The Suffering: Zniewolony - przed premierą
Torque – bohater o aparycji bandyty wraca w sequelu jednego z najbardziej krwawych i przerażających horrorów ubiegłego roku. Teraz jeszcze więcej akcji, potworów, broni i krwi, ale za to mniej kombinowania.
Marek Czajor
10Wydany w 2004 roku The Suffering nie był produktem ani szumnie reklamowanym, ani zbytnio promowanym, mimo to został zauważony i zyskał uznanie w oczach graczy. Wysokie noty w pismach i serwisach branżowych oraz sukces komercyjny – to było to, czego programistom z Surreal Software od dawna brakowało. Sława Drakana, jakkolwiek był grą doskonałą, już dawno przeminęła. Świat czekał na coś nowego i w końcu się doczekał. Mimo, iż formalnie The Suffering sklasyfikowany został jako survival horror, trudno porównywać go z takimi hitami jak Alone in the Dark, Silent Hill czy Resident Evil. O ile w powyższych grach wątki logiczno-przygodowe i zręcznościowe zostały umiejętnie wyważone, o tyle ich młodszy brat to typowa strzelanina TPP z dość ograniczoną dawką elementów logicznych. Owszem, jest przeszukiwanie szuflad, wciskanie guzików, eksplorowanie skrzyń, niemniej każdy, kto torturował ten tytuł, nie ma wątpliwości, że dobra broń i celne oko są w nim najważniejsze. Nadchodzący sequel – The Suffering: Ties That Bind – w zamierzeniach twórców z Surreal Software ma być jeszcze bardziej dynamiczny, krwawy, arcade’owy. Jedno jest jednak pewne: będzie co najmniej tak samo przerażający jak jego poprzednik.
Dla przypomnienia: w pierwszej części wcielasz się w Torque’a, ponurego faceta o mrocznej przeszłości, który dostaje wyrok śmierci za wymordowanie własnej rodziny. Skierowany zostaje do Abbott State Penitentiary – cieszącego się złą sławą więzienia na wyspie Carnate, gdzie ma być wykonany wyrok. Na miejscu cudem unika kostuchy, bowiem służba więzienna oraz część skazanych zostaje wybitych przez krwiożercze stwory. Uwolniwszy się z celi, Torque likwiduje plądrujące okolicę bestie i w finale szczęśliwie ucieka z więzienia. W The Suffering: Ties That Bind, ponownie w skórze Torque’a, przeniesiesz się z klaustrofobicznych korytarzy więziennych w miejskie lokacje Baltimore. W krajobrazie zrujnowanych domów, spalonych samochodów i zniszczonych ulic ponownie zajmiesz się likwidowaniem piekielnych monstrów. Wędrówka obejmie zarówno centrum miasta, jak i zlokalizowane na przedmieściach slumsy. Twórcy obiecują, że sequel będzie tak skonstruowany fabularnie, by ci, którzy nie mieli wcześniej kontaktu z pierwszą częścią, mogli się w dwójce bez trudu odnaleźć. W powiązaniu poszczególnych wątków historii pomoże osobisty notatnik Torque’a, który w miarę postępów w grze automatycznie zapełni się istotnymi treściami.

Zaczynając przygodę z The Suffering: Ties That Bind, będziesz mógł wykorzystać zapisy stanu z pierwszej części gry. Określą one, jaki charakter (dobry lub zły) Torque’a dominował w trakcie poprzedniej rozgrywki i ustawią identyczny w bieżącej przygodzie, przystosowując do niego scenariusz. Jeśli zdecydujesz się na zabawę całkowicie od nowa, twoja postawa otrzyma na początek status neutralny. W trakcie gry, dzięki swoim poczynaniom, zmienisz się w dobrego, pomagającego innym filantropa (np. gdy uratujesz z opresji niewinnego cywila) lub w bezwzględnego, nie mającego skrupułów drania (gdy temu samemu cywilowi strzelisz w łeb). Balansując natomiast na granicy wyboru pomiędzy dobrem i złem, utrzymasz się na pozycji neutralnej. Ukończenie gry jedną ścieżką zajmie około 20 godzin, dlatego chcąc zobaczyć wszystkie zakończenia, trzeba będzie ten czas pomnożyć przez trzy. To bardzo dużo grania, i o to chodzi. Wybór moralnej ścieżki ma być niezwykle ważny, bowiem od tego uzależnione zostanie zakończenie. Można się domyślać, że – podobnie jak w The Suffering – pozytywne zakończenie przedstawi Torque’a jako niewinnego, wrobionego w morderstwo człowieka, negatywne zaś definitywnie wskaże go jako żono- i dzieciobójcę. W neutralnym zakończeniu wszystko się wypośrodkuje: twój bohater okaże się częściowo winny, a częściowo czysty jak łza.
