Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Witcher: Enhanced Edition Publicystyka

Publicystyka 26 grudnia 2020, 11:30

Przeszedłem Wiedźmina 1 pierwszy raz w 2020 roku. Nie było łatwo

Wiedźmin ma 13 lat. Jak zestarzała się w tym czasie ta legendarna już produkcja? Jak spojrzy na nią gracz, który nigdy wcześniej nie miał z nią do czynienia?

Wiedźmin 3 to gra, którą kocham i której jednocześnie nienawidzę. Fantastycznie wykreowany świat, klimat i zapadające w pamięć historie oraz postacie sprawiają, że bardzo często mam ochotę wrócić do tej produkcji. Problem pojawia się jednak, gdy faktycznie odpalam ją po raz kolejny i obok wcześniej wymienionych elementów dostaję słaby system walki i rozwoju postaci, a także mało ciekawe aktywności poboczne oraz niski stopień trudności, przez co bardzo szybko zaczynam się nudzić. Jest to spowodowane tym, że lubię gry, które stanowią dla mnie wyzwanie, albo takie, przy których mogę się czymś wykazać (zręcznością bądź pomyślunkiem). Nie trzeba mnie było jednak długo namawiać, gdy w ramach powrotu do cyklu, w którym opisuję moją pierwszą styczność ze starymi tytułami (pisałem już o Diablo II, Baldur’s Gate oraz Assassin’s Creed), Adam i Marcin zaproponowali mi pierwszego Wiedźmina.

Byłem ciekaw, jak wyglądał początek wirtualnych przygód Geralta i czy po ponad 13 latach jest to produkcja, która ma coś do zaoferowania nie tylko miłośnikom serii. Ciekawiło mnie także, jakie będą moje wrażenia w porównaniu z trzecią odsłoną Wiedźmina, która do dziś wywołuje we mnie mieszane uczucia – czy będę w stanie wytrzymać w ramach jednego posiedzenia dłużej niż dwie godzinny, czy może jednak, mimo dobrej historii i ciekawych postaci, szybko się znudzę (podobnie jak to bywało przy Dzikim Gonie)? Dlatego też ostatnie kilkanaście dni spędziłem na sprawdzaniu, jak może być odbierany pierwszy Wiedźmin w 2020 roku.

Jest 2020 rok - zagrałem pierwszy raz w pierwszego Wiedźmina - ilustracja #1

Archaizmy pierwszego Wiedźmina

Ogólnie Wiedźmin numer jeden nie zestarzał się najlepiej. Teraz, po kilkudziesięciu godzinach z grą, przyrównałbym go do Gothica – to „drewno”, z którym w obecnych czasach nie każdy się polubi. Powinniście zresztą wiedzieć, że niemieckie RPG darzę dużym sentymentem – była to jedna z moich pierwszych produkcji singlowych – co najpewniej miało w jakimś stopniu wpływ na mój odbiór Wiedźmina. Czemu? – zapytacie. Bo w Gothica także zagrałem po raz pierwszy długo po jego premierze (konkretnie chyba w 2013 roku) i mimo pewnych archaicznych rozwiązań bawiłem się naprawdę nieźle. Siedem lat później podobne odczucia towarzyszą mi po zagraniu w Wiedźmina.

Gdy zobaczyłem, jak wygląda system walki w pierwszej części przygód Geralta, złapałem się za głowę. Potyczki opierają się w sumie na quick time eventach – gdy broń zaświeci się jasnym kolorem, a my w ciągu krótkiej chwili zdążymy wcisnąć lewy przycisk myszy, wiedźmin wykona kolejny atak w danej kombinacji. „Niezłe jaja, dawno nie widziałem czegoś podobnego” – pomyślałem. Nie bardzo jest tu miejsce na robienie standardowych uników (te w teorii w pewnej postaci istnieją, aczkolwiek korzystałem z nich zazwyczaj przez przypadek) czy na wybór, z której strony w ogóle wykonać atak. Było to dla mnie mało responsywne, ale po pierwszym etapie załamki i jęczenia, że nic z tego nie będzie, przypomniałem sobie, iż przecież system walki w Gothicu też nie należał do najlepszych, a mimo to potrafiłem się w tej grze zatracić na wiele godzin.

