EyeToy: Kinetic Combat - recenzja gry

Czego potrzebujesz, by nauczyć się Kung Fu? Czyżby tylko konsoli, kamerki i płytki z Kinetic Combat? Oto jest pytanie.

Recenzja powstała na bazie wersji PS2.

Wizerunek typowego gracza – gibki, silny, wysportowany, dobrze się odżywia, regularnie ćwiczy. Prawda to? No nie bardzo, a w sumie szkoda. Z pomocą zwiotczałym mięśniom i zastygniętym ścięgnom naszej braci rozrywkowy oddział Sony pospieszył już kilkakrotnie, wprowadzając na rynek wymagającą ruchu i aktywności serię produktów opartych na kamerce zwanej Eye Toyem. Szczyt zawartości edukacyjnej osiągnięty został przy okazji słynnego Kinetika, który swą formułą przekroczył pojęcie gry i stał się czymś na wzór taśmy VHS Aerobik z Cindy Crawford przeniesionej do XXI wieku. Opracowane przez specjalistów od Nike’a zestawy ćwiczeń w połączeniu z monitorowaniem ruchu „gracza” za pomocą kamery okazały się strzałem w dziesiątkę, gdyż trafiły do sporej liczby osób do tej pory nie utożsamiających się z konsolami ani w ogóle elektroniczną rozrywką. Matki, żony i kochanki dostały wreszcie coś dla siebie, a i męska część audytorium nie pozostała obojętna, grzecznie poznając elementy Tai Chi, Jogi i aerobiku w celu redukcji narządu piwnego. Idąc za ciosem, dosłownie i w przenośni, SCEE postanowiło rozwinąć temat i zaatakować nas interaktywnym kursem sztuk walki. Tytuł jego Kinetic Combat.

Jakiś bandzior zaatakował mnie w moim własnym domu.

Pomysł przedłużenia idei Kinetika o rozbudowany kurs Kung Fu intryguje, ale chwila zastanowienia i już pojawiają się pierwsze wątpliwości. O ile bowiem mówienie graczom, że podniesie się ich ogólną sprawność fizyczną nie jest w przypadku takiej produkcji wielkim nadużyciem, aspirowanie do uczenia kogokolwiek sztuki walki to trochę wyższa poprzeczka. Ćwiczenia wykonywane niedokładnie bądź po prostu źle nie dają w tej dziedzinie efektów, w skrajnych przypadkach mogą wręcz przeszkadzać. A że system detekcji ruchu użytkownika wciąż daleki jest od doskonałości, raczej trudno wiązać z Combat nadzieje gruntownej zmiany stylu życia bądź też liczyć na wykorzystanie zdobytych na nim umiejętności podczas kryzysowej sytuacji w ciemnej alejce. Nie należy więc podchodzić do tej gry jak do substytutu konwencjonalnego kursu, lepiej jest nastawić się na zestaw ogólnorozwojowych ćwiczeń kręcących się wokół podstaw samoobrony.

EyeToy: Kinetic Combat

EyeToy: Kinetic Combat

PlayStation

Data wydania: 17 listopada 2006

Informacje o Grze
7.5

GRYOnline

7.9

Gracze

OCEŃ
Oceny

Do pełnego wykorzystania możliwości gry niezbędny będzie nam duży pokój. Naprawdę duży – i należy sobie to założenie wziąć do serca, co by potem nie żałować, że wydało się kasę, a nie da się ćwiczyć. Aby kamerka (wyposażona w dodatkową soczewkę dołączaną do gry) objęła nas w całości, musimy stać co najmniej 2 metry od niej, a to tego posiadać ponad 2 metry *swobodnej* przestrzeni na latanie na boki. Swobodnej, tj. lepiej żeby na jej granicy nie stała bezcenna waza z dynastii Ming, bo mogłoby się to źle skończyć i dla niej, i dla nas. Kiedy już się usytuujemy w przestrzeni, pozostaje kwestia odpowiedniego ustawienia się tak, by nasza sylwetka pokrywała się ze znajdującym się na ekranie „duchem”. Nie jest łatwo znaleźć optymalną pozycję, a grze brakuje setupu, który by nam w tym pomógł. Jeśli nie będziemy znajdować się dokładnie w przeznaczonym dla nas miejscu ekranu, wciąż będziemy mogli do woli bawić się w zręcznościowe mini-gierki, ale ambitniejsze ćwiczenia rozpoznające ruch wykraczać będą poza nasze możliwości.

Gdy już uporamy się ze wszystkimi technikaliami, stanie przed nami wybór trybu zabawy: Free play (z bazy ćwiczeń i mini-gier wybieramy własny zestaw atrakcji), Quick play (to samo, acz dokonywane losowo) oraz Personal Trainer. Ta ostatnia opcja jest tutaj najbardziej znacząca. Udzielając w niej odpowiedzi na kilka podstawowych pytań, dotyczących naszego wieku, wzrostu, wagi, kondycji itp., umożliwiamy konsoli opracowanie dla nas 16-tygodniowego programu treningowego, po ukończeniu którego nawet najbardziej zatwardziały komputerowiec przebudzi się jako king Bruce Lee karate mistrz. A przynajmniej chcielibyśmy w to wierzyć.

Uprasza się o nie wypatrywanie krępujących detali mojego pokoju.

