Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 22 lipca 2010, 11:44

Tom Clancy’s H.A.W.X. 2 - już graliśmy!

Druga część Tom Clancy’s Hawx już wkrótce zakręci się w czytnikach Waszych konsol. Tymczasem my sprawdzamy, czy jest na co czekać.

Wydana w ubiegłym roku gra Tom Clancy’s H.A.W.X. była jedną z pierwszych prób nawiązania walki przez europejskiego wydawcę ze święcącą wiele lat triumfy na konsolach serią Ace Combat. Próba okazała się tylko częściowo udana, bo do poziomu prezentowanego przez produkcje Namco Bandai z całą pewnością nieco zabrakło. Produkt z otwartymi ramionami przyjęli za to pecetowcy, dla których reprezentant arcade’owych strzelanin ze współczesnymi samolotami to nie lada kąsek. Zapowiedziany niedawno sequel zelektryzował znowu wielu zadowolonych z części pierwszej graczy, którzy z niecierpliwością wyczekują każdej ciekawostki udostępnionej przez Ubisoft. Na zaproszenie francuskiej firmy udałem się więc do jej podparyskiej siedziby, by wraz z kilkunastoma innymi dziennikarzami z Europy móc wznieść się nad błękitny przestwór oceanu.

F-16 nad pustynią.

Zasiadając na przygotowanym wcześniej stanowisku, nie oczekiwałem jakichś specjalnych rewolucji. Po dość intensywnym kontakcie z „jedynką”, raczej wiedziałem czego się spodziewać – pięknie wymodelowanych samolotów, cudownych widoczków z pułapu kilku tysięcy stóp i mnóstwa akcji. Nastąpiło włączenie konsoli, uruchomienie gry i... przed moimi oczami pojawiło się dokładnie to, czego oczekiwałem. No, może nie do końca i nie od razu, bowiem już w pierwszej misji na samym początku występuje nie lada nowość, która powinna choć na chwilę przyspieszyć bicie serca wszystkich symulotników. Jest to mianowicie start maszyny z lotniska! Mało tego, jest to start z najprawdziwszym, choć znacznie skróconym, kołowaniem do pasa. Włączam silnik. Za pomocą triggerów kontroluję przepustnicę samolotu, przyciski RB i LB służą do sterowania przednim kołem (w trakcie lotu odpowiadają za ruchy trymera). Prawą gałką analogową rozglądam się po kokpicie i lotnisku, obserwując przejeżdżające samochody, ruchy obsługi naziemnej i wznoszące się tuż przed nami w tumanach kurzu śmigłowce. Trudno powiedzieć, aby gra wymuszała pracę procesora konsoli na najwyższych obrotach, bo szczerze mówiąc, oprawa graficzna w tym momencie jakoś szczególnie nie powala na kolana, ale przygotowanie startów, a także lądowań to pewien postęp w stosunku do części pierwszej. I uwaga ta nie dotyczy tylko lotnisk naziemnych, bo już w trzecim scenariuszu wznosimy się z pokładu lotniskowca. Ale wróćmy na razie do misji pierwszej.

Znajdując się na pasie, rozpoczynam rozbieg, osiągam wymaganą prędkość i zadzieram nos mojego F-16 do góry. W tym momencie kamera przełącza się na chwilę na widok zewnętrzny, by pokazać zmniejszający się w miarę oddalania pas, a po chwili ustawić się w pozycji prezentującej perspektywę trzeciej osoby, a więc tuż za samolotem. Gracze preferujący ostrą jazdę raczej już przy tym pozostaną, natomiast zwolennicy mocniejszego klimatu bez problemu przełączą w opcjach ustawienie kamery z powrotem na kokpit. Muszę tu dodać, że podczas kilku udostępnionych misji gra parokrotnie odbierała mi kontrolę nad akcją, by zaprezentować kilkusekundową oskryptowaną animację; np. wybuchu innego, znienacka zaatakowanego, samolotu.

Lot treningowy szybko zamienia się w atak na wyśledzony konwój. Przełączam uzbrojenie na sterowane rakiety (w trakcie rozgrywanych misji nie spotkałem się z prawdziwymi nazwami broni, jedynie z ich rodzajem) i automatycznie włącza się obraz z kamery zainstalowanej pod samolotem i służącej do oznaczania celów. W tym czasie sterowanie nad maszyną przejmuje sztuczna inteligencja. Trzykrotny zoom i możliwość obracania obiektywu w poziomie pozwalają oznaczyć interesujące mnie cele.

Po zniszczeniu konwoju pojawia się informacja o niebezpieczeństwie grożącym macierzystemu lotnisku, na którym stacjonuje eskadra H.A.W.X. Wykonuję szybki powrót na dopalaczu i kiedy już prawie dolatuję na miejsce, następuje atak nieprzyjacielskich bombowców zmiatający dosłownie bazę i pas z powierzchni ziemi. Przy okazji oglądam kolejną króciutką scenkę z wnętrza kokpitu, pokazującą, jak mój F-16 ma za sekundę rozbić się dokładnie nad lotniskiem, przy próbie lądowania.

Walka w skróconym dystansie.

