Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 26 marca 2010, 12:52

autor: Marek Grochowski

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów - pierwsze spojrzenie

Epicki, przepiękny i fabularnie urzekający – taki ma być drugi Wiedźmin według zapewnień autorów. By zweryfikować prawdziwość ich słów, wybraliśmy się na pierwszą prezentację najnowszej produkcji studia CD Projekt RED.

O kontynuacji Wiedźmina mówiło się już na długo przed tym, jak przedsięwzięcie studia CD Projekt RED zostało oficjalnie zapowiedziane. Masa spekulacji, domysłów i pobożnych życzeń ze strony fanów tylko podsycała atmosferę wokół Zabójców Królów. Jednak na przekór wszystkim zainteresowanym kontynuacja przygód Geralta z Rivii przez wiele miesięcy owiana była tajemnicą. Do czasu. Pierwsza, oficjalna prezentacja sequela polskiego cRPG ostatecznie odsłoniła szczegóły dotyczące nowych perypetii Białego Wilka.

Akcja drugiej części Wiedźmina dzieje się w Temerii, rządzonej przez króla Foltesta. Kraina ta wciąż targana jest konfliktem pomiędzy „normalnymi” mieszkańcami a nieludźmi – w szczególności: elfami. Ci słynący z partyzanckich działań wojownicy dzięki wysiłkom szpiega, Iorvetha, weszli ostatnio w sojusz z tajemniczym Zabójcą Królów. Człowiek ten – jak delikatnie sugeruje pseudonim – jest żywo zainteresowany odcinaniem koronowanych głów. Życie Foltesta zdaje się więc być zagrożone, Geralt zaś, przez fakt, że sam także sieje śmierć, bardzo szybko wplątuje się w wir wydarzeń. Wraz z nim na scenę wkraczają też starzy znajomi – m.in. Triss, Zoltan, Jaskier oraz Vernon Roche.

Wiedźmińscy przyjaciele znów będą wspierać Geralta.

Do kompletu brakuje już tylko gracza, którego na wstępie może nieco zdziwić, że kontrolowany przezeń Biały Wilk powraca odmieniony: z innymi rysami twarzy, nową fryzurą oraz z szerszym wachlarzem posiadanych umiejętności (skakanie, wdrapywanie się po skałach). Historię Geralta podziwiać będziemy w nowej, autorskiej oprawie, zaś cała opowieść o krnąbrnym wojowniku zostanie podzielona na pięć rozdziałów, wliczając w to prolog i epilog. W tym kontekście znów istotne będą wybory moralne bohatera, rodzące konsekwencje nawet po kilku aktach przygody. Czasem wydawać się będzie, że daną sprawę już dawno rozwiązaliśmy, a wiele godzin później przekonamy się, że nasza decyzja ma skutki, których w ogóle nie byliśmy w stanie przewidzieć.

Kluczową kwestią w Zabójcach Królów będzie pokazanie wydarzeń z dojrzałej perspektywy – tak, by gracz mógł jeszcze bardziej wsiąknąć w najważniejszy dla deweloperów element: fabułę. Wiele problemów, z którymi zetknie się Geralt, to kontrowersyjne tematy polityczne, rasowe, a nawet seksualne. Te ostatnie nie będą już bynajmniej ilustrowane kartami z wizerunkami rozebranych pań. Erotyczne wyczyny naszego podopiecznego zostaną ściślej powiązane z fabułą i wynikać będą z głębszych relacji pomiędzy bohaterem a znanymi mu kobietami (i tylko kobietami). Wprawdzie tak delikatna koncepcja ma się nijak do skąpo odzianej panny Merigold, którą widzieliśmy na pierwszym zwiastunie, ale autorzy zapewniają, że mimo paru kontrowersyjnych widoków, scenariusz nie będzie epatował tanimi „momentami” rodem z przygód młodego Casanovy. Zamiast tego CD Projekt RED przemyci do gry elementy słowiańskiej tradycji i rodzimej literatury – jak w przypadku nawiązań do Balladyny czy Wesela Wyspiańskiego, z którymi mieliśmy do czynienia w części pierwszej.

