Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 sierpnia 2004, 17:15

autor: Jacek Hałas

ShellShock: Nam '67 - zapowiedź

„Shellshock” wygląda na udziwnioną wersję słynnego „Vietcongu”, jestem jednak skłonny uwierzyć twórcom na słowo, iż w momencie rozpoczynania prac nad zapowiadanym produktem żadnej grywalnej pozycji FPS osadzonej w wietnamskich klimatach jeszcze nie było.

Olej konkurencję. Tylko my zapewniamy pełen wachlarz usług. Spragniony krwi? Nie ma problemu. Niewyobrażalnych okrucieństw? Da się załatwić. Wyżywania na wszystkim co się rusza? Od tego tu jesteśmy! Mniej więcej w taki sposób Guerilla Games, producent opisywanego „Shellshock: Nam ’67”, próbuje zareklamować swoją grę. Czy to dobra droga? Na to pytanie musicie już sobie odpowiedzieć sami. Oby tylko te wszystkie marketingowe hasła znalazły swoje przełożenie w końcowym produkcie, bo osobiście serdecznie mam już dość „grzecznych” wojennych FPS-ów pokroju „Medal of Honor: Allied Assault” czy „Line of Sight: Vietnam”. Wojna w Wietnamie była jednym wielkim piekłem i nie można tego ukrywać. Zrozumieli to producenci filmów, czego świetnym przykładem mogą być słynne „Czas apokalipsy” czy „Full Metal Jacket”, teraz kolej na wydawców gier. Przekonajmy się też, czy oprócz tych wszystkich okrucieństw gra ma jeszcze coś innego do zaoferowania.

Zawsze mówi się, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. A jak z tym jest w „Shellshocku”? No cóż, wygląda na udziwnioną wersję słynnej gry „Vietcong”, jestem jednak skłonny uwierzyć twórcom na słowo, iż w momencie rozpoczynania prac nad zapowiadanym produktem żadnej grywalnej pozycji FPS osadzonej w wietnamskich klimatach jeszcze nie było. Fabuła „Shellshock’a”, podobnie jak w przypadku wspomnianej przed chwilą produkcji, nie odgrywa kluczowej roli w trakcie gry. Przemawia za tym kilka czynników – przede wszystkim mam tu na myśli to, iż do większości zadań nie ma arcyszczegółowych opisów, a gracz o wielu detalach dowiaduje się dopiero na miejscu. Nie oznacza to oczywiście, iż na misje będziemy wyruszali zupełnie nieprzygotowani. Autorzy obiecują rozbudowane briefingi przed kolejnymi etapami wzbogacane dodatkowo licznymi filmikami przerywnikowymi. Rozpoczynając zabawę wybierzemy jedną z trzech możliwych postaci, niezależnie od dokonanego wyboru będzie to totalny żółtodziób, który dopiero co zaliczył akademię i nigdy nie uczestniczył jeszcze w prawdziwych walkach. Od gracza będzie natomiast zależało, czy wyrośnie na twardziela, który wzorem Blaina z filmowego „Predatora” nie będzie miał czasu, aby przejmować się swoimi ranami. W dalszej części gry prowadzona postać ma natomiast otrzymać możliwość wstąpienia do oddziałów specjalnych, co zasadniczo wpłynie na sposób zaliczania misji.

Skoro już mowa o misjach, to warto byłoby ten temat rozwinąć. Nie jest jeszcze co prawda znana dokładna liczba etapów, które mają pojawić się w pełnej wersji „Shellshocka”, ale nieoficjalnie mówi się o kilkunastu bardzo rozbudowanych poziomach. Podobnie jak we wspominanym „Vietcongu”, ich przebieg będzie w znacznej mierze liniowy, tzn. gracz będzie musiał poruszać się po odgórnie ustalonej ścieżce. Miejmy nadzieję, że autorzy gry nie pójdą w ślady twórców innych FPS-ów i nie postawią niewidzialnych ścian tuż przy badanej ścieżce. Poziomy mają być dość zróżnicowane, mówi się między innymi o ratowaniu porwanych jeńców (np. dziennikarza czy kolegów z oddziału), organizowaniu zasadzek na Vietcong, eliminowaniu baz przeciwnika czy też wynajdywaniu składów broni. Ot, standardowa harówka, do której każdy prawdziwy żołnierz prędzej czy później się przyzwyczai. Z racji tego, iż misje będą miały w miarę liniowy przebieg, logiczne jest to, że autorzy przygotują całą masę odgórnie ustalonych wydarzeń. Co powiecie na idącego z przodu kolegę z zespołu, któremu wietnamski snajper odstrzelił właśnie pół głowy? Albo znalezienie się w sytuacji totalnego okrążenia bez żadnego możliwego wsparcia? Sądzę, iż miłośników zbliżonych tematycznie FPS-ów takie pomysły ucieszą, będzie to jednak oznaczało, iż gra sprawi przyjemność wyłącznie za pierwszym razem. Na żadne powtórki nie ma co raczej liczyć.

