Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Pokemon Legends: Arceus Recenzja gry

Recenzja gry 7 lutego 2022, 17:45

Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja

Seria gier z pokemonami w roli głównej potrzebowała rewolucji. Pokémon Legends: Arceus wnosi do niej świeżość, której brakowało od dawna, ale przede wszystkim jest szalenie grywalną produkcją.

Recenzja powstała na bazie wersji Switch.

PLUSY:
  1. uzależniająca i perfekcyjnie zrealizowana mechanika łapania pokemonów;
  2. świetny ich dobór;
  3. (prawie) otwarty świat, w którym wszędzie czają się kieszonkowe stworki;
  4. zaskakująco wciągająca fabuła;
  5. przyjemna, spokojna ścieżka dźwiękowa;
  6. ładna, stylizowana oprawa graficzna.
MINUSY:
  1. zasięg rysowania oraz jakość tekstur pozostawiają sporo do życzenia;
  2. mechanika zdobywania poziomów nie jest tak angażująca jak walka o odznaki.

Pokémon to od dawna jedna z najsilniejszych marek w świecie gier wideo (i nie tylko), a kolejne części tej serii sprzedają się jak świeże bułeczki. Nie można było jednak nie zauważyć pewnego zmęczenia materiału i odtwórczości. Dostawaliśmy przyjemne nowe odsłony cyklu oraz udane remaki (takie jak wydane niedawno Pokémon Brilliant Diamond i Pokémon Shining Pearl), ale brakowało mi w nich tak zwanego „efektu wow”, czegoś co przyciągnęłoby mnie na wiele godzin do ekranu. Krótko mówiąc, czekałem na jakąś rewolucję.

Zapowiedź Pokémon Legends: Arceus zelektryzowała mnie więc podwójnie, bo pomyślałem sobie: „No w końcu – otwarty świat, nowe możliwości”, a z drugiej strony bałem się o stan techniczny i zakładałem najgorsze (np. rozgrywkę w 15 klatkach na sekundę w rozdzielczości 360p). Na szczęście z poniższej recenzji dowiecie się, że moje złe przeczucia wcale się nie sprawdziły (no, prawie wcale), a Pokémon Legends: Arceus to po prostu zaskakująco dobra gra.

W końcu chce się złapać je wszystkie

Zaraz cię złapię, koleżko. - Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja - dokument - 2022-02-07
Zaraz cię złapię, koleżko.

Setki lat temu, zanim ludzie zaprzyjaźnili się z pokemonami i zaczęli wspólnie przemierzać świat, kraina o nazwie Hisui (później znana jako Sinnoh) była bardzo niebezpiecznym miejscem. Ludzie musieli chronić się przed nieznanymi stworzeniami, których nie potrafili okiełznać. Aż pewnego dnia w okolicach wioski Jubilife spadł z nieba osobnik ewidentnie pochodzący z innego świata – nie tylko bowiem nie bał się pokemonów, ale także potrafił łapać je w pokeballe. Mimo wątpliwości co do pochodzenia przybysza zespół Galaxy postanowił wraz z profesorem Laventonem, że przyjmie go w swoje szeregi. Naszym zadaniem w Pokémon Legends: Arceus jest zatem skompletowanie pierwszego w historii Pokedexu – encyklopedii zawierającej dane na temat pokemonów. Fabuła nie jest tu więc niczym odkrywczym ani nowym, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem, że zadania, które wykonuję, czemuś służą. Wciągnąłem się też w historię opowiadającą o klanach Diamond i Pearl, które całkiem niedawno były głównymi bohaterami remake’u.

Tym samym łapanie kolejnych stworków w Pokémon Legends: Arceus w końcu ma większy sens niż kiedykolwiek. Ludzie chcą dowiedzieć się czegoś o pokemonach, które do tej pory traktowali jako zagrożenie. Każde nasze odkrycie znajduje tu przełożenie na Pokedex – nieważne, czy danego stworka złapiemy, pokonamy w walce, czy zobaczymy, jak używa określonego ruchu. Wszystko ma swój cel i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że system zbierania informacji oparto w dużej mierze na ocenach poszczególnych zdjęć z New Pokémon Snap.

