Nie spodziewałem się po tej grze niczego dobrego. Może dlatego jestem pozytywnie zaskoczony.
Przez 15-20 godzin gry nie odczułem aż tak bardzo tej wypominanej powtarzalności. Tylko w 3-4 momentach, gdy gra wylosowała nam bardzo podobny zakres celów co w poprzedzającej misji.
O dziwo, kombinacji jest sporo, gra szybko podbija też stopień trudności, podoba mi się system karania gracza. Nieco frustrujący, gdy wyłącza ci ulubionego operatora, ale w czasach, gdy gry Ubisoftu w ogóle nie oferują wyzwań, uważam to za niezłe urozmaicenie.
Parę razy się mocno spociłem i uśmiałem - więc o brak emocji nie można tej gry oskarżać.
Mam wrażenie, że gdyby Extraction zrobiła jakaś mniejsza firma, tak nikt nie miałby problemu z wypadkową ceny i jakości.
Tak, dlaczego mieliby nie grać? Ogólnie Niemcy lubią "egoshootery". Zerknij na kanał gamestarde - nie mają żadnych problemów w pokazywaniu gier o II wojnie czy jakichś scenariuszy na bazie nazizmu. Topowy komentarz krytykuje cenzurę.
https://www.youtube.com/watch?v=-wIlSKPbnRs
Byłem na wymianie w Niemczech, jeszcze w czasach szkolnych, dla nich zabijanie Niemców w grze jest trochę na poziomie mojego grania Krzyżakami w Total Wara i podbijania terenów polskich. Z drugiej strony, w grach multi np. Amerykanie grają Niemcami i strzelają do awatarów amerykańskich żołnierzy. Koszą "swoich dziadków" wyłażących na plażę Omaha.
Bo wiesz, gry to zabawa. Przez chwilę możemy być w jakiejś innej roli. Oczywiście co ważne, takie gry jak Wolfenstein pokazują też, w lekkiej przesadzie, niemiecki ruch oporu. Dzięki temu również Niemcy mają swoich bohaterów, z którymi mogą się utożsamiać.
Technologiczne arcydzieło, które efektami kryje biedę mechaniki. Oglądając piękne eksplozje, zalane światłem ulice i niezwykłe krajobrazy łatwo zapomnieć o powtarzalności, pozornej RPG-owości i jednostajnym tempie gry. Niestety, każdą postacią gra się tak samo, loot jest mocno kontrolowany przez to gdzie i jak wypada, więc i za każdym razem rozgrywka jest bardzo do siebie podobna.
W ten sposób dalej dzisiaj pracowalibyśmy od poniedziałku do soboty po 12 godzin dziennie. :)
System nie jest w stanie się zmienić "od góry", więc zmienia się "od dołu". Czyli jak zawsze.
Dzięki, mieliśmy jakiś czas temu spore szkolenie w temacie zakładki kariery i tego jak układać ogłoszenie o pracę. Efekt był naprawdę dobry, czytelność pomaga wszystkim zainteresowanym.
"Nie warto"
Powiedz to wszystkim osobom, które w golu pracują długie lata. Kto pracował w innych firmach ten dopiero widzi, jak dobrym pracodawcą jest GOL. A już na start kariery jest świetny. Wiem, bo przyszedłem tu po studiach i siedzę tu już 11 lat.
Co do krytyki listu motywacyjnego... W sumie to się nie wypowiem, niebawem mamy firmowe szkolenie z osobą z zewnątrz w temacie rekrutacji właśnie. Zakładam, że nasze procesy będą lepsze.
Hehe, czyżby chcieli skorzystać na fali zainteresowania Battlefieldami? Teraz nawet BFV przeżywa renesans.
No system działa jak działa, sygnały ostrzegawcze widoczne nie są od roku. Składki zdrowotne w Polsce są relatywnie niskie, wydatki jako procent PKB już wręcz żałosne. Na co idą Twoje mikroskładki? Żeby system kompletnie się nie rozsypał i żeby miał kto w razie czego wyciąć ci wyrostek. Prawda jest taka, że ochrona zdrowia jest rozsmarowana bardzo nierówno, słabo stoimy z diagnostyką, co na dłuższą metę mnoży koszty, jedne szpitale mają dobry poziom, niezłe terminy, w pewnych obszarach Polski nigdy nie umówisz się ze specjalistą. No i co najważniejsze: lekarze "niech jadą". No to pojechali.
Paradoksalnie mniejszy twórca często jest mentalnie bardziej zależny od wydawców niż duża firma. Wystarczy popatrzeć na instagramy twórców i ile wrzucają tam prezentów od zainteresowanych firm :P
Przyznam szczerze, że Itaka.pl nigdy mnie nie zawiodła w tym względzie, mają dobrą wyszukiwarkę. Przy tym wakacje.pl często dodaje marże do oferty (przynajmniej tak było jak widziałem itakowe oferty na wakacje.pl).
Kto grał, ten wie.
Ten zwiastun to przeciwieństwo tego z Battlefielda V, bo odnosi się do wszelkich dziwnych akcji, które widziało się na serwerach. Do tego kolorystyka, projekt mocno nawiązuje do Battlefielda 4. Jednym słowem - fan service mocny, powinno być dobrze, bo samo podbicie skali da radę a Battlefield 4 był jednak, kurde, najlepszy.
HDR nie ma nic wspólnego z fpsami czy rozdzielczością. 4K i 60 FPS jest więc w zasięgu Twojego telewizora (niekoniecznie samej konsoli, hehe).
A jednak, co napiszesz w temacie pracy to zawsze sam sobie przeczysz..
Jeśli bezwartościowe zawody są konieczne... to znaczy, że nie są bezwartościowe. Są co najwyżej opłacane za nisko, bo w sytuacjach kryzysowych to one są na pierwszej linii. Ja wiem, że ty teraz co najwyżej raka się boisz, bo by mógł ci zabrać tę sielankę, więc i onkolog stoi u ciebie w rankingu zawodów najwyżej. A jednak, czy ja dobrze pamiętam, że wkurzałeś się, bo ci kurier w czasie covidu paczki nie przywiózł?
Powtarzasz stare dyrdymały, które zakładają, że każdy powinien walczyć o miejsce w bardzo wąskiej elicie, która może się obijać. To jest bardzo szkodliwy mit, nie mający nic wspólnego z rzeczywistością milionów ludzi i nic dziwnego, że dzisiaj populizm z socjalistycznego pogranicza ma tak dobrze. Politycy słusznie dzisiaj zwracają się do tych "95% bezwartościowych", bo to ich życie jest najbliższe normalności. Nie można traktować Twojego życia jako wyznacznika czegoś dobrego - po tym co piszesz, uważam, że jest wręcz przeciwnie. Siedząc na dupie tylko coraz bardziej gardzisz ludźmi, którzy muszą pracować. Walka o swoje "dobre życie" kosztem 19 innych osób to droga donikąd. Nie chodzi o to, żeby jedna osoba była obrzydliwie bogata a pozostałe ledwo wiązały koniec z końcem. Nic tak nie uczy szacunku do pracy innych jak przepracowanie kilku godzin na ich stanowisku. Gęstochowa po prostu brutalnie uczy się, ile osób wokół niego musiało ciężko pracować, by ten sobie grał w stare gierki i żłopał Harnasie.
Wiesz co, ja się nie dziwię. Praca wymaga przyzwyczajenia. Tuż po studiach też każde 8 godzin dłużyło mi się okropnie, dzisiaj dzień mi leci jak szalony. Odwagi, za 3 miesiące będzie lepiej.
Oceny graczy są dokładnie tak samo rozjechane od niskich do wysokich jak oceny recenzentów.
Gra ma wiele świetnych pomysłów, ale żadnego z nich nie rozwija w interesujący sposób. Pochwalić trzeba światotworzenie i klimat, ale sama narracja niestety jest już skopana. Narrator okazał się być nieco pójściem na łatwiznę, gra opowiada nam co robimy, co dzieje się w świecie gry, zamiast nam to pokazywać. Podobnie walka - niby mamy sporo ataków i możliwości, ale od strony mechaniki przypomina to gry z ery PS2. Wrogowie słabo reaguję na zadawanie im obrażeń, ciosom brakuje "siły" a samym starciom jakiegoś pazura. Tym samym nie dziwię się szerokiej skali ocen.
Kiedyś usłyszałem, że największy sens ma urlop trzytygodniowy - w pierwszy tydzień przyzwyczajasz się, że nie pracujesz, w drugim zaczynasz odpoczywać a w trzecim nudzić. Coś w tym jest.
Nie dramatyzuj. Gdzie zakazano? Po prostu nie ma mięsa i ryb w ofercie stołówki. Możesz sobie wyjść poza uczelnię i zjeść kotleta. "Terror"
Najlepsza kampania fabularna od lat, ale Cold War w dół ciągnie archaiczny tryb multiplayer, który nie tylko nie ma takich opcji poruszania się jak futurystyczne odsłony, ale też pozbawiony jest ulepszeń z Modern Warfare z 2019 roku. Dziwne.
I spoko, ale o dobrej sprzedaży w grudniu było wiadomo - milion grających jednocześnie na Steamie nie wziął się znikąd. Do tego dochodzi 8 milionów preorderów.
Dlatego tak interesująca jest sprzedaż w pierwszym kwartale 2021.
Od dzieciaka mam słabość do takich zabaw.
Wyszedł mi Doenitz :P
"Byłeś(aś) tak skoncentrowany(a) na pracy i obowiązkach zawodowych, że nie znalazłeś(aś) dość czasu dla rodziny, przyjaciół i bliskich"
ups
Aż mi się pewien skecz przypomniał.
https://www.youtube.com/watch?v=pje5ROe5Y_w
Nie, serio, eksploracja tu jest cieniutka. Outriders ma tylko jedną lokację, w której jest coś naprawdę ukrytego (quest z filarami).
Oczywiście porównanie z Uncharted nie ma większego sensu, bo Uncharted jest grą, która pomimo liniowości świetnie udaje, że bierzemy udział w wielkiej przygodzie (to m.in. zasługa kapitalnej reżyserii). Tam nie potrzebujemy nic więcej. Outriders to zaś gra oparta na arenach połączonych korytarzami i loadingami i której jakaś forma eksploracji bardzo by pomogła, bo nie może nadgonić wad swojego projektu fabułą, rozmachem interaktywnych scen itd.
Przeszedłem w singlu, nie poczułem, jakbym coś tracił. Tylko w trakcie jednej ekspedycji przydzieliło mi randoma. Było łatwiej, wiadomo (można na wrogów nakładać razem więcej debuffów, ma kto cię podnieść itd).
Dla mnie to jedna z tych gier, które pomimo sporej powtarzalności i denerwującej liniowości, pod koniec podobały mi się bardziej niż na początku. Kampania, o dziwo, ma całkiem rozsądną fabułę, ale jest niepotrzebnie rozciągnięta. W okolicach 10 godziny zaczyna się wszystko dłużyć, zbyt dużo walk jest do siebie podobnych. Dopiero po dobiciu do wyższych stopni trudności (tak od 9) i samych w sobie trudniejszych questów gra zaczyna plusować.
Dla mnie to jedna z tych gier, które pomimo sporej powtarzalności i denerwującej liniowości, pod koniec podobały mi się bardziej niż na początku. Kampania, o dziwo, ma całkiem rozsądną fabułę, ale jest niepotrzebnie rozciągnięta. W okolicach 10 godziny zaczyna się wszystko dłużyć, zbyt dużo walk jest do siebie podobnych. Dopiero po dobiciu do wyższych stopni trudności (tak od 9) i samych w sobie trudniejszych questów gra zaczyna plusować. Mamy już potężny sprzęt i sporo możliwości dostosowania postaci, na arenę potrafi jednocześnie wejść dwóch-trzech misiów z umiejętnościami, robi się ciekawie. W sumie dopiero wtedy wchodzi ten aspekt kombinowania "kogo zabić pierwszego", "jak odzyskać zdrowie", "kiedy optymalnie użyć skilla" - a wszystko to w szalonym tempie.
