Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 20 stycznia 2005, 10:11

autor: Borys Zajączkowski

The Sims 2: Na Studiach - przed premierą

Okres uniwersytecki w życiu simów zaistniał dzięki poszerzeniu wirtualnego ich życia o „młodą dorosłość”, która wpasowana została pomiędzy czas nastoletni a dorosłość właściwą. Nastolatek kończy szkołę średnią i udaje się na studia.

Gry komputerowe taplają się w posoce i choć taplają się w różnym stopniu – jest przepaść pomiędzy Warcraftem a Postalem – to jednak pokonywanie wrogów sprytem lub zręcznością stanowi podstawowy element grywalności większości tytułów. Dyskusje o szkodliwości gier są fajne i wszechstronnie rozwijają intelekt dzięki ustawicznemu wyszukiwaniu argumentów przez obie strony, a tymczasem my, gracze, mamy w ręce koronny argument za tym, iż gry nie muszą polegać na zabijaniu – w najpopularniejszej grze komputerowej na świecie, The Sims, zabijać się nie da, a przynajmniej nie jest to proste. ;-) Dowcip polega na tym, że w The Sims grają wszyscy prócz graczy. Jakoś tak wyszło, że od czasów świetnego SimCity wygraliśmy się w simy wszelkiej maści i tytuł stanowiący ukoronowanie blisko dwudziestu lat doświadczeń firmy Maxis specjalnie nas, graczy, nie obszedł. A szkoda, bo począwszy od drugiej części The Sims ani na grafikę, ani na niedostatek opcji strategicznych, ani na nudę narzekać się już nie da. Myślę jednak, że hardcore’owi gracze mieć będą niejedną szansę, by się tą niezwykłą grą zainteresować przez najbliższe lata, gdyż jej twórcy trzymają w zanadrzu niejedną niespodziankę. A pierwszą z nich będzie, mający ujrzeć światło dzienne w marcu, dodatek do The Sims 2 zatytułowany Na studiach. W piątek, 7 stycznia, miałem niekłamaną przyjemność rzucić nań okiem i, krótko a węzłowato, będzie się działo. Jak to na studiach. :-)

Okres uniwersytecki w życiu simów zaistniał dzięki poszerzeniu wirtualnego ich życia o „młodą dorosłość” (ang.: young adulthood), która wpasowana została pomiędzy czas nastoletni a dorosłość właściwą – czyli wszystko się zgadza. Nastolatek kończy szkołę średnią i udaje się na studia. Zabiera ze sobą aspiracje, które już posiada, obawy, które go dręczą, opuszcza dom rodzinny i wędruje w obce otoczenie, pomiędzy obcych ludzi. Na miejscu wybiera uniwersytet, na który ma zamiar uczęszczać, akademik, w którym chciałby mieszkać, lecz dobór jego sąsiadów i współlokatorów jest już kwestią przypadku. Koniec końców, tak się to właśnie w życiu odbywa i największe przyjaźnie i antypatie wyrastają na zupełnie nieprzygotowanym podłożu. Podobnie niewielki wpływ, przynajmniej z początku, ma on na pokój, w którym zostanie zakwaterowany –postawić kwiatek lub zakupić mikrofalówkę oczywiście się da, lecz żadne przestawianie ścian i wykuwanie łuków Karwowskiego w grę nie wchodzi.

Typowy studencki pokój. No, może niecałkiem typowy, bo stołek nie przewrócony, a spod łóżka nie wystaje niedojedzona pizza.

Ale studia to nie tylko inne miejsce i inni ludzie. To również nowe możliwości i nowe wybory, a w przypadku simów nowe aspiracje i nowe obawy. Pod koniec każdego roku studiów, a tych przewidzianych są cztery, u sima pojawić się może nowa potrzeba do zaspokojenia, a przy okazji zmieniać mu można aspiracje. Oto młody człowiek, który życie zamierzał oddać nauce, naogląda się jakże wykształconych ;-) koleżanek i dochodzi do wniosku, że to miłość jest jego powołaniem. Na przykład.

Oczywiście wszystko to, co wyniesie ze swojego okresu uniwersyteckiego, będzie miało zastosowanie w jego późniejszym życiu lub będzie je skutecznie utrudniać. Żal, że twórcy gry nie przewidzieli sposobności powtarzania lat, pozostawania na uniwerku w nieskończoność lub wracania nań w późniejszym wieku – studia w The Sims 2 wyglądają tak, jak to sobie rząd wyobraża. Ale i tak zapowiada się fajnie. Cztery lata, osiem semestrów – każdy trwający przez trzy wirtualne dni wypełnione nauką, zabawą, seksem lub wszystkim naraz i naprzemian. Tim LeTourneau – producent gry – powiedział, że zespół zawsze marzył o pchnięciu simów na studia, lecz dopiero druga część gry stworzyła odpowiednie kategorie wiekowe po temu, żeby bez bólu uniwersytet w wirtualnym życiu pomieścić.

Znacznie względem oryginalnej gry wzrasta w dodatku znaczenie NPC-ów, których pojawia się zatrzęsienie. To właśnie bogactwo interakcji, w które można z nimi będzie wchodzić stanowi o sile The Sims 2: Na studiach. Tak jak to ma miejsce od zarania gry, wszystkie postaci i przedmioty w grze komunikują się za pomocą swoich potrzeb oraz możliwości ich zaspokojenia i na ich podstawie podejmują decyzje o swoich poczynaniach. Jest to bardzo prosty a zarazem doskonale się sprawdzający w praktyce schemat sztucznej inteligencji.

Szczególnego znaczenia dla postępów w nauce nabierze jeden z możliwych kontaktów – wpływanie na innych. Ci z Was, którzy już zaznali studiowania, wiedzą doskonale, jak trudnym jest pogodzenie nauki z imprezowaniem i jak nieocenionym darem niebios może się stać kolega, który nie pije, nie pali i przedkłada wbijanie wzroku w książki nad wpatrywanie się w oczy koleżanek. Nie inaczej wyglądać to może w grze, jeśli tylko kierowana przez nas postać posiadać będzie wysoki współczynnik „wpływowości”. Jego podstawę stanowić będzie ilość przyjaciół oraz pozycja towarzyska, czyli wszystko to, co w balowaniu nie przeszkadza.

Czas spędzony na zabawie nie jest czasem straconym. Wbrew temu, co mówią ci, którzy się nie dość wybawili.

Niezależnie od tego, czy będzie to wynikiem własnej pracy w bibliotekach, czy wysługiwania się przyjaciółmi, zaliczenie każdego roku wymagać będzie sprostania ośmiu wymaganiom stawianym przez uczelnię – może to być na przykład zgłębienie mechaniki lub biologii, a przynajmniej przekonanie grona profesorskiego, że się je zgłębiło. Tu warto wspomnieć o nocnej stronie nauki, gdyż twórcy gry nie zapomnieli o takiej ścieżce studenckiej kariery, jaką jest sypianie z wykładowcami. Jakkolwiek by zaliczanie kolejnych lat nie miało wyglądać, musi się udać, gdyż w przeciwnym przypadku sim wyleci z uczelni, pozbawiony potencjalnych korzyści w tym wyboru jednej z dodatkowych ścieżek kariery, jakie się przed nim mogą otworzyć.

Dodatkowe ścieżki są cztery: show biznes, biologia, nauki paranormalne oraz kariera artystyczna. Z pomyślnym przejściem każdej z nich wiążą się nie dające się przecenić nagrody, które można otrzymać. Artysta może liczyć na własny aparat, za pomocą którego będzie w stanie robić zdjęcia i wzbogać nimi wystrój swojego domu. I to jest jeszcze normalne i mało śmieszne. Zdecydowanie ciekawiej prezentuje się roślina-krowa (biologia), „rezurektronom” (nauki paranormalne) czy domowy gabinet chirurgii plastycznej (show biznes). Poświęćmy im parę zdań, gdyż zabawa z nimi nie szczędzi wrażeń.

