„To obrzydliwe! Nie mogę przestać oglądać!” Jak chorobliwa ciekawość ciągnie nas do mocnych treści?
Boże, czego tu nie ma. Toksyczna relacja, morderstwa, kult, kanibalizm, wątek kazirodczy. Ale czy obawy wobec kontrowersyjnego The Coffin of Andy and Leyley są uzasadnione? Czy to, że gra się w to tak dobrze, wynika z naszej chorobliwej ciekawości?
Przyznaję się bez bicia, lubię dramy. Każde dzieło kultury wywołujące zażarte dyskusje wśród internautów automatycznie budzi moją ciekawość. Dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok The Coffin of Andy and Leyley, gry tyleż niepozornej, co dramogennej, która niedawno rozpętała istną burzę w internecie. Mimo że myślałam, iż krążące o niej plotki są rozdmuchane.
Czy takie się okazały? W zasadzie nie. Gra rzeczywiście porusza bardzo kontrowersyjne tematy, zaczynając od problemów rodzinnych, a na ludożerstwie kończąc. Ale mimo że zawarte w niej treści mogą wydać się obrzydliwe i odpychające, szczerze mówiąc, od dawna nie wciągnęłam się tak mocno w żadną produkcję jak w opowieść o rodzeństwie Graves. I sądząc po ocenach The Coffin of Andy and Leyley chociażby na Steamie – nie jestem w tym osamotniona.
Skoro gra jest tak makabryczna, okropna i bluźniercza, to dlaczego gra się w nią tak dobrze? Pomijając (chwilowo) kwestię samej fabuły i gameplayu, duży w tym udział ma zapewne zjawisko nazywane w psychologii „chorobliwą ciekawością”.
TEKST PREMIUM
Treści premium mogą powstawać głównie dzięki wsparciu Was, czytelników. Prace nad takimi materiałami wymagają więcej czasu i wysiłku, więc jeśli chcecie czytać podobnego rodzaju content oraz wspierać jakościowe dziennikarstwo, to zachęcamy do kupna abonamentu.
A w tym czarnym, czarnym domu była czarna, czarna trumna
Zanim przejdziemy do psychologiczno-naukowych rozważań, przybliżę Wam pokrótce, czym w ogóle jest The Coffin of Andy and Leyley. Twórcy określają tę grę jako opartą na dialogach przygodówkę z elementami horroru. Tytułowych bohaterów, Ashley i Andrew, poznajemy w sytuacji z jednej strony nietypowej, z drugiej większości z nas dobrze znanej, biorąc pod uwagę wydarzenia z ostatnich lat. Rodzeństwo zostaje bowiem objęte kwarantanną z powodu pasożytów, które rzekomo znajdowały się w wodzie doprowadzanej do budynku, gdzie owa rodzina mieszka. Dwudziestokilkuletni bohaterowie zostają opuszczeni przez rodziców i zamknięci sami w dusznym, klaustrofobicznym lokum.

Sytuacja przybiera jeszcze gorszy obrót, gdy strażnicy z jakichś powodów przestają dostarczać im jedzenie. Czuć klimat tytułowej trumny. Bohaterowie są odizolowani, piekielnie głodni i skazani wyłącznie na siebie.
Jak wiadomo, trudne warunki mogą zmusić ludzi do podejmowania różnych, nie zawsze słusznych decyzji. I tak też się dzieje w przypadku Ashley i Andrew (przy czym on wchodzi w to mniej, ona bardziej chętnie). Zaczyna się więc od zjedzenia zwłok sąsiada zamordowanego przez demona, a następnie zawarcia paktu z rzeczonym piekielnym duchem. Bohaterowie wstępują na drogę, z której nie ma już odwrotu (a może weszli na nią dawno temu?) i dążą do przetrwania (dosłownie) po trupach.