Kilka mechanicznych spraw nie daje mi spokoju. Legendarne przedmioty są, przyznam, nieco rozczarowujące. Wydaje mi się, że powinny mieć 3 slot na umiejętność, ew. 4 slot na atrybuty - a tak, jechałem przez ostatnie 15 godzin na jednym fioletowym karabinku, wymiennie z legendarną snajperką, bo miała zabawny efekt przy trafieniu krytycznym.
Ekspedycje są sympatycznie trudne, ale dziwnie nieopłacalne względem grindowania fabularnych questów. Coś tu nie pykło.
Naliczanie szansy na wypadnięcie legendy w zależności od poziomu świata też jest jakieś podejrzane. Przez ponad 30 godzin ciągłego podbijania stopnia trudności (aż do 13 - na razie na tym stanąłem) ani raz nie wypadła mi legenda z zabitego przeciwnika. Zdobywałem je tylko w questach i za zlecenia.
No i nerfowanie postaci tak szybko po premierze pokazuje, że ktoś tam nie ogarnia - nie powinno się zabierać graczowi zabawek w looter shooterze, a buffować te pozostałe, które okazały się być mało konkurencyjne.
Ech, szkoda, że nie powstał trzeci Legend of Grimrock. Były ploty, że pójdzie w otwarty świat.
Gears of War Judgement, ale jako looter shooter?
Eksperyment kuriozalny, szczególnie, że Judgement to najdziwniejsza, najmniej klimatyczna odsłona serii.
I Outridersi też są... dziwni, choć nienajgorsi.
Dla mnie Outriders to dowód na to, że nie da się "wycisnąć esencji" z gatunku i sprowadzić looter shootera do aren połączonych ze sobą mikroscenkami.
Jakby tego nie tłumaczyć, to jest to krok do tyłu, do standardu wręcz mobilnego - Outridersi mogliby mieć równie dobrze menu z wyborem etapów.
NIBY gameplay bez eksploracji pozostaje ten sam a jednak, to trochę tak jakbyśmy mieli Diablo i poruszali się jednym korytarzem do przodu.
Poszatkowanie gry na arcykrótkie zadania wpływa też moim zdaniem na szarpane doświadczenie, które ostatecznie sprowadza się tylko do napieprzania.
Czy to źle? Zależy.
Z jednej strony taki Doom z 2016 oferował sporo arenowej walki, ale miał też kapitalnie zaprojektowane etapy i fajne sekrety.
Z drugiej w takich Borderlandsach czy Division czasami fajnie było po prostu się przejść, poszperać, pooglądać widoki.
Doceniam za to specyficzne podejście do podbijania stopnia trudności. Faktycznie zależy mi na tym, żeby nie zginąć, po to, by jak naszybciej dojść do wyższych stopni. Rzadko kiedy looter shooterom w ogóle udaje się wprowadzić jakąś formę kary dla gracza (grania na hardkorze w Division nie liczę).
I w ten sposób gra się jakoś równoważy... czyli uśrednia. Zobaczymy za kolejne 15 godzin, ale na razie to leciałbym w kierunku 6,5/10.
No nie wmawiaj mi, że nie widzisz różnicy.
Te kościelne ekscelencje/eminencje to jakaś archaiczna pozostałość. Dzisiaj w Polsce nie ma już tytułów szlacheckich (zniesiono w 1921 roku, nie możesz się tytułować hrabią choćbyś miał rodowód), ale tutaj mamy nadal nadętą i po prostu śmieszną hierarchiczność niczym z XVIII wieku.
Tak, to jest fanaberia.
Cóż, inni chcą, by się do nich zwracać "Wasza Eminencjo".
To ja już wolę drzewa.
Też na GamePassie spędziłem dobry dzień z Doomem a nawet z narzeczoną udało się w coopie pograć. Co ciekawe, było jej łatwo ogarnąć fps-owe sterowanie, bo nie musiała precyzyjnie celować na osi Y.
Fajna sprawa, mogliby więcej starszych gier tak przywracać.
Chyba spoko?
W sumie kampania w COD WW2 była niezła na tle Ghostów, Advanced Warfare czy Black Ops III.
Aż sprawdziłem najlepiej zarabiające konsolowe gry listopada 2020.
1. Black Ops
2. NBA
3. Watch Dogs Legion
4. Valhalla
5. Fifa 21
GDZIE TEN SPIDERMAN
PS. Zmierzam do tego, że eksy są jak najbardziej elementem nieraz przeważającym szalę, ale nieraz, jak najmocniej zaangażowani gracze, przesadzamy z ich prawdziwą siłą. Szczególnie, gdy mówimy o eksach pokroju Moralesa. Wiadomo, do topek zarobków trafiają gry z obu platform (większe dotarcie), ale nie można umniejszać działań Microsoftu. Nawet Sony już przebiera nóżkami, bo żeby oni rozdawali gry? Hehe.
"o 40% chętniej sięgają po gry z innych gatunków niż ich ulubione"
Ja to ze 100% chętniej.
I jest super.
Projektantem gier - jak najwięcej, podobnie żeby zostać pisarzem najpierw trzeba swoje przeczytać. Z drugiej strony nawet CDP Red w Wiedźminie 3 i Cyberpunku nieco skopał rozwój postaci, więc pewnie sporo ujdzie, hehe.
Tester gier (rozumiem, że chodzi ci o recenzenta?) - jak najwięcej, szczególnie w kategoriach, w których chcesz się specjalizować.
YouTuber - możesz grać w jedną grę, ale to zależy jaką i jak jesteś w niej dobry. Przede wszystkim ważne jest to, czy potrafisz coś ciekawego z gry wycisnąć, nie trzeba wcale być wymiataczem w multi, by robić dobre materiały.
Pecet sprzed kilku lat, który odpalałby gry w 4K to musiałby być dobry pecet. Chociaż oczywiście zależy w jakiej grze. Zakładam, że w Valhalli może być ciężko.
edit: aa źle Cię zrozumiałem :P Tak, w 1080p się da.
Wybór wcale nie jest taki oczywisty jak przy poprzedniej generacji.
Xbox One był słabszy i droższy od PS4 oraz już na start odstawał w temacie eksów.
Series X w kombinacji z GamePassem to jakieś wariactwo, te wszystkie gierki na start, FPS boosty, wsteczna kompatybilność, teraz ostre zagrania zakupowe.
Microsoft tworzy znacznie przyjemniejszy ekosystem do grania, uważam, że jeśli ktoś ma mieć tylko jedną platformę, to Series X jest najlepszy.
W ogóle tok myślenia, że gracze i tak przecież mają mocne pecety pokazuje, w jakich bańkach informacyjnych żyjemy :) Zerknijcie na te ankiety Steama, przecież tam dominuje granie w 1080p pewnie w 40 klatkach w nowych gierkach.
Inna sprawa, że obie konsole są świetne i tak naprawdę kupując jedną albo drugą moim zdaniem nikt nie popełni błędu.
"Odnaleźliśmy księdza Tymoteusza Szydło. Pracuje w firmie, której współwłaścicielem jest Daniel Obajtek"
Ta banda jest nie do pobicia :D
Tymczasem we Francji były prezydent idzie do pierdla za coś, co u nas jest codziennością władzy.
Zabawne, że ile by nie dawali gier na GamePassa to nadal padają te same argumenty, że stare gry, że kto chciał to ograł, że nie dodają nowych, że bardziej opłaca się je kupić osobno albo jak widzę nawet teraz, że wybór za duży, by w coś ostatecznie zagrać (?!).
A ja się jaram, że po raz trzeci przejdę The New Order i The Old Blood tylko na innej platformie.
A później zagram w Donut County, gierkę, której nigdy bym nie kupił w ciemno.
No i na premierę cisnąłem w The Medium, też spoko.
Tak, to usługa, gry będą wlatywać i wylatywać.
A dla przypomnienia, jak ktoś chce grać tylko w nowości pokroju Wastelanda 3 czy Outer Worldsów, to przecież można kupić usługę na miesiąc - to chyba dobrze, że GamePass pozwala na różne sposoby konsumpcji? :P
PS Plus jest pod tym względem okropny, bo nagradza właśnie długą obecność w usłudze, z wyczekiwaniem czy rzucą coś dobrego. A tak, mamy pełny wybór i ten wybór jest serio, ogromny.
"Nie jestem człowiekiem pysznym, bogaczem czy szpanerem"
ale zawistnikiem już na pewno :P
Sam w sobie iPad jest genialny, ale w połączeniu z odpicowanym AppStorem dostajemy kombo, przy którym żaden androidowy tablet nie ma szans.
Te dane nie mówią wszystkiego a przytoczona historyjka ma w sobie coś z dowodu anegdotycznego :P
Android to niski próg wejścia, sam korzystam, ale od lat nic nie kupiłem z aplikacji.
Klient iOSowy zostawia zaś wyraźnie więcej pieniędzy na AppStore. AppStore to wyniki finansowe nawet 2 razy lepsze niż Google Play (co w przeliczeniu na jednego użytkownika już w ogóle oznacza głęboką przepaść).
Liczące się firmy zawsze chcą być na AppStore, tylko tam trzeba przejść bardziej skomplikowaną weryfikację niż na Google. Nagrodą jest zaś dotarcie do odbiorcy, który przyzwyczajony jest do płacenia. Znam też parę osób z branży mobilnej i dobicie się na AppStore traktowały jako priorytet.
Kupiłem sobie na Series X z myślą o tym nieszczęsnym patchu 1.2 (choć oczywiście prawdziwej łatki pod nową generację nie ma a i 1.2 wersja została opóźniona).
Nie mogę polecić. Gra sypie się na każdym kroku, poza misjami fabularnymi całe doświadczenie wypada jak jakiś steamowy early access. W 4 godziny widziałem więcej gliczy niż w jakiejkolwiek innej grze.
Widzę, że 2021 to na razie rok rozliczeń.
Anthem, Bloodlines 2, Stadia, Artifact.
Czekam na info, że jednak Cyberpunka nie da się naprawić na starych konsolach.
Nagroda za dzieci w postaci 500+ nie wpływa na demografię, więc pewnie spróbują drugim sposobem.
Nie, żeby miało mnie to przekonać do płodzenia dzieci. :P
Ostatnio po ograniu Rare Replay pomyślałem, że więcej firm powinno robić coś takiego.
No i proszę.
Tyle że chodziło mi o 20 gier w pakiecie a nie 3 :P
Warto pamiętać, że to co zostało wydrukowane niekoniecznie od razu jest bardziej wiarygodne. Kupmy dwie książki historyczne o jednej postaci i z pewnością znajdziemy jakieś sprzeczne informacje. Mamy też - szczególnie w książkach popularnonaukowych - jawne błędy oraz powielanie mitów, nieraz zmyślone cytaty (niesprawdzone przez autora), dowody anegdotyczne itd
Internet niewiele pod tym względem zmienił, łatwo powielać błędne informacje, trudniej te błędy naprawić.
Mi fajnie siadła. Dobry balans między chodzeniem, zagadkami a fabułą.
Mogli jednak dawać plakaty i dokumenty z polskimi napisami, dziwnie to wygląda.
Tyle że ostatnie dwa odcinki (z pięciu) są tragicznie głupie.
Szkoda.
Premiera Battlefielda 3 - "To już nie jest Battlefield"
2021 - "Battlefield 3 jest najlepszy"
I tak to się toczy.