Warto dodać, iż przygotowana jakiś czas temu wersja beta charakteryzuje się ponoć dość wysokim poziomem trudności. Nie miałem niestety możliwości osobistego sprawdzenia tych plotek, aczkolwiek po arcytrudnym dodatku do „Vietcongu” niewiele rzeczy mnie już chyba zdoła zaskoczyć. :-) Podobnie jak chociażby w „Delta Force: Black Hawk Down” niektóre etapy będą rozgrywane na pokładzie śmigłowca czy też wewnątrz pędzącej łodzi motorowej. W tym przypadku gracz nie będzie miał żadnego wpływu na sterowaną maszynę, a ograniczy się jedynie do skutecznej eliminacji okolicznych przeciwników przy użyciu sprawdzonego CKM-u. Początkowe misje będą rozgrywane w grupach, z racji tego iż przez znaczną część gry prowadzony żołnierz jest niewiele znaczącym szeregowcem, nie będzie on mógł wydawać żadnych rozkazów. Nie macie się jednak czego obawiać albowiem wspomniana już wersja beta gry cechuje się ponoć wyjątkowo rozbudowanymi modułami sztucznej inteligencji. Pozostali członkowie drużyny będą potrafili formować się w odpowiednie grupy, organizować jednoczesne ataki z kilku stron czy też wycofywać się na bezpieczne pozycje w przypadku napotkania przeważającego oddziału wroga. Dotyczy to też przeciwników, mam nadzieję, iż walki z nimi będą stanowiły spore wyzwanie. Przebieg rozgrywki ma natomiast ulec drastycznej zmianie po dołączeniu do oddziałów specjalnych. Gracz od tej pory znacznie częściej będzie działał samotnie i próbował jak najdłużej pozostawać w ukryciu. Miejmy tylko nadzieję, iż element ten nie będzie absolutnie wymagany, albowiem pogrzebał on już niejedną dobrze zapowiadającą się produkcję. Od skradania mamy „Splinter Cella” czy „Thiefa” i lepiej żeby tak zostało. :-)

Stosunkowo ważny aspekt gry, który niewątpliwie przyczyni się do budowania pozytywnego (a raczej ciężkiego :-) ) klimatu rozgrywki to możliwość spędzania wolnego czasu w obozie, w przerwach pomiędzy kolejnymi zadaniami. W przeciwieństwie do „Vietcongu”, który w zasadzie oferował wyłącznie możliwość skorzystania ze strzelnicy, autorzy „Shellshocka” znacznie bardziej przyłożyli się do tego elementu kampanii. Gracz będzie na przykład mógł zdobywać gotówkę, którą przeznaczy na zakup cennych przedmiotów czy ekwipunku, posłuchać muzyki (o niej trochę później) przy ognisku czy też bliżej poznać pozostałych członków ekipy. Ta gra nie ma być jednak lekka i przyjemna, zadbano więc o dodatkowe „atrakcje” w postaci handlu narkotykami czy też regularnych wizyt w lokalnym domu uciech. Ciekawi mnie tylko czy realizm TYCH poczynań będzie wiernie oddany. ;-)