Więcej szokowania, gracz wytrzyma
Kiedy na pytanie, czy chcesz w grach kontrowersji, odpowiadasz „tak”, powstaje twór taki jak The Coffin of Andy and Leyley. Nic więc dziwnego, że kilka miesięcy temu w internecie zawrzało od gorących dyskusji na temat tego, jak obrazoburcza, makabryczna i szokująca jest to gra. Nie bez powodu. Poza tym, że rodzeństwo Graves posmakowało ludzkiego mięsa (niejednokrotnie i nie zawsze niechętnie), ma też na koncie kilka zabójstw (a licznik wciąż rośnie) i pakt z demonem. Wiele też wskazuje, że lubi się trochę bardziej i w inny sposób, niż spokrewnione ze sobą osoby powinny. Wątek kazirodczy był zresztą najszerzej komentowany w społeczności i wzbudził najwięcej kontrowersji, a fanów The Coffin of Andy and Leyley oskarżano o realizowanie w tej grze swoich perwersyjnych fantazji.
A więc tak, plotki na temat tej produkcji nie są wyssane z palca. A im dalej w las, tym ciemniej. Dowiadujemy się, że Andy i Leyley (zdrobnienia imion głównych bohaterów, którymi posługiwali się w dzieciństwie) od wczesnej młodości wykazywali co najmniej niepokojące zachowania. Nazwanie ich relacji niezdrową to silne uproszczenie i Freud miałby na ich temat bardzo dużo do powiedzenia. Zresztą nie tylko Freud. Psychologowie kliniczni zapewne również.
Mimo ciekawości podchodziłam do tej produkcji z dużą rezerwą. Obawiałam się, że tak mocne i w pewien sposób odpychające tematy, zwłaszcza kanibalizm i kazirodztwo, sprawią, iż nie będę w stanie w The Coffin of Andy and Leyley grać. Ale właśnie, ciekawość, o której już kilka razy wspominałam, zwyciężyła. Co więcej, obserwowałam przygody rodzeństwa z rosnącą fascynacją. Stan, w którym się znalazłam (oraz najprawdopodobniej inni fani tej gry), nazywa się w psychologii chorobliwą ciekawością.
Dla dobra nauki... i bezpieczeństwa
Jestem przekonana, że niejedno z nas nie mogło oderwać wzroku od czegoś obrzydliwego czy makabrycznego, mimo że czuliśmy, iż to niewłaściwe. Na pewno większość z nas kojarzy też tę dziewczynę, która z ogromną fascynacją słucha do snu podcastów z gatunku true crime, nierzadko bardzo obrazowych i szczegółowych.
Morbid curiosity, czy też w polskim tłumaczeniu – chorobliwa ciekawość, to zjawisko występujące dość powszechnie, i to nie tylko u ludzi. Polega na ciekawości dotyczącej zjawisk, które teoretycznie powinny być dla nas odpychające lub przerażające i wzbudzać negatywne emocje. Chorobliwa ciekawość odnosi się więc do wszelkich fascynacji przemocą i sprawcami przemocy, tematami tabu oraz tym, co powszechnie uważa się za obrzydliwe.
Teoria chorobliwej ciekawości wyróżnia cztery jej rodzaje: zainteresowanie umysłami niebezpiecznych ludzi, uszkodzeniami ciała, przemocą oraz nadnaturalnymi zagrożeniami. Badania wykazują, że ludzi najbardziej interesują te obszary, które w jakiś sposób związane są z interakcjami społecznymi, a zatem wszystko, co dotyczy przemocy oraz sposobu myślenia i funkcjonowania przestępców.

Ale dlaczego tak jest? Dlaczego niektórzy, mimo przerażenia, nie mogą oderwać wzroku od zdjęć powypadkowych, a wspomniana przeze mnie dziewczyna słucha true crime do snu?
Otóż okazuje się, że chorobliwa ciekawość pod względem aktywacji obszarów mózgu i wydzielanych w nim substancji nie różni się zasadniczo od zwyczajnej ciekawości. Napędzana jest więc typową dla ludzi chęcią poznania i przyjemnością płynącą ze zdobywania nowych informacji. Zasadnicza różnica polega na tym, iż chorobliwa ciekawość dotyczy bodźców, które wywołują negatywne stany emocjonalne.