No jasne, na pewno wypisanie się z ZUS-u pomogłoby tym osobom :P Po prostu zbankrutowałyby już wcześniej, na poziomie diagnostyki.
Nie odbierzcie mnie źle, system działa jak działa, ale wypisanie się z niego to proszenie się o kłopoty.
I co zrobisz z tymi zaoszczędzonymi pieniędzmi? Kupisz sobie prywatne ubezpieczenie zdrowotne? To lepiej wczytaj się co dokładnie dostajesz w ofercie.
Przy nowotworze jeden kurs chemii wyszedłby cię kilkadziesiąt tysięcy złotych.
A jeśli odpowiesz, że sobie odłożysz i takie ryzyko, to wyobraź sobie, że w takiej samej sytuacji na zdrowotnej loteryjce byłyby też osoby z Twojej rodziny.
Co roku w Stanach kilkaset tysięcy osób bankrutuje z powodu rachunków za leczenie, bo różne polisy nie zakładają refundowania co bardziej kłopotliwych chorób.
Jasne, w Polsce długie kolejki, nierefundowane leki, utrudniony dostęp do specjalistów (szczególnie poza dużymi miastami) to nadal problem, ale z różnych doświadczeń widać, że ubezpieczenie społeczne warto mieć choćby z powodu nagłych wypadków.
"jestem kompletnie wypalony zawodowo i sfrustrowany"
na tym bym się skupił.
Są różne ścieżki naprawy takiego samopoczucia, niektórym pomaga wolontariat (praca dla kasy a obok robisz coś naprawdę ważnego), zmiana pracy (nerwy w nowym miejscu, nowe otoczenie pomaga znowu się "obudzić"), czasami potrzebny jest długi urlop na ułożenie sobie priorytetów na nowo.
Twórcy reklam perfum powinni przepraszać, bo po zakupie perfum żadna modelka JEDNAK nie patrzyła na mnie z pożądaniem hjehje.
Tyle że perfumy są nadal naprawdę ok.
Kampania marketingowa to jedno, recenzenci ocenili wersję na PC, konkretny produkt, nie reklamówkę. Zgoda, zdecydowanie nie fair było ze strony CDP-u ukrywanie stanu wersji konsolowej, za co obrywają od wszystkich jak równo... więc... chyba wszystko gra?
Inna sprawa, że pewnie ocena Cyberpunka, podobnie jak The Last of Us II, obroni się za kilka lat lepiej niż opinie graczy na premierę Andromedy. Dzisiaj Andromeda już zaczyna nabierać reputacji "dobrej gry ocenionej niesprawiedliwie". To trochę jak przypadek Call of Duty, wielu graczy chciałoby jakiegoś dociśnięcia tej serii niskimi ocenami, gdy na pytanie "wskaż lepszą strzelankę AAA" nigdy nie ma odpowiedzi.
No i każdego "krytyka krytyków" zawsze warto zapytać o jego ulubione gierki i jakiej grze dałby te 9/10. Wtedy zawsze jest do śmiechu.
Rozumiem dylemat. Jeśli sytuacja pod względem wyboru oferty jest zerojedynkowa (ci drudzy są lepsi i kropka), to nie zastanawiałbym się. Zadzwoniłbym po prostu do tej pierwszej firmy i wytłumaczył jak się sprawy mają, przeprosił za kłopot, tyle. Myślę, że czasami zapominamy jak ważna jest komunikacja i dobre motywowanie swoich decyzji. No i jak pójdziesz do tej pierwszej firmy z poczuciem klęski, że ominęła Cię lepsza oferta, to nie będziesz pewnie najlepiej zmotywowanym pracownikiem.
Na marginesie, znam takie przypadki osób, które wycofywały się z rekrutacji na ostatnim etapie (tuż przed podpisaniem umowy), ba, znam osoby, które składały wypowiedzenie od razu po przyjściu do pracy. Te decyzje nie złamały im karier a biznes toczy się dalej.
Wiesz, branża jest warta miliardy dolarów. Możesz zostać pr-owcem, dziennikarzem, hr-owcem w firmie robiącej gry, obsługą klienta w grze sieciowej, moderatorem. Zakres jest tak szeroki, że koniecznie musisz doprecyzować na czym Ci naprawdę zależy.
Oczywiście, jak pewnie już sobie potrafisz wyobrazić, to, że pracowałbyś w "w grach" nie oznacza, że Twój dzień różniłby się jakkolwiek od pracownika innej branży.
Jeśli chodzi o Forzę Horizon 4 to jest do niej płatny DLC z motywem LEGO. Niestety, na razie nie jest objęty Game Passem.
Przecież pisał, że ma kilka dni na spłatę i boi się komornika, eskalacji kosztów itd.
Pracując po 16 godzin dziennie przez (dajmy na to) 5 dni musiałby dostać stawkę 60 zł za godzinę.
Dzięki Series X przechodzę od początku całą serię. Niestety, pierwsza część się nieco zestarzała a Ultimate Edition, choć wyraźnie ładniejsza od oryginału, wprowadza też nowe błędy oraz nie naprawia tragicznej AI towarzyszy. Do tego gra "dziwnie chodzi" - trudno mi to ująć w konkretach, ale po 60 fpsach w Gears 5, Ultimate Edition wydaje się mocno "haczyć".
Swoją drogą, czy mi się wydaje, ale Micro podmienił chyba po drodze hasełko z "najmocniejszej konsoli" na "najmocniejszego xboksa".
Ale to do sprawdzenia.
Hmm, jak masz Series X to możesz przecież wejść na stronę usługi i zobaczyć całą listę :P
Game Pass jest moim zdaniem wyborny. Choć w moim przypadku wyciśnięcie "miesięcznej wartości" z GamePassa przychodzi z łatwością. Szczególnie przy nowych cenach gier.
Chcesz zagrać w Wasteland 3 na premierę? Kup Game Passa na miesiąc (za 2 lata i tak Wasteland 3 będzie dostępny za parę złotych, teraz 250, czyli bite 5 miesięcy Game Passa).
Ominęły cię gry Microsoftu? [jest ich trochę] - Game Pass
Chcesz posprawdzać gry, których nigdy byś się nie odważył kupić - Game Pass
Przy pececie jeszcze można żonglować, ale przy nowej generacji Series S/X GamePass to usługa idealna. Przynajmniej na start, pytanie jak będzie rozwijana dalej.
Na pewno kupowanie w ciemno abonamentu na 12 miesięcy jest ryzykowne, ale najmocniej w brodę plułem sobie przy PS Plus, gdzie w 12 miesięcy oferty zagrałem w... zero gier. I ani razu w multi :)
No i co ważne, z nieco innej beczki, kupowanie Netfliksa nie zakłada, że nie pójdziemy czasem do kina (chociaż przykład nie na czasu COVID-owe). To dwie uzupełniające się formy konsumpcji.
Empiki są zalane koszmarną literaturą, więc nigdy nie wiadomo :)
Inna sprawa, że nawet gdybyś napisał coś dobrego tak na pisaniu dobrze zarabia mały procent tych, którym w ogóle udaje się coś wydać. Pisarze przeważnie pracują gdzieś na etat (np. Szymborska pracowała w redakcji, Pilch kiedyś nawet w sklepie Mleczki hehe).
Kupiłem XSX, jestem cholernie zadowolony.
Miałem jednak "jazdę próbną", bo pobawiłem się XSS i XSX na potrzeby materiałów tvgry.
Logika była taka:
game pass
znam wszystkie eksy z PS4 i nie potrzebuję tak szybko przechodzić ich raz jeszcze
ominęło mnie sporo "eksów" microsoftu (forza horizon 4, gearsy, halo) - dobrze zagrać w coś innego
wsteczna kompatybilność z 360-ki (fajne doświadczenie, gry oczywiście relatywnie brzydkie, ale nostalgiczna wycieczka na lekkim dopakowaniu jest tego warta. Sporo kiedyś grałem na 360-ce)
XSX jest i tak szybszy od mojego peceta
Tak, bez Game Passa XSX miałby mniejszy sens... ale przecież Microsoft od początku traktował to jako pakiet.
Nigdy nie kupiłem konsoli w pierwszy dzień, Game Pass przekonał mnie i niczego nie żałuję.
W ostatni weekend grałem w sumie z 18 godzin (!) w gry:
Forza Horizon 4
Fallen Order
COD WW2 (to spoza passa)
Crysis z 360-ki (biednie wygląda :P)
Tetris Effect
Dla mnie, starego pecetowca, ta generacja ma najlepszy start w historii.
(PS5 też jest super, ale tutaj poczekam na wersję slim albo pro. Do tej pory będą wreszcie mocniejsze eksy.)
Widzę, że narracja "next-geny to technologiczne rozczarowanie" ma się jak najlepiej.
I jest kompletnie bzdurna.
Odważę się przyznać, że nowa generacja ma dla mnie najlepszy konsolowy start w historii. Nowy Asasyn wygląda obłędnie i trzyma mocno obiecane 60 klatek. Przypomnę, że gra AC Unity w 2014 (rok po premierze) na PS4 i Xone chodziła w 22-30 klatkach :D Fakt, może next-geny nie są w stanie utrzymać czystego 4K... ale dynamiczna rozdzielczość jest znacznie lepsza przy graniu niż "dynamiczne fpsy".
Sam lubię pecety, ale dajcie spokój, w cenie średniej karty graficznej dostajecie zieloną albo niebieską bestię z błyskawicznymi loadingami. Poza tym na Steamie w rozdzielczości 4K gra może z 2-3% graczy.
To ciekawe, bo przy testach do recki series S Gearsy ważyły 55 gb.
Może na premierę tną niepotrzebne gigabajty.
Kiedyś też się śmiałem z takich profilówek, ale dzisiaj traktuję to jako poklepanie po plecach: "jest nas więcej".
Niby tylko tyle, ale każde rządy z zakresu autorytarnych chcą bardzo mocno pokazywać "jedność narodu". Bardzo pomaga świadomość, ilu jest Polaków nie zgadzających się na sojusz populistów z kościołem.
Rewelacja.
Gra jest świetnym dowodem na to, że pomysłowa ekipa każdą absurdalną mechanikę da radę wcisnąć w fabularne ramy. To chyba jedyny tytuł, którego w ogóle nie dotyczy dysonans ludonarracyjny. Gameplay jest perfekcyjnie zszyty z fabułą.
I tak, i nie.
Jasne, 350 zł to będzie fajny trening cierpliwości, bo faktem jest, że jak rozrywka jest za droga, to zawsze można pójść do parku albo odpalić grę sprzed kilku lat. Żadna strata, szczególnie, że przez pierwsze lata nowa generacja będzie, jak zawsze, pewnym rozczarowaniem. [Dla mnie PS4 miało sens dopiero po premierze Uncharted 4]
Inna sprawa, że z perspektywy polskiego gracza, tak po pewnej stabilizacji, z cenami równającymi do tych 50-60 dolarów, znowu stanęliśmy przed wzrostem. Na Zachodzie to dla nich pierwsza podwyżka od 20 lat. Dla nas - któraś z rzędu.
Gdyby Amerykanin dostał grę nie za 70, ale za 100 dolarów, to zakładam, że też pukałby się w czoło. A może co ważniejsze, w czoło pukaliby się rodzice tych Amerykanów ;)
Poza tym, co nam pozostało jak nie śmiać się z tej całej sytuacji? Przecież ta podwyżka nie ma żadnego uzasadnienia, bo wszystkie zainteresowane firmy chwalą się przeogromnymi zyskami. No chyba że się mylę i dzięki tej horrendalnej podwyżce nowa generacja postawi na gameplayowe innowacje.
spoiler start
nie postawi
spoiler stop
I nagle oferta Gamepass nabiera jeszcze większego sensu.