Z innym nastawieniem rozpocząłem więc dalszą zabawę i szybko odczułem różnicę – walka zeszła na drugi plan. Co więcej, wraz z rozwojem umiejętności Geralta potyczki stały się jakby przyjemniejsze – może dlatego, że już się do nich przyzwyczaiłem, a może ze względu na to, że mój wiedźmin po prostu potrafił więcej. Najważniejsza w tym wszystkim była akceptacja systemu takim, jaki jest. Chociaż i tak wydaje mi się, że wielu graczy z młodszego pokolenia będzie mieć problemy z przekonaniem się do niego.

Jest 2020 rok - zagrałem pierwszy raz w pierwszego Wiedźmina - ilustracja #2

Z innych archaizmów Wiedźmina (zaraz obok takich oczywistości jak słaby interfejs czy grafika) należałoby również zwrócić uwagę na konstrukcję zadań i mapy (tym razem w sensie pozytywnym). Na pewno doskonale zdajecie sobie sprawę, jak wygląda to w trzeciej odsłonie cyklu – wszystko stworzono tak, aby prowadzić gracza bezpiecznie za rączkę. W pierwszym „Wieśku” jest nieco inaczej. Na mapie nie znajdziecie wykrzykników i pytajników sugerujących, że gdzieś tam czeka na Was coś względnie ciekawego do zrobienia, a minimapa nie powiedzie Was oczywistą ścieżką do wyznaczonego celu. Nie jest to, rzecz jasna, poziom Dark Soulsów czy nawet Gothica, ale wystarczający, bym nie czuł się jak totalny głąb.

Żeby wyłapać niektóre zadania, musiałem zwracać uwagę na opcje dialogowe spotykanych postaci, a głupie odkrycie, że na bagna dostanę się dzięki przewoźnikowi, na co wpadłem sam, potrafiło mnie ucieszyć – przyjemna odmiana i fajnie, że twórcy przynajmniej częściowo wracają obecnie do podobnych rozwiązań (patrz Ghosts of Tsushima czy AC: Valhalla).

To, co najważniejsze, trzyma poziom

Na początku wspomniałem, że w trzecim Wiedźminie najbardziej lubię różnorodne i wciągające historie oraz charakterystyczne postacie. To właśnie tymi elementami polska produkcja wyrobiła sobie renomę na świecie, więc ciekaw byłem, jak wygląda to w pierwszej grze z cyklu. Czy fabuła również jest na tyle wciągająca, abym wybaczył jej słaby gameplay? Czy postacie mają charakter, a dialogi angażują i potrafią rozbawić? Teraz mogę z pewnością powiedzieć, że tak.

Jest 2020 rok - zagrałem pierwszy raz w pierwszego Wiedźmina - ilustracja #1

Mimo iż główny wątek rozwija się dość ślamazarnie (mniej więcej do momentu przybycia do Wyzimy), to jednak całość wyjątkowo przypadła mi do gustu. Fabuła wydaje się prosta, ale szybko okazuje się, że śledztwo w sprawie wiedźmińskich tajemnic skradzionych przez nieznaną grupę Salamandra, które przychodzi nam poprowadzić, jest jednak skomplikowanym zadaniem, a na gracza czekają całkiem niezłe zwroty akcji.

Do tego w międzyczasie trzeba m.in. odnaleźć innego zaginionego wiedźmina, zmierzyć się z wilkołakiem, odkryć tajemnice opuszczonej wieży maga czy opowiedzieć się po jednej ze stron politycznego konfliktu. Obrazu całości dopełniają oczywiście charakterystyczni bohaterowie, aczkolwiek muszę zaznaczyć, że ci, których znałem już z gier CD Projektu oraz z książek Andrzeja Sapkowskiego, wydali mi się bardziej wyraziści – spodobały mi się zwłaszcza świetnie napisane dialogi i wpływ podejmowanych przez nas decyzji na dalsze losy postaci. Opowieść jest spójna i angażująca, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że polscy twórcy wykazali się na tym polu już w „jedynce”, a seria, jeśli chodzi o fabułę i kreację bohaterów, od początku prezentowała wysoki poziom. Jeżeli szukacie więc kolejnych dobrych historii ze świata Wiedźmina, to pierwsza gra CD Projektu RED nie powinna Was zawieść.