Którego z tych słodziaków wybierzecie? Ze mną poszedł Cyndaquil. - Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja - dokument - 2022-02-07
Którego z tych słodziaków wybierzecie? Ze mną poszedł Cyndaquil.

Na pochwałę zasługuje tu przede wszystkim fantastyczna mechanika zdobywania nowych pokemonów. W Pokémon Legends: Arceus, żeby złapać nowego stworka, musimy podkraść się do niego niezauważeni, co wcale nie jest takie łatwe, bo pokemony wyczuwają najmniejszy ruch i uciekają lub wręcz przeciwnie – szarżują wprost na nas. Po zajęciu strategicznej pozycji równie dużo precyzji należy włożyć w odpowiedni rzut pokeballem. Najlepiej sprawdza się tu moim zdaniem sterowanie ruchowe, pozwalające precyzyjnie wymierzyć, gdzie dokładnie chcemy trafić magiczną kulką. W Pokémon Legends: Arceus złapanie pokemona nie jest już wyłącznie kwestią szczęścia, jak w poprzednich częściach, bo dużą rolę odgrywa także odpowiednia technika. Oczywiście nie zawsze perfekcyjny rzut kończy się sukcesem, ale dobrze wykonany znacznie zwiększa szansę na złapanie stworka.

W związku z tym, że do uzyskania pełnego wpisu w Pokedexie potrzebujemy złapać przynajmniej kilku przedstawicieli danego gatunku, pokeballe rzucane są w Pokémon Legends: Arceus bardzo, bardzo często. Stanowią przez to towar deficytowy (szczególnie na początku rozgrywki) i lepiej ciskać nimi dopiero wtedy, gdy jesteśmy pewni, że trafimy. Podczas jednej wyprawy poza teren wioski Jubilife często zużywałem 30–40 sztuk pokeballi.

Zwiedzaj, kolekcjonuj, badaj

Po badaniu pokemonów chodziliśmy na ziemniaczane mochi. - Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja - dokument - 2022-02-07
Po badaniu pokemonów chodziliśmy na ziemniaczane mochi.

Nie, świat w Pokémon Legends: Arceus nie jest całkowicie otwarty i nie ma mowy o takiej swobodzie eksploracji jak chociażby w The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Ale zdecydowanie sprawia wrażenie otwartego, rozległego i zachęca do eksploracji. Twórcy zdecydowali się podzielić Hisui na mniejsze obszary – każdy z nich ma swój charakter, na każdym można też znaleźć inne typy pokemonów. Plansze zaprojektowano w stylu do złudzenia przypominającym to, co znamy ze wspomnianych wcześniej przygód Linka. Kiedy grałem w Pokémon Legends: Arceus na telewizorze, mój brat przechodził obok i zapytał, czy dalej gram w „Zeldę”, po czym ze zdziwieniem zobaczył, że to jednak „Pokemony”. Nie da się ukryć, że porośnięte trawą i gęstymi drzewami Hisui miejscami mocno przypomina Hyrule.

Nie mogłem też nie uśmiechnąć się pod nosem, gdy ujrzałem, że tradycyjne dla serii przemieszczanie się rowerem zastąpiono jeżdżeniem na grzbiecie potężnych wersji pokemonów. Siedząc na ogromnym przypominającym jelenia stworku, mogłem w ciągu kilku minut dostać się z jednego krańca mapki na drugi, co znacznie ułatwiało wykonywanie zadań. Muszę jednak zaznaczyć, że cwałując radośnie przed siebie, nie byłem w stanie złapać żadnego pokemona – wszystkie z daleka słyszały dźwięk galopu i uciekały lub próbowały zrzucić mnie z wierzchowca.