Jako pasjonat powiem szczerze, że prawdopodobnie nie ma takiej gry, za którą dziś zapłaciłbym 360 zł. Ciekawe czy Sony nie przesadziło, już raz szli w poziom „premium” z PS3 i świata nie podbili.
Hm.
Chyba każdy chciałby zbijać bąki przez całe życie, ale nie wszystko, co wygodne jest dla nas dobre. W pewnym momencie przydałoby się, aby zdrowy człowiek był na tyle samodzielny, żeby to w razie czego na nim można polegać. Ciężko mi powiedzieć, kogo miałbym prosić o pieniądze, aby sfinansował mi w wieku 36 lat zabawę na trzepaku i piwko ;) W sumie, to pewnie byłoby mi z taką prośbą trochę wstyd.
Jasne, nie chodzi o to żeby ze zgrzytaniem zębów przeharować całe życie, ale realia są jakie są. Kilkanaście tysięcy lat temu też musiałbyś się jakoś dorzucić do plemiennego kosza, czy to udziałem w polowaniu czy wyplataniem gaci. No chyba, że chciałbyś po prostu przymierać głodem. Nic się w tym temacie nie zmieniło, może poza tym, że w przeciwieństwie do XIX wieku rodzice nie wysłali Cię do pracy w kopalni już w wieku 8 lat :P
Inna sprawa, że dobra praca wygrywa z chodzeniem do szkoły, więc za nic bym nie dał się znowu cofnąć do bycia dzieciakiem czy nastolatkiem.
Co do lektur. Pamiętam miłe zdziwienie, gdy w liceum wkroczyliśmy w literaturę późnego XIX wieku i polonistka powiedziała:
"no to nareszcie będziemy zajmować się czymś ciekawym" :D
Zbrodnia i kara, Lalka, Lord Jim, później Wesele, Proces, nawet Przedwiośnie - to lektury, które przeczytałem z przyjemnością.
A i tak przez system edukacji udało mi się prześliznąć olewając zdecydowaną większość lektur.
Nie twierdzę, że system nauczania powinien pokazywać tylko rzeczy wygodne, ale problem z rozłożeniem akcentów jak najbardziej istnieje. Barokowa poezja to rzecz raczej zerojedynkowa, albo cię to bawi i chcesz wejść głębiej w temat, albo zaakceptujemy fakt jej istnienia i przejdźmy dalej :P
Wszystko pewnie da się jakoś sprzedać, dopiero po latach potrafiłem np. docenić Mickiewicza, ale czego brakowało mi w lekcjach polskiego, szczególnie w podstawówce (w systemie 8 klas) to jakiegoś pazura - wszystko mieliśmy łykać, na wszystkim znać się po łebkach, ale nawet biorąc podejście do takiego Szekspira, ciągle mieliśmy do tych sztuk podchodzić z nabożną czcią, gdy w swoim czasie była to czysta rozrywka. Nawet Pan Tadeusz, rzecz po prostu zabawna i piękna, na lekcjach została sprowadzona do suchej analizy wątków, postaci. Język polski tę czystą radość czytania chciał zamienić w najzwyklejszy grind.
Concept artysta, grafik - nawet zero godzin dziennie :) Znam jednego grafika 3D, który pracuje w branży a nie gra prawie w ogóle. Robi po proste zarąbiste modele postaci.
Czyli ile życia starczy starzejącej się kadrze tyle jeszcze ujedzie polskie szkolnictwo? Masakra.
Z mojej perspektywy mogę podzielić się tylko doświadczeniem ze specjalizacji pedagogicznej, gdzie kadra uniwersytecka zniechęcała nas do pracy w szkole. To chyba jakiś chrzest czy gra psychologiczna - jak nie dasz się zniechęcić to przechodzisz dalej.
"Nie możesz odpoczywać, musisz pracować, pracować i pracować."
...
WITAMY W DOROSŁYM ŻYCIU
przepraszam, musiałem
Powodzenia!
W najbliższej rodzinie mam alkoholika.
Z lat obserwacji sprawdza się jedna rzecz, która przeczytałem.
Alkoholik zawsze musi pamiętać, że jest alkoholikiem i że alkohol jest od niego mocniejszy. Widzę to przez wszystkie górki i dołki bliskiej osoby - opuszczenie gardy, chwila buty, że "no widzicie, mam to już pod kontrolą" kończy się tragicznie.
Najgorsze co może spotkać alkoholika to wyparcie choroby i nie na start (bo to naturalne), ale po wielu latach walki.
Na marginesie, sprawdziłem i w 2017 i 2018 Polska wychodziła najlepiej na finansowaniu ze strony Unii. :D
Kto na nas płaci?
Ci "cholerni Niemcy".
Pomieszanie z poplątaniem. Socjalizm? Kontrola? Unia jest teraz powszechnie z lewej strony krytykowana za właśnie obronę interesów kapitalizmu. Wybierz swoją prawdę.
Najlepiej poziom "kontroli" Unii pokazuje to, jak nie mogą sobie poradzić z PiSem i erozją u swoich członków systemu demokratycznego.
Unia nigdzie się nie wybiera, najwyżej z żalem pozbędzie się z koszyczka skwaśniałych owoców, w które zainwestowali, jak młotki, miliardy euro.
Zagrożenie zmianą w ZSRR? He, he. Za 20 lat nadal do tego "ZSRR" będą uciekać kolejne pokolenia Polaków. Ciekawe dlaczego? :D
Tak na marginesie w temacie uciekającej siły roboczej. Dzisiaj trafiłem na ciekawy wywiad z Polką pracującą na Maderze.
"gdy jako lekarz pracujący w szpitalu uważa, że trzeba pacjentowi wykonać taki zestaw badań albo podać taki zestaw leków, to nikt mu nie mówił, że tomograf jest zepsuty od trzech miesięcy albo że nie ma tego czy innego antybiotyku. W tych warunkach to cały czas ten lekarz ponosi pełną odpowiedzialność za zdrowie i życie drugiego człowieka, nie pielęgniarka, nie zaopatrzeniowiec szpitala i nie minister zdrowia.
W wielu miejscach za granicą masz lepszy komfort pracy, więcej czasu dla pacjenta, czas zarezerwowany na samokształcenie. W emigracji lekarzy naprawdę nie chodzi tylko o pieniądze."
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Chca-tu-emigrowac-ale-to-nie-raj-Polska-lekarka-o-zyciu-na-krancu-Europy-7925907.html
Lubię Gdańsk, bo ma wszystko i jest dobrą bazą wypadową. Masz ochotę na piwo na mieście? Super. Plaża? Brzeźno jest fajne. Niedaleko Malbork, Park Krajobrazowy, warto pochodzić po mniej znanych dzielnicach też, dobre połączenia z miejscowościami itd
PS Gdynia też dobrze sprawdza się w tej roli, ale jednak modernizm Gdyni to nie moja bajka.
Biedna Polska kształci lekarzy i pielęgniarki dla bogatych państw starej unii.
Noo to trzeba zakazać ludziom wyjeżdżać pracować za granicę :P Najlepiej od razu zamknijmy uniwersytety, żeby nie mieli kogo nam podkradać xd
Zarzuty wobec jakości polskiej służby zdrowia możesz mieć tylko do naszych miłościwie panujących.
Zawsze jakaś część specjalistów będzie szukała swojej przyszłości na Zachodzie. I nie tylko z powodu kasy, ale choćby dlatego, że w takich Niemczech to zawód wysokiego prestiżu, gdy u nas władza nie raz potrafiła robić pojazd po inteligentach. Dzisiaj młody polski lekarz ma być idealistą, który z klapkami na oczach patrzy na rozmontowanie całego systemu - propaganda sukcesu PiS tworzy rzeczywistość, że niby wszystko jest ok, gdy służba zdrowia w wielu segmentach jest na skraju zapaści. Przecież pewne specjalizacje są realnie dostępne tylko w alternatywnym, prywatnym obiegu.
Pierwsze co jakkolwiek kojarzę to jakiś Lucky Luke animowany. Nic z niego nie pamiętam.
A nawet mnie Panie Lifter nie denerwuj :P
Dla tych, którzy nie mają nawet złotówki oszczędności to na razie nie problem, ale spokojnie, była konsumpcja socjalu, zaraz będzie wzrost stałego bezrobocia, ceny pójdą w górę, ale świadczenia zostaną zamrożone...
Aktywność na mesendżerze odbierałbym jako:
"ma włączony telefon".
A to, że ktoś nie odbiera telefonu czy nie odpisuje na smsy to rzecz całkowicie normalna.
Tak całkowicie serio - iPady są świetne, nie mają realnej konkurencji. No chyba że zaraz się dowiem, jak bardzo przepłaciłem. ;)
Z tą różnicą, że ***** ** jest pisowi kompletnie niepotrzebne, oni nie mają wstydu i oporu w obrażaniu kogokolwiek, mają cały aparat państwowy by wyrażać swoje zdanie wszędzie. Czy oburzyłbym się z takich 7 gwiazdek? Przecież już mnie oburzyć się bardziej nie da, bo wedle nowomowy jestem żydoniemieckim antypolakiem. No i do komunii nie byłem od bierzmowania, więc już w ogóle wróg narodu.
"Nintendo to nie Sony, banerków na stronie nie kupi..."
W sumie, trochę logiki w tym jest, ale nie od tej strony co myślisz :D Sony się reklamuje wszędzie ostro, ma o co walczyć, od lat skutecznie drąży pecetową skałę. Gry na PS4 to temat kluczowy dla polskich serwisów z grami.
Nintendo nie inwestuje, więc nie ma bazy zainteresowania, tym samym niemal nikt nie czyta tekstów no to i serwisy nie piszą.
Lustrzanki mają dzisiaj bardzo dobre programy automatyczne.
Sprawdź sobie np. Nikona d3300 - nie wrócisz już do "prostszych" sprzętów.
I rozumiem, że PiS tę pokorę ma?
Nie, ma właśnie butę, arogancję i nieoglądanie się na nikogo poza swoim żelaznym elektoratem.
I nie ma co ściemniać - ten elektorat jest wg statystyk biedny, niewykształcony i stary.
To nie pocisk - tak jest.
Linia podziału biegnie tak ostro przez zawody/wykształcenie/geografię, że takie rady o pokorę to o kant pupska potłuc.
Z doświadczenia, z pewnym uogólnieniem, kandydaci "rozsądni" mają trudniej, bo uderzają do "rozsądnych" wyborców.
Rozsądny wyborca widzi cynizm, wpadki swoich kandydatów (dlatego był odpływ od PO), nie trzyma się jak fanatyk swoich poglądów, zdegustowany polityką wycofuje się.
PiS może walić w bęben nienawiści i szykan, bo wie, że przyniesie to emocjonalny skutek. A PiSowi nie chodzi o merytorykę, spójność tylko o emocje.
Najbardziej boję się tych, którzy nie chcą przyznać się, że będą głosować na Dudę. Co jest dla mnie zawsze fenomenem, w anonimowej ankiecie nie podać prawdy, bo wstyd na głos powiedzieć.
Ostatnie uderzenie z innej strony.
https://www.youtube.com/watch?v=i84L16VL6c8
Jest zasięg, są łapki, jest alternatywna forma podania, jest 8 gwiazdek.
W niedzielę o 20.45 robimy dużego streama z gier Ubi. Ciekawe jak exit poll wpłynie na nasze nastroje :P Mam nadzieję, że będę z bananem na ryju przez te 3-4 godziny.
a co, młodzi swojego rozumu nie mają? :D
Nie oglądają telewizji, a już szczególnie TVP, za PRL-em nie tęsknią, oglądają treści przygotowane przez ludzi z całego świata, znają języki, pewnie byli na wakacjach, wymianach i widzieli, że "zgniły Zachód" nie ma nam czego zazdrościć.
