Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 września 2004, 23:21

autor: Maciej Kurowiak

Psi-Ops: The Mindgate Conspiracy - recenzja gry

Broń w Psi-Ops jest wprawdzie przydatna, ale nie najważniejsza. Tutaj to dochodzimy do kwintesencji gry i źródła jej wysokiej grywalności – mianowicie umiejętności psychicznych naszego bohatera.

Recenzja powstała na bazie wersji XBOX. Dotyczy również wersji PS2

Midway nie miało ostatnio szczęścia do naprawdę dobrych gier. Wpierw średnie Mortal Kombat: Deadly Alliance, a później ogromna kampania reklamowa związana z przeciętnym The Suffering – w międzyczasie szereg mniejszych gier, które trudno nazwać flagowymi. Na szczęście Psi-Ops jest zupełnie inna i można ją nawet nazwać jednym z bardziej udanych tytułów wydanych przez twórców wielkiego Mortala.

W Psi-Ops akcja dzieje się w przyszłości - wcielasz się w rolę agenta, Nicka Scryer’a, którego celem jest infiltracja organizacji zwanej „Ruchem” (brzmi złowrogo i jakby tego było mało, kojarzy się z kioskami). Poddaje się więc operacji plastycznej, a jego pamięć ulega kasacji. Niestety, nie wszystko idzie tak jak powinno i nasz bohater dostaje się w łapy wroga. Na szczęście jest ktoś, kto poda pomocną dłoń – podwójna agentka Sarah, która pomoże Nickowi odzyskać prawdziwą moc jego psychiki. Więcej o Nicku i Sarze dowiecie się już samej gry, czas bowiem skupić się na samej rozgrywce.

Naszego bohatera widzimy zza jego pleców, przy czym sterowanie odbywa się w sposób zupełnie standardowy dla większości konsolowych TPP. Lewym analogiem poruszamy postacią, prawym ruszamy kamerą – wszystko proste, oczywiste i bez zbędnych udziwnień, a co najważniejsze diabelnie wygodne i efektywne. Celowanie także jest rozwiązane w łatwy i przyjemny sposób, ot czerwony celownik to przeciwnik, żółty – przedmiot (lub martwy przeciwnik). Możemy się bić także wręcz, ale efekty tego typu działań szybko skończą się naszym zgonem, musimy więc doposażyć się w lepszy gatunek broni. Do wyboru mamy pistolet, karabin, shotgun itp. Dlaczego tak krótko i pobieżnie? Otóż broń w Psi-Ops jest wprawdzie przydatna, ale nie najważniejsza. Tutaj to dochodzimy do kwintesencji gry i źródła jej wysokiej grywalności – mianowicie umiejętności psychicznych naszego bohatera. Są to: zdolność telekinezy – czyli przenoszenia przedmiotów i w ogóle wszystkiego łącznie z wrogami; duchowe opuszczenie ciała, przenikanie przez drzwi i bezkarne zwiedzanie pomieszczeń bez udziału formy cielesnej; wyssanie jaźni – dosłownie wysysamy energię z wrogów martwych lub żywych (kończy się to efektowną eksplozją głowy); przejęcie – polegające na wejściu w mózg przeciwnika i sterowaniu nim w dowolny sposób; oraz the last but not least, marzenie każdego piromana – zdolność do podpalania na odległość siłą umysłu. Jeśli wszystkie umiejętności są absolutnie przydatne w czasie rozgrywki to najważniejszą i najbardziej efektywną jest telekineza – pozwala ona rzucać wrogami o ściany, zrzucać strzelców z wieżyczek strażniczych, a zupełnych pechowców prosto do basenu pełnego kwasu. Poza tym możemy podnieść np. kontener lub beczkę z materiałem łatwopalnym i cisnąć nimi w nieszczęśników lub po prostu chwycić typa i rzucić nim w jego kolegę. Opcji jest multum i możecie mi wierzyć, odkrywanie nowych metod pozbywania się nieprzyjaciół sprawia niesamowitą frajdę. Pomysł na pięć. Jeśli chodzi o długość to PO lokuje się gdzieś w okolicach średniej – grę można ukończyć w ok. 15 godzin.

