Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Assassin's Creed IV: Black Flag Publicystyka

Publicystyka 29 lipca 2013, 18:00

autor: Krzysztof Chomicki

Testowaliśmy tryb multiplayer w grze Assassin's Creed IV: Black Flag

Ubisoft Annecy stanęło przed ciężkim zadaniem przygotowania trybu wieloosobowego do czwartej z rzędu części Assassin’s Creed. Wybraliśmy się z wizytą do studia, by sprawdzić, co francuska ekipa przyszykowała dla graczy w tym roku.

Pod pewnymi względami współczuję zespołowi Ubisoft Annecy – podczas gdy w studiach tworzących kampanie singleplayerowe do serii Assassin’s Creed cały czas zachodzi wyraźna rotacja (dla przykładu większość autorów „trójki” nie brała udziału w pracach nad Brotherhoodem i Revelations), tak oddział z niewielkiego miasteczka położonego we francuskich Alpach stale musi działać na pełnych obrotach. Ekipa ta jest w całości zaangażowana w produkcję kolejnych odsłon multiplayera, odkąd tylko zdecydowano się wprowadzić go do wydanego przed trzema laty Assassin’s Creed: Brotherhood, i co roku ci sami deweloperzy muszą dostarczać graczom kompletny moduł zabawy dla wielu osób. Studio wspomagane jest wprawdzie przez oddziały mieszczące się w Bukareszcie, Szanghaju i Kijowie, ale to właśnie na Annecy spoczywa główna odpowiedzialność za końcową jakość tego trybu. Nie bez powodu zresztą w ciągu ostatnich kilku lat francuski zespół rozrósł się z kilkudziesięciu członków do grubo ponad setki.

Ataki z zaskoczenia będą jeszcze bardziej opłacalne niż dotychczas. - 2013-07-30
Ataki z zaskoczenia będą jeszcze bardziej opłacalne niż dotychczas.
Testowaliśmy tryb multiplayer w grze Assassin's Creed IV: Black Flag - ilustracja #2

Ubisoft Annecy to jeden z najbardziej zasłużonych oddziałów francuskiego giganta. Studio to powstało w 1996 roku i od tego czasu ukończyło już trzynaście projektów. Większość z nich to tryby wieloosobowe do kolejnych części Splinter Cella i Assassin’s Creed, więc można powiedzieć, że ekipa ta specjalizuje się w multiplayerze. Co ciekawe, jej przygoda z omawianą serią wcale nie zaczęła się od multi w Brotherhoodzie, a od... stworzenia Villa Auditore do słynnej „dwójki”.

Mając każdorazowo jedynie 12 miesięcy, twórcy nie są w stanie przeprowadzić żadnych rewolucyjnych zmian w grze, dlatego też – co było do przewidzenia – Black Flag jedynie rozwija i usprawnia schematy z poprzednich edycji. Przewidując taki scenariusz, w podróż do Annecy wyruszyłem z mocno sceptycznym nastawieniem. Jednak ku mojemu zdziwieniu parę godzin spędzonych z „czwórką” wspominam całkiem miło – chociaż faktycznych nowości wprowadzono stosunkowo niewiele, to i tak w multi dało się poczuć wyraźny powiew świeżości, przy czym wcale nie mam na myśli morskiej bryzy związanej z przeniesieniem akcji na Karaiby.

Rdzeń rozgrywki pozostał rzecz jasna ten sam. Tradycyjnie więc całość opiera się na zabójczej zabawie w kotka i myszkę, w której każdy pełni rolę zarazem łowcy, jak i zwierzyny, a kluczem do sukcesu jest sprawne wtapianie się w tłum, wyprowadzanie w pole innych graczy i – gdy zawiodą wszystkie sztuczki – umiejętność szybkiego zgubienia pościgu lub dorwania uciekającego celu. Poza pomniejszymi usprawnieniami w mechanice gry zaszła tylko jedna większa, ale za to dość istotna zmiana – chociaż ciche lub efektowne zabójstwa od zawsze były premiowane większą liczbą punktów, w Black Flag różnica pomiędzy subtelnym wykonywaniem zleceń a szaleńczym bieganiem po mapie w celu jak najszybszego przygwożdżenia ofiary pogłębi się jeszcze bardziej. Wszystko za sprawą debiutujących w tej części mnożników – do sprawdzonego już systemu punktacji dochodzą specjalne przeliczniki, które w zależności od tego, w jakich okolicznościach wyeliminujemy przeciwnika, znacząco wpłyną na wynik punktowy.