PiS to ciemnogród w fatałaszkach z pseudonarodowego lumpeksu, który siłą rzeczy skazany jest na wymarcie, bo uderza w sentymenty starszej, i głównie męskiej, części społeczeństwa.
Młode pokolenie mężczyzn z tego co widzę już chętniej zagłosuje na Konfederację.
Młode pokolenie kobiet to nadzieja na coś innego, bo w tym elektoracie PiS w ogóle nie ma żadnego oparcia.
To trochę samozaoranie. Sądownictwo i prokuratura upolityczniona i nadal nie rozliczyli afery. :P
W PiSowskim standardzie, pewnie podwykonawca dostał na to budżet większy niż Titanic.
No ja jestem dobrej myśli. Duda i PiS idą na kolizję ze wszystkimi, którzy nie są ich najtwardszym elektoratem. Trzymam kciuki za więcej błędów na ostatniej prostej. Ulotki rozdawane przez Pocztę może przypomną bojkotującym, z jaką skalą partactwa mamy tutaj do czynienia.
Jeśli ten wynik się utrzyma, to naprawdę nie jest źle.
Przy całej nachalnej propagandzie TVP i podległych gazetek Dudzie nie udało się nic więcej jak utwardzić tylko do niego przekonanych.
Coś mi tu nie gra.
Gdyby się nie opłacało robić takich gier, to nikt by ich nie robił. W ten sposób nie działałby model Rockstara, który wypuszcza jedną grę na 5 lat i jest w stanie nie tyle zwrócić swoje koszty, co zarobić z ogromną nadwyżką. Podobnie CDP - na Wiedźminie 3 jedzie od 5 lat i nie narzeka.
Problem jest raczej wtedy, gdy zamiast robić duże i dobre gry, firma stara się zrobić ileś gier na raz, z czego nad żadną szczególnie się nie pochyla (=EA). I tak pewnie skończyłby się scenariusz "krótszych i nie rozdmuchanych gier".
PS. Taki Wiedźmin 3 na 20 godzin pozostawiałby mnie w całkowitym niedosycie. Jeśli mechanika jest dobra to i 50-60 godzin zleci spokojnie. Jak gra jest do kitu to 6 godzin się dłuży.
Ta sytuacja z TLOU2 trochę przypomina mi to, jak rzymscy augurowie z lotu ptaków starali się odczytać wolę bogów. Szukanie jakichś dowodów na spisek Sony czy na jego brak...
A rzecz jest prosta.
Gdyby Archon wychwalał grę to nie miałoby to żadnego znaczenia.
Podobnie gdyby Archon zrównał TLOU2 z ziemią.
Nie ma to nic wspólnego z wysokimi ocenami recenzentów. Nie ma tutaj żadnej korelacji. Każdy ma swoje zdanie i pisze swoje zdanie. Niezależnie od pozostałych.
To, że na embargo, kilkadziesiąt serwisów, w kompletnej niewiedzy o tym, co piszą inni, puściło tak wysokie noty pokazuje co dzieje się, gdy recenzenci nie oglądają się na opinię innych, tylko szczerze trzymają się swoich wrażeń.
Po premierze rozpoczęła się nagonka. To co, recenzent ma się wycofać ze swoich opinii pod naciskiem tłumu? :D To by dopiero było.
Co ciekawe, teraz, przy populistycznej chęci dojechania "sprzedajnych" serwisów, tym bardziej trudno będzie kolejnym internetowym twórcom wychwalać grę. Wystarczy zobaczyć, co się dzieje na forum, gdy któryś z użytkowników też zdecyduje się dać 9,5 czy 10. I kto tu jest pod presją?
TLDR
Recenzenci piszący tekst bez świadomości, jak grę oceni reszta świata i użytkownicy, są w tym wypadku bardziej szczerzy, niż twórcy, którzy już widzą, że chwaląc TLOU2 muszą się gotować na wojnę :D
"Odyssey sprzedało się źle, że nie zasługuje na 10 ??"
Hehe, dziwnym trafem, kiedy sięgam po oceny samych graczy, to zaczyna im skakać ciśnienie.
Po prostu, gdy każdemu zajrzeć w takie growe "akta" to wyjdzie, ile razy oceny wyskakują poza jakiś przyjęty czy oczekiwany wzorzec.
Jestem ciekaw, co w Odyssey było tak dobrego, że zasługuje na 10, gdy dycha na serwisie dla TLOU2 ma wynikać z jakichś patologicznych relacji z Sony.
Jak z Wami dyskutować rozsądnie, gdy na bazie "danychzdupy" tworzycie wizję świata?
Sprawdź fakty.
"Sony Polska albo walnęło focha, albo przestraszyło się kontrowersyjnej opinii od jednego z bardziej uznanych recenzentów na parę dni przed premierą."
Quaz też dostał paczkę gadżetów TLOU2 od Sony.
https://www.instagram.com/p/CBnrli8nCW4/
Jak to pasuje do Twojej teorii? :P
Ta gimnastyka, aby wpasować elementy układanki (jutuberów, serwisy, recenzje, sprzedaż) jest cudowna.
Recenzenci to ludzie, tyle.
To tak, jakbyśmy wzięli Cię do recenzji Pillarsów 2, dałbyś im 10/10 (zgodnie z tym co kliknąłeś w naszej ency).
Byłbyś wtedy w wąskim gronie recenzentów, którzy dali tak wysoką ocenę (są 3 perfekcyjne noty na meta).
Przestrzeliłbyś się z oceną względem user score o 2,2 punkta i tak o 2 punkty względem mojej (po dwukrotnym podejściu, nie wiem jaką ocenę chciałem dać po pierwszym).
Ale gdybyś napisał reckę, w której bardzo dobrze tę dychę uzasadniasz... to dlaczego nie?
PS. Nie miałem się jak przy Tobie mocniej powyzłośliwiać, bo masz bardzo spoko system oceniania gier, doceniam ciupanie Ghost Warriorom.
No właśnie o tę spiskową wybiórczość mi chodzi.
"Sony nie dbało aż tak o ten produkt"
może dlatego, że na to nie zasługiwał = nie był jakiś bardzo dobry? ;)
"ludzie anulują preordery"
Sprawdź fakty. To najlepiej sprzedająca się gra Sony w historii, WBREW opiniom użytkowników na meta.
Zabawna jest ta wizja "morda w kubeł albo zwijacie interes".
<sarkazm>Tak, dokładnie tak to działa </sarkazm>. Duże serwisy zwijają interes, bo ich nie stać na nową grę. HE HE
"jest tak jak myślałem"
bo? Jakieś źródło? Przypisy? Dowody? :D
Rzucanie takimi kawałkami nie powinno dziwić w epoce teorii spiskowych.
Cały świat opleciony siecią Sony, serwisy pod kontrolą jednej firmy, niezależnie od siebie dały niemal wszystkie wysokie oceny.
Spisek, Panie, spisek.
PS. Dałeś 10/10 Odyssey. Naajs.
Tak, ale przy krytyce fabuły, gdy podpytać głębiej, chodzi m.in. o to, że gramy "babą z NRD".
Oklepane to są co najwyżej posty o "oklepaniu".
Czekam na listę gier, które miały odwagę pokazać antagonistów tak, jak zrobiło to TLOU2.
No chyba, że to chodzi znowu tylko o napakowaną babę. Wtedy nawet nie mamy o czym gadać.
Na pewno wiesz, czy może znałeś spoilery wcześniej?
spoiler start
Jak miał umrzeć? Jak Boromir z nadętą przemową w ustach? Rozjechany przez hordę klikaczy broniąc Ellie w finale TLOU2? TO BYŁOBY DOPIERO OKLEPANE
spoiler stop
W takim razie możemy zgodzić się co do jednego. Nie ma czegoś takiego jak nieoklepany scenariusz, bo każdą formę opowieści poznaliśmy już setki razy w filmach, serialach, książkach.
A JEDNAK grze udało się zrobić coś innego.
spoiler start
Wykreować na start postać łotra, którego nienawidzimy... a później musimy nim grać
spoiler stop
To nie jest poziom grania Vaderem czy szturmowcem w Star Warsach, które w końcu traktujemy bardziej jak bajkę. Tutaj gra najwyraźniej po raz pierwszy sprawiła, że gracz poczuł się nieswojo. I to jest GENIALNE.
spoiler start
No, ale... chyba o to chodzi w grach postapo? Dla mnie to jest genialne - zamiast ciepłej historyjki dostajesz kijem w łeb. To nie kolejne perypetie Ratcheta i Clanka.
spoiler stop
No najwyraźniej gra zrobiła coś mocno nieoklepanego, jeśli druga połowa gry jest tak kontrowersyjna. Oklepane to byłoby powtarzanie klimatu i historyjki z jedynki TLOU.
Argumenty przeciw "wydarzeniu, które ma miejsce w prologu gry" są tak dziwaczne, jak w swoim czasie złość na Martina i jego podejście do fantasy.
Nie, serio, kompletnie nie rozumiem podejścia "to już nie jest The Last of Us". Jak dla mnie, to co zrobili jest jak najbardziej pasujące do tego uniwersum
No, ale cóż. Najwyraźniej graliśmy w inne gry.
Co jestem w stanie zrozumieć to to, że gry, które chcą opowiedzieć dziś fabułę o sensie i bezsensie śmierci mają coraz większy problem z dysonansem między rozgrywką a fabułą. Bo jak traktować na poważnie przejmowanie się śmiercią npc-ów, gdy po drodze zabijamy dosłownie setki ludzi?
Ale to znowu są podwójne standardy, bo chyba dzisiaj wszyscy zapomnieli te sekwencje z jedynki, gdy jako Ellie odstrzeliwaliśmy dziesiątki bandziorów.
Bezpłodny mutant wraz z wyzwoloną feministką adoptują biseksualistkę o przedziwnych mocach.
Mutant wśród przyjaciół ma krasnoludów, niziołki, elfów, doppelgangera, ginie w pogromie dokonanym na nieludziach.
To chyba matury powinni odbierać tym geniuszom, którzy nie potrafili wyczytać o co w Wiedźminie naprawdę chodzi :D
CDP ociera łezki ze "straty" kilkudziesięciu czy nawet kilkuset niesprzedanych egzemplarzy. I jak się tu dziwić, że CDP uderza coraz mocniej na Zachód?
Absolutnie nie zgadzam się z tym, że pierwszy Horizon był jak "inne sandoksy".
Nie był choćby z jednego powodu:
kapitalnie zaprojektowanych potworów. Sory, w Far Cry czy Asasynie zabijamy ciągle tych samych leszczy, w Horizonie każdy nowy stwór oznaczał fascynujące starcie, z szukaniem słabych stron itd.
Gra zyskiwała na wyższych stopniach trudności, dla ciekawości włączyłem normal i tam żonglowanie pułapkami i ekwipunkiem nie miało sensu, stwory padały od strzał z łuku.
Fabularnie mocno mi siadła, jedna z nielicznych gier, w których słuchałem każdego audiologa. Niektóre poboczne questy słabe - olałem je.
Z chęcią wrócę na pececie, w 60 klatkach (choć i na PS4 Pro płynność w 30 klatkach była całkowicie poprawna).
Ej, uderzasz w bęben dziwnych ocen to się nie dziw, że będę Ci wypominał 9,5 dla tej obsidianowej wpadki :D
To działa w obie strony, wczuj się w redaktora, któremu wypomina się oceny gier nawet po latach :*
No jasne, The Outer Worlds lepsze. :D
Serio, komunizm?
