
Kingdom Come: Deliverance 2 - Legacy of the Forge Recenzja gry
Aż chce się przechodzić grę od nowa! Recenzja Kingdom Come: Deliverance 2 - Legacy of the Forge
Kingdom Come: Deliverance 2 nadal poważny kandydat do tytułu GOTY 2025. Nie zapominajmy o tym w nadchodzących głosowaniach, a twórcy z Warhorse Studios tym razem skutecznie zachęcają nas do powrotu do gry dzięki nowemu dodatkowi.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Tyle bardzo dobrych gier już wyszło w tym roku, że lutowa premiera Kingdom Come Deliverance 2 wydaje się mieć miejsce dawno, dawno temu. Wielu z nas zdołało już ten tytuł ukończyć, nabijając dziesiątki (jak nie więcej) godzin. Na szczęście studio Warhorse co jakiś czas przypomina o swojej megaprodukcji kolejnymi rozszerzeniami DLC. Pierwsze z nich, Brushes with Death, przyniosło spore rozczarowanie, okazując się zwykłym questem pobocznym, jakby losowo wyciętym z podstawowej wersji i niewnoszącym praktycznie nic nowego czy ciekawego.
Oczekiwania wobec drugiego dodatku były więc duże i na szczęście Legacy of the Forge prezentuje już o wiele wyższy poziom. I nie chodzi tylko o ilość nowości, różnorodność aktywności czy kolejne wciągające questy do zaliczenia. Dziedzictwo kuźni wprowadza coś znacznie fajniejszego, coś, czego bardzo w grze brakowało i czym zapowiedzi nie za bardzo się chwaliły – mianowicie... dom! Dom Henryka, a zarazem przecież też i nasz własny dom w uniwersum Kingdom Come: Deliverance 2.
Wszędzie dobrze...
Kuźnia i kowalstwo są przedstawiane jako główna atrakcja tego DLC, jednak w moim odczuciu nie do końca tak jest. A wzmianka, że Henryk dostaje swój własny pokój do urządzenia, również okazuje się małym niedopowiedzeniem. Przejęcie ruin kuźni w Kuttenbergu oznacza bowiem, że stajemy się właścicielem sporej nieruchomości – takiego wiejskiego gospodarstwa w wersji mini w centrum tętniącego życiem miasta. Czegóż chcieć więcej? Po odblokowaniu różnych elementów i wydaniu sporej sumki Henryk zyskuje piętrowy dom z piwnicą i podwórzem.
To nie jest po prostu pokój czy kąt do spania. Mamy tu przytulne obejście z kurnikiem, stajnią dla Siwka, chlewikiem bądź oborą, wędzarnią, suszarnią, misą do mycia, balią do prania, małym ogródkiem i miejscem na grilla – znaczy biesiady – a także skrzynię do sprzedaży rzeczy i piwniczkę z piwem. Na parterze jest kuźnia, by interes się jakoś kręcił, a na piętrze własny pokój z wygodnym łóżkiem, który można udekorować po swojemu. A jakby tego było mało – mieszka z nami niejaka Magdalena, pamiętająca czasy poprzedniej świetności kuźni, która pełni funkcję naszej gosposi. Nie dość, że zamiata nam codzienne izbę, doi krowę, pomaga z klientami, to jeszcze dzień w dzień gotuje garniec ciepłej strawy! O paru pomocnikach dostępnych na miejscu, którzy są równocześnie handlarzami z bogatym asortymentem, nie wspomnę.
Po jakimś czasie dorabiamy się więc lokum, do którego jednym kliknięciem szybkiej podróży możemy zawsze wrócić, wyspać się, najeść, sprzedać sprzęt i kosztowności, które niepotrzebnie chomikujemy, gdzie czeka wierny psiak i tak po prostu tam... pobyć, pomieszkać! Jak sobie przypomnę te dziesiątki godzin przechodzenia gry, podczas których niewdzięczni wieśniacy po uratowaniu im życia lub dobytku wyzywali mnie od złodziei i wołali straż, bo śmiałem skosztować łyżkę jakiejś brei z ich garnka albo przespać się na desce wśród krowich placków w oborze, tych karczmarzy, co to robili mi łaskę, zastanawiając się, czy wynająć mi pokój na noc, czy nie – nachodzą mnie myśli, że nie byli oni warci robienia dla nich tych questów. Z dodatkiem Legacy of the Forge mogą się już wypchać – Henryk ma własny dom, własne wszystko i aż się chce przechodzić grę od nowa z taką właśnie bazą wypadową w Kuttenbergu. W grze bardzo brakowało takiego elementu.
