Widzieliśmy kampanię w grze Gwint – Wojna krwi, czyli Wiedźmin w 2D
Powrót do świata Wiedźmina w zupełnie nowej przygodzie – który fan serii o tym nie marzy? Na szczęście już w tym roku w Gwincie zadebiutuje kampania fabularna. Jej pierwszym rozdziałem będzie zapowiedziana na gamescomie Wojna krwi.
Macie ochotę na kolejną przygodę w uniwersum Wiedźmina? Jeśli tak, to koniecznie zainteresujcie się Wojną krwi, pierwszą pełnoprawną kampanią fabularną do Gwinta, czyli Wiedźmińskiej gry karcianej. Dla fanów oryginalnej trylogii nie będzie to zapewne spełnienie marzeń o powrocie ulubionych bohaterów, ale w końcu lepszy rydz niż nic – prawda? Wspomniany komponent dla samotników ujrzy światło dzienne jeszcze w tym roku, a my już teraz mogliśmy zobaczyć jego fragment, w trakcie trwających aktualnie targów gamescom w Kolonii.
Izometryczny Wiedźmin

Wieść o położeniu nacisku w kampanii na mniej znane postacie z wiedźmińskiego uniwersum może być trochę smutna, ale fani raczej nie będą mieć powodów do narzekań. Deweloperzy potwierdzili, że najbardziej lubiani bohaterowie pojawią się w Wojnie krwi, a fabuła będzie odwoływać się do znanych już wydarzeń z książek. Innymi słowy – Geralt wystąpi.
Kampania do Gwinta nie jest tak naprawdę tematem nowym, bo studio CD Projekt RED obiecało ją już w czerwcu ubiegłego roku, podczas pierwszej prezentacji swojej karcianki. Od tamtej pory nic się jednak w tej kwestii nie działo, przynajmniej z naszego punktu widzenia, bo deweloperzy w pocie czoła cały czas pracowali nad rozbudowaniem tego modułu. Wojna krwi jest teoretycznie pierwszym z kilku planowanych „rozszerzeń” Gwinta i z pewnością nie będzie dystrybuowana za darmo. Ile zażyczy sobie warszawska firma za cały komponent – tego na razie nie wiadomo.
Fanów twórczości Andrzeja Sapkowskiego z pewnością zainteresuje informacja, że pierwsza kampania nie skupi się na Białym Wilku. Główną bohaterką Wojny krwi (lub Thronebreakera, bo pod taką nazwą będzie ona znana w krajach anglojęzycznych) jest Meve, królowa Lyrii i Rivii, która swego czasu nadała Geraltowi z Rivii tytuł szlachecki, sankcjonując tym samym wymyślony przez niego przydomek, nie mający de facto nic wspólnego z rzeczywistością. Kobieta zaznaczyła swoją obecność w tzw. wiedźmińskiej sadze, co CD Projekt RED skrzętnie wykorzysta. W trakcie przygody staniemy się świadkami jej działań podczas II wojny z Nilfgaardem. Jak nietrudno się domyślić, akcja kampanii będzie toczyć się przed wydarzeniami opowiedzianymi w pierwszej grze z serii.
Tak jak zostało to już zapowiedziane rok temu z okładem, kampanie mają znacznie różnić się od tego, do czego przyzwyczaił nas samodzielny Gwint. W Wojnie krwi będziemy przemierzać mapę w rzucie izometrycznym i realizować wymyślone przez deweloperów zadania, zarówno te główne, jak i poboczne. Eksploracja ma skutkować pozyskiwaniem unikatowych przedmiotów (w tym, rzecz jasna, kart do gry), a także... surowców. Te ostatnie będą bowiem wykorzystywane w specjalnych obozowiskach, przypominających osadę z Darkest Dungeon i miasta z Heroes of Might and Magic. W każdym z obiektów wzniesionych w obozie da się podejmować różne działania, np. rekrutować jednostki lub wyposażać Meve w lepszy oręż. Oprócz niezbędnego do rozwoju złota deweloperzy wprowadzili też wskaźnik rekrutów, który zdeterminuje to, jak wiele oddziałów (reprezentowanych w formie kart) będziemy w stanie zakupić.
Wybory moralne
Ochotników do armii pozyskamy w różnych sytuacjach, np. wypełniając wspomniane już misje, a także – dokonując wyborów w dialogach. Tak, tak, nie dość, że Wojna krwi zaoferuje proste, ale całkiem ładnie narysowane cut-scenki z pełnym udźwiękowieniem, to na dodatek w określonych miejscach kampania pozwoli wskazać kwestię rozwiązującą dany problem. Wybory moralne mają dotyczyć spraw zarówno błahych, jak i ważnych, część z nich nie musi mieć też konkretnego przełożenia na aktualne działania, dając rezultat dopiero w późniejszym czasie. Trzeba uczciwie przyznać, że brzmi to dość intrygująco, ale o faktycznej sile decyzji przekonamy się dopiero po intensywnych testach gry. Na razie wypada uwierzyć deweloperom na słowo.
Choć prezentacja w dużej mierze skupiała się na fabularnym aspekcie Wojny krwi, trzeba pamiętać, że Gwint jest przede wszystkim grą karcianą. Wszelkie pojedynki z bohaterami niezależnymi będziemy rozwiązywać poprzez tradycyjne starcia na talie. Co ważne, w kampanii reguły mogą się zmieniać i nie zawsze o naszej wygranej zadecyduje liczba zwycięskich potyczek. Deweloperzy chcą wprowadzić specjalne zasady do niektórych walk, co z pewnością pozwoli trybowi fabularnemu nabrać rumieńców. Jednocześnie podkreślana jest silna niezależność modułu od multiplayera. Dostaniemy unikatowe karty, np. bohaterów, część starych może też działać zupełnie inaczej od tego, do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
A CO NOWEGO W MULTI?

Pokaz Gwinta na gamescomie w dużej mierze poświęcono singlowi, ale RED-zi nie zapomnieli też o podstawowym trybie swojej karcianki. Zwolennicy multiplayera dostaną niebawem bardzo dużą aktualizację, w planach jest też systematyczny rozwój gry, np. poprzez dodanie nowej frakcji. Kto tym razem stanie do walki? Na to pytanie deweloperzy odpowiedzieć nie chcieli.
Powrót do świata Wiedźmina
Singlowa kampania zapowiada się interesująco i jak już wspomnieliśmy – może być ona ciekawą alternatywą dla osób mających ochotę na powrót do Wiedźmina. Musicie sobie jednak zdawać sprawę, że to projekt o zupełnie innej skali niż – nie przymierzając – „trójka”. Autorzy obiecują fabułę rozbudowaną o wybory moralne, sporo dialogów nagranych z udziałem doskonale już znanych aktorów oraz duży świat przygotowany na inwazję miłośników eksploracji, ale sposobem wykonania moduł bardziej przypomina tradycyjnego „indyka”. Nie ma w tym oczywiście niczego złego, bo jak się wielokrotnie przekonaliśmy, małe produkcje niezależnych producentów potrafią mieć do zaoferowania więcej niż trójwymiarowe sandboksy tworzone za setki milionów dolarów. Oby tak było i w tym przypadku.
Koszt wyjazdu autora na niemieckie targi gamescom 2017 w Kolonii opłaciliśmy we własnym zakresie.





