Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

One Piece Odyssey Recenzja gry

Recenzja gry 11 stycznia 2023, 16:00

Recenzja One Piece Odyssey. Kierunek dobry, ale mogło być lepiej

Po zawodzie, jakim było dla mnie One Piece: World Seeker, studio ILCA ze swoim One Piece Odyssey miało nieco pod górkę. Przeskoczenie do gatunku RPG wyszło grze na dobre, choć całokształt pozostawia nieco do życzenia.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS4, PS5, XSX

Seria One Piece jak na mangę z dwudziestosześcioletnim stażem może pochwalić się niewielką liczbą gier wideo debiutującymi poza granicami Japonii. Oprócz pojedynczych wartych uwagi tytułów, w postaci serii Pirate Warriors i Unlimited, większość produkcji, w tym wydanego ostatnio World Seekera, zaliczyć można co najwyżej do średniaków. Studio ILCA wraz z ukazaniem się One Piece Odyssey chciałoby to zmienić. Mimo zachęcających materiałów promocyjnych samodzielne sprawdzenie tej produkcji uświadomiło mi, że choć autorzy złapali wzrostowy trend, pewnego poziomu ta gra jednak nie przeskoczy.

Opowiadana w niej historia dotyczy tajemniczej wyspy Waford, zamieszkanej przez dwójkę postaci – Adio i Lim. Skuszeni obietnicą rozwiązania zagadki rozbitego na plaży statku, rozpoczynają współpracę, która przenosi ich m.in. do wspomnień poprzednich przygód. Początkowo kręciłem nosem, wiedząc, że po raz enty będę poznawał te same wydarzenia z kolejnych arców anime, jednak scenarzyści postanowili trochę namieszać w fabule, wprowadzając różne zmiany i dodatkowe wątki.

Skręcenie w kierunku RPG odebrałem z umiarkowanym zainteresowaniem, mając w pamięci poprzednie wpadki spod znaku One Piece. Pierwsze chwile z Odyssey wskazywały raczej na płytką inspirację piątą Personą niż na ciekawe podejście do skostniałego gatunku w turowym wydaniu. Jednak im dalej w las, tym odkrywałem więcej zawiłości systemowych i stopniowo dałem się przekonać, że deweloperzy faktycznie mieli sensowny pomysł na to, by urozmaicić rozgrywkę.

Walki staczamy w turach, ale nasza ekipa może zostać umiejscowiona na polu w kilku pozycjach, między którymi wolno się przemieszczać, często także po wykonaniu specjalnego ataku. Na takiej samej zasadzie funkcjonują wrogowie, których możemy sami przesunąć, a nawet odrzucić na drugą grupkę, zadając im dodatkowe obrażenia. Ponadto zaimplementowano coś, co nazwano „dramatycznymi wydarzeniami”. Pojawiają się losowo, wymagając określonych zachowań (pokonanie wroga wybraną postacią lub rozbicie grupy przed daną kolejką). Ich zaliczenie skutkuje dodatkowymi punktami doświadczenia, co znacznie ogranicza konieczność grindu.

Twórcy zadbali też, by eksploracja lokacji nie była nudna. W dowolnej chwili możemy przełączać się między bohaterami, by wykorzystać umiejętności specjalne, którymi każdy z nich dysponuje. Luffy z racji swojego gumowego ciała dosięga do niedostępnych miejsc, Nami i Sanji potrafią odnaleźć (kolejno) ukryte pieniądze i składniki do gotowania, a Chopper z uwagi na swój rozmiar wejdzie tam, gdzie inni nie mogą. Jedynym problemem tego systemu jest fakt, że autorzy bardzo wolno odkrywają przed nami kolejne karty i przez pierwsze godziny rozgrywka toczy się nieco ślamazarnym tempem, w czym nie pomaga przeładowanie tego tytułu scenkami przerywnikowymi.

Praktycznie przez cały czas działamy według schematu – kilka minut czystej gry, oglądanie scenek, później bieg przez dwa ekrany i znowu oglądanie scenki. Mimo mojego uwielbienia dla jRPG, w niektórych momentach nie byłem w stanie robić dłuższych posiedzeń z One Piece Odyssey niż 3–4 godziny.