Mimo to liczne eksperymenty pokazały, że zazwyczaj ludzie czują silniejszą potrzebę, by eksplorować obszary związane z chorobliwą ciekawością niż te związane z „normalną”. Obszary „chorobliwie” interesujące mocniej też przyciągają i rozpraszają uwagę. I chociaż początkowo wydaje się to nielogiczne, ma bardzo duży sens ewolucyjny i wbrew pozorom jest czymś, co może ułatwić nam przetrwanie.
Zaznaczałam wcześniej, że jest to zachowanie powszechne nie tylko wśród ludzi. Okazuje się, iż zwierzęta, np. ryby i antylopy, również wykazują chorobliwą ciekawość i dążą do poznawania tego, co dla nich niebezpieczne i budzi negatywny afekt – w ich przypadku najczęściej są to drapieżniki. Obserwacja naturalnych wrogów pozwala im lepiej poznawać schematy ich działania, a tym samym – dowiedzieć się, jak im uciec i przetrwać.
Chorobliwa ciekawość u ludzi działa podobnie i mimo że wspomagana jest typowo ludzką przyjemnością płynącą ze zdobywania informacji, w gruncie rzeczy wywodzi się właśnie z potrzeby bezpieczeństwa.
Ta jedna koleżanka, która słucha true crime do snu
Chwilę wcześniej wspominałam o „tej dziewczynie”, która tak bardzo lubi podcasty true crime. Można się oburzyć, że tak niepoprawnie politycznie z góry określiłam, jakiej jest płci, ale tak się składa, iż stwierdzenie to wynika z badań psychologicznych.
Okazuje się, że kobiety bardziej niż mężczyźni są zainteresowane opowieściami (podcastami, filmami czy książkami) z gatunku true crime. A już zwłaszcza, jeśli opisane w nich przestępstwa zostały popełnione na kobietach. Dodatkowe punkty przyznają za opisy motywacji i sposobu myślenia przestępców.
Paradoksalne? Niekoniecznie. Częstym zarzutem wobec kobiet zafascynowanych seryjnymi mordercami czy innymi przestępcami jest to, że kieruje nimi niezdrowe zauroczenie. Oczywiście zdarzają się takie przypadki, jednak nie są tak powszechne, jak może się wydawać.
Chorobliwa ciekawość wykształciła się ewolucyjnie, służąc przede wszystkim przetrwaniu. Nic więc dziwnego, że kobiety, które statystycznie dużo bardziej niż mężczyźni obawiają się stania się ofiarą przestępstwa, podświadomie ciągnie do zapoznawania się z historiami true crime, gdyż mogą one stanowić cenne źródło wiedzy, jak uniknąć niebezpieczeństwa.
Teorię tę potwierdzają badania, które wykazały, że panie znacznie częściej wybierały te historie, które poza tym, że opowiadały o kobietach jako ofiarach, zawierały też opisy tego, jak niektórym z nich udało się oprawcy umknąć. Dodatkowo preferowane przez płeć piękną dokumenty true crime zawierały opisy motywacji i sposobu myślenia przestępców, których zrozumienie mogłoby być pomocne przy ucieczce lub próbie przechytrzenia oprawcy w razie zagrożenia.

Liczne badania dowodzą, że ludzie bardziej niż nadnaturalnymi zagrożeniami i uszkodzeniami ciała zainteresowani są obszarami związanymi z przemocą i umysłami niebezpiecznych ludzi. To również ma sens, gdyż treści te dotyczą sytuacji społecznych, na które częściej jesteśmy narażeni i na które mamy relatywnie większy wpływ. Uszkodzenia ciała okazują się bowiem często związane z wypadkami czy katastrofami naturalnymi, a nadnaturalne niebezpieczeństwa – takie jak demony, duchy czy bogowie – pozostają raczej poza naszą kontrolą. Z punktu widzenia przetrwania korzystniejsze jest dla nas skupianie się na zagrożeniu, któremu możemy jakoś zaradzić.
Bycie zaciekawionym makabrycznymi czy odpychającymi tematami z definicji nie jest zatem niczym dziwnym i niezdrowym, a szerzenie tego typu treści też z założenia trudno uznać za szkodliwe, gdyż wyrasta z naturalnej potrzeby bezpieczeństwa oraz zrozumienia niebezpieczeństwa.
