Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 18 maja 2016, 11:35

Trzy kroki do przodu, dwa w bok. Wiedźmin 2 kontra Wiedźmin 3

Wiedźmin 2 i Wiedźmin 3 obchodzą urodziny prawie w tym samym czasie. Postanowiliśmy więc powspominać Zabójców królów i Dziki Gon... a przy okazji pokusiliśmy się o porównanie obu gier.

Trzy kroki do przodu, dwa w bok

Niemniej ogromna skala „trójki” niekiedy wychodzi jej bokiem. Owszem, fabuła jest świetna, postacie zapadają w pamięć, zadania angażują, dialogi bawią i wzruszają, a walka podnosi poziom adrenaliny we krwi – ale podczas rozgrywki trudno oprzeć się wrażeniu, że na wielkości i atrakcyjności otwartego świata ucierpiała mechaniczna strona gry. Nie byłoby czego się czepiać, gdyby po prostu stare rozwiązania przeszły w niezmienionej postaci z drugiej do trzeciej odsłony. No dobra, tak naprawdę byłoby – ale na pewno nie tak bardzo jak w obecnej sytuacji, kiedy to przy niektórych tematach trudno mi powstrzymać się od użycia słowa „regres”. Rozważmy chociażby taką kwestię jak rozmaitość czynności podejmowanych w toku wykonywania zadań – a konkretnie zadajmy sobie pytanie: gdzie podziały się zagadki logiczne? W Zabójcach królów w wielu sytuacjach musieliśmy ruszyć głową, np. w akcie drugim, gdy zdejmowaliśmy klątwę z króla Henselta, odtwarzając scenę egzekucji Sabriny Glevissig. Tymczasem podobne wyzwania w Dzikim Gonie można chyba policzyć na palcach jednej ręki (do głowy przychodzi mi przede wszystkim zadanie poboczne Keiry Metz, po wykonaniu którego otrzymujemy jej magiczny kaganek).

Wiedźmin 2 zasłynął jako trudna gra. Nie dość, że walki w nim były wymagające, to jeszcze niekiedy wymagał od gracza całkiem tęgiego główkowania.

Zdaje się, że rolę ich zastępstwa miały pełnić sekwencje pseudodetektywistyczne z użyciem wiedźmińskich zmysłów. Szkoda tylko, że cały wysiłek intelektualny sprowadza się w nich do przeszukiwania zakamarków na obszarze zaznaczonym na minimapie i wypatrywania jarzących się na czerwono obiektów – wyciąganiem wniosków i kojarzeniem faktów Geralt zajmuje się już na własną rękę, zwykle bez naszej pomocy. Poza tym Wiedźmin 2 czasami raczył nas etapami skradankowymi. Jasne, sprawdzały się one tak sobie, ale mimo wszystko działały i całkiem przyjemnie urozmaicały zabawę. Wspólne obu odsłonom toczenie walk, prowadzenie dialogów i eksplorowanie lokacji „trójka” wzbogaca za to o jazdę konną (wyścigi, pościgi, potyczki z siodła etc.) – i fajnie, ale nie określiłbym tych elementów jako bardziej dopracowanych niż owo skradanie się z „dwójki”. Natomiast laury należą się studiu CD Projekt RED za gwinta. Wprawdzie prywatnie preferuję kościanego pokera, ale nie mogę zignorować tego, jak przyjemna i intuicyjna, a przy tym bogata i przede wszystkim pełna potencjału jest to forma rozrywki. Najlepszym świadectwem jej fenomenu jest chyba fakt, że moderzy z całego świata zaczęli tworzyć samodzielne wersje tej karcianki.

Ukazywanie na kartach znanych postaci sprawia, że już samo składanie talii Gwinta w Wiedźminie 3 sprawia niemałą frajdę.

Wracając do myśli przewodniej, regresu dopatrywałbym się też w systemie rozwoju Geralta. W Wiedźminie 3 niby opracowano liczne umiejętności, ale ich odblokowywanie wydaje się niezbyt satysfakcjonujące – za dużo tu poprawiania współczynników o pojedyncze punkty procentowe, a za mało konkretnych premii dla bohatera, takich jak uczenie się nowych ataków mieczami lub innych zdolności. Wprawdzie w „dwójce” wcale nie było pod tym względem znacznie lepiej, ale tam każdy zainwestowany punkt umiejętności robił większą różnicę. Egzamin nie do końca zdała też innowacja w postaci korzystania tylko z części „perków” w danej chwili, umieszczanych w gniazdach na aktywne zdolności. Żeby chociaż dodano opcję przygotowania sobie kilku zestawów i szybkiego przełączania się między nimi – w ten sposób gra zyskałaby na taktycznej głębi. A tak prędzej czy później osiągamy stan, w którym wolne gniazda się kończą i punkty umiejętności już nie bardzo jest na co przeznaczać... chyba że komuś chce się przed każdą walką żonglować „perkami” zależnie od przeciwnika. Na szczęście już za kilkanaście dni problemy te (łącznie z niewykorzystanym potencjałem mutagenów) powinny zostać przynajmniej częściowo rozwiązane dzięki mutacjom, które pojawią się w Krwi i winie.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

Wiedźmin 3: Krew i wino

Wiedźmin 3: Krew i wino

Wiedźmin 3: Serca z kamienia

Wiedźmin 3: Serca z kamienia