Oczywiście nie ma róży bez kolców i Psi-Ops nie jest od nich wolna – przeciwnicy są ciut bezmyślni – strzelają na oślep, łatwo ich zaskoczyć i mogliby być bardziej zróżnicowani. Niektóre elementy ruchów naszego bohatera mogą czasem wkurzać - szczególnie dość topornie rozwiązano skoki – czasem postać potrafi zamotać się nie dając rady wskoczyć na jakiś niski krawężnik. Nie są to rzeczy, które specjalnie uwierają, ale wypada o tym wspomnieć.

Jeśli chodzi o grafikę, no cóż – wersja na Xboxa jest oczywiście nieco ładniejsza niż wersja na PS2 -jest ostrzejsza i bardziej płynna. Różnica nie jest jednak kolosalna i można powiedzieć, że obie wersje wyglądają podobnie. Oczywiście Psi-Ops nie jest graficznie klasy Chronicles of Riddick, ale wygląda ciekawiej niż chociażby Freedom Fighters. Pomieszczenia są dopracowane, efekty świetlne (wprawdzie nieliczone w czasie rzeczywistym) zbliżone są wyglądem do The Suffering, ale robią dobre wrażenie. Co zasługuje na wzmiankę w tej recenzji, to bardzo ciekawe mapy i ogólnie przebijająca przez wszystko pomysłowość. Warto dodać, że gra w idealny sposób wykorzystuje engine Havoc (nie wiem czy widziałem gdziekolwiek lepszą jego implementację), który odpowiada za fizykę – w skrócie: ciała reagują jak ciała, rzucane kartony jak rzucane kartony, a uderzone drzwi jak uderzone drzwi. Efekt rewelacyjny. Dźwięk też niezgorszy, wprawdzie soundtrack z Psi-Ops nie zrobiłby kariery, ale w czasie gry budzi pozytywne odczucia. Szczególnie dobrze brzmi PO w świetnie dopracowanych przerywnikach filmowych od których krążek pęka w szwach. W takich grach muzyka nie gra tak wielkiej roli jak efekty dźwiękowe, a i tu Midway nie zawiodło. Strzały, głosy, szum wody, kapanie, stąpanie – wszystko brzmi jak należy. Psi-Ops to gra głośna i jeśli macie w domu odpowiedni sprzęt to można to naprawdę docenić.

Dopracowany i solidny. Psi-Ops nadaje się idealnie jako rezerwowy hit, jeśli stoicie akurat w poczekalni za czymś wielkim (na Halo 2 przyjdzie w końcu jeszcze trochę poczekać), a amunicja akurat się skończyła. Polecam najnowszy produkt Midway z czystym sumieniem.

Recenzja gry Psi-Ops: The Mindgate Conspiracy - bez pamięci
Recenzja gry Psi-Ops: The Mindgate Conspiracy - bez pamięci

Recenzja gry

Wcielamy się w postać Nicka Scryera, tajnego agenta zajmującego się walką z organizacjami terrorystycznymi. Zapowiadała się grubsza afera wymagająca dyskrecji. Aby w przypadku wpadki wróg nic z Nicka nie wyciągnął, ten zgodził się na wymazanie pamięci.

Psi-Ops: The Mindgate Conspiracy - recenzja gry
Psi-Ops: The Mindgate Conspiracy - recenzja gry

Recenzja gry

Broń w Psi-Ops jest wprawdzie przydatna, ale nie najważniejsza. Tutaj to dochodzimy do kwintesencji gry i źródła jej wysokiej grywalności – mianowicie umiejętności psychicznych naszego bohatera.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.