Jakkolwiek Geralt to raczej typ samotnika i jego kontakty z innymi istotami często kończą się czyimś zgonem, od czasu do czasu wiedźminowi w wyprawie towarzyszyć będą NPC. Niekiedy, dla spójności fabuły, kamraci będą narzucani przez grę, w innych momentach otrzymamy możliwość wybrania sobie kompanów do określonego zadania, np. polowania na Utopce albo Ghule. Zabrana na wycieczkę Triss przyda się, by dać nam wsparcie magią, poproszony o pomoc Roche skutecznie zawalczy mieczem, zaś pocieszny Jaskier... zapewne zdąży się gdzieś po drodze upić albo wdać w kolejny romans.

Praktycznie od nowa stworzony zostanie system prowadzenia dialogów. Rozmowy przedstawiane będą z różnych ujęć kamery, postacie zaczną się wreszcie przemieszczać, zaś liczba rozmówców i ich zachowanie będzie się dynamicznie zmieniać. Raz ktoś przyłączy się do pogawędki, by zabrać głos w ważnej sprawie, innym razem odejdzie na bok, zniechęcony ciętą ripostą Geralta. Niekiedy napotkane osoby przywitają się czule albo poklepią po ramieniu, kiedy indziej – gdy dojdzie do spotkania dwóch wrogów – staniemy się świadkami poważnych rękoczynów. W części dialogów będziemy musieli spieszyć się z zadawaniem pytań, bo podobnie jak w Heavy Rain czy leciwym już Fahrenheicie, niektóre kwestie dostępne będą tylko przez chwilę. Jeśli nie zdążymy ich wybrać, wygasną, a w zamian uruchomiona zostanie domyślna, zazwyczaj najmniej nam przydatna wypowiedź.

W trakcie gry przyjdzie nam często prowadzić dialogiz elokwentnymi postaciami.

Rozwój umiejętności Geralta będzie odbywać się podobnie, jak miało to miejsce w „jedynce”. Punkty talentów znów będziemy rozdzielać w czasie medytacji, z tą różnicą, że teraz w trans zanurzymy się w dowolnym miejscu, a nie wyłącznie przy rozpalonym ognisku. Inna modyfikacja spotka sztukę alchemii. Kiedy w celu sporządzenia nowej mikstury zbierzemy już wszystkie wymagane składniki (rośliny, oleje, pozostałości zwierząt itd.), a następnie wskażemy je w ekwipunku, uruchomiona zostanie minigierka, w której naszym zadaniem będzie połączenie komponentów w jedną substancję. Od tego, jak zręcznie sobie poradzimy, zależeć ma moc eliksiru oraz jego ewentualne, dodatkowe właściwości. Oprócz tego w Wiedźminie 2 pojawi się też parę innych gierek – zarówno te znane z „jedynki” (kościany poker), jak i zupełnie nowe.

Sequel zaoferuje kilka poziomów trudności. Producenci deklarują, że na najłatwiejszym z nich do pokonania wrogów wystarczy tylko odrobina refleksu, na trudniejszych natomiast konieczne będzie już użycie odpowiednich czarów i mikstur. Choć płynność i tempo, w jakim potoczy się walka, mogą budzić skojarzenia z gatunkiem hack & slash, autorzy nie zamierzają przerabiać Wiedźmina 2 na zręcznościową siekaninę. Elementy taktyki zostaną jak najbardziej zachowane, zaś sama dynamika i widowiskowość starć będą raczej wynikać z prostoty, jakiej gracz doświadczy przy łączeniu w kombinacje zaklęć i uderzeń mieczem. Bardziej intuicyjne stanie się też parowanie ciosów i atakowanie pojedynczych przeciwników. O ile w oryginale do wykonania określonej akcji konieczne było kliknięcie na sylwetce oponenta, o tyle w Zabójcach Królów wystarczy już samo zwrócenie się w kierunku przeciwnika – bądź to przy użyciu gałki analogowej pada, bądź też przycisków na klawiaturze.

Całkowitą nowością w grze będą sekwencje QTE, czyli momenty, kiedy – wciskając odpowiednie klawisze – gracz weźmie udział w interaktywnych przerywnikach. W Wiedźminie 2 to modne ostatnio rozwiązanie (vide Heavy Rain, God of War III) należy jednak traktować tylko jako drobny smaczek, ponieważ QTE będą pojawiać się nieregularnie, a ich wpływ na rozwój wydarzeń zostanie ograniczony do minimum. Dalece większą rolę odegra natomiast opcja importowania do „dwójki” statystyk oraz ekwipunku Geralta z pierwszej części. Decydując się na taki krok, sprawimy, że wiedźmin napotka na swej drodze wiele odniesień do swoich wcześniejszych postępków.

Autorski silnik napędzający Zabójców Królów, RED Engine, tworzony był już wtedy, gdy kończono prace nad debiutancką odsłoną sagi. Narzędzie, które zastępuje wyeksploatowaną do granic możliwości Aurorę, dzięki swojej otwartej architekturze pozwoli przemierzać wielkie, bogato zaprojektowane obszary, bez konieczności doczytywania kolejnych lokacji. Ominie nas zatem wiele godzin wpatrywania się w loadingowe szkice koncepcyjne, którymi pierwszy Wiedźmin karmił graczy nawet wówczas, gdy chcieli wstąpić na piwo do Nowego Narakortu. Tradycyjne ładowanie w „dwójce” ma występować tylko przy przechodzeniu do kolejnych aktów fabuły. Zmiany pogody i związanej z nią kolorystyki, bujna roślinność lasów czy wreszcie dynamicznie oświetlone wnętrza chałup, animowane będą na bieżąco.

Pierwszy Wiedźmin cierpiał na syndrom identycznych postaci, przez co szanowany szlachcic wyglądał niemal tak samo jak jarmarczny kupiec, zaś dystyngowaną damę od przydrożnej kurtyzany różniła jedynie barwa tęczówki. Niewielką liczbę modeli próbowano później tuszować w kolejnych patchach poprzez zmiany ubiorów, jednak dopiero w sequelu problem zbytniego podobieństwa bohaterów zostanie ostatecznie zażegnany. Odmiennych twarzy, strojów i sylwetek będzie po prostu znacznie więcej.

Żagnica to jeden z większych potworów,które Geralt będzie musiał własnoręcznie ubić.

Na około rok przed planowaną premierą Wiedźmin 2 gotowy jest w niemal 60 procentach. I jak na obecny stan zaawansowania prac graficznie prezentuje się znakomicie. Tekstury zyskały ostrość, bohaterowie – wyższą liczbę detali, a obecna dookoła przyroda – większą różnorodność. Przesiadka na nowy silnik zdaje się więc wychodzić „Wieśkowi” na dobre.

RED Engine ma podobno jeszcze jedną istotną zaletę, a mianowicie dużą elastyczność, która w przyszłości pozwoli być może przenieść Zabójców Królów na inne platformy – ot, gdyby kiedyś przyszedł komuś do głowy taki niebanalny pomysł. Póki co, prace ograniczają się do wersji pecetowej, która dostosowana ma być także do dobrodziejstw Internetu, pozwalając nam porównywać osiągane wyniki i zebrane przedmioty z innymi graczami.

Zabójcy Królów to także poszerzony bestiariusz, w którym przewiną się potwory ożywione wcześniej na kartach książek Sapkowskiego. Choć sam pisarz nie jest zaangażowany w produkcję Wiedźmina 2, twórcy zamierzają pielęgnować wykreowane przezeń uniwersum, uwypuklając tam, gdzie trzeba, własną interpretację otoczenia – np. w związku z uwagami fanów postanowiono, że rozmiary niektórych kreatur ulegną modyfikacjom i przyjdzie nam walczyć z przeciwnikami znacznie większymi (jak smok czy gigantyczna ośmiornica), aspirującymi w pewnym sensie do miana bossów. Pociągnie to za sobą konieczność opracowania bardziej wyrafinowanych taktyk walki, w szczególności zadbania o magiczne osłony oraz kombinacje czarów. Nie bez znaczenia będzie też ponad 200 elementów uzbrojenia – od pancerzy poprzez pasy, rękawice, nagolenniki aż do śmiercionośnych mieczy, widocznych na plecach naszego śmiałka. Sam Geralt potwory będzie tylko ubijał i nie dosiądzie na pewno żadnego przerażającego wierzchowca. Wyjąwszy teleporty czy krótkie rejsy łodzią, rozpościerające się przed bohaterem tereny wiedźmin będzie przemierzał na własnych nogach.

Zaprezentowane dotychczas treści wskazują, że Zabójcy Królów to przemyślany i dobrze poukładany sequel z prawdziwego zdarzenia. Mimo że gra ma być krótsza od poprzedniej, wciągająca fabuła i klasyczne elementy cRPG powinny sprawić, że znów nie będziemy mogli oderwać się od komputerów. Jeśli producenci zgodnie z obietnicami wyeliminują techniczne wady pierwowzoru, to liczne grono fanów Białego Wilka może się niebawem poszerzyć.

Marek „Vercetti” Grochowski

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów