Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 7 października 2008, 10:36

autor: Szymon Liebert

Władca Pierścieni: Podbój - zapowiedź

Wracamy do świata Tolkiena w kolejnej niezwykle dynamicznej grze akcji autorstwa Pandemic Studios. Jednak tym razem, ku zaskoczeniu wszystkich, Sauron wygra Wojnę o Pierścień a Shire spłonie!

Jeszcze w latach 80-tych i 90-tych fikcyjny świat stworzony przez brytyjskiego filologa i opisany w kilku opasłych tomach uznawany był w Polsce za rodzaj szeroko pojętej alternatywy. Tajniki Śródziemia znali tylko ci, którzy potrafili wykopać tę lekturę spod wielu innych będących w obiegu tytułów. Większość ludzi obcujących z książkami Tolkiena uznawała je za wybitny popis literacki, wnoszący wiele, zarówno do prywatnego życia czytelnika, jak i do ogólnoświatowej kultury. W ciągu zaledwie kilku lat od zaistnienia na kinowych ekranach trylogii Władcy Pierścienia doczekaliśmy się dynamicznego przesunięcia zjawiska tolkienowskiego uniwersum z marginesu do głównego nurtu. Oczywiście po kinie przyszedł czas także na gry – zapowiadany tytuł to przecież kolejna już podróż do świata hobbitów, elfów, goblinów i wielkich czarodziei. Podobnie jak w przypadku niektórych poprzednich adaptacji Lord of the Rings: Conquest to przede wszystkim gra akcji, oferująca jednak pewne zupełnie oryginalne elementy.

Warto jeszcze zaznaczyć, że Coquest jest w równym stopniu adaptacją prozy Tolkiena co filmów Petera Jacksona – fani zarówno literatury, jak i filmowych produkcji powinni odnaleźć w tym dziele podobieństwa, tak pod względem treści, jak i w kwestiach wizualnych (tolkienowski świat wygląda więc tak, jak widział go reżyser filmów).

Teraz my rządzimy!

Jedną z ciekawszych propozycji, jakie oferują twórcy tego projektu, jest możliwość wcielenia się zarówno w reprezentantów dobra, jak i zła. Tak więc, z jednej strony będziemy bronić świata przed pomiotami Mordoru, a z drugiej – staniemy po stronie przerażającego Saurona. Dzięki temu rozwiązaniu przekonamy się, podobnie jak chociażby w niedawnym Star Wars: The Force Unleashed, jak wygląda „ciemna strona” świata Tolkiena.

Całość zostanie przedstawiona w dwuczęściowej kampanii, zawierającą w sumie około 15 misji oferujących, jak szacują twórcy, mniej więcej 10 godzin zabawy. Pierwsza część tego zestawu skupi się na stronie dobrej – w niej odtworzone zostaną wydarzenia znane już z książek i filmów. W niektórych misjach będziemy mogli wcielić się też w rolę któregoś ze znanych bohaterów – na razie mówi się o Gandalfie, Aragornie, Legolasie. Druga część kampanii poświęcona zostanie złu, przedstawiając, co ciekawe, alternatywną wersję historii, według której jedyny pierścień nigdy nie uległ zniszczeniu. Można więc powiedzieć, że w końcu złowrogi Sauron otrzyma swoje 5 minut chwały. Wraz z nim kilka innych znanych postaci z tej (anty)drużyny: Saruman czy Balrog, w których także będziemy mogli się wcielić. Marzenie o rozgromieniu naiwnych ludzi i elfów w roli władcy Mordoru zostanie spełnione.

Każdy poziom rzuci nas w nieco inne miejsce, prezentując kilka pomniejszych celów do wykonania. Jedna z misji zaoferuje na przykład możliwość wcielenia się w Nazgula, czyli jednego z upiorów pierścienia, którego zadaniem będzie stłumienie małej rebelii orków, buntujących się w obliczu nadchodzącej klęski – scena rozegra się w momencie ataku sprzymierzonych sił dobra na Mordor. Będziemy więc przeczesywać teren w poszukiwaniu grupek rozwścieczonych buntowników i „uspokajać” ich za pomocą oręża. Po wykonaniu tej części zadania przyjdzie czas na deser – czyli pogoń za małym hobbitem, zmierzającym na Górę Przeznaczenia, bynajmniej nie w celach turystycznych. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, w tej wersji fabuły uda nam się przeszkodzić małym włochatym istotom w zniszczeniu pierścienia.

Sporo celów do trafienia – w co by tu strzelić?

Mniej więcej te same wydarzenia będziemy mogli oglądać także z perspektywy strony reprezentującej dobro. Autorzy przedstawiają np. motyw walki pod Morannonem czy inaczej Czarną Bramą (główne północne wejście do Mordoru). Ta bitwa, znana także z filmów, w których została niezwykle widowisko przedstawiona, zacznie się od otworzenia monumentalnych wrót i wylania się z wnętrza hord przeciwników. W tym momencie oczywiście będziemy musieli włączyć się do akcji, wykonując szereg pomniejszych poleceń, ale przede wszystkim walcząc z napierającymi masami.

Tresura dzika to dzika przyjemność.

W trybie dla pojedynczego gracza tytuł ma zaoferować cztery klasy postaci do wyboru – decydujemy się na nie na początku misji, jednak możemy zmienić zdanie także w trakcie jej trwania (wystarczy kilka kliknięć). Same klasy są dość standardowe. Pierwszą z możliwości jest więc podstawowy przedstawiciel większości światów fantasy, czyli po prostu wojownik, posługujący się pałaszem (czyli mieczem). Jego specjalnym atakiem jest przede wszystkim wyprowadzanie ognistego uderzenia (ognistym mieczem), podpalającego wrogów i otoczenie. Inną wariacją walki bezpośredniej jest klasa zwiadowcy – to bardzo szybka i zwinna postać wyposażona w sztylety oraz specjalną zdolność (oferowaną przez magiczny płaszcz) – niewidzialność – podczas której można wykończyć wroga jednym widowiskowym uderzeniem z ukrycia. Jeśli jednak ktoś nie lubi bliskiego kontaktu, może wcielić się w bohaterów walczących z dystansu – łucznika lub czarodzieja. Specjalnością tego pierwszego jest łuk oraz związane z nim ataki – wśród nich np. zatruta i ognista strzała lub wystrzelenie trzech pocisków jednocześnie.

Czarodziej, to w świecie Tolkiena postać szczególna – niezwykle potężna, mądra oraz będąca niejako naturalnym przywódcą i przewodnikiem grupy. Jeśli ktoś jednak myśli, że ci mędrcy nie potrafią dobyć oręża, jest w błędzie – wystarczy przypomnieć sobie wyczyny Gandalfa w jaskini trolli, opisane w Hobbicie. Także w grze czarodziej będzie siał zniszczenie, chociaż głównie w bardziej wyrafinowany sposób – za pomocą magii wymierzonej we wrogów (rażąc piorunami i ogniem), ale i wspomagającej sprzymierzeńców (lecząc i rzucając zaklęcia obronne). Nie zabraknie też efektownych ciosów i ewolucji jednym z atrybutów każdego maga, czyli magiczną laską, wykonaną na wzór broni Gandalfa, znanej z filmów Jacksona.

Jeden czarodziej i trzy martwe orki.

Mechanika walki zostanie opracowana w taki sposób, by spełniać dwa podstawowe założenia – ma być łatwa w obsłudze oraz oferować widowiskowe potyczki. Otrzymamy więc do wyboru dwa podstawowe uderzenia – mocne i słabe – które będą pozwalały na wyprowadzanie raczej łatwych do opanowania kombinacji ciosów, napełniających energię potrzebną do wykonania jednego z opisanych wyżej specjalnych ataków. Oprócz tego nasi bohaterowie będą mogli unikać uderzeń. I to właściwie tyle.

Przejażdżka.

Ważne jest to, że mimo uproszczonego sterowania będziemy walczyć z wieloma przeciwnikami naraz i przebijanie się przez wrogie zastępy nie będzie łatwe. Także za sprawą specjalnych potężniejszych jednostek, jak np. trolle, potrafiące zabić właściwie jednym celnym ciosem. Sytuację gracza polepszą na pewno wypadające z pokonanych przeciwników chlebaki, odnawiające życie naszego podopiecznego. Pociesza również fakt, że śmierć będzie oznaczać koniec gry tylko podczas misji na czas – po niefortunnym zgonie pojawimy się bowiem na początku mapy (podczas gdy bitwa trwa nadal). Ciekawie zapowiada się także możliwość dosiadania różnych wierzchowców oraz obsługa rozmaitych machin (np. katapulty czy balisty).

Gra nie będzie, według zapowiedzi, zwykłym brutalnym wyżynaniem (i w ogóle raczej nie będzie brutalna) znacznie słabszych od nas przeciwników. Owszem, znajdą się i takie misje, jak np. obrona Minas Tirith, polegające głównie na wykańczaniu kolejnych fal wrogów. W innych przypadkach jednak trzeba będzie zastosować niemal strategiczne podejście. Przykładem może być przedstawiona przez twórców bitwa na polach Pelennoru, gdzie jednym z pierwszych zadań będzie zniszczenie machin oblężniczych. Tego dokonamy na jeden z kilku sposobów – np. przez podpalenie lub wykorzystanie wsparcia „artylerii” (katapult), co będzie wymagało uprzedniego wyprowadzenia w pole trolli pilnujących wieży (a więc tu najlepiej nada się zwiadowca). Innym przykładem może być walka z mumakilami (gigantycznymi słoniami obsadzonymi wieżyczkami). Aby powalić taką bestię, trzeba będzie zbliżyć się do niej i wspiąć na grzbiet, uważając, by nie zostać zmiażdżonym lub strząśniętym.

Słonik!

Warto wspomnieć jeszcze o rozgrywce sieciowej – w końcu autorzy tego projektu dość dobrze czują się w tym temacie (wystarczy przypomnieć sobie ich poprzednie gry). Tytuł prezentuje dwie zasadnicze możliwości: tryb kooperacji oraz współzawodnictwo. Za sprawą tej pierwszej opcji będziemy mogli przejść całą kampanię ze znajomymi (maksymalnie 4 osoby), za pomocą podzielonego ekranu lub przez sieć. Drugi typ zabawy umożliwia wspólną grę 16 osobom, w jednym z przedstawionych już w poprzedniej zapowiedzi trybów (czyli Conquest, Capture the Flag, Deathmatch, Hero Deathmatch, Ring Bearer). Do powyższych pięciu odmian multiplayera dodać należy nowy, czyli zapowiedziany niedawno Stronghold, w którym gracze będą walczyli na poszczególnych mapach o kontrolę nad terytoriami Śródziemia. Brzmi to więc dość strategicznie. W niektórych trybach do drużyn graczy dołączą dodatkowo postacie niezależne – oczywiście w celu zwiększenia widowiskowości bitew.

Wobec powyższych doniesień trudno powątpiewać, że Lord of the Rings: Conquest zapowiada się na bardzo ciekawą produkcję. Zaprezentowane już krótkie filmy przedstawiające bezpośrednią rozgrywkę pokazują bezsprzecznie, że tytuł będzie bardzo szybką, widowiskową i dynamiczną grą akcji, która nie pozwoli nudzić się nawet przez sekundę. Taki stan rzeczy twórcy chcą osiągnąć za pomocą kilku technik: ciekawej, aczkolwiek prostej mechaniki walki, sporej ilość wrogów szturmujących na nas przez większość czasu oraz poprzez spektakularną oprawę. Trudno powiedzieć, czy ma to cokolwiek wspólnego z prozą Tolkiena, chociaż można mieć nadzieję, że magiczny klimat zostanie zachowany.

Szymon „Hed” Liebert

NADZIEJE:

  1. widowiskowe bitwy oparte na tolkienowskiej prozie;
  2. alternatywna kampania dla złej strony;
  3. możliwość wcielenia się z znane postacie (także złe);
  4. ciekawa rozgrywka sieciowa – kooperacja i kilka trybów zabawy.

OBAWY:

  1. bezmyślna młócka;
  2. niezbyt zróżnicowane misje.
Władca Pierścieni: Podbój

Władca Pierścieni: Podbój