Początkowo trochę zdziwiło mnie to, że świat gry będzie obserwowany z perspektywy trzeciej osoby. O ile w przypadku „Freedom Fighters” czy „Hitmana” takie rozwiązanie w stu procentach się sprawdzało, to nie jest to chyba najlepszy pomysł dla gry, której akcja rozgrywa się w gęstej dżungli. Nigdy nie zapomnę scen z „Vietcongu”, w którym dokładnie oglądałem każdy krzaczek w poszukiwaniu czegoś, co się rusza. Najprawdopodobniej autorzy „Shellshocka” wybrną z tej sytuacji sztucznie zwiększając tempo rozgrywki, problem sprawią zapewne misje, w których będzie trzeba pozostawać w ukryciu, aczkolwiek przykład „Splinter Cella” pokazał, iż gra nie musi mieć widoku z perspektywy pierwszej osoby, aby być dobrym sneakerem. A jak to wygląda w ruchu? Na udostępnionych trailerach gra prezentuje się całkiem nieźle, sterowany przez gracza żołnierz porusza się i zachowuje podobnie do bohaterów obu części „Conflict: Desert Storm”. Animacja mogłaby być nieco lepiej dopracowana, aczkolwiek ciężko więcej na ten temat napisać po ujrzeniu kilku stosunkowo krótkich ujęć. Warto natomiast dodać, iż podobnie jak we wspomnianym już „Freedom Fighters” gracz będzie miał możliwość przybliżania widoku, tak aby dokładniej namierzyć wybranego przeciwnika. To świetne rozwiązanie, dobrze, że zdecydowano się na dodanie tego elementu. Skoro już mowa o ruchach postaci, to warto też powiedzieć, iż sterowany żołnierz będzie mógł wychylać się, kucać, skradać czy kłaść na ziemię. W tym ostatnim przypadku należy się oczywiście liczyć z ograniczonym polem manewru, jest to natomiast świetna pozycja do prowadzenia ostrzału, szczególnie snajperskiego. Niewielkim ułatwieniem mają być kolorowe strzałki, które będą wskazywały kolejny cel misji. Nie wiem czy jest to dobry pomysł, osobiście wolałbym coś na kształt realistycznej mapki z „Vietcongu”. Najwyraźniej autorzy doszli do wniosku, iż niektórzy posiadacze konsol mogliby zgubić się w świecie gry, jestem im jednak w stanie wybaczyć to drobne ułatwienie. :-)

Niewiele powiedziałem jeszcze na temat klimatu rozgrywki. Tak jak wspomniałem we wstępie, gra ma bez żadnych ogródek ukazywać okrutność i bezsensowność wietnamskiego konfliktu. Zapomnijcie o bezkrwawych starciach z „Medal of Honor”, pod względem brutalności rozgrywki zapowiadanej grze zdecydowanie bliżej jest do słynnego „Soldier of Fortune”. Gracz praktycznie na każdym kroku będzie spotykał się z oznakami okrucieństwa Z OBU stron. Wietnamczycy będą nabijali na pal i bezcześcili ciała amerykańskich żołnierzy czy masakrowali współpracującą z nimi ludność. Pod tym względem amerykańscy wojacy wcale nie będą lepsi, żołnierzom mają puszczać nerwy, a poziomem przekleństw gra ma się zbliżyć do przeciętnej polskiej produkcji sensacyjnej. Gra nie otrzyma co prawda znaczka „od 18 lat” aczkolwiek osoby wrażliwe powinny przestać się nią interesować, no, chyba że szukają kolejnego przedstawiciela do swojego felietonu o szkodliwości gier komputerowych. :-) Nie wszystko sprowadza się oczywiście do brutalności, autorzy „Shellshocka” spędzili sporo czasu na przygotowywaniu wystroju plansz, tak aby były one jak najbardziej zgodne z obrazem prawdziwego Wietnamu. Mnie osobiście szczególnie ucieszyła wiadomość na temat obecności gęstej mgły na niektórych planszach, poza kilkoma wyjątkami nie mieliśmy chyba jeszcze z nią do czynienia w podobnych grach wojennych.

