Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 27 czerwca 2011, 13:51

Rage - już graliśmy!

Przez blisko dwie godziny mogliśmy testować w spokoju konsolową edycję gry Rage. Czy nowa gra firmy id Software przypomina starsze i doskonale znane hity teksańskiego studia? Sprawdźcie sami!

Najnowsze dzieło studia id Software jest już na ostatniej prostej – do jego światowej premiery pozostało dokładnie 100 dni. Amerykanie znani są z tego, że nigdzie się nie spieszą i swoje produkty tworzą w ślimaczym tempie. Dość powiedzieć, że ich poprzednia, w pełni autorska gra (Doom 3) ukazała się w sierpniu 2004 roku, a więc sześć lat temu. Jeszcze dłużej fani teksańskiego studia czekali na nową markę. Rage jest pierwszym tytułem niebędącym sequelem od czasu Quake’a, a więc od piętnastu lat!

Świat w Rage prezentuje się fantastycznie.

O Rage wspominaliśmy na łamach naszego serwisu wielokrotnie, zarówno w wiadomościach, jak i w artykułach publicystycznych. Do tej pory jednak koncentrowaliśmy się głównie na fantastycznej oprawie wizualnej (silnik idTech5), po macoszemu traktując pozostałe kwestie. Dziś chcielibyśmy nadrobić te zaległości i opowiedzieć co nieco, jak przedstawia się właściwa rozgrywka. Zawarte w niniejszym tekście informacje pochodzą z pierwszej ręki, bo niżej podpisany miał okazję przez blisko dwie godziny testować obszerne demo gry na zakończonych niedawno targach E3.

Udostępniona przez Teksańczyków próbka zawierała pięć fragmentów kampanii, które nie były w żaden sposób powiązane – dwa etapy zostały zaprezentowane już wcześniej na innych, dużych imprezach, pozostałe stanowiły zupełną nowość. Decyzja o udostępnieniu kilku luźnych epizodów okazała się dobrym posunięciem. Dzięki niej mogłem zapoznać się z różnymi aspektami rozgrywki, co w przypadku Rage jest dość istotne – nowe dzieło firmy id Software nie przypomina bowiem typowych produkcji tego studia, jest od nich zdecydowanie bardziej rozbudowane.

Największa nowość to otwarta struktura rozgrywki. Po raz pierwszy w dwudziestoletniej historii studia Amerykanie nie stworzyli typowego „corridor shootera”, w którym zabawa polega na bieganiu z punktu A do punktu B, połączonym z eksterminacją potworów. Rage przeniesie nas do rozległego świata, który można w dowolny sposób eksplorować. Skojarzenia z Falloutem 3 i Borderlands są jak najbardziej na miejscu, choć nowej grze trochę bliżej do tego drugiego tytułu. Nie tylko ze względu na klimat czy specyficzną stylistykę, ale również dlatego, że pojawiają się w niej pojazdy.

Nie zabraknie tu dziwacznych stworów.

Oczywiście wprowadzenie otwartej rozgrywki byłoby pozbawione sensu, gdyby świat gry nie miał nic ciekawego do zaoferowania. W Rage ma. Oprócz charakterystycznych dla postapokaliptycznego uniwersum pustkowi i bezdroży nowe dzieło id Software pozwala również odwiedzić niewielkie, ale prężnie działające osady, górskie kryjówki bandytów, opuszczone fabryki, a także podziemne kompleksy, pełne niekryjących złych zamiarów mutantów. Spotykani bohaterowie niezależni są źródłem rozmaitych zadań, które można wykonywać w dowolnym porządku. Oczywiście nie brakuje również misji z głównego wątku fabularnego, systematycznie rozwijających akcję, ale z racji tego, że demo oferowało garść oderwanych od całości etapów, trudno stwierdzić, czy prezentowane questy się do nich zaliczały.