Komunizm miałbyś wtedy, gdyby któryś z twórców doszedł do wniosku, że idzie Ci w grze za dobrze, zabraliby Ci karabin, dali go najgorszemu graczowi, który nie potrafiłby go używać a Ty do tego za posiadanie tegoż karabinu dostałbyś 3 lata więzienia.
PS.
Nie no serio, takie pitolenie i mieszanie pojęć później sprawia, że wszystkich na prawo można nazwać faszystami a wszystkich na lewo komunistami. Nie bądźmy tacy.
Dla mnie takie wątki są tylko dowodem na to, że Ci, którzy zarabiają sporo przeważnie tracą perspektywę i nie potrafią się zniżyć mentalnie do życia zdecydowanej większości społeczeństwa.
Śmiejemy się z polityków, którzy narzekają, że pensji im nie starcza do pierwszego, ale później forumowi milionerzy, mówią innym z wyższością, jak żyć :D
10 000 brutto = "przyzwoite życie" :d
Nóż się w kieszeni otwiera, tak jakby życie większości było, wiecie, jakieś nieprzyzwoite, gorsze, wstydliwe.
Nie wiem, kto jest bardziej przedsiębiorczy.
Ten, kto dorobił się dużych pieniędzy czy ten, kto jest w stanie wyżywić rodzinę i zapewnić godny start swoim dzieciakom za normalne pieniądze.
Wiecie, każdy ma wziąć kredyt, kupić mieszkania, wynajmować je a najlepiej jeszcze nauczyć się programować i pyk - całe społeczeństwo zarabia min. 10 000 na rękę.
Jak czytam takie głodne kawałki to zaczynam rozumieć podatki na poziomie 90% dla najlepiej zarabiających, bo to chyba forma dbania o ich zdrowie psychiczne, żeby im woda sodowa zbytnio nie uderzyła do głowy i żeby zdali sobie sprawę z frustracji reszty społeczeństwa, gdy wiatr napier*ala Ci w oczy.
Odbijałem się od niej dwa razy. To taka Inkwizycja, tylko że znacznie, znacznie gorsza.
Rozjechanie na przejściu dla pieszych też w sumie nie jest, bo ktoś musi cię rozjechać... ale system działa w taki sposób, że liczba wypadków w ostatnich latach rośnie, nie maleje.
Nieco zabawna jest naiwność, że oddolny bunt nie jest "ładny", pokojowy i ugrzeczniony. Tak, ten wybuch obudził wszelkich drobnych bandziorów i oportunistów - JAK ZAWSZE.
Z jednej strony śmiejecie się z wirtualnego wsparcia na społecznościówkach, protestów w postaci zdjęcia na fejsie, ale gdy tłum naprawdę się budzi i jak oszalała bestia podpala miasta to jesteście zdziwieni :D
Stany miały dziesiątki lat na rozwiązanie problemu. Pokojowe inicjatywy, protesty, szukanie winnych na drodze sądowej - nie zmieniło reguł systemu. Do tego rozwarstwienie społeczne jeszcze rośnie.
Bogaci chcieliby zamknąć się w swoich czterech ścianach i uznać, że problem ich nie dotyczy. Teraz problem wrócił tylnymi drzwiami, tylko że te drzwi wyważył taranem. I niestety, zarówno ci, którzy walczyli z nierównościami jak i ci, którzy je pogłębiali, mogą zapłacić tę samą cenę. Niesprawiedliwe? Pewnie nie mniej niż losowa przemoc amerykańskiej policji.
Chcąc nie chcąc płacimy za politykę naszych rządzących. W Polsce możesz zginąć na przejściu dla pieszych czy czekając na zabieg. Pech jest tutaj wzmocniony przez działania władzy, bo są niechętne do zmian w przepisach. Dlatego tak ważne jest naciskanie na rządzących. W Polsce minister może w świetle reflektorów kraść miliony a my jak pod butem. Cóż.
Z tego co widzę to w świecie planszówek i książkowych RPG-ów jest nadal świetną drogą finansowania.
Pierwszy CoD, który w singlu stawał się nie do zniesienia :) Całe szczęście rok później były Black Opsy.
"Dziś przekazaliśmy 4 miliony złotych na walkę z koronawirusem — połowę tej kwoty jako CD PROJEKT S.A., a drugą połowę prywatnie. Część prywatna została sfinansowana przez głównych akcjonariuszy oraz zarząd CD PROJEKT."
No i jak ich tu nie lubić?
Zawsze lubiłem te małe i zwinne skurczybyki. Deinonych pierwszy przychodzi na myśl.
Mam wrażenie, że Hearthstone na tle konkurencji jest po prostu bardziej czytelny. Lepiej się go ogląda, elementy RNG dodają widowiskowości i nieprzewidywalności. Chyba samo wkurzenie na RNG jest dziś częścią widowiska (choć dla mnie to jeden z powodów kolejnej długiej, nieokreślonej przerwy).
Z drugiej strony, Heathstone podejmuje też słabe decyzje, mnogość kart generujących nowe karty prowadzi do meczy znacznie dłuższych niż kilka lat temu a szybkość rozgrywek była dla mnie jednym z atutów. Teraz niektóre mecze na arenie potrafią się ciągnąć w nieskończoność.
W skrócie, żeby pozostać w temacie, pytanie ilu ludzi już tylko ogląda HS-a a ilu w niego naprawdę gra.
Bez specjalnego znęcania się:
1) Wolfenstein The New Colossus - wszystko, co najlepsze było w zwiastunach przed premierą; no ok, scena z Hitlerem jeszcze klawa.
2) The Outer Worlds - wszystkie mechaniki na pół gwizdka.
Cóż, jeśli stara znajoma tak mocno zaprząta Ci myśli, że dopiero teraz o niej sobie przypomniałeś... zainwestuj w przyszłość :)
Na marginesie, to brzmi jak test pianki tylko dla dorosłych, hehe. Pamiętaj, że dzieci, które potrafiły się oprzeć pokusie zjedzenia słodyczy z czasem osiągały więcej.
A lekarz przebadał ci przy wizycie prostatę czy dał w ciemno leki?
Niestety, w tym zawodzie palec w tyłek to konieczność.
Miałem kiedyś podobne przypadłości, skończyło się na tabletkach i zaleceniu picia więcej wody (przeszło w kilka dni).
Na pewno, z czego mojej dziewczynie nawet dalsi znajomi/dalsza rodzina potrafiła rzucić takim tekstem w geście "troski".
Szkoda, że mówieniu o otyłości nie mają tyle odwagi ;)
Mnie zawsze bawił jeden paradoks.
"Jaka ty jesteś chuda, zjedz coś" - akceptowalne w komunikacji.
"Jaka ty jesteś gruba, przestań jeść" - zakazane.
Dobre jest to, że wydarzenia z Baldura 1 zajmują jedno, może dwa zdania opisu w historii świata Forgotten Realms :D
Dla mnie to bomba, znacznie bardziej interesują mnie historie "lokalnych" bohaterów, niż tych, co ratują cały świat przed zagładą. Baldur miał też kapitalnie prostą, ale elegancką fabułę, z dobrą ekspozycją. W dialogach ciągle pojawiał się temat kłopotów z bandytami, słabą jakością żelaza, na granicy z Amn zbierające się wojska... Baldur 2 zrobił wiele w kierunku RPG-a opartego na postaciach, ale też stawał się z czasem coraz bardziej dziwaczny, w tej typowej postaci D&D - inne plany egzystencji, walka o boskie dziedzictwo... To już wolę na 2 levelu kombinować, jak nie dać się zabić w starciu z koboldami ;)
Na marginesie, Alex jest raczej dowodem na to, że za duża kasa odrywa człowieka tak mocno od rzeczywistości, że nie mamy nawet o czym gadać :D
"Kluczowe jest poświęcenie czasu rodzinie i przyjemnościom"
Alex: zostaje w domu i gra w gierki
Reszta: JAK ZNALEŹĆ PIENIĄDZE NA BUTY DLA DZIECI I PRZYJEMNOŚCI
Kiedyś drżałem przed pracą 8 godzin dziennie.
Dzisiaj trudno mi sobie wyobrazić, żeby nie pracować. Ostatni rok na studiach mocno bimbałem i w sumie dawało to wgląd, jak mogłoby wyglądać moje życie bez żadnych obowiązków. Nie było wcale jakoś szałowe - czas przelewał się między palcami, ilość nie szła w parze z jakością (grałem w byle co, czytałem byle co). Zazdrościłem ludziom, którzy rozpoczęli już jakieś kariery, bo widać było, że rozwijają się szybciej, niż kiedykolwiek w czasie edukacji.
Nie chcę tutaj brzmieć jak protestant, ale jest coś w tym, że praca/obowiązki jest kluczowym elementem życia, nawet jeśli chodzi o szlifowanie charakteru. Widziałem zmianę w sobie, ale przede wszystkim widziałem różnice między osobami, które wcześnie zaczęły pracę na etat od tych, które zrobiły to dopiero po studiach. Ogólnie rzecz biorąc - te, które zaczęły wcześniej szybciej stawały się pewne siebie, radziły sobie ze sprawami urzędowymi itd
Gdybym miał pełny wybór, tak pewnie bym zorganizował sobie pracę nieco inaczej (tak pewnie co dekadę jeden dzień w tygodniu pracy mniej, żeby zmieniać proporcje), ale o dziwo, widzę, że z wiekiem wygląda to właśnie inaczej. Rosną ci kompetencje, dostajesz coraz większe stawki, pojawia się więcej dobrych opcji... trudno z tym zerwać, bo masz wrażenie, że coś może cię ominąć :)
Jeśli jeszcze pracujesz w dobrym środowisku, masz dobrego szefa, praca nie sprowadza się do czegoś uwłaczającego... traktuję to jako część życia a nie coś, co stoi na przeszkodzie ku życiu.
Od pracy i zarabiania na niej można się uzależnić. Ewentualnie od pochodnych, czyli poczucia jakiejś ważności (jesteś częścią czegoś większego, masz mierzalne efekty, masz wpływ, koledzy i koleżanki na tobie polegają itd).
Mój ojciec nawet nie chce słyszeć o żadnej emeryturze (i nie tylko dlatego, że będzie strasznie niska:P), po prostu praca kierowcy jest częścią jego życia.
Szara eminencja Pythonów. Potrafił przepaść na tle bardziej przebojowych kolegów - Idle'a, Palina czy Cleese'a - ale miał kolosalny wpływ na produktywność całej ekipy. Bez niego nie byłoby filmów, w końcu to on je reżyserował.
U mnie pierwszy odcinek tak pół na pół.
Pewne elementy wyszły dobrze, ale samo tempo odcinka jest dziwne. Wszystko idzie za szybko, akcja skacze między lokacjami i postaciami a kumulacja dwóch historii w jednym odcinku prowadzi do niezręcznej ekspozycji w dialogach.
Szczególnie, że tak się tego nie robi - nie wprowadzasz scenek z idyllicznego życia w królestwie, aby 20 minut później to królestwo upadło. To tak, jakby Ned Stark został ubity już w pierwszym odcinku Gry o tron. W serialu upadek Cintry powinien być wręcz finałem sezonu. Tak by to zrobiły lepsze seriale - najpierw buduj kontekst, jakiś suspens a na końcu wywróć to do góry nogami.
Tak też jest :)
Materiał źródłowy sprawia, że jestem ciekaw jak pokazali, co będzie dalej. Jest w tym coś z widowiska, w którym jeśli się twórcom uda to ok, ale jeśli spartolą sprawę, to też będzie o czym gadać :)
Obejrzałem pierwszy odcinek.
Takie sobie wrażenie.
Cavill jest spoko, Renfri słabiutka, ekspozycja śmieszna, niektóre efekty okropne, nie wiem po co w ujęciach z lasu jakieś komputerowe oświetlenie... scena „tej walki” w Blaviken całkiem ok.
