Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 16 czerwca 2011, 13:26

Rayman Origins - E3 2011 - pierwsze spojrzenie

Rayman Origins to kolejny restart serii, jaki szykuje się nam w tym roku. Po latach eksperymentów z marką, wracamy do dwuwymiarowych korzeni cyklu.

Choć Michel Ancel nie ma na koncie nowatorskich dzieł, które zrewolucjonizowały rynek elektronicznej rozrywki, to jednak nie można powiedzieć, że nie zapisał się on trwale w jej historii. Ten jeden z najbardziej znanych projektantów znad Sekwany, dał się poznać przede wszystkim jako autor cieszącej się ogromnym szacunkiem gry Beyond Good & Evil oraz kultowej serii Rayman, obchodzącej w ubiegłym roku swoje piętnaste urodziny. Po dłuższej przerwie Francuz wyraźnie chce przypomnieć o sobie – najpierw zapowiedział, że stworzy kontynuację przygód Jade, potem okazało się, że wskrzesi również swojego najbardziej znanego bohatera, Raymana.

Ten nie miał ostatnio szczęścia do gier. Po debiucie Szalonych Kórlików sympatyczny stworek został zepchnięty na dalszy plan – Origins będzie tak naprawdę pierwszą produkcją od czasu pamiętnej „trójki” na duże platformy (a więc od 2003 roku), w której Rayman zagra pierwsze skrzypce. Na dodatek zrobi to w klasycznym, dwuwymiarowym wydaniu.

Sympatyczne stworki mogą wspólnie tłuc przeciwników, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by bić się między sobą.

Jak na Początki przystało, Ancel cofnie się do zamierzchłej przeszłości. Fabularnie nowa gra osadzona zostanie jeszcze przed pierwszą odsłoną cyklu. Przeniesiemy się do Rozdroża Marzeń, wykreowanej przez Polokusa baśniowej krainy, która zamieszkana jest przez rzeszę różnorakich postaci, zarówno tych dobrych, jak i złych. Te ostatnie będą reprezentowane przez Mroklumy, czyli stworki powstałe w wyniku infekcji sennymi koszmarami. Rayman oraz jego wierni przyjaciele, m.in. poznany dopiero w drugiej części Globox, muszą zjednoczyć siły, by pokonać te mroczne istoty i uratować świat.

Powrotu do przeszłości należy oczekiwać nie tylko w pojawieniu się znanych i lubianych bohaterów, ale również w klasycznej formie przedstawienia akcji. Najprościej rzecz ujmując, Rayman Origins ma być dwuwymiarową platformówką – side-scrollerem, w którym ekran głównie przesuwa się w prawo. Już teraz można pokusić się o stwierdzenie, że oprawa wizualna będzie jednym z mocniejszych punktów francuskiej produkcji. Rysunkowe, mocno kolorowe i doskonale animowane postacie ogląda się z prawdziwą przyjemnością, zwłaszcza że wykorzystana w grze technologia pozwala osiągnąć stałe 60 klatek na sekundę w rozdzielczości 1080p, a więc w pełnym HD. Gdy do kapitalnie przedstawiających się bohaterów dodamy piękne, różnorodne (12 rodzajów lokacji) i zaskakujące szczegółami wieloplanowe tła, nie powinniśmy się zdziwić, jeśli Origins zostanie uznane za jeden z najładniejszych tytułów ostatnich lat w swojej kategorii. Jest absolutnie bajeczne.

Skoro o grafice mowa, warto poświęcić kilka słów oprawie audio, która idealnie komponuje się z tym, co widać na ekranie. Francuzi postanowili zintegrować efekty dźwiękowe z muzyką, i to w taki sposób, by te pierwsze stanowiły uzupełnienie tej drugiej. W rezultacie niektóre stworki, a także mijane podczas zabawy obiekty wydają odgłosy pasujące do rytmu danej melodii. Doskonale słychać to w trakcie zwiedzania Piekielnej Kuchni. Przebywające tam fasolki pierdzą w takt lecącego w tle utworu, dzięki czemu odgrywany kawałek staje się automatycznie bogatszy – jakkolwiek idiotycznie to nie brzmi.

Wiemy już, jakie nowy Rayman wydaje dźwięki i jak wygląda, a jak się w niego gra? Na pierwszy rzut oka wybornie, choć niewątpliwie przyjemność rośnie, kiedy do zabawy zaprosimy znajomych. Produkt firmy Ubisoft został zaprojektowany pod kątem trybu multiplayer, który obsługuje maksymalnie czterech użytkowników. Uczestnicy mogą wcielić się w Raymana, co jest rzeczą oczywistą, a także we wspomnianego wyżej Globoxa i dwóch Teensów. Co ciekawe, kolejni gracze mogą wchodzić do rozgrywki lub opuszczać ją w dowolnym momencie. Postacią pierwszoplanową w przypadku samotnej zabawy zawsze pozostaje tytułowy stworek.

Rayman i jego przyjaciele będą mieli okazję ponurkować.

Rayman Origins w interesujący sposób podchodzi do kwestii kooperacji i współzawodnictwa – prawdę mówiąc, oba te czynniki pełnią tu równie istotną rolę. Bez pomocy innych bohaterów nie będzie można dostać się do trudno dostępnych miejsc, takich jak np. położone wysoko półki skalne. Z drugiej strony gra sprawdza pod koniec każdego etapu, który z użytkowników zdobył najwięcej znajdziek i to on ogłaszany jest zwycięzcą rywalizacji. Żeby utrudnić innym osiągnięcie sukcesu, gracze mogą nawet okładać się nawzajem, co prowadzi zresztą do wielu zabawnych sytuacji. W trakcie zmagań nie można jednak zginąć. Wzorem New Super Mario Bros. Wii po “śmierci” bohatera zostaje on uwięziony w bańce mydlanej, którą da się dowolnie sterować. Rozbicie obiektu przez innego bohatera powoduje, że wyłączony użytkownik natychmiast powraca do akcji.

Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, a nasi podopieczni cały czas muszą mieć oczy dookoła głowy, by przeżyć w niesprzyjającym środowisku. W Rayman Origins będzie sporo biegania, skakania, a także pływania i nurkowania, bo w nowym dziele Ubisoftu pojawią się również etapy z wodą, urozmaicające typową dla platformówek zabawę.

Kolejne dzieło Michela Ancela zapowiada się naprawdę dobrze – trudno oczywiście o ostateczne wnioski po zobaczeniu zaledwie krótkiego fragmentu rozgrywki, ale to, co widziałem w Los Angeles, bardzo mi się podobało. Nie wszyscy fani Raymana będą zadowoleni z faktu, że jego twórca postanowił odkopać dwa wymiary, ale ja akurat nie mam nic przeciwko – oglądając Origins w akcji, przypomniałem sobie, jak wspaniale kiedyś bawiłem się przy „jedynce”. Nie ukrywam, że z chęcią powrócę do Rozdroża Marzeń – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że stanie się to już w ciągu najbliższych miesięcy. Oby.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Rayman Origins

Rayman Origins