I can fix her
Tak jak wspominałam, chorobliwa ciekawość obejmuje cztery główne obszary. Tak się składa, że The Coffin of Andy and Leyley zawiera treści związane z każdym z nich.
Andy i Leyley popełniają przestępstwa, z morderstwami włącznie, i gra pokazuje to bardzo wyraźnie (choć w związku z rysunkową grafiką nie jest to aż tak dosłowne). Dokonują aktów przemocy i kanibalizmu, a nawet zawierają pakt z demonem. Dodatkowo opowieść silnie skupia się na ich osobowościach, co sprawia, że stanowi idealne podłoże dla wzbudzenia w graczach chorobliwej ciekawości.
O tym, że bohaterowie nie są dobrymi ludźmi, informuje nawet oficjalna grafika na Steamie. Zwłaszcza Ashley wyraźnie przejawia cechy osobowości antyspołecznej. I jest niebezpieczna. Bardzo. Ponieważ gra bywa nieliniowa, nad charakterem jej starszego brata gracz ma częściową kontrolę. Nie ulega jednak wątpliwości, że chłopak od dzieciństwa pozostawał pod silnym wpływem siostry, w związku z czym również nie można nazwać go dobrą osobą. I też jest kimś niebezpiecznym.

The Coffin of Andy and Leyley to produkcja świetnie napisana pod względem psychologicznym, a motywacjom i sposobowi myślenia bohaterów poświęca bardzo dużo uwagi. Gameplayu jest tu niewiele, a tytułowe rodzeństwo i jego przeżycia poznajemy w trakcie licznych dialogów, w retrospekcjach oraz wizjach. Gra przedstawia też, jak wyglądało dzieciństwo Andrew i Ashley (Zygmunt Freud lubi to), dzięki czemu dokładnie widzimy, jak rozwijały się ich osobowości. Wszystkie te motywy są prawdopodobne psychologicznie i mogą skłaniać do refleksji nad naturą osób popełniających przestępstwa. I wyraźnie pokazują, że nawet najbardziej zdeterminowany człowiek nie byłby w stanie naszych bohaterów „naprawić”.
Produkcja ta sprawdza się więc doskonale w roli medium zaspokajającego chorobliwą ciekawość – opowiada przede wszystkim o niebezpiecznych sytuacjach społecznych, opisanych na tyle konkretnie, by móc stanowić źródło informacji, których podświadomie poszukujemy w celu przetrwania.
Sweet home Alabama
Przejdźmy jednak do kwestii, która w kontekście The Coffin of Andy and Leyley wywołała najwięcej kontrowersji – kazirodztwa. Internet eksplodował. Padły zarzuty, że produkcja ta służy wyłącznie realizowaniu perwersyjnych fantazji graczy i promuje tak społecznie nieakceptowalne zachowania jak kazirodztwo. Oliwy do ognia dodały licznie powstające fanarty przedstawiające Andy’ego i Leyley w niejednoznacznych sytuacjach.
Awersja do tematu kazirodztwa wśród potencjalnych odbiorców jest uzasadniona. Badania dowiodły, że istnieją silne mechanizmy przeciwdziałające kazirodztwu, zarówno u zwierząt, jak i ludzi. Prawidłowo funkcjonujący człowiek nie będzie odczuwał pociągu seksualnego do osób z nim spokrewnionych. Co więcej, psychologowie wykazali, że nie odczuwamy też pociągu do tych, z którymi się wychowywaliśmy, nawet jeśli są to osoby z nami niespokrewnione. Istnieją również przesłanki sugerujące, że dodatkowym zabezpieczeniem przed kazirodztwem jest brak pociągu do osób, które wyglądają podobnie do nas.
Innym ciekawym badaniem psychologicznym jest to przeprowadzone przez Jonathana Haidta, a dotyczące dylematu moralnego zwanego „the sibling taboo”. Uczestnikom opisano hipotetyczną sytuację, w której dorosłe rodzeństwo zdecydowało się na jednorazowy akt seksualny, w zabezpieczeniu, bez ryzyka dzietności. Mimo że w sytuacji tej nie było możliwości poczęcia chorego dziecka, osoby badane i tak oceniały czyn rodzeństwa jako bardzo niemoralny i odczuwały wobec niego silnie negatywne emocje, co tylko dodatkowo dowodzi, jak źle odbieramy wątki kazirodcze. W takim układzie, czy jest możliwe, aby zawierająca tego typu treści gra nie była całkowicie odpychająca i obrzydliwa?