Wymyślenie odpowiednio przerażających kreatur nie jest łatwe, no chyba, że bierze się za to Stan Winston, znany z projektów do takich filmów, jak Aliens, Batman Returns czy Terminator 2. Efekt, jaki osiągnął w omawianym tytule – na podstawie dostępnych grafik i trailerów – godny jest podziwu. Co ciekawe, wygląd stworów będzie miał swoje uzasadnienie w fabule. Okaże się, że większość z nich to mutanty – ofiary genetycznych doświadczeń na ludziach i zwierzętach (choć o tym już wiedzą ci, którzy grali w The Suffering). W The Suffering: Ties That Bind pojawią się wszystkie stwory znane z części pierwszej. Po raz kolejny będziesz musiał bacznie zerkać nie tylko na boki, ale także do góry, by nie zostać zaskoczonym przez przyklejonych do sufitu Slayerów. Ponownie Mainliner obryzga cię trującą zawartością strzykawek, wbitych w swe ciało, Burrower przeżegna łańcuchem zakończonym hakiem, a Nooseman rzuci się do gardła. Przypomni również o sobie gorylowaty Marksman (z karabinami maszynowymi wbudowanymi w garb na plecach) i zabójczy Fester, miotający wybuchowymi szczurami. Do tej starej gwardii dołączy kilka nowych odmian potworów, równie jak koledzy odstręczających: Triggerman – pająkopodobny stwór ze spluwą przymocowaną do każdego odnóża, Suppressor – istota bez nóg, ale posiadająca potężny arsenał wbudowany w klatkę piersiową i inni. Łącznie w grze pojawi się 15 różnych gatunków przeciwników.
Zdrowo się natrudzisz, aby poradzić sobie z tą całą demoniczną hołotą, bowiem The Suffering: Ties That Bind ma być o wiele trudniejszy od swojego poprzednika. Na szczęście twój bohater zostanie obdarowany większym wachlarzem ruchów, przez co łatwiej ci przyjdzie przedzierać się przez zagracone, pełne stworów lokacje. Większa sprawność pozwoli ci oddawać wyższe niż uprzednio skoki oraz prowadzić ostrzał, będąc ukrytym za osłoną terenową. Posiądziesz również cenną umiejętność kucania, co ułatwi ci celowanie, penetrację różnych wnęk i dziur, a także ukrycie się w razie potrzeby w niewielkich zakamarkach wśród ruin. W podręcznym arsenale znajdziesz kilkanaście rodzajów broni, z których jednak tylko dwie będziesz mógł nosić jednocześnie. W związku z tym nieraz staniesz przed dylematem, którą spluwę masz ze sobą zabrać, a którą porzucić. Do wykorzystania posłużą: noże, toporki, strzelby, pistolety, granaty, koktajle Mołotowa, miotacze płomieni, wyrzutnie rakiet itd. Nie można zapomnieć o wyposażeniu dodatkowym, niezwykle ważnym w uzupełnieniu rynsztunku: mapie okolicy, baterii do latarki czy krzepiącego xombium do regeneracji sił. Warto nadmienić, że nie pozostaniesz osamotniony w nierównej walce ze stworami – co jakiś czas dołączać będą do ciebie uzbrojone postacie niezależne, których wsparcie znacznie zwiększy twoją siłę ogniową. Podobno wśród NPC-ów ma się znaleźć duch Carmen (zamordowanej żony Torque’a), ale pomoc od niej otrzymasz tylko wtedy, gdy obierzesz ścieżkę dobra.