Kolejną nową cechą, której dotąd próżno było szukać w grach id, jest crafting. Rage pozwala tworzyć użyteczne przedmioty na bazie schematów znajdowanych bądź kupowanych w trakcie rozgrywki. Konstruowanie gadżetów nie jest specjalnie skomplikowane: wystarczy otworzyć odpowiednie menu i po prostu zatwierdzić produkcję. Warunkiem koniecznym jest oczywiście posiadanie składników – te zbieramy podczas eksploracji świata, przeszukując poszczególne lokacje.

Gadżety stanowią uzupełnienie podstawowych narzędzi zagłady i są to głównie środki ofensywne, pomagające w likwidacji przeciwników. W demie miałem okazję sprawdzić w działaniu kilka z nich. Najbardziej użyteczny okazał się mechaniczny pająk, bardzo podobny do tego z trzeciego Dooma, który podążał w pewnej odległości od mojego bohatera i likwidował kolejnych przeciwników za pomocą wbudowanych w korpus karabinów maszynowych. Nieźle sprawowało się również stacjonarne działko, atakujące wszystkie cele w zasięgu, a także sterowany radiem samochodzik-pułapka, pozwalający na życzenie odpalić zgromadzone na pokładzie ładunki wybuchowe. Trochę problemów miałem natomiast z Wingstickiem, czyli bumerangiem, wyposażonym w śmiercionośne ostrza, który po wyrzuceniu, powraca do ręki naszego podopiecznego. Gadżet jest fajny, bo pozwala uśmiercić przeciwnika w mgnieniu oka, ale trzeba nauczyć się z niego korzystać. Poza tym Wingstick potrzebuje wokół siebie dużo przestrzeni. W zamkniętych korytarzach jego użycie nie jest wskazane.

Zlikwidowanie niektórych przeciwników nie będzie łatwe.Masywne stwory są bardzo wytrzymałe.

W Rage występują również standardowe przedmioty, np. tworzone z łachmanów bandaże. Autorzy uwzględnili popularną w dzisiejszych strzelaninach regenerację zdrowia, niemniej medykamenty przyspieszają proces leczenia bohatera, co niejednokrotnie może okazać się przydatne. Innym przykładem gadżetu niewykorzystywanego w walce jest urządzenie łamiące zamki w drzwiach (Lock Grinder). W grze natkniemy się na wiele zamkniętych pomieszczeń, które zawierają cenne przedmioty. Dostęp do nich stanie się możliwy dopiero wtedy, gdy uda nam się skonstruować wspomniane wytrychy.

Standardowych typów broni ma być w Rage około dziesięciu – ja widziałem już siedem. Podstawową pukawką jest pistolet, który nie zadaje zbyt wielu obrażeń, ale ma za to kapitalny celownik optyczny, pozwalający w łatwy sposób punktować ukrywających się za przeszkodami wrogów. Wielbiciele bardziej dosadnych argumentów z pewnością ucieszą się ze strzelby – moja ulubiona spluwa z gier id powraca i – co ważne – w doskonałej formie. Uderzenie z shotguna powala prawie każdego przeciwnika z bliskiej odległości, ale za to staje się on kompletnie bezużyteczny na większy dystans. Miałem też okazję postrzelać z dwóch typów broni maszynowej – jednej w pełni automatycznej, drugiej półautomatycznej – oraz z wyrzutni rakiet, karabinu snajperskiego i kuszy. Niewielki wybór rekompensuje możliwość użycia różnej amunicji. Dla przykładu najbardziej finezyjnej broni – kuszy – możemy zaaplikować kilka rodzajów bełtów: standardowe, elektryczne (potrafiące również tworzyć śmiercionośne pułapki ze zbiorników wodnych) oraz „umysłowe” (przejmujące kontrolę nad trafionym nieprzyjacielem). W tym ostatnim przypadku da się nakierować omamionego oponenta na grupę niedawnych kolegów, by popatrzeć, jak mutant detonuje się, niszcząc przy okazji wszystko dookoła.