Chociaż piraci najlepiej czują się na morzu, asasyński parkour nie jest im obcy. - 2013-07-30
Chociaż piraci najlepiej czują się na morzu, asasyński parkour nie jest im obcy.

Dla przykładu zabójstwo akrobatyczne warte jest półtora raza więcej niż podstawowe, z kolei mord z ukrycia da jego dwukrotność, a ściągnięcie kogoś z gzymsu (o co bardzo trudno, bo przecież nikt nie stoi na skraju dachu w oczekiwaniu na mozolnie wspinającego się oponenta) zapewnia aż potrójną premię. Analogicznie niezbyt udane zamachy są odpowiednio karane, więc jeżeli ofiara dostrzeże swego łowcę i przed śmiercią spróbuje go ogłuszyć, to cała akcja będzie warta tylko połowę normalnej stawki. W praktyce jakość podejścia ma teraz jeszcze większe znaczenie niż dotychczas, dzięki czemu w rozgrywkach powinno być mniej berka, a więcej chowanego. Bezmyślne bieganie po prostu całkiem przestanie się opłacać, co – mam nadzieję – pozytywnie wpłynie na klimat starć i przy okazji uciszy malkontentów narzekających na nadpobudliwość innych graczy.

Skrzynie ze skarbem kuszą nie tylko piratów. - 2013-07-30
Skrzynie ze skarbem kuszą nie tylko piratów.

Co ciekawe, jeżeli komuś nie przypadnie do gustu system mnożników czy też nie spodobają mu się przeliczniki przypisane do poszczególnych akcji, nic nie stoi na przeszkodzie, by to zmienić. Najważniejszą nowością w Black Flag będzie bowiem narzędzie zwane Game Lab, które pozwoli społeczności modyfikować ponad 200 różnych współczynników odpowiedzialnych za poszczególne aspekty rozgrywki i tworzyć w ten sposób autorskie tryby zabawy. Ustawić można chociażby umiejętności, które w tym wypadku zostaną odgórnie przypisane wszystkim graczom.

Wraz z innymi dziennikarzami mieliśmy okazję rozegrać kilka partii właśnie według zasad opracowanych w Game Labie. Na rozgrzewkę zaczęliśmy od tak zwanego Frantic Mode – tryb ten był wariacją klasycznego Wanted, a więc standardowo już użytkownicy musieli wyłowić z tłumu i zabić wskazywany przez kompas cel i w miarę możliwości nie dać się złapać swoim oprawcom. Różnica polegała na tym, że każde morderstwo (lub ogłuszenie) było warte dokładnie jeden punkt niezależnie od okoliczności, w jakich zostało dokonane. Sposób podejścia do ofiary stracił zupełnie na znaczeniu, toteż nic nie stało na przeszkodzie, aby przedłożyć ilość zrealizowanych zleceń nad ich jakość. Jedyne, co trzeba było mieć na uwadze (pomijając oczywiście wyjątkowo agresywnych oponentów), to element zaskoczenia, ponieważ jeżeli cel dostrzegł swego zabójcę i przed śmiercią próbował go ogłuszyć, żadnej ze stron nie przyznawano punktów. Jak łatwo się domyślić, przy takich ustawieniach działania uczestników nie miały za grosz finezji, za to tempo rozgrywki przewyższało to znane z trybu Deathmatch, a wszystko to wyłącznie z powodu zmiany punktacji.

Przemodelowany interfejs jest bardziej czytelny i dostarcza więcej informacji o grze. - 2013-07-30
Przemodelowany interfejs jest bardziej czytelny i dostarcza więcej informacji o grze.

Testowaliśmy tryb multiplayer w grze Assassin's Creed IV: Black Flag - ilustracja #3

Kiedy ujawniono, że istotną częścią Black Flag będą bitwy morskie, wiele osób liczyło, że wejdą one również w skład multiplayera. De facto taki był pierwotny plan, ale deweloperzy musieli z niego zrezygnować z powodów techniczno-logistycznych. Jak dowiedziałem się od Damienia Kiekena, reżysera trybu wieloosobowego, studio Ubisoft Singapur, odpowiedzialne za walki na morzu w Assassin’s Creed III, pracowało nad nimi aż przez trzy lata, po czym kolejne dwa – do spółki z ekipą z Montrealu – szlifowało je na potrzeby Black Flag. Jeśli dodać do tego specyfikę zachowania morza, ciężką do odwzorowania dla pojedynczego gracza, a co dopiero dla kilku osób, twórcy multiplayera uznali, że nie są w stanie należycie wprowadzić bitew morskich do tegorocznej edycji. Kto wie, może w przyszłym roku już się uda?

Druga stworzona w Game Labie wariacja gry została ochrzczona mianem Pistolier. Tutaj twórcy przywrócili klasyczne zasady naliczania punktów, za to zupełnie wyłączyli możliwość dokonywania normalnych zabójstw. Zamiast tego wszyscy uczestnicy zostali wyposażeni w pistolety, które stanowiły jedyne dostępne w tym trybie narzędzie mordu. Żeby było jeszcze ciekawiej, ogłuszenia działały jak zazwyczaj, przez co gracze musieli cały czas trzymać się na dystans od swoich celów, ponieważ tym razem to ofiary miały fizyczną przewagę nad polującymi na nie skrytobójcami. Jak widać, wystarczy zmienić jeden czy dwa parametry w Game Labie, aby wywrócić rozgrywkę do góry nogami, co optymistycznie wróży temu narzędziu.

Pistolety są nieodłącznym elementem wyposażenia każdego szanującego się pirata. - 2013-07-30
Pistolety są nieodłącznym elementem wyposażenia każdego szanującego się pirata.

Opracowanymi w ten sposób trybami podzielimy się z resztą społeczności, a Ubisoft planuje regularnie promować najciekawsze z nich – można więc mieć nadzieję, że liczba sensownych wariacji okaże naprawdę spora i nie skończy się na zaledwie 2–3 zestawach ustawień, które będą się do czegokolwiek nadawać. Warto również zaznaczyć, że stworzone przez graczy tryby są traktowane na równi z tymi oficjalnymi, a więc uczestnicy takich potyczek normalnie otrzymują punkty doświadczenia. Jedyną różnicę stanowi sposób ich wyliczania, oparty w tym wypadku na czasie spędzonym w grze i lokatach zajmowanych w poszczególnych rozgrywkach. Dzięki temu twórcy obeszli potencjalny problem nieuczciwego nabijania doświadczenia poprzez przyznanie przesadnie wysokiej oceny jakieś trywialnej akcji.

Złośliwcy stwierdzą, że studiu skończyły się pomysły na dalszy rozwój gry i teraz ekipa z Annecy liczy jedynie na kreatywnych graczy, którzy będą rozbudowywać Black Flag o własne tryby, a autorzy pojadą sobie w tym czasie na urlop na Karaiby, by popijać kolorowe drinki z parasolkami na tamtejszych plażach. Wprawdzie nie zdziwiłbym się, gdyby było w tym ziarnko prawdy (w końcu kto by nie miał dość po stworzeniu czterech edycji multiplayera?), ale Ubisoftowi starczyło jeszcze pomysłu na co najmniej jedną rzecz – The Wolfpack Experience.

Nowe animacje są efektowne, chociaż nie odbiegają od tego, co znamy z poprzednich części. - 2013-07-30
Nowe animacje są efektowne, chociaż nie odbiegają od tego, co znamy z poprzednich części.

Za tą nazwą kryje się znany już z „trójki” tryb Wolfpack, który tym razem urósł do rangi osobnego modułu, w dużej mierze niezwiązanego bezpośrednio z resztą multiplayera. Jak dowiedziałem się od twórców, wiele osób niezainteresowanych rywalizacją z innymi graczami chciało spróbować swoich sił w kooperacyjnym polowaniu na cele kierowane przez komputer, jednak mając jedynie doświadczenie z single playera, nowicjuszom ciężko było odnaleźć się w zasadach rozgrywki wywodzących się z multi. Chcąc umożliwić żółtodziobom łatwiejsze wejście do gry, bez konieczności upraszczania jej założeń, Ubisoft postanowił wyodrębnić cały moduł i w jego ramach stworzyć dwa oddzielne tryby, dzięki którym osoby nastawione na współpracę będą w stanie poznać wszystkie jej reguły bez konieczności zgłębiania sztuki zabijania innych użytkowników.

