Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Aliens: Colonial Marines Publicystyka

Publicystyka 11 kwietnia 2012, 14:46

Rzeź w kosmosie, czyli Aliens: Colonial Marines

Jeszcze w tym roku do sprzedaży trafi nowa gra z uniwersum Obcego - Aliens: Colonial Marines. Czy nowe dzieło firmy Gearbox Software zatrze złe wrażenie po przeciętnym Aliens vs. Predator Rebellionu?

2012 to dla fanów filmów z uniwersum Obcego wyjątkowo dobry rok. Przez ostatnie lata byli oni karmieni przez przemysł tak kinowy, jak i growy marnymi spin-offami cyklu zapoczątkowanego przez Ridleya Scotta – ale ile można udawać, że Alien vs. Predator dorasta do takich dzieł jak pierwsze dwie części serii? Na szczęście przyszłe miesiące będą dla nich łaskawsze. Kinomaniaków zadowoli zapewne wchodzący na ekrany w maju Prometeusz. Miłośnikom interaktywnej rozrywki pozostaje zaś Aliens: Colonial Marines – najnowsza produkcja twórców Borderlands, firmy Gearbox Software.

Jedna z niewielu gier bazujących w całości tylko na uniwersum Obcego będzie jednocześnie kontynuacją wyreżyserowanego przez Jamesa Camerona Decydującego starcia z 1986 roku. Po tym jak Ripley wraz z ocalałymi po ataku ksenomorfów członkami załogi ewakuuje się ze statku U.S.S. Sulaco, do akcji wkracza oddział marines, który ma za zadanie dowiedzieć się, co było przyczyną pożaru na wojskowym transportowcu. W tym momencie przejmujemy dowództwo nad naszym składem. Wkrótce okazuje się, że zarówno Sulaco, jak i pobliska planeta LV-426 bynajmniej nie są bezludne – to schronienie setek śmiertelnie groźnych kosmitów, których jedynym celem egzystencji jest przedłużenie gatunku i pozbycie się każdego, kto może w tym przeszkodzić. Nic więc dziwnego, że już wkrótce nasz pobyt w tym niegościnnym otoczeniu stanie się rozpaczliwą walką o przetrwanie wobec przeważających sił obcych. W próbach ratowania własnej skóry wspomogą nas oczywiście podlegający naszym rozkazom towarzysze broni – Gearbox wsławiło się taktycznymi shooterami, na czele z serią Brothers in Arms – ale także postacie znane z filmu, takie jak chociażby android Bishop. Miłym smaczkiem dla miłośników serii okaże się zapewne fakt, że bohaterom znanym z kina głosy podkładać będą grający w pierwowzorach aktorzy. Jeżeli zaś chodzi o inne nawiązania do filmowej wersji, to w epizodach poza statkiem Sulaco zwiedzimy powierzchnię zniszczonego przez wybuch nuklearny księżyca LV-426 i mieszczącą się na nim opuszczoną kolonię ludzką Hadley's Hope.

Producenci od razu uprzedzają, że wykluczają możliwość opracowania kampanii także dla obcych. W Colonial Marines ksenomorfy będą jedynie przeciwnikiem – i to nie byle jakim. Autorzy nie ograniczyli się bowiem do stworzeń pokazanych przez Scotta czy Camerona, ale dodali także kilka swoich pomysłów na wrogów – choć jak dotąd ujawnili tylko jeden z nich. Walczyć będziemy więc z niedużymi, ale zwinnymi twarzołapami, dorosłą formą aliena, oraz z większym i trudniejszym do pokonania Crusherem. Ten ostatni to właśnie idea twórców – poruszający się na czterech nogach, dużych rozmiarów potwór z praktycznie kuloodpornym pancerzem na głowie. By go zabić, nie wystarczą zwykłe naboje – trzeba będzie użyć podstępu lub wykorzystać otoczenie. Potwierdzona w roli nieprzyjaciela została także Królowa, która podobnie jak wspomniany Crusher raczej nie będzie przejmowała się tradycyjnym ostrzałem. Na szczęście do eksterminacji obcych oddano graczom całkiem satysfakcjonujący arsenał: karabin pulsacyjny, shotgun, wyrzutnię granatów, zwyczajne pistolety czy miotacz płomieni. Dodatkowo od czasu do czasu napotkamy automatyczne wieżyczki strzelnicze, które samoczynnie zaatakują ogniem maszynowym każdego, kto do nich podejdzie.