Rywale nie grzeszą inteligencją, co nie powinno specjalnie nikogo dziwić – gry firmy id Software nigdy nie były pod tym względem wybitne. Czytałem kiedyś wywiad, w którym autorzy odgrażali się, że mutanty różnią się wzorami zachowań, ale po zaliczeniu kilku większych starć w wersji demo mam wrażenie, że postawy są raptem dwie: bezmyślna szarża na prowadzonego przez nas bohatera lub próba zlikwidowania go na odległość z wykorzystaniem osłon. Przeciwnicy chętnie ukrywają się za przeszkodami, ale niewiele z tego wynika. Wystarczy cierpliwie poczekać, aż wychylą zza nich łeb, by oddać w ich kierunku celny strzał. Kiepska inteligencja oponentów nie oznacza oczywiście, że potyczki nie budzą emocji, co to, to nie. Prawdę mówiąc, bawiłem się naprawdę nieźle. Lubię dynamiczne strzelaniny, a Rage takie właśnie jest, nawet jeśli musimy poświęcić kilkadziesiąt sekund na wykurzenie przeciwników z kryjówek.

Pająk sam namierza kolejne cele.

Dużą rolę w Rage odgrywają też pojazdy. Za ich pomocą możemy pokonywać większe odległości pomiędzy poszczególnymi lokacjami, a także brać udział w wyścigach i walczyć o atrakcyjne nagrody. Autorzy poświęcili samochodom sporo uwagi, dzięki czemu ten aspekt rozgrywki sprawia dużo lepsze wrażenie niż w Borderlands. Przede wszystkim auta nie spawnują się na życzenie, więc należy o nie dbać – zdobyte wehikuły przechowujemy w rozsianych tu i ówdzie garażach, a za pośrednictwem rozmaitych usprawnień poprawiamy ich osiągi.

Wyścigi to zamknięte imprezy, w trakcie których nie można opuścić pojazdu. Rywalizacja toczy się na specjalnie do tego celu przygotowanych torach – w demie dostępny był tylko jeden (Dusty 8 Rocket Race). Zabawa polega oczywiście na tym, żeby dojechać na metę na pierwszym miejscu, ale w tym przypadku nie wystarczy umiejętna jazda po krętej i pełnej przeszkód terenowych trasie. Zawody w Rage nie są prowadzone w duchu fair play – nasz konkurent jest naszym wrogiem, dlatego należy się go pozbyć przy pierwszej nadarzającej się okazji. Pomaga w tym umieszczona na masce broń, a także liczne bonusy, zbierane w trakcie wyścigu. Model jazdy jest oczywiście wybitnie zręcznościowy. Całość ma stanowić odskocznię od typowej sieczki, której świadkami będziemy przez większość czasu.

Od strony wizualnej Rage – co podkreślaliśmy wiele razy – prezentuje się wybornie. Nie mogłem co prawda docenić w pełni walorów nowego silnika Johna Carmacka, bo grałem na Xboksie 360, ale jeśli tak dobrze przedstawia się edycja konsolowa, to pecetowa po prostu zmiażdży. Co istotne, nie zauważyłem również jakichkolwiek błędów – żadnych problemów z detekcją kolizji, graficznych niedoróbek, po prostu niczego. Lubiłem dotychczasowe gry id, bo pod względem technicznym zawsze prezentowały się wzorowo i wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie również w tym przypadku.

Grunt to dojechać do mety w jednym kawałku.

Jeśli chodzi o ogólne wrażenia, to są one jak najbardziej pozytywne. Rage nie będzie rewolucją, nie wyniesie gatunku na zupełnie nowy poziom, tak jak to niegdyś zrobił Doom czy Quake. Będzie za to solidną, nafaszerowaną akcją strzelaniną, zapewniającą co najmniej dwadzieścia godzin dobrej zabawy. Wielbiciele postapokaliptycznych klimatów powinni być wniebowzięci, bo nie dość, że gra bierze wszystko co najlepsze z Falloutów i Borderlandsów, to na dodatek serwuje to w przepysznej formie. Z niecierpliwością czekam na premierę.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

RAGE

RAGE