Z racji tego, iż rozgrywka ma prezentować się dość realistycznie (jak na grę akcji) logiczne jest to, że sterowana postać nie będzie mogła taszczyć ze sobą kilkunastu różnych karabinów. Gracz będzie mógł zabrać co najwyżej jedną broń ciężką a do tego pistolet, parę granatów a także nóż lub maczetę. Co ciekawe, z tych ostatnich narzędzi wreszcie będzie można sensownie skorzystać, nie po to, aby utorować sobie drogę, ale w celu cichego usunięcia wybranego przeciwnika czy też dobicia konającego żołnierza zanim ten zdoła wezwać swoich kompanów. Arsenał dostępnych broni obejmuje oczywiście prawdziwe modele giwer, w tym przypadku nie można już wymyślić nic nowego. Wybór jest standardowy – pistolety, karabiny maszynowe i snajperskie, shotguny, wyrzutnie RPG... Gracz będzie mógł zabierać giwery poległych wrogów. W niektórych przypadkach będzie to wskazane, nie od dziś bowiem wiadomo, iż poczciwy rosyjski AK-47 w wielu przypadkach przewyższa amerykańskiego M-16. Odpadną też wtedy problemy z amunicją, wystarczy, że zabije się kilku dodatkowych wrogów i będzie można uzupełnić zapasy. Podział ciała wroga na strefy spowoduje, iż jeden celny strzał w głowę komputerowego przeciwnika to jego natychmiastowa śmierć, wątpię natomiast żeby działało to tak samo w przypadku gracza... Gra nie będzie raczej aż tak wymagająca jak chociażby „Ghost Recon” czy „Operation Flashpoint”. Przy okazji warto też powiedzieć, iż autorzy zaplanowali wyłącznie singleplayera. Mnie osobiście takie rozwiązanie cieszy, jest bowiem spora szansa, iż będzie on wyjątkowo dopracowany, obawiam się jednak, iż podobnie jak w przypadku „Freedom Fighters” wielu fanów sieciowych potyczek będzie zawiedzionych takim stanem rzeczy. W tym przypadku winne są raczej konsolowe korzenie „Shellshocka”, nie ma co ukrywać, gra jest tworzona przede wszystkim z myślą o next-genach. Oby tylko sterowanie nie było zbyt udziwnione, bo przy takim typie gry sprawne sterowanie postacią decyduje o jej ewentualnym dalszym życiu.

Oprawa wizualna „Shellshocka” nie powala na kolana aczkolwiek autorom udało się (przynajmniej tak wygląda to na screenach) wytworzyć specyficzny klimat rozgrywki. Otoczenie nie jest przesadnie rozbudowane, w zestawieniu z takim „Vietcongiem” czy nawet „Soldier of Fortune 2” sprawia dość ubogie wrażenie. Mam tu przede wszystkim na myśli roślinność, być może jednak to wina takich a nie innych screenshotów, rozstrzygnięcie tej kwestii pozostawię już recenzentowi gry. :-) Widać, że autorzy lubią być trendy, jako że w ostatnim czasie popularne stały się różnorakie filtry, to nie mogło ich oczywiście zabraknąć w „Shellshocku”. Co ciekawe, mamy tu do czynienia z kilkoma typami „nakładek”, między innymi symulującą zniszczoną taśmę filmową. Warto przy tym dodać, iż filtry te są bardzo subtelne i wątpię żeby kogoś mogły rozdrażnić. Oprawa dźwiękowa w takim typie gry jest nie mniej ważna. Poza standardowymi odgłosami z pola bitwy, wśród których będą przeważały okrzyki walczących ze sobą żołnierzy zadbano o profesjonalny soundtrack, w skład którego wchodzą między innymi utwory Johna Lee Hookera, The Small Faces czy The Monkees. To świetny pomysł!

„Shellshock: Nam’67” zapowiada się na wyjątkowo udany tytuł, który w moim przekonaniu odniesie ogromny sukces na PeCetowym rynku. Niewielkie obawy może budzić fakt, iż prawdopodobnie będzie to bezpośrednia konwersja z konsol, ale mimo wszystko mam nadzieję, że sterowanie nie będzie całkowicie skopane. Nie zapomnijcie podstawić wiader pod monitory, bo już we wrześniu zaczną wylewać się z nich hektolitry czerwonej substancji!

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

ShellShock: Nam '67

ShellShock: Nam '67