Podobnie jak w The Suffering, będziesz mógł w określonych okolicznościach przemorfować się w bestię (Rage Mode). Tryb ten uaktywni się wtedy, gdy – po zabiciu odpowiedniej ilości nieprzyjaciół – zacznie migać widniejący na ekranie wskaźnik „insanity”. Jako monstrum, twój bohater stanie się potężną, prawie niepokonaną istotą, mimo iż jego bazową bronią będą jedynie pazury. Dodatkowe umiejętności twego zwierzęcego alter ego określi obranie ścieżki dobra lub zła. Zasób ciosów przy podążaniu pozytywną drogą będzie zupełnie inny, niż przy kroczeniu drogą negatywną. Różnice między bestiami oddane zostaną również w sferze wyglądu. Dobra postać będzie bardziej podobna do człowieka, negatywna natomiast przeciwnie – do krwiożerczego stwora. W trakcie Rage Mode, wybijając kolejne zastępy nieprzyjaciół, spowodujesz podładowanie wspomnianego wskaźnika „insanity”. Po osiągnięciu jego wartości maksymalnej wykonasz atak specjalny, zmiatający wszystko z ekranu. Dotyczy to jednak tylko bestii dobrej lub złej, postać neutralna nie będzie miała do dyspozycji żadnego specjalnego ataku. Podsumowując – tryb Rage Mode jawi się jako doskonałe rozwiązanie w miejscach, w których zrobi się zbyt gęsto od napastników. Jedynym minusem jego nadużywania będzie zmniejszenie szans na ukończenie gry z pozytywnym zakończeniem.
Oprawa graficzna The Suffering: Ties That Bind ulegnie znacznej poprawie w stosunku do części pierwszej. Sylwetka głównego bohatera ma być nieznacznie większa i posiadać więcej klatek animacji. Podobny lifting czeka potwory, które dzięki uszczegółowieniu staną się przerażające jak nigdy dotąd. Otaczający cię świat będzie jeszcze bardziej wyrazisty, bogatszy w detale i różnorakie efekty wizualne, jak refleksy światła na broni, łuny pożarów, dynamiczne cienie itd. Poprawiona zostanie praca kamery, niekiedy szwankującej w The Suffering. Miłośnicy widoku z perspektywy pierwszej osoby będą mogli bez problemu przełączyć się w ten tryb z trybu trzecioosobowego, czyniąc z gry typową strzelaninę FPS. W sferze audio The Suffering: Ties That Bind ma utrzymać wysoki poziom poprzednika, czyli doskonałą grę aktorską (z udziałem hollywoodzkich gwiazd: Michaela C. Duncana i Rachel Griffiths), realistyczne odgłosy broni i wybuchów oraz przyprawiające o palpitację serca dźwięki otoczenia...

Najnowsza produkcja studia Surreal Software zapowiada się niezwykle obiecująco, ale raczej Nobla za oryginalność nie dostanie. Nie zmienia to faktu, że brak poważniejszych zmian w stosunku do poprzednika wielu miłośników rozwałki poczyta jako zaletę. Tym wystarczą nowe lokacje, bogatszy arsenał (choć ograniczony do posiadania w danym momencie tylko dwóch rodzajów broni) czy też większe zróżnicowanie nieprzyjaciół. Fanom klasycznych survival horrorów może natomiast nie spodobać się pomysł dalszego przesunięcia środka ciężkości gry w stronę strzelania, z totalną minimalizacją wątku logiczno-przygodowego. Trzeba jednak przyznać, że gra potrafi solidnie przestraszyć i ma w sobie jakiś magnes, który do niej przyciąga, dlatego o wyniki sprzedaży The Suffering: Ties That Bind producenci mogą się nie martwić.
Marek „Fulko de Lorche” Czajor
NADZIEJE:
- fanów destrukcji ucieszą wieści o nowych lokacjach, bogatszym uzbrojeniu i większej ilości potworów.
OBAWY:
- miłośnicy klasycznych horrorów z obrzydzeniem potraktują informację o potraktowaniu po macoszemu aspektu logiczno-przygodowego.