Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 czerwca 2009, 12:31

autor: Szymon Liebert

Uncharted 2: Among Thieves - testujemy przed premierą

Pierwszy Uncharted zasłynął solową kampanią. Czy atutem dwójki będzie także multiplayer?

Uncharted: Drake's Fortune do dzisiaj jest jedną z ważniejszych gier na PlayStation 3. Dzieło studia Naughty Dog, znanego chociażby z wykreowania kultowych postaci Crasha Bandicoota oraz Jaka i Daxtera, po raz kolejny zabłysło świetnie zrealizowaną przygodą dla jednego gracza, opowiadającą o losach Nathana Drake’a, który swoim charakterem i charyzmą wypełnił lukę po Indianie Jonesie i innych, mniej wyrazistych podróżnikach/poszukiwaczach skarbów. Solowa kampania w Uncharted 2: Among Thieves będzie na pewno hitem, szczególnie że prezentowane przez twórców filmy – np. scena walki z helikopterem – pokazują zdecydowanie bardziej dynamiczną rozgrywkę. Sporą niewiadomą był natomiast oczekiwany przez wielu fanów tryb sieciowy. Od ubiegłej środy uchylono jednak rąbka tajemnicy, uruchamiając zamkniętą betę.

W zaprezentowanym scenariuszu kooperatywnym trójka graczyw rolach bohaterów przedziera się przez strefę wojny w Nepalu.

Ważąca mniej więcej półtora gigabajta beta oferuje przedsmak zarówno trybu kooperatywnego, jak i współzawodnictwa. Pierwszą formę zabawy reprezentuje scenariusz rozgrywający się w pogrążonym w chaosie nepalskim mieście. Widzieliście je w jednym z opublikowanych zwiastunów, chociaż w nim Nathan Drake musiał radzić sobie sam. W sieci walczymy we trójkę, co jest dość ciekawe, bo przecież standardowo w co-opie spotykają się parzyste grupy graczy (przekora twórców czy celowy zabieg?). Zabawę rozpoczyna wprowadzenie, w którym bohater wyjaśnia całą sytuację. Ruszamy przed siebie wąskimi uliczkami i pokonujemy wrogów. W pewnym momencie trójka uczestników musi wspólnie podnieść szafę, żeby móc wspiąć się po niej dalej. Tego typu motywy pojawiają się częściej – każdy gracz podchodzi wtedy we wskazane miejsce i przytrzymuje trójkąt.

Autorzy nie zapomnieli o momentachplatformówkowych nawet w trybie sieciowym.Jeden z graczy musi wspiąć się do pewnego pomieszczenia.

Świetne jest to, że w trybie kooperacji pojawia się również moment platformówkowy. Jeden z graczy pomaga wspiąć się drugiemu na latarnię (podnosząc go wyżej), z której tamten ma przedostać się do pomieszczenia, a następnie wyrzucić z niego kolejną szafę (potrzebną do przejścia dalej). Podczas gdy skaczemy po gzymsach i krawędziach, dwójka bohaterów na dole osłania nas przed kolejną falą przeciwników. Ci są dość natarczywi – atakują grupami z wielu stron, przeskakując mury i wydostając się z okien – choć przy tym sami często pakują się pod lufę. Dobrze posłany granat szybko unicestwi kilku z nich. Liczba przeciwników nie jest też nieskończona, bo nadchodzą oni w określonych z góry falach, przeważnie sygnalizując swoją obecność okrzykami. Jeśli zabraknie nam naboi, wystarczy rozejrzeć się po okolicy – wszędzie leży pełno różnych pukawek.