Relacja Andrew i Ashley zdecydowanie jest toksyczna i ilustruje niezdrowe rodzaje przywiązania. Mimo że rodzeństwo jest od siebie silnie uzależnione i jedno wpływa na drugie mocno destrukcyjnie, rzekomy wątek kazirodczy pojawia się tylko w jednej ścieżce fabularnej, do której prowadzą bardzo konkretne wybory. Innymi słowy, nie da się nie zauważyć, że dążysz do tak zwanego „Alabama ending”, mimo że sama gra wyraźnie tej ścieżki nie pochwala i próbuje cię od niej odwieść. I nawet w tym jednym, konkretnym przypadku jedyne, co się do tej pory pojawia, to wizja zesłana bohaterom przez demona sugerująca, że w przyszłości może dojść między nimi do zbliżenia. Podkreślam „do tej pory” ponieważ The Coffin of Andy and Leyley to produkcja epizodyczna, a ostatnia część nie ukazała się jeszcze na rynku.
Relacja Andy’ego i Leyley w moim odczuciu bardziej przypomina relację Adama i Ewy czy też Makbeta i lady Makbet (przymknijmy na chwilę oko na fakt, że wymienione przeze mnie postacie były parami). Ashley, wyraźnie „obdarzona” osobowością antyspołeczną, próbuje ściągać brata na złą drogę, namawia go do popełniania coraz gorszych czynów, powołując się na jego ambicję i wykorzystując jego miłość do niej. Miłość mocno złożoną, toksyczną, ale jednak dobrze zarysowaną i prawdopodobną psychologicznie. Bardziej niż na potencjalnym kazirodztwie gra skupia się więc na dokładnym opisaniu zjawiska toksycznych stosunkach międzyludzkich i trzeba przyznać, że robi to naprawdę dobrze.
Romantyzm makabryczny
Badania pokazują, że większe skłonności do chorobliwej ciekawości mają osoby otwarte na doświadczenia i ekstrawertyczne. Te cechy sprawiają, że można znieść więcej silnych bodźców, zanim układ nerwowy się „zmęczy”. Można by więc pomyśleć, że dla graczy o innych cechach The Coffin of Andy and Leyley będzie za mocną produkcją, ale uważam, że niekoniecznie tak jest.
Mimo że gra rzeczywiście porusza makabryczne tematy, umowna, rysunkowa grafika powoduje, iż ich odbiór jest nieco mniej inwazyjny. Operuje raczej słowami niż obrazami, co sprawia, że nawet gracze mniej odporni na awersyjne treści mogą się w niej odnaleźć. The Coffin of Andy and Leyley bywa wręcz poetyckie (w sposób dość upiorny) i zamiast atakować odbiorcę makabrycznymi, dosłownymi obrazami, karmi chorobliwą ciekawość przede wszystkim słowami.

Była sobie drama
The Coffin of Andy and Leyley wywołało niemałą burzę i podzieliło graczy. Na pewno nie jest to gra dla każdego ze względu na poruszane, rzeczywiście silnie kontrowersyjne treści, ale nie dajcie się zwieść niektórym komentarzom. To produkcja, która – choć wcale nie ma śmiertelnie poważnego tonu – podchodzi do poruszanych tematów niesamowicie dojrzale. Nie pochwala zachowań bohaterów, wyraźnie potępia złe wybory, a wszystkie przedstawione w niej makabryczne treści czemuś służą – opisowi zjawiska, przesłaniu czy nawet ostrzeżeniu. Warto więc dać jej szansę. Z pewnością nakarmi chorobliwą ciekawość nawet najbardziej wygłodniałych graczy, ale zostawi Was też z niejedną refleksją. Jak już otrząśniecie się z szoku.