Jest trudniej niż w „trójce”

W Wiedźminie 3 denerwuje mnie przede wszystkim to, że zabawa zazwyczaj okazuje się dość łatwa. Nawet na najwyższych poziomach trudności radziłem sobie bez zamartwiania się o zapasy olejów czy mikstur – co prawda potyczki były dość schematyczne, bo wymagały głównie częstego stosowania uników i korzystania ze znaku Quen, ale nigdy nie czułem, że bez konkretnego przedmiotu w ogóle sobie nie poradzę.

Co innego otrzymałem w pierwszym Wiedźminie. Nawet na normalnym poziomie trudności ciągle musiałem pilnować tego, czy mam przy sobie najważniejsze mikstury i oleje, a znalezione receptury zawsze mnie ciekawiły, bo wiele z nich okazywało się przydatnych. W trzecim Wiedźminie alchemia mnie nie interesowała i nigdy nie poświęciłem jej większej uwagi, a w pierwszej odsłonie cyklu była po prostu wymaganą częścią przygotowania do starć. Oprócz tego same potyczki ze względu na odmienny system walki bywały trudne, co nie stanowiło jednak dla mnie problemu. Jak napisałem wcześniej – lubię wyzwania, które w przypadku Wiedźmina były z rodzaju tych satysfakcjonujących, a nie upierdliwych.

To nie jest gra dla każdego

Jak pewnie zdążyliście już zauważyć – pierwszy Wiedźmin naprawdę przypadł mi do gustu. Oprócz udanej warstwy fabularnej i interesujących bohaterów otrzymałem stanowiącą fajne wyzwanie rozgrywkę (nawet na normalnym poziomie trudności), a alchemia faktycznie okazywała się przydatna. Wszystkie przestarzałe rozwiązania potrafiłem grze wybaczyć, bo ciekawiło mnie, jak dalej potoczą się losy Geralta oraz pozostałych postaci. Niestety, wiem, że nie każdy będzie miał ochotę w podobny sposób podejść do tego dzieła.

Jest 2020 rok - zagrałem pierwszy raz w pierwszego Wiedźmina - ilustracja #2

Gracze z młodszego pokolenia mogą nie być w stanie zaakceptować przestarzałej grafiki, słabego interfejsu, a przede wszystkim niecodziennego sposobu prowadzenia walk. Aby polubić się z pierwszym Wiedźminem w dzisiejszych czasach, potrzeba naprawdę sporo samozaparcia (przynajmniej przez pierwsze godziny gry, gdy fabuła dopiero się rozkręca). Kilku moich znajomych opowiadało mi, że nie dali rady wytrzymać nawet 30 minut, i niespecjalnie się im dziwię – grę nadgryzł już ząb czasu. Jeśli jednak Wiedźmina 3 polubiliście głównie za przedstawiony w nim świat i fabułę, a do tej pory baliście się „jedynki”, zachęcam do spróbowania (zwłaszcza że ta część serii co chwilę oferowana jest za darmo). Zaciśnijcie zęby i dotrzyjcie przynajmniej do Wyzimy, sprawdzając, co gra ma w ogóle do zaoferowania. Koniec końców to początek bestsellerowej serii, który warto znać, a Geralt, mimo że nieco bardziej kanciasty i drewniany, wciąż jest tym samym Geraltem, którego pokochało wielu z nas.

O AUTORZE

Często powtarzam, że nie lubię gier nastawionych na fabułę. Znacznie lepiej bawię się przy produkcjach wymagających większego zaangażowania – czy to manualnego, czy w postaci główkowania. Jednak w moim sercu znalazło się do tej pory miejsce dla kilku serii, które pokochałem wyłącznie za opowiedziane w nich historie. Wiedźmin niewątpliwie jest jedną z nich.

Paweł Woźniak

Paweł Woźniak

Od 2019 roku związany z GRY-OnLine, gdzie zaczynał jako autor newsów, a obecnie jest jednym z redaktorów tvgry. Obecnie interesują go przede wszystkim gry RPG, soulslike i metroidvanie, ale sporą część gamingowego życia poświęcił też produkcjom sieciowym. W grach ceni sobie głównie rozbudowane mechaniki rozwoju postaci oraz swobodę w działaniu, a na omawiane tytuły stara się patrzeć z różnych perspektyw. Od 2023 roku prowadzi również swój kanał na YouTube.

więcej

Wiedźmin: Edycja Rozszerzona

Wiedźmin: Edycja Rozszerzona