Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 4 sierpnia 2005, 10:06

autor: Bolesław Wójtowicz

Tony Tough 2: A Rake's Progress - przed premierą

Rzecz cała dzieje się dużo wcześniej, niż historia opowiedziana nam w części pierwszej, w latach, gdy Tony częściej, zamiast swojego wysłużonego prochowca i kapelusza, wdziewał na siebie krótkie spodenki...

Spaghetti, pizza, weneckie gondole, freski Michała Anioła oraz pewien wyrób samochodopodobny, to będą zapewne najczęściej wymieniane dzieła rąk i umysłów potomków wychowanków rzymskiej wilczycy. No, może kilka komuś udałoby się jeszcze wyliczyć. Ale jeśli zadałbym pytanie: ile znacie gier komputerowych, których twórcami są mieszkańcy Wielkiego Buta, to obawiam się, że na odpowiedź musiałbym chyba poczekać dłuższą chwilę. Tak, to prawda, nie ma ich zbyt wiele, a przynajmniej w niewielkiej liczbie zdołały się przebić na rynkach innych europejskich państw.

Ale przed paroma laty ukazała się gra, o której mówiło się długo i dużo, zdobyła całkiem sporą popularność wśród graczy i niezwykle przyzwoite oceny. A biorąc pod uwagę fakt, że pojawiła się zupełnie znikąd, bez szumnych zapowiedzi i wzniosłych haseł oraz zagrań speców od marketingu, tym bardziej należy jej sukces uznać i docenić. Wszyscy już wiecie, którą grę mam na myśli? Tak, oczywiście, to Tony Tough – The Night of Roasted Moths, który w naszym kraju został wydany pod tytułem Tony Tough i Noc Pieczonych śCiem. Pamiętacie? Jasne, że tak. Chyba każdy miłośnik przygodówek wziął sobie za punkt honoru, by przynajmniej popróbować tej gry. A jeśli nie? No cóż, wówczas można powiedzieć jedno: ma czego żałować. Dzieło włoskich programistów zachwyciło wszystkich znakomitym, niezwykle zakręconym poczuciem humoru, intrygującą fabułą oraz kapitalną, komiksową grafiką. Obserwując na ekranie przygody malutkiego ciałem, ale wielkiego duchem, detektywa z agencji Wallen & Wallen, który w pewną październikową noc, tę jedyną i niezwykłą, wyrusza na poszukiwania swojego zaginionego... psa (?) o wdzięcznym imieniu Pentagruel, a przy okazji ma nadzieję znaleźć okrutnego zbrodniarza, kradnącego dzieciom cukierki, każdy, kto dysponuje odrobiną poczucia humoru, bawił się setnie. Pomagając Tony’emu w rozwiązywaniu różnego rodzaju zagadek i łamigłówek, tym samym, w co święcie wierzył nasz detektyw, mieliśmy okazję, by zapobiec inwazji Obcych na naszą rodzimą planetę. W tym celu musieliśmy wejść do niezwykłego Parku Rozrywki, przemierzyć Tunel Miłości, zajrzeć do tajemniczego Zamku. I szukać odpowiedzi. Świetna, ręcznie rysowana oprawa graficzna, kapitalna ścieżka dźwiękowa, wymagające innego podejścia do ich rozwiązywania zagadki i całe mnóstwo śmiechu, to wszystko razem sprawiało, że do przygód Tony’ego Tough wracałem jeszcze nie raz.

Kiedy więc tylko pojawiły się informacje, że Stefano Gualeni i Valerio Massari wraz z kolegami z firmy Prograph Research zabierają się za realizację drugiej części przygód mojego ulubionego detektywa, pod tytułem Tony Tough in A Rake’s Progress, zatarłem łapki z radości. Świetnie, doskonale, bardzo dobrze! Licząc na to, że już niedługo będę miał okazję do równie kapitalnej zabawy, jak poprzednio, zacząłem przemierzać otchłanie Sieci w poszukiwaniu wszelkich informacji związanych z najnowszym dziełem włoskich mistrzów kodu. Paru ciekawych rzeczy udało mi się dowiedzieć, kilka mnie zachwyciło, coś tam mną wstrząsnęło, ale ogólnie, pod koniec poszukiwań mogłem uznać, że chyba nie będzie źle... Przyjrzyjmy się więc temu, co szykują nam Stefano i Valerio, a zaczniemy, oczywiście, od fabuły przygotowywanej gry.