Wszystkie dyscypliny podzielone zostały na 4 strefy: Smoka, Tygrysa, Modliszki oraz Feniksa. Każda z nich uczy nas nieco innych technik oraz posiada inne założenia treningowe (choć ich ideologiczne podstawy trochę mnie, szczerze powiedziawszy, omijają). Znajdziemy tu ćwiczenia, które nauczą nas zadawania silnych i precyzyjnych ciosów, zabawne mini-gierki polegające na niszczeniu pojawiających się na ekranie obiektów lub unikaniu pułapek, jakieś sparringi z wirtualnymi zawodnikami, nawet pojedynki z właściwymi poszczególnym sekcjom zwierzakami. Różnorodność jest całkiem spora i jeśli tylko mamy w sobie dość samozaparcia i dyscypliny, by ćwiczyć regularnie, zapewne nie znudzimy się prędko. Dla nieco mniej bojowo nastawionych umieszczono tu też zestawy ćwiczeń oddechowych i relaksacyjnych, a także obowiązkowe rozgrzewki i auto-masaże (bez skojarzeń) na zakończenie sesji. Wszystko to zostało fajnie wytłumaczone i przedstawione na instruktażowych filmikach – niestety, po angielsku. Szkoda, wielka szkoda, Combat byłby idealnym kandydatem do kontynuowania zapoczątkowanych w zeszłym roku tradycji polonizowania interaktywnych eksperymentów Sony (BUZZ oraz Singstar).

Zastosowany w grze mechanizm oceniający poprawność naszych ruchów ma swoje wzloty i upadki. Ogólnie najważniejsze jest zadbanie o dobre ustawienie, oświetlenie oraz o kontrast między naszym strojem a tłem. Jeśli wszystkie te elementy zadziałają, może się czegoś z tego wszystkiego nauczymy. Niewykluczone jednak, że chcąc uzyskiwać dobre oceny będziemy zmuszeni do wykonywania ruchów cokolwiek nienaturalnych – bo akurat na takiej wysokości łapę ma kierujący nas trener. Momentami trochę to frustrujące. Wciąż możliwe jest oczywiście oszukiwanie, choć z oczywistych względów mija się to w tego typu produkcji z celem. Nic nie stoi na przeszkodzie, by bawić się siedząc w fotelu metr od telewizora i niszczyć przeszkody machając jedną ręką (choć wymaga to zdjęcia soczewki z kamery). Taka postać cheatowania jest może zbyt skrajna, ale przechodzą również drobniejsze uproszczenia, takie jak ignorowanie zalecanych przez konsolę ciosów i zastępowanie ich łatwiejszymi (pamiętajmy że tyczy się to tylko mini-gierek).

Niewiele dało się tu usprawnić w kwestii grafiki i dźwięku, dlatego też oprawa Combat jest bliźniaczo podobna do tego, co widzieliśmy w pierwszym Kinetiku. Wygląda to oczywiście bardzo estetycznie, ale w końcu nie o to chodzi. Dość rzec, że wizualia spełniają swą rolę. Nieco gorzej jest z muzyką, która bywa drażniąca. Mamy tu sporo utworów, ale wszystkie brzmią jak jakiś retro-eurodance i irytują łopatologicznością. Ani melodii, ani ciekawej aranżacji, nic, podobne ścieżki dźwiękowe miewają chyba owe instruktażowe kasety VHS od Klaudiusza i Andzi.

Oczyszczanie ciała i umysłu, czyli relaksacyjne mambo-dżambo.

Trudno jest przymierzyć się do oceny Kinetic Combat – nie jest to wszak gra w pełnym tego słowa znaczeniu. Wydaje się, że oryginalny Kinetic był bardziej zdecydowany na to, co chce graczom zaoferować. Jak już zostało napisane, raczej nikt mistrzem sztuk walki po zabawie z tym tytułem nie zostanie, a ćwiczeń podnoszących ogólny poziom kondycji mamy tu po prostu mniej. Ciekawy jestem jednakowoż, gdzie zaprowadziłoby statystycznego gracza rygorystyczne przestrzeganie owego 4-miesięcznego programu treningowego (po ukończeniu którego możemy oczywiście zacząć od nowa na wyższym poziomie intensywności). Gdyby ktoś się zmobilizował, dajcie znać, mnie się pewnie znudzi po 2, góra 3 tygodniach. Albo Shuck zacznie się dopominać o płytkę, i tak wyjdzie na jedno. [A baw się, aż się wybawisz. Byleś sobie komputera nie potłukł, bo to by nas bolało. ;-) – przyp. Shuck]

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • niezaprzeczalna wartość „edukacyjna”;
  • okazja do poruszania się.

MINUSY:

  • trochę niemożliwe jest nauczenie się Kung Fu w ten sposób;
  • wymaga obowiązkowości i regularności, jak każde ćwiczenia;
  • do zabawy potrzebujemy naprawdę dużego, dobrze oświetlonego pomieszczenia;
  • system rozpoznawania ruchu miewa humory.
Podobało się?

0

7.5
dobra

EyeToy: Kinetic Combat

Czego potrzebujesz, by nauczyć się Kung Fu? Czyżby tylko konsoli, kamerki i płytki z Kinetic Combat? Oto jest pytanie.

EyeToy: Kinetic Combat

Recenzujący:
Krzysztof Gonciarz
Platforma:
PlayStation 2 PlayStation 2
Data recenzji:
5 grudnia 2006

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl