Takie abonamenty lubimy - Spotify i Netflix. Płać co miesiąc i niczego nie posiadaj
- Życie na abonament. Płać co miesiąc i niczego nie posiadaj
- Takie abonamenty lubimy - Spotify i Netflix
- Od pudełek przez digital po Game Pass
- Subskrypcje na funkcje w samochodach – groźny precedens?
- Biedna emerytura z masą abonamentów
- Przyszłość abonamentów
Takie abonamenty lubimy - Spotify i Netflix
Abonament na muzykę
Sytuacja na rynku muzycznych abonamentów jest wciąż dość korzystna dla użytkowników. Spotify to dla wielu obecnie synonim muzyki, jednak innym serwisom jak Tidal czy Apple Music także nie brakuje fanów. Wszystkie serwisy oferują szalone liczby utworów w bibliotekach. Spotify chwalił się ponad 82 milionami plików, w tym czterema milionami podcastów. Standardem w branży stał się abonament za 20 zł miesięcznie.
Jeżeli chcemy słuchać czegoś na głośnikach z laptopa czy smartfona, prawdopodobnie nie zwrócimy większej uwagi na jakość przesyłanej muzyki, bo nawet ta podstawowa będzie w pełni wystarczająca. Jest to jednak największa różnica (poza biblioteką), jaka obecnie występuje w serwisach. Tidal oferuje droższy pakiet HiFi Plus zapewniający jakość „do 9216 kbit/s”.

Mainstreamowi wykonawcy co do zasady będą wszędzie (poza okazjonalnymi bojkotami), różnica może się jednak pojawić, gdy szukamy niszowej muzyki z punktu widzenia globalnego odbiorcy, wówczas mogą pojawić się luki. Jak na razie spotkałem się z taką sytuacją tylko raz – płyta „Etos 2010” Vienia jest niedostępna ani na Spotify ani na Apple Music. A szkoda, bo „Nowe Bloki” to kawał sentymentalnej podróży do życia w latach 90.
Serwis | Cena za miesiąc |
Spotify (bez reklam) | Individual: 19,99 zł; Duo: 24,99 zł; Family: 29,99 zł |
Tidal | HiFi: 19,99 zł; HiFi Plus: 39,99 zł. |
Apple Music | Indywidualny: 19,99 zł; Rodzinny: 29,99 zł |
Deezer | Premium: 29,99 zł; Family: 35,99 zł |
Youtube Music (bez reklam) | 19,99 zł |
W chwili obecnej dla większości użytkowników abonamenty muzyczne są wymienne, a wybór konkretnego wynika bardziej z aktualnej promocji, przyzwyczajenia czy innych czynników. Dostępność muzyki ma mniejsze znaczenie, bo w większości przypadków utwory są obecne wszędzie.
Abonament na filmy i seriale
Sytuacja na rynku filmów i seriali jest dokładnie odwrotna i świetnie obrazuje, jak mroczną formę mogą przyjąć abonamenty. Pamiętacie, jak Netflix zyskiwał na popularności? Jak wszystko było w jednym miejscu, a niewielki abonament był rozważany jako konkurencja dla drogich pakietów telewizji kablowej czy satelitarnej? Cóż, nie wyszło.
Teoretycznie Netflix wciąż jest wiodącą platformą, a dostępna biblioteka jest więcej niż wystarczająca. W praktyce – jeżeli chcemy oglądać wszystko, co aktualnie jest modne, albo na co mamy zwyczajnie ochotę, i nadążać za trendami, musimy uzbroić się w więcej abonamentów.
W Polsce niepodzielnym liderem jest Netflix z ponad 14,6 mln użytkowników w styczniu 2022 roku, za którym w sporej odległości drepta HBO (5,3 mln), a Amazon Prime z wynikiem 2,1 mln ustępuje już lokalnym serwisom streamingowym jak Player, Polsat Box Go czy TVP.PL. Zaciekawionych liczbami odsyłam do newsa Ani Orzech.
Globalnych graczy, którzy dostępni są także w Polsce, jest obecnie 4, z Disney+ nadchodzącym w połowie 2022 roku:
Serwis | Cena za miesiąc | Najważniejsze cechy |
Netflix | od 29 do 60 zł/miesiąc w zależnie od jakości i liczby użytkowników | Największy, najbardziej znany, gigantyczny. Seriali mnóstwo, filmów jakby mniej. |
HBO Max | 29,99 zł/miesiąc lub 234,99 zł/rok | Nowe otwarcie HBO – wersja Max oferuje więcej i lepiej, choć wciąż w serialach rządzi Netflix |
Amazon Prime | 10,99 zł/miesiąc lub 49 zł/rok | Znany przede wszystkim z niskiej ceny. UWAGA! Co miesiąc użytkownicy dostają 1 subskrypcję w serwisie Twitch, a także bonusową zawartość w grach komputerowych. |
Apple TV+ | 24,99 zł/miesiąc | Mniejsza liczba produkcji, ale wysokiej jakości – np. The Morning Show, CODA, Ted Lasso czy Finch |
Disney+ | 28,99 zł/miesiąc lub 289,90 zł/rok | Start w czerwcu 2022 roku. A w ofercie biblioteka Disneya, Pixara i Marvela, będzie też Star Wars. |
Każda platforma oferuje inne treści, więc łączenie abonamentów ma jak najbardziej sens, jeżeli chcemy mieć dostęp do jak największej ilości treści. Inaczej niż w przypadku muzyki, platformy nie są jedynie pośrednikami pomiędzy twórcami, a odbiorcami. Sporo materiałów powstaje na zlecenie poszczególnych platform i jest dostępna tylko tam. Na pozostałe treści są wykupywane licencje, więc możliwe są „transfery”. Przykładowo Teoria Wielkiego Podrywu nie jest już dostępna na Netfliksie, obejrzymy ją z kolei na HBO.

Problem pojawia się przede wszystkim w momencie, gdy powstaje nowa platforma. Treści dostępne na niej są często usuwane z pozostałych platform, a nowości trafiają tylko na nią. Bywa jednak, że nowy produkt nie jest od razu dostępny na tych samych rynkach, na których był obecny poprzednik. Patrzę na ciebie, Disney+. W takim wypadku użytkownicy w Polsce mogą stracić na jakiś czas (a w skrajnie pesymistycznym wariancie – na zawsze) dostęp do filmów i seriali, które do tej pory mogli oglądać na konkurencyjnej platformie.
Różnego rodzaju blokady regionalne i ograniczenia w dostępności abonamentów zapowiadają się na jedno z większych utrapień użytkowników serwisów streamingowych w nadchodzących latach. Zwłaszcza w takich krajach jak Polska, które nie są kluczowymi rynkami, a pojawienie się usługi może trwać miesiące czy lata i być traktowane jako mało znaczący punkt strategii rozwoju marki.
Oprogramowanie to usługa
Nie tylko w branży rozrywkowej abonamenty zyskują na popularności. Programy antywirusowe od lat funkcjonują już w modelu subskrypcyjnym. Roczne licencje mają być uzasadnione nakładem pracy – w końcu to nie sam program jest najbardziej kosztowny, ale stałe monitorowanie zagrożeń i dostosowywanie do nich zabezpieczeń. „Baza wirusów została zaktualizowana”.
Wiele specjalistycznych programów także oferuje modele czasowych licencji. Studenci mogli spotkać się z pakietami statystycznymi, na które otrzymywali z uczelni klucze licencyjne, najczęściej ważne rok. To jednak mali gracze w porównaniu do Microsoftu, który zamienił swój pakiet Office w usługę.
Pakiet narzędzi biurowych Office to gigantyczna marka posiadająca miliony użytkowników. Z perspektywy przeciętnego użytkownika w naszym kraju pakiet ten był dość drogi, dlatego często wybierane były darmowe alternatywy – Open Office, Libre Office czy ostatnio przede wszystkim Google Docs.
Jeżeli jednak ktoś kupował już Office’a, robił to zwykle raz i korzystał z niego przez kilka(naście) lat. Do tej pory rodzi to różnego rodzaju problemy z kompatybilnością i rozbieżności z formatowaniem. Pakiety Office z początku XXI wieku wciąż są użytkowane znacznie częściej, niż byśmy tego chcieli.