Rzecz cała dzieje się dużo wcześniej, niż historia opowiedziana nam w części pierwszej, w latach, gdy Tony częściej, zamiast swojego wysłużonego prochowca i kapelusza, wdziewał na siebie krótkie spodenki. W roku 1953 nasz bohater mieszkał w stanie Nowy Meksyk, w miasteczku, które leżało zaledwie 300 mil od słynnej obecnie, a wówczas mało komu jeszcze znanej, Strefy 51 w Roswell. Jak łatwo się domyślić, fakt, że tak blisko Tony’ego wylądowali Obcy, miał niewątpliwy wpływ na dalsze życie przyszłego detektywa. W ciągu jednego dnia trzynastoletniemu wówczas chłopcu przyszło zmierzyć się z tajemnicami związanymi z kosmicznymi najeźdźcami, zagadkami okolicznej indiańskiej kultury, wszelkiej maści podejrzanymi osobnikami i, jakby tego jeszcze było mało, kłopotami natury osobistej. Wszystko to jest jakieś takie pokręcone, niepewne, niedopowiedziane, pogmatwane... To prawda, ale autorzy postanowili, że treści fabuły tak łatwo nie zdradzą. Nawet w oficjalnych materiałach zaprezentowanych przez nich na targach E3 nie ma wiele więcej, podobnie milczy oficjalna strona gry, a pojawiające się tu i ówdzie streszczenia fabuły są raczej domysłami ich autorów niż oficjalną zapowiedzią. A może to i dobrze? Może faktycznie lepiej poczekać do premiery i znów poczuć ten dreszczyk, gdy uruchomimy grę po raz pierwszy? Chyba tak...

Nieco więcej wiemy już na temat oprawy graficznej gry. I tu ten wstrząs, o którym wspomniałem nieco wcześniej. Idąc zgodnie z ogólnoświatowym trendem, który mnie osobiście nie bardzo przypadł do gustu, twórcy gry postanowili przenieść przygody Tony’ego w trzeci wymiar. Koniec z ręcznie rysowanymi postaciami, koniec z fantazyjnymi, bajecznie kolorowymi lokacjami, koniec z manufakturą. Teraz światem małego detektywa zawładną trójkąty. Początkowo do pierwszych obrazków z gry podszedłem jak pies do jeża. Widziałem już zbyt wiele gier, którym przeniesienie w 3D potrzebne było jak umarłemu kadzidło i zamiast wzbudzić zachwyt u graczy, zostały one wyśmiane i wygwizdane, znikając w mrokach zapomnienia. Czy będzie tak i tym razem? Cóż, muszę uczciwie przyznać, że nie jestem ostatecznie co do tego pomysłu przekonany. Czemu zarzucono ręcznie rysowaną grafikę, skoro wzbudziła ona tyle zachwytu u graczy? Po co zmieniać coś, co jest dobre?

Owszem, nie powiem, obrazki wyglądają całkiem przyzwoicie, widać, że Włosi zadbali o utrzymanie komiksowego, pokręconego sposobu rysowania postaci, o szczegółowe wykonanie poszczególnych lokacji, o sympatyczny, niezbyt cukierkowy dobór kolorów i barw. Tyle tylko, że to są zwykłe, statyczne obrazki. Ciekaw jestem, jak to wszystko będzie się prezentować w działaniu. Jak będzie się poruszał Tony, jego ojciec, siostra Doris, czy też kumpel Seymour? Czy twórcy gry poradzą sobie z kolizjami obiektów, używaniem przedmiotów, teksturami, ustawianiem kamer? Mnóstwo obaw... Mam spore zaufanie do grafików spod znaku Prograph Research, ale czy w ostateczności podobnej klasy artystami okażą się zatrudnieni tam programiści? Mam nadzieję... Dla uzyskania pełnego obrazu tego, co ujrzą nasze oczy, dodajmy również, że gra będzie, na całe szczęście, klasycznym point’n’clickiem, pełnym, jak obiecują autorzy, dziesiątek różnorakich lokacji i całego mnóstwa krótkich filmików, a wszystko to wyświetlane będzie na ekranach naszych monitorów w całkiem przyzwoitej rozdzielczości 1024x768.

