filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 1 grudnia 2003, 17:45

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Underworld

Na ziemi w ciągu wieków, niezauważone przez ludzi, wyrosły dwie rywalizujące ze sobą rasy: arystokratyczne, dobrze wykształcone Wampiry oraz brutalni i siejący grozę Lykanie.

Opowieści o wampirach i wilkołakach w przeciągu ostatniej dekady przeżyły gwałtowną metamorfozę. Zrezygnowano z wizerunku Nosferatu, próbowano nadać wampirom kształt Hrabiego Draculi, ale to nie wystarczyło. W dobie globalizacji, a co za tym idzie masowego upraszczania i gonitwy za stereotypami musiał nastąpić regres postaci wampirów i wilkołaków. I chociaż Anne Rice próbowała walczyć swoim „Wywiadem z Wampirem” to w gruncie rzeczy kinematografia bardziej kieruje się w stronę komiksowych „dzieci nocy”, niźli tych znanych z literatury.

Świetnym przykładem jest Blade – połączenie uproszczonej i pełnej stereotypów wizji o wampirach, połączona z akcją i starającymi się zapierać dech w piersiach efektami specjalnymi. W czasach burzliwego rozwoju technik wizualizacyjnych, które rozpędziły filmy z serii Matrix, nieuniknione było dalsze upraszczanie wizerunku wampirów. Kontynuacja Blade’a znów będzie idealnym przykładem na to, że próba tworzenia elitarnych filmów o wampirach nie przyniesie ich twórcom profitów. Cień Wampira z Johnem Malkovichem i Willemem Dafoe opowiadający o kręceniu pierwszego filmu o Nosferatu pomimo przerażającego klimatu grozy spotkał się co prawda z przychylnością widzów, ale także z komercyjną klęską. Jeszcze gorzej było z kolejną ekranizacją powieści Anne Rice pt. Królowa Potępionych. Dalsze losy wampira Lestata – pomimo sukcesu Wywiadu z Wampirem – nie sprawiły, że kina miały pełne sale podczas seansów tego obrazu. Wręcz przeciwnie, komercyjnie było jeszcze gorzej niż w przypadku Cienia Wampira. Nawet rola Aaliyah nie okazała się wystarczająco elektryzująca i atrakcyjna dla widzów. W międzyczasie swoich sił w tym „wampirzym” segmencie kinematografii próbował Wes Craven, jako producent dreszczowca Dracula 2000. O ile komercyjnie film odniósł sukces, to moralnie okazał się fiaskiem. Zyski były jednak na tyle satysfakcjonujące dla wytwórni filmowej, że jeszcze w tym roku na ekrany amerykańskich kin wejdzie kontynuacja tego obrazu pt. Dracula II: Ascension, natomiast na przyszły zapowiedziano już trzecią część tej serii. Zyski, nawet z najsłabszych filmów, są świetnym motywatorem do produkcji kolejnych gniotów.

Nic więc dziwnego, że producenci filmowi szukają bardziej spłyconych rozwiązań fabularnych. Blade III, który jest obecnie w produkcji z pewnością nie wniesie nic nowego do tematu wampirów, ale za to zachwyci nas fantastycznymi efektami specjalnymi i „snipes’owym” poczuciem humoru. Natomiast Van Helsing, nad którym pracuje obecnie Stephen Sommers (Mumia i Powrót Mumii) ma być opowieścią o walce najsławniejszego łowcy potworów z Draculą, Frankensteinem i Wilkołakiem. O ile ten tytuł może zwiastować jeszcze jakieś szanse na przemycenie bardziej ambitnej fabuły, o tyle w przypadku Blade III spodziewać się możemy krwistej akcji, rodem ze zglobalizowanej wampirzej natury nowego millennium. W tym wszystkim próbuje się odnaleźć Underworld Lena Wisemana. Pomimo złośliwych porównań jakoby miał on być skrzyżowaniem Blade’a z Matrixem, najnowszy film o wampirach dzięki swojej mrocznej formule znajdzie więcej sympatyków niźli przeciwników...

Wojna o dominację pomiędzy wampirami, a wilkołakami trwa od wieków. Konflikt rozpoczął się tak dawno temu, że tylko najstarsi z klanów pamiętają co było jego przyczyną. Wiedzę tę skrupulatnie kryją przed swoimi braćmi i siostrami. Lykanie (wilkołaki) przed wiekami byli niewolnikami wampirów. Pełnili funkcje strażników, którzy strzegli śpiących za dnia wampirów. Coś się jednak wydarzyło... coś, co skłoniło wilkołaki do buntu i rozpoczęcia wielkiej wojny ze swymi panami. Dzisiaj szala zwycięstwa stoi po stronie wampirów, których wojownicy tropią i bezlitośnie wybijają jednego Lykana po drugim. Właśnie w czasie jednej ze swoich rutynowych misji poznajemy Selenę (Kate Beckinsale).

Wraz ze swoim partnerem zlokalizowała i zastawiła pułapkę na dwójkę wilkołaków, podążających śladem człowieka – Michaela Corvina. Atak przeprowadzony przez wampiry kończy się fiaskiem i śmiercią jednego z towarzyszy Seleny. Przywódca wampirów Kraven, który przed wiekami pokonał najpotężniejszego z wilkołaków Luciana, nie jest zadowolony z działań jego wojowniczki, tym bardziej, że za kilka dni ma się odbyć ceremonia przebudzenia jednego z najpotężniejszych wampirów – Markusa. Pomimo iż Kraven nakazuje Selenie zająć się przygotowaniami do tego ważnego wydarzenia, ona wbrew rozkazom analizuje przebieg swojego ostatniego zadania. Dochodzi do wniosku, że wilkołaki z niewiadomych powodów śledziły człowieka. Istotę, która oprócz wartości odżywczych nie ma najmniejszego znaczenia dla Lykanów. Łamiąc prośbę swojego mentora Viktora, który popadając w sen powierzył dowodzenie Kravenowi, postanawia zignorować jego polecenia i na własną rękę dowiedzieć się dlaczego człowiek Michael Corvin jest tak bardzo ważny dla wilkołaków. Selena nie wie, że poznając odpowiedź na to pytanie odkryje międzyklanowy spisek, mający na celu obalić obecnie panujących przywódców i wprowadzić nowy ład w społeczeństwach wampirów i wilkołaków. W dodatku wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Lucian wcale nie zginął, a jeśli to prawda to wampirami dowodzi zdrajca swojego gatunku... Selena trafia w sam środek wydarzeń, które zmienią przyszłość obydwu gatunków, zaś sam Michael Corvin odegra w tym procesie kluczową rolę.

Underworld już od pierwszych informacji prasowych reklamowany był jako mroczne kino akcji o wampirach. Gotycki klimat połączony z techniką zdjęciową Matrixa miał być kluczem do sukcesu tej produkcji. Reżyser pragnął stworzyć coś innego i na poważnie traktującego tę tematykę. Za wszelką cenę chciał uniknąć efektu zbliżonego do Blade’a II. Czy Wiseman zrealizował swój cel? Z całą pewnością tak! Jego Underworld to mroczna opowieść o wampirze wojowniczce, której pogląd na temat wielkiej wojny zostaje zachwiany przez wydarzenia jednego wieczoru. Ma on kluczowe znacznie dla Seleny, która w jednej chwili nabiera wątpliwości, a w drugiej poznaje uczucie miłości, jakim obdarza zwykłego człowieka. Ale czy aby na pewno zwykłego? Lykanie pragną go dorwać, a kiedy Selena ratuje go z opresji jest już za późno. Corvin okazuje się być ugryziony przez wilkołaka i już za kilkadziesiąt godzin zacznie się jego przemiana w pragnącą rozlewu krwi bestię. Michael okazuje się być brakującym ogniwem w ewolucji obu gatunków. Z jednej strony Lykanie pragną go schwytać i wbrew jego woli eksperymentować na nim. Z drugiej natomiast stoją wampiry, które za wszelką ceną chcą go zgładzić. Pośrodku tego wszystko znajduje się Selena, która musi wybrać pomiędzy miłością swojego wiecznego życia, a lojalnością wobec swoich wampirzych braci i sióstr.

Film nie posiada żadnego wprowadzenia, widz od pierwszych minut rzucony jest w sam środek rutynowej misji Seleny i jej zespołu. Już od początkowej sekwencji widać, że twórcy wzorowali się na Matrixie. Naśladowanie różni się jednak od tego, co dotychczas widzieliśmy w filmach czerpiących garściami z trylogii Wachowskich. Nie znajdziecie w Underworld scen, które kojarzyć się wam będą z powyższymi filmami. Owszem kilka razy wykorzystano spowolnienia czasu, aby móc w pełni oddać dramaturgię scen. Reżyser zamiast powielać efekty specjalne, skupił się na samej technice zdjęciowej, charakteryzacji i aranżacji wnętrz. Zobaczymy więc wiele artystycznych i niekonwencjonalnych ujęć, które przypomną nam chociażby spadający klosz latarni z Matrix: Reaktywacja. Oprócz tego będziemy mieć do czynienia z kontrastem aranżacji wnętrz. Wampiry żyją w gotyckim, pełnym dekadencji i przepychu pałacu. Wilkołaki zaś to dzikie bestie, które nie dbają o piękne domy, eleganckie stroje i kulturę osobistą. To zwierzęta, które niczym wściekłe psy najlepiej czują się spocone, poszarpane i pogryzione. Świat ludzi praktycznie jest w filmie niezauważalny i stanowi wyłącznie tło dla wydarzeń jakie dzieją się w Underworld. Zresztą jak sama nazwa wskazuje obraz ten pokazuje to, co dzieje się za kurtyną znanego nam świata. Oprócz kontrastu środowisk ras w filmie występuje również wspólny mianownik – laboratorium.