Pierwszy, tak zwany tryb Discovery, to po prostu fabularyzowany samouczek podzielony na 8 misji, w ramach których każdorazowo wprowadzany jest jeden z systemów składających się na całego co-opa. Nawet weterani poprzednich części będą mogli się tu czegoś nauczyć, bo chociaż rdzeń rozgrywki jest identyczny z tym z zeszłorocznego Wolfpacka, a więc maksymalnie czteroosobowa drużyna musi w określanym czasie zdobyć odpowiednią ilość punktów za zlecone zabójstwa, to pojawiły się też dwa nowe moduły, w ramach których trzeba zmierzyć się z nieco innymi wyzwaniami. Jednym z nich jest obrona skrzynek ze skarbem, na których swoje lepkie łapska próbują położyć agresywnie nastawieni oponenci sterowani przez komputer. Skrzynek jest zawsze więcej niż graczy, więc ci muszą dobrze skoordynować swoje działania, aby nie stracić wszystkich kosztowności. Kolejną nowością jest infekcja, podczas której cele stają się niewrażliwe na normalne ataki, a na dodatek wyjątkowo napastliwe w stosunku do naszej grupy. Jedynym sposobem na pozbycie się tych wrogów jest podniesienie specjalnej broni, która przez krótki czas umożliwia zranienie zainfekowanych przeciwników.

Zsynchronizowane zabójstwa nagradzane są efektowną animacją. - 2013-07-30
Zsynchronizowane zabójstwa nagradzane są efektowną animacją.
Testowaliśmy tryb multiplayer w grze Assassin's Creed IV: Black Flag - ilustracja #4

Chociaż twórcy nie chcieli wyjawić żadnych szczegółów na temat fabuły, pewne jest, że znów ma się ona kręcić wokół Abstergo Entertainment. Co ciekawe, w pracownika tej firmy wcielimy się w singlu, więc niewykluczone, że oba tryby będą się ściśle zazębiać pod względem opowiadanej historii.

Drugi tryb, czyli Unleashed, to już klasyczny Wolfpack wzbogacony o wspomniane przed chwilą urozmaicenia. Zadaniem graczy jest ukończenie 25 następujących po sobie sekwencji, co wymaga ścisłej współpracy i dobrej komunikacji w drużynie, ponieważ naprawdę wysoki wynik otrzymamy, tylko eliminując wszystkie cele równocześnie. Na dodatek trzeba też znaleźć złoty środek pomiędzy dobrze wynagradzanymi zabójstwami a szybką realizacją kolejnych zleceń, jako że zegar cały czas tyka, a niekiedy od przejścia danej sekwencji może dzielić nas dosłownie kilkadziesiąt punktów.

To tyle, jeśli chodzi o ujawnione jak dotąd nowości, i wydaje mi się wysoce mało prawdopodobne, by zatajano przed nami jakieś prawdziwie rewolucyjne zmiany. Oczywiście w grze pojawi się masę premierowych postaci, map czy nawet animacji zabójstw, ale to rozumiało się samo przez się, kiedy tylko ujawniono miejsce i czas akcji.

Postacie kobiece są nieodłączną częścią multi i również tym razem ich nie zabraknie. - 2013-07-30
Postacie kobiece są nieodłączną częścią multi i również tym razem ich nie zabraknie.

Muszę przyznać, że w Black Flag grało mi się naprawdę dobrze. Mnożniki wyglądają na trafiony pomysł, Game Lab ma szansę sporo namieszać w ogranych już trybach, a rozbudowany Wolfpack to bardzo przyjemny dodatek, chociaż nie wiem, na jak długo utrzyma przy sobie graczy. Pytanie to dotyczy zresztą całego trybu wieloosobowego w Assassin’s Creed, bo chociaż wszystko wskazuje, że będzie to jego najlepsza jak dotąd edycja, to nie oszukujmy się – po raz czwarty dostaniemy to samo, tylko usprawnione i lepiej zapakowane.

Assassin's Creed IV: Black Flag

Assassin's Creed IV: Black Flag