Przedostając się przez kolejne części miasta, napotykamy nieco mocniejszych przeciwników. Jednym z nich jest żołnierz obłożony kamizelkami kuloodpornymi. Trzeba na nim koniecznie skupić ogień lub posłać w jego stronę kilka granatów. Czasem wrogowie atakują z zaskoczenia, wyskakując np. z dziury w suficie. Pod koniec scenariusza bety pojawiają się natomiast najemnicy wyposażeni w tarcze policyjne. Żeby się z nimi rozprawić, wystarczy po prostu ich okrążyć, zajść z boku lub zestrzelić z góry. W finalnej scenie na arenę wskakuje pomniejszy (prawdopodobnie) boss, wyposażony w wielki karabin obrotowy. Niestety groźnie wyglądający osobnik jest tylko zapowiedzią dalszej części zabawy – na nim kończy się bowiem misja testowa. Przejście scenariusza sprawnej ekipie zajmuje jedynie kilkanaście minut.

Drużynowe tryby współzawodnictwa – Deathmatch i Plunder– są naprawdę solidną porcją adrenaliny i dobrej zabawy.

Naturalnie powyższe zadanie nie jest kompletną misją, a raczej jej wycinkiem. Jednak już w nim widać pewne minusy trybu kooperacji. Przede wszystkim jest on dość liniowy i powtarzalny, co oczywiście było do przewidzenia. Wrogowie wyskakują zawsze w tych samych miejscach i w określonych ilościach. Oznacza to, że przy każdym kolejnym podejściu właściwie wyprzedzamy bieg wydarzeń i jesteśmy gotowi posłać każdego przeciwnika do piachu rutynowym headshotem. Ten fragment większej całości nie będzie raczej wyzwaniem dla weteranów poprzedniej części – ja przeszedłem go za pierwszym razem z początkującą ekipą. Mimo tego zabawa jest przednia i dużo się dzieje. Prawdziwymi demonami adrenaliny są jednak niepozorne tryby Deathmatch oraz Plunder.

Twórcom udało się stworzyć ciekawe rodzaje broni.Większość z nich ma wyczuwalnie inną celność i zastosowanie.

Pod standardowo brzmiącą nazwą Deathmatch kryje się tak naprawdę rozgrywka drużynowa, w której uczestniczy dziesięciu graczy podzielonych na rywalizujących ze sobą bohaterów oraz złoczyńców. Punkty pojawiania się zawodników na mapach są dynamiczne, więc nie zdarza się, żeby ktoś zaczaił się w miejscu respawnu. Plunder to wariacja na temat popularnego Capture the Flag. Zamiast flagi do prowizorycznej bazy zanosimy skarb pojawiający się w kilku miejscach. Ciekawe jest to, że możemy rzucać nim na pewną odległość, co oczywiście często się przydaje i umożliwia przekazywanie go dalej. W obu trybach cały czas widzimy ikonki reprezentujące sprzymierzeńców, dzięki czemu da się stosować pewne spontaniczne grupowe taktyki. W Plunder dodatkowo mamy podgląd celu – nawet jeśli niesie go przeciwnik.

Powyższe proste i dość typowe rozwiązania nie zapowiadają jeszcze niczego nadzwyczajnego. A taki właśnie jest tryb współzawodnictwa w sieciowej becie Uncharted 2. Wszystko za sprawą kilku kluczowych elementów, które stoją na naprawdę wysokim poziomie. Pierwszym z nich są bardzo fajne mapy – w testowej wersji można pograć na dwóch z nich (The Village, The Plaza). Obie skonstruowane są wzorcowo i w dość specyficzny sposób, wynikający z mechaniki gry, umożliwiającej przecież między innymi wspinaczkę. Pojawiają się zrujnowane piętrowe domki, ciężarówki, zaułki oraz snajperskie dziuple. Budynki nie są za wysokie i prawie na każdy można się wdrapać i zająć dogodną pozycję na dachu, piętrze czy w jednym z okien. W poszczególnych miejscach leżą też porozrzucane kluczowe bronie i zawsze przydatne granaty.

Zaprezentowany arsenał nie jest może przesadnie bogaty, ale posiada ważną cechę. Każda broń jest dość specyficzna i ma nieco inne zastosowanie. Sprawia to, że gracz musi dynamicznie zmieniać swoje aktualne wyposażenie. Bohater może dźwigać w danym momencie jeden pistolet (np. 92FS – 9 mm lub Desert-5) oraz jedną sztukę broni długiej (karabiny, strzelby, snajperki). Powraca kilka pukawek z poprzedniej części – jak chociażby kałasz czy strzelba. Moim ulubieńcem stał się karabin FAL, wyposażony w celownik optyczny. Jest on znacznie bardziej precyzyjny od dość chaotycznego AK-47, ale nie tak dokładny jak nieśmiertelny Dragunov. Na mapach znajdziemy też dość potężny granatnik i karabin obrotowy. Po podniesieniu tego drugiego mamy, co prawda, ogromną siłę ognia, ale poruszamy się w ślamazarnym tempie, stanowiąc wyjątkowo łatwy cel.

Kolejnym ciekawie wykonanym elementem gry jest po prostu niezwykle zróżnicowana rozgrywka. Zostajemy rzuceni na mapę, łapiemy odpowiednią broń i rozpoczyna się zabawa, podczas której może zdarzyć się praktycznie wszystko. Oprócz wykorzystania wspomnianego karabinu obrotowego możemy bić się na pięści, podnosić i rzucać wybuchowe zbiorniki z gazem, korzystać z tarcz, robić efektowne uskoki, czaić się w ruinach i na dachach, zostać snajperem lub szarżować na pozycje wroga. Wszystko to jest możliwe dzięki prostemu sterowaniu i usprawnionemu systemowi chowania się. Umożliwia on między innymi przesuwanie się wzdłuż zasłony, nawet gdy celujemy. Znacznie łatwiej rzuca się granaty (swoją drogą są one bardzo użyteczne), a za walkę na pięści odpowiada jeden przycisk.

Przed każdą sesją gracze mogą swoimi głosami wybraćtryby rozgrywki i mapę. Szczególnie wymagający jest Plunder,czyli wariacja na temat Capture the Flag.

Szczególnym wyzwaniem w trybie współzawodnictwa jest wspomniany Plunder. Wymaga on nie tylko umiejętności, ale i minimalnego zgrania całej drużyny. Prosty patent z rzucaniem skarbu pozwala stosować pewne taktyki, znacznie zwiększające szanse sukcesu. Osoba niosąca drogocenny przedmiot jest niezwykle wolna i w dodatku zawsze widoczna dla wrogów. Ponadto, żeby dostarczyć obiekt do skrzyni i zdobyć punkt, trzeba pod koniec wycieczki wspiąć się na piętro. W zgranej ekipie jeden gracz rzuci skarb do góry, a drugi przejmie go dalej. Teoretycznie współpracę powinien umożliwiać wbudowany głosowy czat, który oczywiście jest dość dwuznaczny. Czasami uczestnicy rzeczywiście pomagają sobie i prowadzą radosną konwersację, chociaż przeważnie po prostu starają się ulżyć sobie po ciężkim dniu w szkole lub pracy.

Zabawa jest przednia także ze względu na występujące postacie. Drużynę bohaterów zasilają Drake, Elena, Sullivan oraz Chloe i Tenzin. Łotrów reprezentują nieznani jeszcze bliżej osobnicy, jak np. Dragan, Tetram czy Sark. Wybór modelu ma znaczenie tylko estetyczne, ale przed każdą grą dobieramy także dwa dopalacze. Pierwszy z nich wpływa na celność, a drugi związany jest z magazynkiem i amunicją. Każdy gracz nabija sobie poziom doświadczenia. Liczy się tu przede wszystkim liczba zabójstw, punkty zdobyte podczas gier Plunder oraz dodatkowe skarby znalezione w trybie kooperacji. Pojawiają się także bardzo zabawne bonusy, dotyczące tego, jak, kiedy i gdzie kogoś pokonamy. Punktowane są między innymi: wielokrotne zabójstwa (np. granatem), ukatrupienie kogoś po własnej śmierci (Afterlife) czy zwycięski pojedynek na pięści.