Zarówno wampiry, jak i wilkołaki dysponują tajnymi laboratoriami, w których opracowują nowe technologie do zwalczania swoich wrogów. Ostatnia nowością wilkołaczej inżynierii są pociski naładowane promieniami UV, bardzo niebezpiecznymi dla wampirów. Ci zaś nie pozostają swoim oponentom dłużni i opracowali kule z płynnym azotem, który w mgnieniu oka roznosi srebro prosto do krwiobiegu. Charakteryzacja bohaterów filmu również będzie nawiązywać do Matrixa, a w szczególności kreacje Seleny, będą kojarzyć się z Trinity. Obcisły, skórzany strój w którym bohaterka wygląda zarówno niebezpiecznie, jak i sexy, z pewnością przypadnie do gustu każdemu widzowi. Przyznać trzeba, że Kate Beckinsale prezentuje się w tego typu kreacjach o wiele bardziej okazalej niż Carrie-Anne Moss. Ograniczenie efektów specjalnych wzorowanych na Matrixie ma jednak swoje złe strony. W tym konkretnym przypadku chodzi o uczucie niespełnienia i niedosytu, jakie pojawia się podczas oglądania scen walki, czy bardziej skomplikowanych sekwencji akcji. Chwilami aż się prosi, aby dłużej i bardziej spektakularnie przedstawić daną scenę. Tym bardziej, że widać, że choreografia walki jest bardzo szczegółowa i rozbudowana. Ich dynamiczne przedstawienie sprawia, że nie możemy się nimi w pełni nacieszyć. Nic jednak nie jest w stanie przyćmić największej zalety Underworld, a konkretnie jego mrocznego klimatu i atmosfery niepewności, która emanuje z ekranu w każdej sekundzie filmu.

W przeciwieństwie do wszystkich innych obrazów o wampirach tutaj nie doświadczymy humorystycznych dialogów, czy scen, wywołujące uśmiech na naszych twarzach. Underworld to film bardzo elektryzujący i sprawiający, że widz zapomina o całym świecie i daje się ponieść wydarzeniom mającym miejsce na ekranie.

A te oprócz wielu ciekawych i spójnych elementów posiadają też dziury w scenariuszu. Największą jest chyba wątek miłosny pomiędzy Seleną, a Michaelem. Od samego początku filmu wiadomo, że ona musi się w nim zakochać, a on nie pozostanie jej dłużny. Reżyser także wiedział, że to nieuniknione. Ich przeznaczenie było tak oczywiste, że zapomniano przedstawić podłoże ich uczucia. Nagle, ni stąd ni zowąd ich usta zbliżają się do siebie i pogrążają w namiętnym pocałunku. Od tej chwili wiadomo, że się kochają, a ich miłość napotka się z niezrozumieniem zarówno ze strony wilkołaków, jak i wampirów. Ale co doprowadziło do wybuchu tego uczucia? Nie wiadomo, podobnie jak zagadką stają się dalsze losy ich miłości. Wątek ten – bardzo ważny, gdyż ma kluczowe znaczenie w zakończeniu filmu i wyborach jakie bohaterowie muszą podjąć – został potraktowany bardzo skrótowo i powierzchownie. Oczywiście nikt nie wymaga, aby było to love story na miarę Titanica, czy Pearl Harbor, ale sami przyznacie, że poświęcenie niecałych trzech minut na genezę uczucia, a następnie jego stałe zatrzymanie się na wygenerowanym poziomie do końca filmu to trochę za mało.

Tak naprawdę Underworld to kino, które w zupełnie nowy sposób rzuca światło na tematykę wampirów. Wizja reżysera różni się od stereotypu filmowego, zresztą odbiega też od schematów utartych przez gry fabularne i literaturę. To coś zupełnie nowego, świeży podmuch wiatru w zatęchłym i pełnym szablonów światku wampirów jaki jest nam znany i powielany przez setki autorów. Z tego też powodu film może nie przypaść do gustu konserwatywnym wampirofilom, dla których wyznacznikiem prawdy o tych stworzeniach są książki powiązane z Wampir: Masakarada. Fani nie znajdą tu zbyt wielu odniesień, jakieś wspólne cechy oczywiście się znajdą, ale w gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do jednego. Podobnie jak Wachowscy zebrali w swoim Matrixie mnóstwo sprawdzonych pomysłów i dorobili do nich swoją ideologię... tak Wiseman zebrał najpopularniejsze elementy opowieści o wampirach, wymieszał je wszystkie, nadał im sens poprzez logiczną ewolucję wątków i opowiedział swoją historię w taki sposób, że już dzisiaj wiemy o produkcji drugiej części przygód Seleny i Michaela Corvina, skupiających na sobie gniew całej rasy wampirów. Dlaczego? Przekonajcie się sami w kinie, warto! Chociażby dlatego, że w czasach globalnego upraszczania fabuły i po części ogłupiania widza... Underworld odbiega od tego schematu, przez co po prostu szanuje wszystkich, którzy zakupią bilety na ten tytuł.

Krzysztof „Kokosz” Marcinkiewicz