Jedną z rzeczy, do których autentycznie nie sposób się przyczepić, jest natomiast oprawa audiowizualna. Zachowano stylistykę znaną z anime, świetnie zgrywającą się z szatą graficzną stojącą na wysokim poziomie. Pomijając już ten nieszczęsny mało czytelny interfejs, inspirowany piątą Personą, techniczny aspekt tej produkcji nie zawodzi. Za ścieżkę dźwiękową odpowiada Motoi Sakuraba (na koncie ma m.in. muzykę do serii Tales of..., Valkyrie oraz Dark Souls), któremu udało się stworzyć dobrze brzmiące kompozycje, korzystające z motywów znanych fanom anime. Ucieszą się też najwięksi miłośnicy języka mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni, One Piece Odyssey oferuje bowiem japoński dubbing, do którego dołożono polskie napisy. Do tłumaczenia nie mam zastrzeżeń, świetnie oddaje charaktery Piratów Słomkowego Kapelusza i relacje między nimi.

Pierwsze wrażenie po kontakcie z One Piece Odyssey było wyjątkowo mieszane. Sądziłem, że ponownie dostanę zawodzący jak World Seeker produkt. Na szczęście w miarę zagłębiania się w grę było coraz lepiej. Początkowa obawa o kolejny recykling fabuły szybko ustąpiła zainteresowaniu wydarzeniami przygotowanymi specjalnie z myślą o tej produkcji. Jako cały zestaw One Piece Odyssey wypada znacznie lepiej niż wspomniany wyżej World Seeker, jeśli więc dzieliliście ze mną niepokój co do jakości gry, możecie odetchnąć z ulgą. Jest lepiej, choć trzeba dać tej pozycji nieco czasu na rozkręcenie.

Moja opinia o grze One Piece Odyssey

PLUSY:

  1. sensownie rozbudowany system walki;
  2. eksploracja lokacji oferujących sekrety i ciekawe aktywności poboczne;
  3. oprawa audiowizualna.

MINUSY:

  1. gra długo się rozkręca;
  2. fabuła nie zaskakuje, korzystając mocno z dobrze znanych scen z mangi.

OCENA KOŃCOWA: 7/10

Paweł Musiolik

Paweł Musiolik

Pisać o grach zaczynał na łamach serwisu SquareZone. Później pisał i szefował na nieistniejącym PSSite.com, zaś aktualnie prowadzi swojego bloga o grach. Nie napisał jeszcze tekstu, z którego byłby w 100% zadowolony. Przygodę z grami zaczął w wieku 3 lat, gdy udało mu się namówić ojca na kupno komputera C64. Rozbudzona przez Flimbo's Quest miłość do elektronicznej rozrywki rozkwitła podczas pierwszych przygód z Heroes of Might & Magic, osiągając apogeum po zakupie pierwszego PlayStation. Wraz z rosnącym wiekiem zaliczał kolejne kontakty z konsolami przenośnymi Nintendo, wrócił też na łono PC jako dodatkowej platformy do grania. Kolekcjonuje gry, jest fanem emulacji.

więcej

Nowa gra ze świata Władcy Pierścieni przypomniała mi, że prawdziwy hobbit nigdy się nie spieszy. Recenzja Tales of the Shire
Nowa gra ze świata Władcy Pierścieni przypomniała mi, że prawdziwy hobbit nigdy się nie spieszy. Recenzja Tales of the Shire

Recenzja gry

Tales of the Shire jest grą wyczekiwaną – zarówno ze względu na jej przekładaną premierę, jak i fakt, że ukazuje świat Śródziemia w świeży sposób: znacznie spokojniejszy i bardziej pogodny. Do mnie takie przedstawienie tego uniwersum zdecydowanie trafia.

Recenzja Wuchang: Fallen Feathers. Soulslike dla początkujących cierpi na bolesny brak tożsamości
Recenzja Wuchang: Fallen Feathers. Soulslike dla początkujących cierpi na bolesny brak tożsamości

Recenzja gry

Teoretycznie Wuchang: Fallen Feathers ma wszystko, czego potrzeba, by namieszać na rynku. Soulslike osadzony w mrocznym świecie chińskiej mitologii z dynamicznym systemem walki, dodatkowo dostępny w Game Passie? Brzmi super... teoretycznie.

Recenzja Lies of P: Overture. Dodatek, który nie wyciągnął wniosków z błędów podstawki
Recenzja Lies of P: Overture. Dodatek, który nie wyciągnął wniosków z błędów podstawki

Recenzja gry

Dodatek do Lies of P został ujawniony podczas SGF 2025 i od razu oddany w ręce graczy. Round8 Studio oferuje nam więcej soulslike’a o Pinokiu, ale zdało się zapomnieć, że skądinąd znakomita "podstawka" miała wady, które wypadałoby poprawić.