W trakcie rozgrywki jesteśmy regularnie przenoszeni pomiędzy różnymi częściami mapy (czemu niestety towarzyszą ekrany ładowania) i można odnieść wrażenie, że ich zawartość została bardzo trafnie dostosowana do motywu przewodniego. Oznacza to, że w regionie porośniętym drzewami znajdziemy więcej pokemonów trawiastych, w miejscu pokrytym głazami czekają dziesiątki Geodude’ów i Onixów, a nadmorskie wybrzeża pełne są uroczych Spheali. Zazwyczaj odnosiłem wrażenie, że określone stworki pasują do środowiska, w którym żyją.

Lubię oglądać takie efektowne ataki. - Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja - dokument - 2022-02-07
Lubię oglądać takie efektowne ataki.

Bardzo spodobało mi się też to, że twórcy zdecydowali się mocniej postawić na „erpegowość”. Widać to między innymi w dialogach, które teraz są nieco mniej liniowe niż wcześniej i obfitują w więcej opcji do wyboru. Choć nie ma mowy różnych ścieżkach i konsekwencjach decyzji, każdy NPC inaczej reaguje na nasze słowa, a wybieranie innych opcji powoduje, że widzimy inne linie dialogowe.

Zwrot w stronę RPG przejawia się także w dodaniu do Pokémon Legends: Arceus całkiem rozbudowanego systemu craftingu. Nasz bohater na początku gry dostaje specjalny stół do wytwarzania przedmiotów oraz kilka prostych przepisów. Jest to niezbędne na wszystkich etapach rozgrywki, ponieważ pozwala na szybkie tworzenie wiecznie brakujących pokeballi, mikstur i innych rzeczy przydatnych podczas przemierzania dziczy. Co więcej, gra zachęca do eksploracji i podnoszenia z ziemi dosłownie wszystkiego, bo ceny gotowych przedmiotów w sklepikach są wysokie, a podczas wypraw potrzebne składniki możemy zdobyć za darmo. Często spędzałem czas, po prostu rzucając pokemonami w drzewa, żeby pozyskać cenne materiały.

Klasyczna walka z nowymi smaczkami

Skądś kojarzę tego żółtego pokemona... - Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja - dokument - 2022-02-07
Skądś kojarzę tego żółtego pokemona...

Jednym z kluczowych elementów dla niemal każdej gry z udziałem pokemonów jest system walki. W Pokémon Legends: Arceus, podobnie jak w głównych odsłonach serii, starcia odbywają się w systemie turowym. W przeciwieństwie do korzeni cyklu nie mamy tutaj już do czynienia z klasycznym podejściem do rozpoczęcia bitwy (przemierzając wysokie trawy czy spotykając innych trenerów, gotowych rzucić nam wyzwanie). Tutaj trzeba ją zainicjować samodzielnie, ciskając swoim pokemonem w dzikiego stworka (najlepiej od tyłu, wtedy dodatkowo ogłuszymy oponenta) z ukrycia lub w samoobronie. Bardzo rzadko ścieramy się z innymi ludźmi, co jest dość zrozumiałe, gdyż w tych czasach mało kto umiał kontrolować pokemony.

Ciekawego odświeżenia doczekał się także sam system walki. Choć nadal jest turowy i polega na dobieraniu odpowiednich ataków do słabości przeciwnika, dodano do niego nowość w postaci stylów. Używanie ich jest opcjonalne, ale próba przejścia gry bez nich nie ma większego sensu – wnoszą bowiem istotny element strategiczny. Jeśli zastosujemy „agile style”, nasz pokemon zaatakuje z mniejszą siłą, ale – jeżeli jest odpowiednio szybki – może zyskać nawet dodatkowy cios, zanim nastąpi tura przeciwnika. Jeśli natomiast zechcemy użyć najsilniejszego możliwego uderzenia, z pomocą przyjdzie „strong style”, który dość często wiąże się jednak z utratą jednej tury na rzecz rywala. Bardzo ważny jest więc umiejętny dobór stylów, bo wprawny gracz może czasem rozegrać walkę bez otrzymania nawet jednego ciosu.

Uwaga, leci granat! - Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja - dokument - 2022-02-07
Uwaga, leci granat!

Same starcia są na początku dość proste, ale pod koniec gry zaczyna robić się naprawdę ciężko i muszę wyznać, że mój bohater kilka razy padł na deski, co oznaczało konieczność powtórzenia walki. Początkujący gracze z pewnością ucieszą się, że w Pokémon Legends: Arceus obecne jest znane z ostatnich odsłon serii ułatwienie pokazujące, jak nasz atak wpłynie na rywala.

Mocno zdziwiły mnie natomiast niektóre potyczki z bossami, kompletnie zmieniające Pokémon Legends: Arceus w... trzecioosobową grę akcji. Musiałem rzucać w potężne wersje pokemonów magicznym pyłem niczym granatami i unikać ich ataków jak w Crashu Bandicoocie. Dopiero po odpowiednim „napoczęciu” wroga mogłem posłać do walki swojego pokemona. Nie spodziewałem się takiego rozwiązania i choć początkowo wydało mi się całkiem ciekawe, dość szybko mnie znudziło. Ktoś miał fajny pomysł, ale z realizacją poszło ciut gorzej.

Hisui potrafi zachwycić, ale i rozczarować

Słońce, plaża, Mazury... to znaczy Hisui. - Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja - dokument - 2022-02-07
Słońce, plaża, Mazury... to znaczy Hisui.

Myślę, że osobny akapit należy się kwestiom technicznym Pokémon Legends: Arceus i powiem wprost: nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Wspominałem wcześniej, iż zapowiedź nowych „Pokemonów” wzbudziła we mnie wiele obaw. Pierwszy zwiastun wyglądał fatalnie, miał niską rozdzielczość, liczba klatek na sekundę oscylowała w okolicach 15, a Hisui było na nim kolorową pustynią. Na szczęście w rzeczywistości jest dużo, dużo lepiej.

Centrum gry – wioska Jubilife – zostało zrealizowane naprawdę nieźle. Każdy domek, stragan, zamek czy zagroda wyglądają ładnie zarówno z bliska, jak i z daleka, a sama wieś zdaje się być zamieszkana przez całkiem sporą liczbę ludzi. Podoba mi się też styl graficzny Pokémon Legends: Arceus, który umiejętnie ukrywa potężne braki w cieniowaniu, oświetleniu, teselacji podłoża (a właściwie jej braku) oraz drugorzędnych teksturach. Z przyjemnością donoszę także, że liczba klatek na sekundę stoi na bardzo przyzwoitym poziomie i bardzo rzadko spada poniżej 30. Jeśli zaś chodzi o rozdzielczość, to ta zarówno w trybie przenośnym, jak i zadokowanym wypada całkiem nieźle – przez większość czasu żadne ostre brzegi ani pojedyncze piksele nie były widoczne.

Niestety, studio Game Freak nie stworzyło gry idealnej pod względem technicznym. O ile drzewa czy trawa wyglądają naprawdę ładnie, tak jakość podłoża woła o pomstę do nieba. Ziemia jest tu w zasadzie jedną wielką płaską teksturą, której kolor zmienia się w zależności od tego, w jakim regionie jesteśmy (podobnie jak np. w Sword & Shield). Tekstury ważniejszych postaci i miejsc są w porządku, ale gdy odejdziemy od głównego wątku fabularnego, ujrzymy, iż niektóre napisy na witrynach sklepowych to w zasadzie czarna maź.

Największą wadą techniczną Pokémon Legends: Arceus jest krótki zasięg rysowania obiektów i nieumiejętne pokazywanie krańców mapy. Ten pierwszy mankament rzuca się w oczy, kiedy stoimy na jakimś wzniesieniu i patrzymy na odległe tereny – wtedy są one właściwie całkiem puste, tymczasem po zbliżeniu się do nich widzimy gęstą trawę, dziesiątki drzew i setki dzikich pokemonów. Jeśli chodzi o krańce mapy, to deweloperzy zdecydowali się umieścić na nich kompletnie nagie górki, na których nie ma w zasadzie nic, co wygląda dość komicznie.

Ta niewielka garść problemów technicznych absolutnie nie dominuje jednak nad fantastyczną rozgrywką i przyznam się, że w trakcie zabawy w zasadzie nie dostrzegałem większości wyżej wymienionych mankamentów. Dawały one o sobie znać raczej wtedy, gdy po prostu włóczyłem się po świecie w celu pozyskiwania surowców.

W Pokémon Legends: Arceus trzeba zagrać

Na moją ekipę nie ma mocnych. - Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja - dokument - 2022-02-07
Na moją ekipę nie ma mocnych.

Posiadacze Switcha powinni się cieszyć, bo mamy dopiero początek 2022 roku, a Game Freak dostarczyło im już mocnego kandydata do tytułu gry roku. Co więcej, zawartości jest tu na tyle dużo, że jeśli tylko będą chcieli, spędzą dziesiątki godzin na dobrej zabawie. Pokémon Legends: Arceus to powiew świeżego powietrza, a może nawet rewolucja, której ten cykl tak bardzo potrzebował. Grę polecam wszystkim posiadaczom hybrydowej konsolki Japończyków – nie tylko fanom serii – bo to naprawdę świetne doświadczenie, które pochłonęło mnie w ostatnim czasie bez reszty (a nie udawało się to poprzednim częściom cyklu, z którymi raczej się męczyłem). Jeżeli natomiast zastanawiacie się nad zakupem Switcha, Pokémon Legends: Arceus stanowi kolejny bardzo mocny argument, żeby w końcu to zrobić.

O AUTORZE

Z „Pokemonami” znam się od wczesnego dzieciństwa – najpierw oglądałem je w telewizji, potem zbierałem setki żetonów Tazo, a w końcu zagrałem też w gry. Zaczynałem od słynnych FireRed oraz LeafGreen i od tego czasu regularnie topię co roku kilkanaście godzin w różnych odsłonach tej serii.

ZASTRZEŻENIE

Egzemplarz gry do recenzji otrzymaliśmy do firmy Conquest.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

więcej

Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja
Recenzja gry Pokemon Legends: Arceus - wreszcie rewolucja

Recenzja gry

Seria gier z pokemonami w roli głównej potrzebowała rewolucji. Pokémon Legends: Arceus wnosi do niej świeżość, której brakowało od dawna, ale przede wszystkim jest szalenie grywalną produkcją.

Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes - recenzja gry. Legenda wróciła, ale strzyka ją w kościach
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes - recenzja gry. Legenda wróciła, ale strzyka ją w kościach

Recenzja gry

Duchowy spadkobierca serii Suikoden robi wszystko, by ożywić wspomnienia sprzed kilku dekad. Jest przy tym tak konsekwentny, że kontakt z nim wymaga zaakceptowania wielu archaizmów i rozwiązań rozwiniętych później przez licznych konkurentów.

No Rest for the Wicked - recenzja gry we wczesnym dostępie. Czeka nas hit, o ile twórcy faktycznie dopracują grę
No Rest for the Wicked - recenzja gry we wczesnym dostępie. Czeka nas hit, o ile twórcy faktycznie dopracują grę

Recenzja gry

Dla Diablo i Dark Souls można znaleźć jakiś wspólny mianownik. Twórcy No Rest for the Wicked nie podjęli tej próby pierwsi, ale robią to najzgrabniej. Jeśli podczas trwania wczesnego dostępu poprawią grę, czeka nas znakomite action RPG.