Precz ze schematami!. Strażnicy sukcesu, czyli Guardians of the Galaxy
- Strażnicy sukcesu - jak Eidos Montreal zrobiło z Guardians of the Galaxy świetną grę
- Precz ze schematami!
- Stary, dobry rock’n’roll z lat osiemdziesiątych!
Precz ze schematami!
Czasami nawet najlepsze gry popadają w nudne gameplayowe schematy. Wystarczy wymienić chociażby genialne The Last of Us albo Mass Effecta 2. Gdy tylko zbliżaliśmy się tam do lokacji z poziomymi przeszkodami sięgającymi do pasa, na sto procent można było oczekiwać strzelaniny po fazie eksploracji. Twórcy Strażników starali się właśnie unikać tego rodzaju schematów i podporządkować wszystko narracji.
Patrick Fortier (senior gameplay director): – Chcieliśmy odnaleźć serce tej marki i okazało się, że dla nas to głównie postacie – ich osobowości i interakcje między nimi. Poprowadziło nas to w stronę fabularnej gry akcji z naciskiem na narrację, a nie gry akcji skupiającej się na gameplayu. Czasami oznacza to cofnięcie się i zrezygnowanie z pewnych elementów. Nie skupialiśmy się na tym, ile w grze będzie walki, ile zagadek, ile ulepszeń do odblokowania. Zawsze chodziło tylko o całościowe doświadczenie. Chodziło o przygody, które wydają się prawdziwe i wiarygodne, które mają sens fabularny.

Z punktu widzenia gracza nigdy nie znajdziesz się tu w sytuacji, w której powiesz sobie: „Oho, zaraz będzie walka, zaraz będzie ta faza rozgrywki”. Wszystko jest raczej bardzo naturalne, wręcz organiczne. A podczas potyczek wcale nie jesteś najsilniejszą postacią. Ważna jest współpraca i korzystanie z możliwości innych strażników. Należy studiować pole bitwy i reagować – kto potrzebuje wsparcia, kto najbardziej nam zagraża, komu pomóc.
Jest tu też mnóstwo elementów, które są „w naszym stylu”. Lubimy mechanikę „pokaż, ale nie mów co i jak”. Wchodzisz do pokoju czy jakiegoś nowego otoczenia i od razu czujesz, co tu się działo, co można tu zrobić. Wiele rzeczy da się odczytać, są dzienniki osobiste i zawsze można się czegoś dowiedzieć o dawnych ważnych wydarzeniach w tym miejscu. To technika budowania nieco szerszego, większego świata. Nie robimy poziomów tylko pod gameplay, by dojść do końca etapu i go zaliczyć. Próbujemy tworzyć świat, do którego można się przenieść, który można odkrywać w każdym aspekcie.
Bogata w dialogi, ale nie przegadana
Wadą wielu gier są wprowadzające do poszczególnych etapów monologi bohaterów, idiotyczne „jednoliniówki”, jakie wygłaszają do samych siebie samotni herosi, czy przydługawe rozmowy nic nie wnoszące do fabuły lub klimatu. W Marvel’s Guardians of the Galaxy gadania jest mnóstwo, ale to jedna z największych zalet tej gry – wszystko dzięki temu, że dialogi oparto na chemii między grupą bohaterów, podobnie jak kiedyś w niedoścignionym Battlefield: Bad Company 2.
Jean-François Dugas (senior creative director): – Podczas burzy mózgów na temat esencji Strażników Galaktyki, ich DNA i unikalności stwierdziliśmy, że wszystko kręci się wokół interakcji pomiędzy bohaterami. Takie rzeczy jak supermoce czy walka nie mają tu kompletnie znaczenia – liczą się rozmowy. Oni są bandą kolorowych gości, muszą jakoś się ze sobą dogadywać i ostatecznie ocalić nawet jakąś galaktykę. A więc jak to pokazać, że chodzi tu tylko o nich? [...]

Chcieliśmy, by w naszej grze można było żyć fabułą, znaleźć się pośrodku wydarzeń – nie tylko jako gracz, ale i jedna z postaci. W tym celu stworzyliśmy ogromny system dialogów. W trakcie przemierzania świata gry postacie zawsze reagują na to, co widzą, czego doświadczają, a ty masz zawsze okazję dorzucenia swoich trzech groszy, zawołania, wyrażenia opinii o czymś, co jest właśnie omawiane. Ważne dla nas było to, że czasem takie wypowiedzi mogą mieć konsekwencje, a czasem chodzi tylko o wczucie się w rolę, o zajęcie czymś gracza.
Zgodzenie się z Gamorą czy Rocketem w dyskusji na jakiś temat zależy tylko od grającego. Raz będzie to jedynie kosmetyczny smaczek, innym razem coś głębszego i poważniejszego – co może mieć konsekwencje w gameplayu czy narracji. A skutki tych decyzji mogą pojawić się znacznie później, gdy np. powtórzy się podobna sytuacja. Doświadczenia różnią się między graczami, zależnie od ich wyborów. A najlepsze jest to, że nawet te „kosmetyczne” decyzje mogą okazać się istotne, bo gra śledzi każdy krok gracza. Może się zdarzyć, że coś pojawi się dopiero po napisach końcowych. To jedna z tych produkcji, które warto przejść od początku do samego finału, bo wynagradzają nas na wszystkie sposoby.