Gdyby to nie był Wiedźmin to po takim pilocie bym sobie pewnie darował.
Cóż, Cezar ponoć powiedział, że lepiej być pierwszym w Hiszpanii niż drugim w Rzymie.
[Hiszpania to było wówczas zadupie Republiki]
Nie wiem, na ile sentencja sprzed 2000 lat może Ci dzisiaj pomóc, ale jednak zakładam, że lepiej być słabszym członkiem drużyny mistrzów niż najlepszym zawodnikiem drużyny przegranych ;)
Zastanowiłbym się nad tym:
dlaczego sądzisz, że już nie dasz rady? Czy niskie oceny Cię dobijają? Czy niskie oceny wynikają z jakichś zaległości w starszym materiale? Czy coś Cię odciąga od nauki? Czy widzisz sens w tym, czego uczy Cię szkoła? Czy planujesz wykorzystać umiejętności, których Cię uczą? Pamiętaj, że tu idzie gra o Twoją przyszłość - ja ogólnie nieźle się w szkole średniej obijałem, ale jednak wysoki poziom angielskiego (taki profil klasy) pomógł mi mocno w dorosłym życiu.
Wróciłem głównie do singlowego kontentu (podoba mi się), ale przy okazji premiery smoków pograłem trochę pure paladinem, byłoby nawet sympatycznie, gdyby nie ten cholerny szaman. Z innymi deckami nawet idzie sobie poradzić.
Autor wątku:
"będzie służył przede wszystkim do przeglądania internetu i oglądania filmów"
Odpowiedzi:
"zapomnij z tym konfigiem, nie pójdzie ci żadna nowa gra"
PS.
Tak, wiem, offtop, ale mnie rozbawiło.
Eeeej, kęsik, zgadzamy się xd
Ghost Warrior 3 to jeden z większych crapów ostatnich lat. Okropność. Sniper Elite 4 kapitalny.
(Ale na padzie da się grać w strzelanki, hehe.)
Ghost Warrior 3 miał ambicje.
Jedyne co mu się udało to pokazać, jak dobry jest jednak Far Cry czy właśnie Sniper Elite.
Przy Contracts CI Games ambicje schowało do kieszeni i w końcu wyszła im rzecz, w którą da się grać. (Lords of the Fallen nie liczę, bo CI Games to niewiele tam realnie podziałało).
Kup grę w pełnej cenie, graj w jakości jaką znasz z Youtube.
Teraz możesz grać udając, że oglądasz swojego ulubionego Letsplayera!
Jest fajnie, ale pewne efekty kart są zbyt mocne przy pełnej losowości ataku. Boska tarcza, trucizna - normalnie jakoś manewrujesz wokół tych efektów. Tutaj osiągają pełnię swojego potencjału.
No to pomyślcie jakby się dopiero sprzedała, gdyby była naprawdę dobra :D
Dla mnie rozczarowanie roku (choć ostatecznie nie najgorsza gierka). Razi prostacka konstrukcja, martwy świat, walka na jedno kopyto z kilkoma typami przeciwników (to już w Falloucie 3 były przynajmniej miny, granaty i broń miotana), zero fajnego lootu, same schematy wypracowane przez lata, tu nawet nie ma realnej zmiany pory dnia (wszyscy stoją jak kołki w miejscu), nikt poza nami nie podróżuje po świecie i pustkowiach. Rozwój postaci znacznie słabszy niż nawet w zręcznościowych Falloutach, brak jednej nowej mechaniki czy jednego dobrego, wyróżniającego grę pomysłu. Fabularnie co najwyżej poprawna.
Nie ma co porównywać dwóch gier, które uderzają w kompletnie dwa różne "nurty".
The Outer Worlds to gra, która nie robi nic nowego, bardzo bezpieczna i wygodna do oceny.
Death Stranding eksperymentuje, wie, że nie musi spodobać się wszystkim. Jak znam życie, to właśnie nie jest gra dla mnie.
I jakie oceny by nie były, tak dla mnie branża potrzebuje więcej Death Strandingów niż Outer Worldsów.
@Rvn10
Serio? A co z PS3?
Przecież to było hardware'owe nieporozumienie. Główne menu klatkowało, gry multiplatformowe chodziły znacznie gorzej niż na X360.
PS4 jest super na tle Xboksa.
Proszę bardzo, dość losowo wymienię:
Baldur's Gate, Icewind Dale - nowe lokacje to nieraz nowe typy przeciwników, przy których nie możesz po prostu kliknąć "atakuj kolejny cel" - wrodzy czarodzieje i kapłani, wrogowie odporni na konkretny typ broni, bazyliszki, walki, gdzie obok wrogów masz też teren pełen pułapek itd. Walka w The Outer Worlds sprowadza się do schematu spowolnienie-skille towarzyszy-strzelanie-powtórz.
Pillars of Eternity - dungeony z zagadkami; wyzwanie jak zabić wszystkie smoki w grze
Elex (jaki by nie był) - wymaga uwagi, w jaki sposób na start ogarnąć świat, gdzie każdy wróg cię klepie. Szperasz za możliwościami, aby stopniowo otwierać sobie szanse na eksplorację kolejnych zakamarków świata. Samo dodanie jetpacka, choć kontrowersyjne, dodało jakąś warstwę gameplaya, bo wprowadziła wertykalną eksplorację.
Legend of Grimrock (i inne dungeon crawlery; seria M&M) - zawsze jakieś zagadki z teleportami, zagadki słowne itd Takich gier nie możesz zrushować.
Odgrywanie postaci - no ok, w ten sposób mogę uznać, że moje odgrywanie postaci "nie wezmę więcej żadnego pobocznego questa, bo są do kitu" też jest opcją, którą przemyśleli twórcy.
Szczerze, The Outer Worlds da się rozłożyć na czynniki i zobaczyć, ile rzeczy jest zrobionych gorzej niż w dobrych grach RPG. Dopiero po jakimś czasie zauważyłem też, że świat jest statyczny - npc-e nie śpią, postacie nie poruszają się po świecie, nie ma żadnych spotkań dynamicznych w świecie gry. To regres nawet względem Fallouta 4.
NAJLEPSZY MOD DO FALLOUTA NEW VEGAS
Dzisiaj skończone, doświadczenie... dziwne. Na pewno jedna z gorszych/bardziej rozczarowujacych gier Obsidianu.
Jasne, jest lepsza od Fallouta 4, ale Obsidian zrobił swoją składankę "greatest hits"... tyle, że bez wielu dobrych kawałków.
Gra jest bardzo łatwa. Na hardzie od około 12 levelu gry zrobiło się nudnawo. Niestety, gra ukazuje wszystkie swoje atuty w pierwszej godzinie - rozwój postaci i drużyny nie prowadzi do odblokowania kolejnych mechanik. System rozwoju postaci i perków jest ogólnie dość prosty i łatwy do złamania - z czasem niewiele jest testów w rozmowach, których nie dałem rady przeklikać. Niestety, za dużo jest tu skrótów, co prowadzi, że wiele questów wręcz psujemy perswazją czy kłamaniem.
[Jasne, jest jeszcze megawysoki stopień trudności, ale nie tyle jest on trudny, co męczący - brakuje czegoś ponad hard, ale bez głupotek jak permadeath towarzysza-debila]
Gra jest też krótka. Szczerze, zrobiłem ją w 13 godzin na hardzie, z 26 levelem na koniec. Dlaczego tak szybko? Bo Obsidian zrobił grę szalenie podobną do New Vegas/Fallouta 3/Fallouta 4. Konstrukcja questów jest czytelna, same questy, nawet jak obudowane jakąś fabułką, są bardzo proste pod względem wykonania. W kwestii "czytelności" - mamy dwie strony konfliktu? Spokojnie, na pewno JAKOŚ da się ich przekonać, by współpracowali. Masz kogoś odnaleźć? Spokojnie, na pewno jest tu jakiś prosty twist (np. że synek jest naprawdę dorosłym facetem), dwa testy perswazji dalej i hop! quest wykonany. Jeśli wiemy, co robimy, to grę możemy przebiec, bo nie stawia ona wyzwań "intelektualnych" (z braku innego słowa). Nie ma tu nagle zagadki, która wymaga kompletnie innego podejścia... czy dungeonu, który zmienia zasady walki; przeciwników, którzy wymagają nowego podejścia, pułapek w dialogach, gdy test [perswazji] wypala nam jakoś w twarz, bo kliknęliśmy kompletnie debilną kwestię.
Co do pewnej monotonii - perki w Falloucie New Vegas były znacznie ciekawsze, ustawiały one jakoś postać w świecie a nie tylko sprowadzały się do walki. Rozwój w The Outer Worlds to praktycznie tylko munchkinowe skille - tu więcej dmg, tam więcej armora, tu większy pasek spowolnienia... Są ciekawsze opcje, jak totalnie OP +50% xp od zabójstw towarzyszy, ale właśnie - znowu perk zmienia ilość a nie "jakość".
Zacząłem grać drugą postacią i doświadczenie jest w 80% takie same. Fabuła ostatecznie rozchodzi się na kilka ścieżek, co jest jedyną zaletą.
Outer Worldsy wydają się grą zrobioną bardzo niskim kosztem, co zalatuje totalną konwersją New Vegasa niż pełnoprawną grą nowej generacji.
Z plusów formuła nadal działa, gra wciąga, choć śmiałem się, gdy zobaczyłem, że wiele planet na mapie to rzecz, której nigdy nie zwiedzimy :D Ciągle liczyłem na to, że trafimy na jakąś większą planetę, po której będzie się można poszwendać. Niestety, to Monarch jest TĄ lokacją - i ukazuje ona główny problem gry - za dużo walki, która jest dokładnie taka sama w pierwszych jak i ostatnich minutach.
Ostatni boss wręcz żałosny.
Nie wiem jak z samym banowaniem gry, ale ocena od "graczy" na metacritic jest już mocno zaniżona przez Rosjan :)
Szału nie ma, jest tylko ok.
Podoba mi się strzelanie, o dziwo :) Rozwój postaci wciągający.
Może spodziewałem się za dużo, ale gra napisana jest sucho, z mnóstwem drewnianych questów z kompletnie nieprzekonującym przebiegem i finałami.
Dwa przykłady.
Musisz zdobyć istotną cześć od bandziorów. Minutę później podchodzisz do typa, opcja [perswazja 40] z tekstem w stylu "Lepiej oddaj mi tę część, bo jest toksyczna". SUKCES, bardzo proszę, część jest twoja, quest zajął mi 2 minuty.
W pierwszej lokacji z obozu botanicznego uciekła kobieta. Jak ją znaleźć? Cóż, jest 50 metrów dalej w obozie bandytów, jak ją przekonać do powrotu? Tekstem, że u bandytów nie ma jak oglądać seriali. [perswazja 20] Nie ma innej możliwości.
Kompletnie bez polotu, niewiarygodne rozwiązania, rozczarowujące na całej linii. Prościutkie drzewa dialogowe, mała różnorodność, dziwne motywacje i suchy przebieg.
Gra serio jest na poziomie rozwiązań sprzed 10 lat. Ukradłem sklepikarzowi z lady karabin, oczywiście miał z tym pewien problem to ja mu [perswazja 25] "Już lepiej stąd pójdę". No i tyle, mam dobry karabin zerowym wysiłkiem. :D
Obsidian nie zrobił nic, aby formuła wypracowana przy New Vegas poszła choć o krok do przodu.
Zależy co rozumiesz przez RPG.
Odgrywanie postaci?
Jest.
Dobór cech i wybory?
Są.
Questy i eksploracja?
Są.