W grze ma pojawić się około dwudziestu niezależnych postaci, a z każdą z nich będziemy mogli porozmawiać na różne, czasem całkiem dziwne i nietypowe tematy. O poczuciu humoru Włochów już wspomniałem wcześniej... Również i w tej części małego detektywa ten element gry ma być mocno zakręcony, wzbudzający salwy zdrowego śmiechu, niosący ze sobą wspaniałą rozrywkę. Z każdym osobnikiem, którego zechcemy przepytać na okoliczność, będziemy mogli porozmawiać zarówno na tematy ściśle związane z prowadzonym przez Tony’ego dochodzeniem, jak i zadać im wszelkie inne, czasem całkiem ekscentryczne pytania. A warto dodać, że każda postać przemawiać będzie swoim własnym, charakterystycznym głosem, co ostatnimi czasy w grach przygodowych nie zawsze się zdarza.

I jeszcze kilka drobiazgów... Autorzy gry obiecują nam wspaniałą, a nawet epicką, jak to określono, ścieżkę muzyczną, wspaniale dopasowującą się do zmieniających się szybko wydarzeń, obserwowanych przez nas na ekranie monitora. Pełno ma być fantastycznych efektów dźwiękowych, oddających wiernie odgłosy otoczenia. Aha, zapomniałbym o wygodnym i przyjaznym dla użytkownika interfejsie oraz niezwykle łatwym i wygodnym sposobie używania przedmiotów. Ale to wydaje się tak pewne, że nie ma co o tym nawet wspominać. Zresztą pokażcie mi chociaż jeden przypadek, gdzie autorzy mającej pojawić się już niedługo gry, o tym by nie wspominali i nie obiecywali nam samych wspaniałości? Zawsze tak jest i trudno się dziwić, że Włosi postępują podobnie. Reklama dźwignią handlu...

Na koniec pozostawiłem sobie malutką dygresję. Autorem praw do tego tytułu jest niemiecka firma dtp, która mówi o tym głośno, że szuka partnerów do wydania gry w innych krajach, w wersji zrozumiałej dla ich mieszkańców. Może by tak już się obudzić, panowie wydawcy z kraju nad Wisłą? Czas jest najwyższy, by zadbać o całkiem spore grono miłośników gier przygodowych. Co? Za jakieś dwa, trzy lata? Aha, no dobrze, to śpijcie dalej... Miłych snów.

Tony Tough in A Rake’s Progress ma spore szanse, by odnieść ogromny sukces. Ciekawa, niezwykle intrygująca fabuła okraszona znakomitym humorem powinna przyciągnąć do ekranów wielu graczy. Jeśli dodamy do tego obiecaną nam wspaniałą, nawet jeśli 3D, grafikę oraz zapowiadaną świetną ścieżkę dźwiękową, może się wydawać, że oto nadchodzi gra prawie idealna. Szkoda tylko, że nikt nic nie mówi o zagadkach, jakich możemy spodziewać się w trakcie wędrówki śladami Tony’ego. A wszak to niezwykle ważny element każdej gry przygodowej. No cóż, okażmy więc zaufanie do tego, że Stefano Gualeni i Valerio Massari wiedzą, co robią i uzbrójmy się w cierpliwość w oczekiwaniu na ich dzieło. Co prawda pierwsze zapowiedzi określały termin wydania gry na lato bieżącego roku, ale myślę, że już pod koniec tego roku dane nam będzie wyruszyć wraz z Tonym w wędrówkę, której celem będzie odkrycie wszelkich tajemnic związanych z niecnymi działaniami istot pozaziemskich na naszej planecie.

Bolesław „Void” Wójtowicz

Tony Tough 2: A Rake's Progress

Tony Tough 2: A Rake's Progress