W drugiej misji jestem już kimś zupełnie innym. Jako rosyjski pilot mam za zadanie zmusić do zawrócenia eskadrę wykradzionych przez separatystów bombowców. Nawoływanie do zejścia z kursu nie pomaga, dowódca wydaje rozkaz ataku. W tym samym czasie do walki włączają się wrogie Su-27 i rozpętuje się chaos. Inaczej niż w innych grach, gdzie siadamy za sterami nowoczesnych samolotów wojskowych, w H.A.W.X. 2 autorzy postanowili zdecydowanie skrócić dystans powietrznych pojedynków. Na niewielkim obszarze kotłuje się ze sobą kilkanaście maszyn. Z pierwszą falą jeszcze jakoś sobie radzę. W ruch idą rakiety powietrze-powietrze. Akcja jest bardzo intensywna, samoloty wroga są widoczne jak na dłoni. Po chwili jednak pojawia się druga fala Suchoi, tym razem wyposażona w niekończący się chyba zapas flar, pozwalających uniknąć trafienia pociskiem z czujnikiem wykrywającym ciepło, wydostające się z dyszy silnika samolotu. Lot zamienia się już zupełnie w walkę kołową, niczym w czasie I wojny światowej. Wystrzeliwane przez wrogich pilotów flary są niemal w 100% skuteczne i do strącenia przeciwnika konieczne jest używanie działka. Procentowe wskaźniki wytrzymałości maszyn lecą na łeb, na szyję, a wraz z dojściem do zera samoloty ulegają zniszczeniu. Gram na najłatwiejszym poziomie trudności (są trzy), ale i tak nie jest łatwo. Choć samolot wydaje się zupełnie nie przejmować prawami fizyki, robi dokładnie to, czego się po nim spodziewam. Później przełączam poziom trudności o oczko wyżej i pojawia się zmiana polegająca na dość łatwym przeciągnięciu samolotu. Jeden z autorów gry zapytany przeze mnie o występowanie blackoutów lub redoutów dość stanowczo stwierdza, że to raczej nie jest tytuł, w którym należałoby przejmować się takimi rzeczami. Mamy w końcu do czynienia z typową zręcznościówką.

W drugiej misji pojawia się kolejna nowość – konieczność zatankowania w powietrzu. W pewnej odległości za samolotem-cysterną widoczny jest zielony okrąg, przez który należy przelecieć. W tym momencie kierowanie płatowcem przejmuje sztuczna inteligencja, a ja mogę jedynie nieznacznie zmieniać położenie maszyny poprzez sterowanie trymerem lub unosząc i opuszczając dziób tak, aby trafić w końcówkę węża paliwowego. Nie jest to trudne zadanie, choć od początku manewru na górze ekranu wyświetla się zegar, dający mi na wykonanie tej czynności niecałe pięć minut. Sam proces tankowania pokazany jest w kilkusekundowej scence, po czym program ponownie zwraca mi pełną kontrolę nad samolotem.

Kolejny lot, kolejne widoczki - tu podziwiamy platformę wiertniczą.

W grze tak naprawdę wcielimy się w trzech różnych pilotów. Amerykanina, Rosjanina i Brytyjczyka, dzięki czemu przedstawioną historię poznamy z różnych punktów widzenia. Osią fabuły jest zniknięcie z rosyjskiego arsenału atomowego trzech głowic nuklearnych, w co prawdopodobnie zamieszani są tajemniczy separatyści, ukrywający się gdzieś na południowych rubieżach Federacji Rosyjskiej. Jednostka H.A.W.X. została niemal doszczętnie zniszczona i teraz kierują nią nowy dowódca. Mniej więcej tyle zostało ujawnione w trakcie niedługiej prezentacji.

Trochę przeszkadza mi sposób wprowadzania w fabułę w trakcie misji. W prawym górnym rogu od czasu do czasu włącza się sporej wielkości ekranik, na którym wirtualny dowódca przekazuje rozkazy. Klimat niszczy nieco delikatnie akcentowany po rosyjsku język angielski, w chwili kiedy wcielam się w rosyjskiego pilota. Niby rozwiązanie jest oczywiste, w końcu nikt nie chce nas odrywać od obserwacji widoczków, ale angielskie komendy w rosyjskim lotnictwie nie podobają mi się. Rozumiem, że taki jest wymóg czasów, ale i tak mi się to nie podoba.

W następnej misji startuję z pokładu lotniskowca. Tu już nie mam możliwości samodzielnego kołowania. Maszyna automatycznie odbywa krótką drogę do katapulty, po czym zostaję wystrzelony. Misja rozgrywa się pośród wielu platform naftowych położonych w pobliżu brzegu. Polega głównie na pozbyciu się stanowisk SAM-ów i niszczeniu dział artylerii lotniczej, a także kilku okrętów. Zauważam, że pomimo prędkości prawie jednego macha samolot przelatuje obok stalowych konstrukcji jak w zwolnionym tempie. Brakuje dynamiki, prawdziwego poczucia prędkości. Wszystko odbywa się w imię skrócenia dystansu do celu.

Wstając od konsoli mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony, to może być niezła zręcznościówka. Z drugiej, to co zobaczyłem, mocno przypomina część pierwszą. W zasadzie mamy tu do czynienia z powtórką z rozrywki. Dodanie startów czy lądowań może wyglądać interesująco w opisie, w trakcie samej gry jakoś szczególnie nie zachwyca. Do wydania Tom Clancy’s H.A.W.X. 2 pozostało jeszcze trochę czasu, ale jeżeli wierzyć słowom autorów, przed nimi raczej już tylko kosmetyczne zmiany.

Przemek „g40st” Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Tom Clancy’s H.A.W.X. 2

Tom Clancy’s H.A.W.X. 2