...ale we własnym domu w Kuttenbergu najlepiej
Co do możliwości personalizacji – jasne, że chciałoby się więcej wszystkiego, ale jak na realia fabularnego RPG, a nie czegoś w stylu Simsów, i tak jest nieźle. Po odbudowaniu domostwa z okopconych ruin możemy zdecydować o wyglądzie i kolorach elewacji, na co w tamtych czasach mogli sobie pozwolić tylko najzamożniejsi mieszczanie, wybrać rodzaj dachu, zdobienia zewnętrzne, zbudować stajnię, piwnicę, studnię, warsztaty pomocnicze, wędzarnię, no i wyposażyć swoją izbę w przydatne rzeczy oraz dekoracje. Tutaj najlepszym pomysłem są chyba haki na ścianach, na których możemy powiesić dowolną tarczę, miecz, łuk czy kuszę ze swojego ekwipunku. Dopiero teraz więc opcja malowania tarcz z poprzedniego dodatku nabrała sensu. Nadaje to taki osobisty klimat licznym kombinacjom wyposażenia pokoju.
Twórcy na szczęście przewidzieli, że gracze mogą mieć odłożone spore sumy po przejściu Kingdom Come: Deliverance 2, i zablokowali opcję rozbudowy gospodarstwa w dwie minuty – najpierw musimy zdobyć punkty prestiżu cechu kowali. A te można zyskać albo w najbardziej podstawowy sposób, czyli wykuwając różne przedmioty dla okolicznych mieszkańców, którzy od rana odwiedzają w tym celu kuźnię, albo biorąc udział w innych aktywnościach ku chwale cechu. Mamy do wyboru pojedynki na miecze i na pięści, zawody strzeleckie oraz grę w kości. Każdy więc powinien znaleźć coś dla siebie, choć bez wątpienia najszybszy awans zapewni zaliczanie każdego pojawiającego się wyzwania. Nic nie zmieniło się natomiast w mechanice kowalstwa, ale to chyba dobrze, bo wprowadziłoby to niepotrzebne zamieszanie.
Doc! Ależ mi ciebie zabrakło w tym queście...
W nowym dodatku nie brakuje też questów. Oprócz tego startowego, który zaznajamia z tematem zrujnowanej kuźni w mieście i jej powiązań z młodością ojca Henryka, głównym wątkiem fabularnym staje się kwestia naprawy zegara na tutejszym ratuszu. Są jeszcze pomniejsze zadania poboczne oraz wieloetapowy wątek napadów na dostawy towaru dla członków cechu kowali, który ma głównie na celu zadowolić miłośników walki. Kowalstwo jest bowiem zajęciem niedającym okazji do widowiskowych akcji, a te questy tworzą sposobność albo do sprytnego przeniknięcia do wrogiego obozu, albo do walki z paroma mocnymi przeciwnikami.
- własny dom Henryka, który nie jest tylko kątem do spania, ale całym przytulnym gospodarstwem z wieloma udogodnieniami;
- sporo opcji personalizacji obejścia jak na RPG akcji;
- system prestiżu stopniowo dawkujący możliwość zakupu kolejnych elementów wyposażenia;
- nawet ciekawe questy do zaliczenia, z humorystycznymi momentami...
- ...z drugiej strony czuć w nich sporo niewykorzystanego potencjału;
- małe zgrzyty techniczne.
Są to typowe zadania typu „przynieś, wynieś, pozamiataj” – bez szału czy zaskoczenia, ale z paroma humorystycznymi momentami i jak zawsze dobrze wykonanymi cutscenkami. Trochę jednak szkoda, że nie wykorzystano w pełni ich potencjału. Była tam możliwość, by ciekawiej i głębiej podrążyć temat młodości przybranego ojca Henryka, jak i samego bohatera, no i ten zegar na budynku... Wszystko tam aż się prosiło, by quest wypełnić easter eggami z filmu Powrót do przyszłości, a tu nic...
Dla porządku muszę odnotować fakt, że były małe zgrzyty techniczne i główny quest mi się zablokował, musiałem wgrać jeden z poprzednich save’ów i trochę inaczej zadecydować dla pewności, ale to taki odosobniony incydent.
Wracam pomieszkać w świecie KCD2
O ile o questach szybko zapomnimy, bez względu na czas poświęcony DLC, który będzie się mocno różnić zależnie od stopnia wypchania naszej sakiewki, tak kuźnia i przytulne gospodarstwo Henryka już z nami zostaną – czy to na dalszą rozgrywkę, kolejne rozszerzenie, czy też jako opcja do ponownego odbudowania podczas następnego przechodzenia gry. Miłym gestem byłoby jeszcze dorzucanie w darmowych aktualizacjach kolejnych elementów kosmetycznych do wyboru, choć na razie takich zapowiedzi brak. W każdym razie nowy dodatek zaciera niesmak po słabym poprzednim i w końcu daje poczuć, że pieniądze wydane na przepustkę sezonową się nie zmarnowały. Oby trzecie DLC było jeszcze lepsze. A tymczasem wracam trochę pomieszkać w Kuttenbergu.
OCENA: koniec ze spaniem po kątach / 10