecnością intruza).

Graliśmy w Assassin’s Creed: Syndicate – te same rozwiązania, te same problemy? - ilustracja #2

Syndicate wygląda w tym momencie na produkcję, która potrzebuje kilku miesięcy solidnych szlifów – na te jednak, zważywszy na październikową premierę, nie ma aż tak dużo czasu. A że Ubisoft posiada już w swoim portfolio kilka tytułów, które trafiając na sklepowe półki, nie były w stu procentach dopracowane, niepokój w przypadku najnowszego dzieła tego dewelopera jest całkowicie uzasadniony.

Nie zrozumcie mnie źle – w produkcję studia z Quebecu nadal gra się przyjemnie. Gdy nie trapią nas błędy, skakanie po dachach i skrytobójcze zamachy potrafią sprawić sporo frajdy. Ale niestety, tylko niezłej. Demo Syndicate’a na gamescomie pokazało, że choć Kanadyjczycy wyraźnie chcą wprowadzić dużo nowych elementów, to jednak wiele misji będzie w starym, klasycznym stylu. I nie byłoby to wcale rozwiązanie wymagające potępienia, gdyby nie fakt, że przez pół godziny czułem niemalże całkowitą powtórkę z rozrywki, razem z niemałą ilością błędów i niedoróbek. W XIX-wiecznym Londynie może i panuje rewolucja – przemysłowa oczywiście – ale w Assassin’s Creed jeszcze trochę na nią poczekamy.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Assassin's Creed: Syndicate

Assassin's Creed: Syndicate