W naszym ekwipunku znajdzie się też słynny czujnik ruchu. Jeżeli skorzystamy z małego ekranu, na którym pokazują się nadchodzący przeciwnicy, to nie będziemy mogli równocześnie celować z broni i wystawimy się na atak kosmitów. Często zaś urządzenie to spotęguje atmosferę zaszczucia, którą szczycą się producenci: gdy w ciemnym korytarzu usłyszymy wzmagające się pikanie, dochodzące z niewielkiego gadżetu, o panikę wśród naszych wojaków nie będzie trudno. Tym bardziej, że czujnik pokazuje tylko obecność alienów. Nie mówi natomiast nic na temat tego, skąd zaatakują – a że ksenomorfy to zwinne bestie, nieraz zamiast tradycyjnie nadbiec z korytarza naprzeciwko wyskoczą z kanału wentylacyjnego lub spadną z sufitu.

Klimat ma być zresztą bardzo ważnym czynnikiem łączącym film z grą. Jeżeli bowiem uda się w Colonial Marines stworzyć atmosferę podobnie sugestywną i niepokojącą jak w Ósmym pasażerze Nostromo, to graczy nietrudno będzie przyprawić o palpitacje serca za sprawą niewinnego stukotu rury czy buchającej z silników statku pary. Sporą część gry ma stanowić zażarta i efektowna walka z obcymi, ale autorzy nie zapominają też o fakcie, że jedną z głównych przyczyn niesamowitego sukcesu Obcego było właśnie poczucie, iż w każdej chwili może stać się coś strasznego. Dlatego też dynamiczne epizody, w których trup ściele się gęsto, naboje dziurawią ściany, a kosmici żołnierzy, starają się przeplatać momentami, w których znajdziemy się osamotnieni w korytarzach Sulaco. Wtedy głównym przeciwnikiem będą nie pełzające pod nami, nad nami i obok nas ksenomorfy, lecz nasza wyobraźnia. Jeżeli uda się ten element dopracować chociaż po części tak, jak zrobił to Scott w pierwszej odsłonie filmowej serii, to Colonial Marines z taktycznego FPS-a chwilami będzie zmieniać się w horror z prawdziwego zdarzenia. Szkoda tylko, że wiąże się z tym spora liniowość: na pokazanym, grywalnym fragmencie praktycznie każda akcja na ekranie wydawała się oskryptowana.

W tym samym czasie co Colonial Marines powstaje także kolejny film w uniwersum ObcegoPrometeusz. Nie będzie się on jednak skupiał na walce w takim stopniu jak gra. Członkowie Gearboxu czytali zresztą scenariusz do nowego dzieła Ridleya Scotta i już zapowiadają, że podczas rozgrywki możemy spodziewać się kilku odniesień do filmu.

Niespodziewane akty agresji ze strony obcych szybko zaczną uszczuplać oddział marines o kolejnych towarzyszy broni. Niektórych oczywiście nie sposób będzie ocalić, ale dbanie o skład też ma należeć do obowiązków gracza. Im więcej żołnierzy, tym więcej szans na przetrwanie w klaustrofobicznych korytarzach Sulaco – tak przynajmniej wygląda to w założeniach twórców. Problem w tym, że z udostępnionych fragmentów rozgrywki wyłania się obraz kompletnie odmienny od taktycznej strzelaniny, w której chłodny umysł ma być czasem ważniejszy niż szybka ręka. Wręcz przeciwnie: pierwsze pokazy Aliens: Colonial Marines to rozpaczliwa walka o to, by ratować własną skórę – o życie innych członków oddziału zaczniemy martwić się dopiero wtedy, gdy szeregi atakujących nas obcych dostatecznie się przerzedzą. Możliwe, że Gearbox pokazał jeden z najefektowniejszych momentów, ale jeżeli nie i każde starcie z ksenomorfami ma przypominać to zaprezentowane, to przygotujcie się na kompletny chaos, wdzierający się w działania zespołu.