Roślina-krowa (cow-plant) wyrasta z doniczki, posiada długą łodygę oraz kwiat w kształcie krowiej głowy – kwiat, który trzeba dokarmiać, gdyż inaczej dokarmiać zacznie się sam. Simami. :-) Nie jest to bez znaczenia dla właściciela rośliny, gdyż po zjedzeniu nieostrożnego delikwenta daje się ona wydoić, a otrzymane mleko przedłuża simowi życie.

Osobliwy projekt biologów jest wszystkożerny. Tortem też nie pogardzi.

Naprędce nazwany „rezurektronom” to maszyna, która pozwala na przywracanie do życia tragicznie zmarłych simów, przy czym dla powodzenia operacji kluczowe znaczenie ma ilość kasy przekazanej ponuremu żniwiarzowi za przysługę. Jeśli ofiara okaże się nie dość hojna, sim gotów powrócić zza światów w postaci odrażającego zombie, który nie tylko dzieci już mieć nie będzie, lecz nawet mało która dziewczyna zechce go oglądać, o przytulaniu nie wspominając.

Własny gabinet chirurgii plastycznej to nie tylko marzenie każdej nastolatki i nastolatka, który nie może się doczekać, aż trądzik przeminie, lecz również doskonałe remedium na nie dość udane życie uczuciowe w późniejszym wieku. Nie jesteśmy w typie osoby, która akurat w naszym typie jest bardzo, bardzo, bardzo? No problem – krótka wizyta na pięterku i schodzimy ze świeżą, jeszcze ciepłą twarzyczką Brada Pitta, Orlando Blooma czy Pameli Anderson – mówisz, masz!

Czego się nie robi dla urody...

Osobną kwestią jest zarabianie pieniędzy w trakcie studiów – otrzymywane lub nie stypendia nie są w stanie zapewnić godziwej bryki czy chociażby starczyć, by wyprowadzić się z zatłoczonego akademika do wynajętej rezydencji. Studenci mogą i muszą pracować. Do wyboru mamy proste zajęcia znane większości – granie w klubie na gitarze, nalewanie klientom – lub nieco bardziej wyrafinowane i mniej legalne. Szczególnie interesująco przedstawia się kwestia tajnych stowarzyszeń studenckich. W The Sims 2: Na studiach nie będzie ich brakować, chociaż odnalezienie takich i wstąpienie w ich szeregi wymagać będzie poznania odpowiednich osób i zaskarbienia sobie ich szacunku. Nagrodą za te starania może być dostęp do prywatnej drukarni pieniędzy oraz mało oficjalne dojście do uniwersyteckich serwerów i własnoręczne wpływanie na poziom własnych wyników w nauce. Oczywiście dalszą nagrodą może się okazać dłuższa wizyta w lokalnym zakładzie karnym i wyrzucenie z uczelni... Kto nie ryzykuje ten nie wygrywa. Kto nie ryzykuje ten w kozie nie siedzi. Do wyboru do koloru.

Hm... nos mam chyba za mały i brwi mało groźne. Najwyżej jutro się to poprawi, jeśli coś nie wyjdzie.

Nauka, imprezy, zarabianie, seks – jest z czego wybierać, a wszystko to podane w przebogatej palecie kolorów, różnorodnych i zabawnych animacji, zróżnicowania wyglądu oraz zachowań. Postaci w grze żyją własnym życiem, potrafią tańczyć, kochać się, zaglądać do lodówki, rzucać się poduszkami czy – z tego autorzy gry zdają się być szczególnie dumni – grać w prawdziwy bilard, w którym malutkie bile zachowują się jak prawdziwe. Wszystko powyższe sprawia, że okres studencki w życiu sima ma szansę stać się jednym z najbardziej udanych i bardziej znaczących w jego przyszłym wirtualnym życiu. Jak w prawdziwym.

Borys „Shuck” Zajączkowski

P.S. Polecam również lekturę pokrewnego z powyższą zapowiedzią materiału – wywiadu z producentem gry, Timem LeTourneau z firmy Maxis.

The Sims 2: Na Studiach

The Sims 2: Na Studiach