Nie obyło się bez dość poważnych zgrzytów. Przede wszystkim każdorazowe wyłączenie bety restartuje konsolę (twórcy przyznali się do tego błędu). Kuleje system wyszukiwania i dobierania meczów. Nawet jeśli w grze jest grubo ponad tysiąc graczy, to zdarza się czekać po kilkanaście minut (nie ma to raczej związku z przepustowością łącza). Szczególnie bolesne było to w pierwszych dwóch dniach testów – pojedynki toczyły się wtedy do 25 fragów lub 3 punktów (Plunder). Znajdowanie gry trwało więc dziesięć minut, a sama zabawa pięć – na szczęście szybko to poprawiono. Jest też kilka błędów w samej mechanice. Zdarza się trafić kogoś przez ścianę. Parę razy widziałem również zacinające się granaty, które przez cały mecz po prostu cykały, ale wybuchnąć nie chciały. Na szczęście w grze pojawiła się niedawno informacja, że łatka jest już w drodze.

W becie pojawiło się kilka rażących błędów, ale za to mogliśmypodejrzeć również świetną oprawę wizualną i posłuchaćnowej wersji motywu przewodniego gry.

Sporo uwagi w tekstach o Uncharted 2 poświęca się oprawie wizualnej. Rzeczywiście prezentuje się ona świetnie, chociaż trudno oceniać grę po wersji testowej, w dodatku skupiającej się na rozgrywce sieciowej. Mapy są na pewno szczegółowe i bogate, ale – szczerze mówiąc – nie miałem za wiele okazji, żeby podziwiać je od strony estetycznej. Wybuchające wokół granaty, krzyki zaaferowanych graczy (oraz jęczenie podbudowujących swoje ego „prosów”), wystrzały z karabinów – nie są to raczej warunki do tego typu kontemplacji, więc nie będę w kwestii oprawy wydawać żadnych wyroków. W oczy rzuciła mi się jedynie dość przejaskrawiona i nienaturalna kolorystyka nepalskiego miasta z trybu kooperacji. Swoje piękno tytuł zapewne roztoczy przede wszystkim w solowej kampanii, w której czasu na obserwację otoczenia będzie znacznie więcej.

Namiastkę rozgrywki sieciowej w Uncharted 2 mogliśmy zobaczyć już kilkanaście dni temu na krótkim zwiastunie, który w zasadzie nie prezentował się nadzwyczajnie. Trwająca od kilku dni beta pozwala jednak sądzić, że również ta część gry będzie stała na najwyższym poziomie. Tryb kooperacji, mimo swojej przewidywalności i powtarzalności, jest bardzo obiecujący. Natomiast Deathmatch oraz Plunder wciągają na długie godziny i oferują naprawdę wiele interesujących rozgrywek. Świetne bronie, ciekawe mapy, mnóstwo możliwości, dynamiczna zabawa i niezły system rozwoju – jeśli wszystkie te elementy uda się przenieść do finalnej wersji gry, to otrzymamy naprawdę wyjątkowy multiplayer. Oczywiście pod warunkiem, że opisywane błędy zostaną wyeliminowane, a tak raczej się stanie, w końcu twórcy są świadomi ich już dzisiaj.

Szymon „Hed” Liebert

NADZIEJE:

  • zróżnicowane rodzaje broni i możliwości;
  • fajne mapy i wspinaczka;
  • zaskakująco świeże podejście do klasycznych trybów zabawy;
  • motywujący system zdobywania doświadczenia.

OBAWY:

  • błędy – resetowanie konsoli, kiepski matchmaking;
  • liniowość trybu kooperacji.
Uncharted 2: Pośród Złodziei

Uncharted 2: Pośród Złodziei