Jeśli lubimy mieć lepszy wgląd w to, czym zajmuje się chociaż część składu, to z pewnością zainteresuje nas kooperacja dla czterech osób. Każdy z zaproszonych do zabawy towarzyszy będzie mógł do niej dołączyć i odłączyć się w dowolnym momencie. To jednak nie jedyny tryb multiplayer, jaki proponuje Aliens: Colonial Marines – nie można bowiem zapomnieć o grze w sieci. O tej jak dotąd wiadomo niewiele, ale pewne fakty powinny ucieszyć tych, którzy z rozczarowaniem zareagowali na brak kampanii obcych. W potyczkach przez Internet możliwa stanie się bowiem rozgrywka jako ksenomorf, lecz będzie to wymagać kompletnej zmiany taktyki. W przypadku walki w skórze kosmity kamera przełączy się na trzecioosobową, a miejsce karabinów i granatów zajmie niezwykła szybkość i zwinność. Jednak zarówno w roli alienów, jak i marines gracze będą musieli współpracować, by odnieść końcowy sukces. Dobrym, choć nie nowatorskim, pomysłem jest też personalizacja postaci – dostępna tak w trybie multi, jak i single player. Wraz z postępami w grze będziemy mogli ulepszać broń, dodając do niej różne akcesoria, a także aktywować perki. Wszystko po to, by opuścić LV-426 w jednym kawałku... lub chociaż zginąć później niż cała reszta.

Jak będzie wyglądać Colonial Marines? Tutaj raczej nie spodziewałbym się fajerwerków. Gearbox wciąż daje wyraz swemu zamiłowaniu do Unreal Engine 3, który przecież był wykorzystywany już przy tworzeniu ostatniej części Brothers in Arms oraz Borderlands. Tak jak w przypadku tych dwóch dzieł twórcy zmodyfikowali osiągi niemłodego już silnika, polepszając przede wszystkim oświetlenie i rozmycia. To rzeczywiście powinno wyjść grze na dobre, bo szczególnie w spokojniejszych, bardziej nastawionych na budowanie klimatu fragmentach odpowiednia zabawa światłem może dać sugestywny efekt. Cała reszta prezentuje się po prostu przyzwoicie. Twórcy starają się też wyeliminować wszelkie zbędne elementy z ekranu, by jeszcze bardziej zwiększyć realizm opowiadanej historii – nie uświadczymy na przykład tradycyjnego paska życia.

Jakim okiem patrzeć na nadchodzący tytuł Gearboxu? Z jednej strony to studio raczej nie ma w zwyczaju zawodzić swoich fanów (udział w tworzeniu Duke Nukem Forever to niechlubny wyjątek). Z drugiej jednak nie sposób nie dostrzec paru wad, które niełatwo będzie wyeliminować – chociażby absolutny chaos podczas starć z kosmitami lub zbytnią liniowość. Prawdopodobnie dostaniemy po prostu solidnego FPS-a, z kilkoma niedociągnięciami i być może świetnym klimatem. Problem w tym, że jak na grę, której premiera była przesuwana już kilka razy, to nieco za mało, a fani kinowego Obcego, czekający na porządną produkcję opartą na filmach Scotta i Camerona, a nie hybrydzie z Predatorem, mogą się zawieść. Miejmy jednak nadzieję, że tak się nie stanie. W razie czego na pocieszenie zawsze pozostaje Prometeusz.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Aliens: Colonial Marines

Aliens: Colonial Marines