Jest nawet ekwipunek i elementy zarządzania gotówką (żeby starczyło na nocleg hehe).
Disco Elysium jest najbliższe idei RPG w rozumieniu gry narracyjnej np. ze Świata Mroku i odpuszcza pewne munchkinowe i dungeon crawlowe naleciałości.
Cóż.
Greedfall nie miał dla mnie jednego elementu, który wybijałby się ponad 6/10. Technologicznie bieda, gameplayowo monotonia, nędzny system rozwoju postaci, eksploracja korytarzowa jak z najgorszych gier Bioware, niesatysfakcjonujący system lootu.
Powodzenia z kolejnymi projektami.
Model strzelania super.
Kampania ma swoje momenty, ale sporo tu jest typowego Coda, zwiastun jedno, gameplay drugie. Gra nie jest bardziej prowokacyjna od Modern Warfare 2 czy brutalna niż takie Black Opsy II. Ot, zamiast jednej sceny na lotnisku w Moskwie, mamy podobnych scen teraz kilkanaście. Gra moim zdaniem stara się nadrobić przemocą braki fabularne, bo pod warstwą żargonu, rozwalonych łbów i trupami dzieci kryje się niemal taka sama gra jak zawsze (co niekoniecznie jest złe). Klimat nierówny - można odnieść wrażenie, że najlepsze pokazano przed premierą (misja SAS w Londynie) obok tego mnóstwo klimatu z filmów akcji klasy B. Fani na pewno znajdą tutaj sporo "smaczków" (=schematów), jak bycie w śmigłowcu zestrzelonym przez "RPG!". Pewne rzeczy się nie zmieniły i obok kilku pomysłowych sekwencji mamy w większości typową zabawę w przeciąganie liny od checkpointa do checkpointa z arcygłupimi wrogami.
Jednym słowem jest ok - ale to żadna rewolucja, ani technologiczna ani koncepcyjna.
Graficznie na konsoli nierówna, dużo zależy od światła - są misje po prostu brzydkie (atak na lotnisko) i te śliczne.
"Dawniejsi mężczyźni"
Tzn. ci w rajtuzach z XVIII wieku?
Czy może ci ufryzowani generałowie ery napoleońskiej?
A może ci dokładnie ogoleni oficerowie z międzywojnia?
Po prostu doświadczasz różnicy pokoleniowej. Spokojnie, jak miałeś 18 lat to dorośli też nie mogli Cię znieść.
PS. Przynęta piękna, ale nie mogłem sobie darować.
A więc Borderlandsy 3 faktycznie się dobrze sprzedały. W raporcie jest informacja, że średnio na kopii wyszło 69 dolców, więc z samej dystrybucji cyfrowej mamy za wrzesień wynik 227 milionów dolarów przychodu.
Grałem w podobnym czasie w The Outer Worlds i w Disco Elysium.
Disco rozkłada The Outer Worlds na łopatki. Obsidian stoi jedną nogą w jakimś pradawnym świecie RPG akcji, bazując na rozwiązaniach, które dobrze znamy. Zwroty akcji, wybory i postacie są jak jakaś forma najlepszych przebojów ostatniej dekady. Wszystko jest poprawne, ale niespecjalnie wciągające.
Disco pozwala faktycznie odegrać postać i jest znacznie lepiej napisane.
Dla kontekstu:
Fallout 4 oraz Greedfall były moim zdaniem przeciętne.
Najlepsza prawdziwa gra RPG od lat. W tym sensie "prawdziwa", że pozwala faktycznie odegrać postać na różne sposoby a wybory mają znaczenie. Udana na wielu poziomach: rewelacyjna fabuła, kapitalnie napisana, ambitna, dowcipna. Bez systemu walki, ale nie oznacza to, że nie ma w niej emocji.
spoiler start
Scena z wizytą u żony zmarłego mężczyzny... masakra. W tej grze nie mam siły być bucem
spoiler stop
Dałbym dychę, ale jeszcze się wstrzymam.
Jaka obrona Częstochowy, huehue.
Widziałem tylko niektóre z filmów Marvela. Trudno mi na nich usiedzieć do końca, ot, takie lepsze Transformersy. Nie jestem fanem komiksów Marvela, co pewnie ma też swoje znaczenie, ale te filmiki mają w sobie faktycznie "mało mięcha". Bardzo do siebie podobne, sklecone maszynowo i nieraz wyglądające na zaskakująco tanie, jakby kasa zamiast w efekty i kadry poszła tylko na aktorskie gaże.
I tak tanio jak na ilość i jakość.
Mnóstwo dobrej treści. Player na tv do poprawy, choć na tablecie np. chodzi perfekcyjnie.
"Po co to robią, to nie ma żadnego znaczenia"
Sprawa się tak nakręciła, że mnóstwo graczy na całym świecie w ogóle zdała sobie sprawę, że jest jakiś problem.
Jasne, pewnie nikt z tych graczy nie da się zabić za Hong Kong - ale presja ekonomiczna i wizerunkowa na firmę ma w naszych czasach jak najbardziej sens.
Od początku kręciłem nosem na "taktycznego RPG-a" - system walki w Original Sin jest super, ale jako uzupełnienie szperania w świecie, interakcji. Zarówno przy jedynce i dwójce walka potrafiła mnie zmęczyć i nie dało się jej jakoś szczególnie przyspieszyć.
Zakładam, że twórcy zauważyli, że ograniczenie mechaniki do samej walki jest po prostu nużące i wymaga nowego podejścia.
Nie zdziwiłbym się, jakby projekt został ubity na amen, szczególnie jeśli BG3 okaże się świetną grą (czego jestem niemal pewien).
Bądźmy szczerzy, PiS jest bardzo skuteczny w tym co robi, czyli w walce o większość głosów.
A więc:
1) mocne i regularne prorządowe działania propagandowe;
2) olewanie wszelkich mniejszości (seksualnych, religijnych, ale też zawodowych). W tym olewanie wielkich miast, bo wiedzą, że i tak tam nie wygrają - Kraków może wybrać KO i lewicę, ale województwo składające się z wsi i miasteczek? Kompletnie inna sprawa. PiS zrozumiał, że wcale nie musi podobać się wszystkim;
3) uniwersalny, prosty język, który "mówi jak jest" (choć może być stekiem bzdur, ale komunikat zawsze jest prosty i składny)
4) pomieszanie rozsądnych działań socjalnych z populizmem (nie możesz wrzucić wszystkich ich pomysłów do jednego wora kompletnych porażek)
Bądźmy szczerzy, PiS jest bardzo skuteczny w tym co robi, czyli w walce o większość głosów.
A więc:
1) mocne i regularne prorządowe działania propagandowe;
2) olewanie wszelkich mniejszości (seksualnych, religijnych, ale też zawodowych). W tym olewanie wielkich miast, bo wiedzą, że i tak tam nie wygrają - Kraków może wybrać KO i lewicę, ale województwo składające się z wsi i miasteczek? Kompletnie inna sprawa. PiS zrozumiał, że wcale nie musi podobać się wszystkim;
3) uniwersalny, prosty język, który "mówi jak jest" (choć może być stekiem bzdur, ale komunikat zawsze jest prosty i składny)
4) pomieszanie rozsądnych działań socjalnych z populizmem (nie możesz wrzucić wszystkich ich pomysłów do jednego wora kompletnych porażek)
Mocno krzywdzące i krótkowzroczne.
Moja narzeczona zajmuje się employer brandingiem. Dla jednych będzie to dziwaczny wymysł, ale firmy, które korzystają z rozwiązań z branży EB oszczędzają pieniądze (mniejsza rotacja pracowników itd).
Całe szczęście to rynek, a nie Ty, weryfikuje jaki zawód ma sens :)
Nadrabiam z opóźnieniem, ale potwierdzam. Zelda to absolutna rewelacja w standardzie otwartych światów. W czasach, gdy Ubisoft tłucze swoje schematy, Breath of the Wild udowadnia, że mniej znaczy więcej. Żadna z mechanik nie jest przesadnie skomplikowana, ale w synergii dają elegancki efekt. Grę, która z jednej strony budzi emocje fantastycznie wykreowanym światem i atmosferą a z drugiej wciąga eksploracją i mnóstwem mądrej zawartości. Od czasu Skyrima otwarty świat nie był zrobiony tak dobrze.
Ocena o 0,5 punkta w dół za zagadki z żyroskopem.
I sporo negatywnych komentarzy jest napisanych po polsku ;)
Nie ma co wpadać w paranoję. Gra nadaje się do early accessu, o czym przekonają się także gracze, którzy wystawili skrajnie pozytywną opinię po pierwszych 2 godzinach. Początkowo też byłem zachwycony.
@siera97 - pod względem gameplaya czy ogólnego dopieszczenia... nawet nie ma co porównywać. Klimat jest ok, zamysł fajny, ale gra sprawia wrażenie niedokończonej.
@zcaalock - w grze pada nazwy Niemcy. Przy każdym przeciwniku jest, nawet przy żołnierzach RONA, co chyba jest błędem.
Minęło embargo, ale Arasz jeszcze montuje film.
W skrócie:
gra jest trudna, ale w ten żmudny i nieciekawy sposób.
Walki ciągną się w nieskończoność i jest ich od cholery, nie ma wrażenia progresu, są przesadzone mocne taktyki (stawianie wszędzie barykad) obok żałośnie słabych.
Ekonomia amunicji i podziału jej na 3 typy, choć w zamyśle fajna, szkodzi gameplayowi. Nagminnie zdarza się sytuacja, że nie mamy jak dobić ostatniego Niemca z oddziału, bo jest poza zasięgiem umiejętności, do których mamy amunicję. Szkopuł w tym, że wycofanie się z potyczki prowadzi do automatycznej przegranej całej misji.
Istnieją umiejętności, których realnie nie możemy użyć, bo np. zżerają 15 nabojów (1/10 naszego całego zapasu).
Nie można zmienić broni ani szyku w trakcie misji.
W ogóle interfejs jest lekko niedorobiony. Nie da rady podejrzeć umiejętności wroga (w DD kluczowa rzecz).
Losowość jest dziwna (np. w doborze umiejętności przy levelowaniu klasy) a gra nie daje narzędzi, aby ją minimalizować. Bohaterowie losowo dołączają do drużyny. Gra jest bardzo nieczytelna - nie wiemy czy odkryty na mapie oddział Niemców jest silny czy słaby. Musimy z nim wejść w starcie, aby się przekonać. A tutaj:
a) walka trwa długo;
b) jak wspomniałem wyżej, wycofanie się prowadzi do klęski całej misji.
Do tego dochodzą innowacje na siłę, jak "flankowanie". Strzelanie z innego rzędu zapewnia bonus do obrażeń przeciwko Niemcowi... ale tenże wróg ma taki sam bonus do obrażeń przeciwko nam. Też mi oflankowanie.
W grze nie ma fabuły. Są tylko pewne "scenki" w ramach gry paragrafowej, gdzie podejmuje decyzje wpływające na przebieg powstania.
Ogólnie stan techniczny, brak fabuły, interakcji między postaciami, bzdury w mechanice składają się na obraz gry, która powinna trafić do early accessu.
Dwie rzeczy udały się twórcom:
-oddanie wrażenia beznadziei;
-oprawa graficzna.
Dzisiaj na polskim rynku wychodzi mnóstwo dobrych komiksów. Kupuję regularnie, całkiem niezła kolekcja się zebrała ładnych albumów. Z kapitalnych, niesuperbohaterskich rzeczy, które mam w domu polecam:
Portugalię Pedrosy
Donżon Sfara (zaraz wychodzi po polsku!)
To była wojna okopów Tardiego
Marzi (scenariusz swojski, bo o Polsce lat 80 :)
Czary zjary Hanselmanna