Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Assassin's Creed Publicystyka

Publicystyka 5 czerwca 2020, 17:51

Właśnie skończyłem Assassin's Creed 1... nudna gra, ale i tak rzuciłem się na „dwójkę”

Od pewnego czasu chodziło mi po głowie sprawdzenie, jak wyglądała pierwsza część klasycznej już serii Assassin’s Creed. Zwłaszcza w porównaniu do najnowszych dzieł Ubisoftu.

Najstarszym „Asasynem”, z jakim miałem styczność do tej pory, był Black Flag. Wszystkie poprzednie widziałem tylko na filmikach lub screenach, które nie do końca oddają to, jak faktycznie prezentuje się początek cyklu. I chociaż po głowie chodziły mi też zupełnie inne gry do sprawdzenia, to za drobną namową Adama Zechentera zdecydowałem się właśnie na AC. Nie żałuję – ba, wygląda na to, że seria ta właśnie zyskała kolejnego fana.

Przede wszystkim teraz nareszcie jestem w stanie zrozumieć jej sympatyków, którzy od dobrych kilku lat narzekają, że „Asasyn” już dawno przestał być „Asasynem”. I jakkolwiek dziwnie by to dla Was nie zabrzmiało, to dla mnie „Asasyn” „Asasynem” nigdy nie był. Grając w Black Flaga miałem kompletnie gdzieś wątek współczesny i nieznana mi była bardziej skradankowa forma rozgrywki (porównałbym ją nawet z tym, co typowe dla Hitmana) – liczyło się przede wszystkim umiejscowienie produkcji w lubianych przeze mnie pirackich klimatach oraz sandboksowa otwartość świata. Co więcej, dokładnie tym samym kupuje mnie Valhalla. Nie oczekuję „Asasyna”, chcę po prostu dobrego RPG o wikingach.

I chociaż pierwszemu Assassin’s Creed do ideału daleko, to rozgrywka (a raczej pomysł na nią) na tyle mi się spodobała, że jestem niemal pewien, iż już w najbliższym czasie przejdę przynajmniej całą trylogię Ezia do końca.

O CZYM JEST TEN TEKST?

Jeśli do tej pory nie przeczytaliście żadnego tekstu z serii „Zagrałem po raz pierwszy” (pisałem już o Diablo 2 i Baldur’s Gate), to należy się Wam kilka słów wyjaśnienia. Jako gracz zdecydowanie mniej obyty ze starszymi hitami (głównie ze względu na wiek, zamiłowanie do produkcji sieciowych i późne zainteresowanie się innymi rodzajami gier, o czym już pisałem) staram się przedstawić spojrzenie na nie z perspektywy innej, niż ma większość z Was (czyli starych wyjadaczy). Przy okazji przemycam odrobinę nostalgii, a „nowemu pokoleniu graczy” przynoszę odpowiedź na pytanie, które sam sobie często lubię zadawać: czy za tego typu klasykę w ogóle warto się jeszcze zabierać?

Pierwszy „Asasyn” jest okej, ale mogło być lepiej. - Zagrałem w Assassin’s Creed po raz pierwszy w 2020 roku… i od razu rzuciłem się na „dwójkę” - dokument - 2020-06-05
Pierwszy „Asasyn” jest okej, ale mogło być lepiej.

Nie tego się spodziewałem

Tak jak napisałem na początku, dla mnie od zawsze pozycje z cyklu Assassin’s Creed były po prostu lekko erpegowymi grami akcji z otwartym światem, w których mniej lub bardziej wyróżniał się element skradania czy też „parkouru”. Czegoś podobnego spodziewałem się też po pierwszej odsłonie. Jakież było moje zdziwienie, gdy wyszło na jaw, że rozgrywka przypomina bardziej tę znaną z Hitmana – przyjdź, zabij i ucieknij – a elementów RPG w tej grze nie ma praktycznie żadnych. Nowy sprzęt dostajemy po prostu wraz z wypełnianiem kolejnych misji, a ilość punktów życia rośnie dzięki wykonywanym zadaniom (również tym pobocznym).

Niestety, szybko zorientowałem się, jak bardzo jestem przyzwyczajony do typowego rozwijania bohatera, i mocno brakowało mi tego w pierwszym „Asasynie” (np. kupowania nowego uzbrojenia, zdobywania poziomów i umiejętności czy klasycznego podbijania podstawowych statystyk). Nieobecność takich elementów po części sprawia, że w grze po prostu niespecjalnie jest co robić. Niby mamy do dyspozycji na wpół otwarty świat, ale zadania poboczne w żaden sposób nie zachęcają do ich wykonywania czy do samej eksploracji.

Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że w pewnym momencie czułem się po prostu, jakbym grę „speedrunował”. Nie zwracałem uwagi na zbieranie flag czy zabijanie templariuszy, bo zdobywanie punktów widoku oraz główne misje wystarczyły, aby moje punkty życia były zawsze na odpowiednim poziomie. Po prostu leciałem naprzód wraz z rozwojem fabuły i ciągle zastanawiałem się, czy jest w tym w ogóle coś złego. Teoretycznie nie, ale denerwował mnie sam fakt istnienia w grze dodatkowych aktywności, które w praktycznie żaden sposób nas nie nagradzają.

A teraz baw się dobrze i rób to samo przez kilkanaście godzin

Pomijając już czynności dodatkowe, mam jeszcze jeden spory problem z pierwszym Assassin’s Creed i myślę, że nie jestem w tym jedyny. Mianowicie po początkowym zaprezentowaniu nam mechanik istniejących w grze szybko możemy zorientować się, jak będzie wyglądać cała rozgrywka, która na początku wydaje się całkiem przyjemna, ale po kilku identycznych misjach po prostu zaczyna nużyć.

Zdawać by się mogło, że twórcy zwyczajnie liczyli na to, że tyle akurat wystarczy, by móc bawić się równie dobrze nawet po 10 godzinach, co się, niestety, nie sprawdziło. I nie zrozumcie mnie źle. Bieganie po dachach miast Bliskiego Wschodu czy eliminacja celu, a potem ucieczka z miejsca zdarzenia zostały wykonane bardzo przyjemnie. Jednakże łatwo wyczuwalna powtarzalność szybko zabija całą frajdę. W tym przypadku dodatkowo nie pomaga miernie poprowadzona i nieangażująca linia fabularna ani tym bardziej mało wyrazisty główny bohater. I chociaż końcówka historii może zaskoczyć, to jednak zupełnie nie wynagradza wcześniejszej nudy. Co więcej, w mojej opinii wątkowi współczesnemu poświęcono zdecydowanie za mało czasu i nie do końca wykorzystano jego potencjał, aczkolwiek jest to fajny pomysł na spojenie ze sobą różnych miejsc akcji czy też bohaterów (z innych części serii).

Jeden z ciekawszych momentów w pierwszym „Asasynie”. - Zagrałem w Assassin’s Creed po raz pierwszy w 2020 roku… i od razu rzuciłem się na „dwójkę” - dokument - 2020-06-05
Jeden z ciekawszych momentów w pierwszym „Asasynie”.

Dajcie mi więcej, ale lepiej

Trochę ponarzekałem, ale jednego nie mogę Assassin’s Creed odmówić. Ja po prostu chcę teraz więcej tego samego, tylko wzbogaconego o jakieś nowe ciekawe elementy (no i lepszego bohatera). Sam pomysł na rozgrywkę i mechaniki sprawił, że odniosłem wrażenie, iż nawet niewielkie rozbudowanie gry o jakieś angażujące elementy zrobiłoby z niej naprawdę dobrą produkcję.

Co najlepsze, wszystko wskazuje na to, że właśnie to dostanę w drugiej odsłonie serii. Moja przygoda z Eziem, któremu bardzo szybko udało się zdobyć moją sympatię, trwa dopiero kilka godzin, ale już teraz jestem pod ogromnym wrażeniem, jak wielki przeskok wykonali wtedy deweloperzy między częściami pierwszą i drugą. Sporo pobocznych czynności do wykonania, lepiej prowadzony wątek fabularny (bez nudnawych „dochodzeń”), przyjemniejsze dla oka Włochy i nawet nieliczne (ale jednak) elementy erpegowe. Brzmi to świetnie i tak też się zapowiada, więc cieszy mnie, że przede mną jeszcze kilkadziesiąt godzin wcielania się w Ezia.

Początek dobrej przyjaźni

I mimo wad pierwszego „Asasyna” sytuację ratuje dość krótki czas potrzebny na ukończenie gry. Dzięki temu można bardzo szybko zabrać się za znacznie lepszą kolejną część tej sagi. Co więcej, przetestowanie oryginalnego AC wbrew pozorom sprawiło, że po wielu latach w końcu poznałem i polubiłem ten cykl. Jak już wspomniałem, nie mogę się doczekać sprawdzenia całej trylogii Ezia, a także, być może, następujących po niej kolejnych części (np. „trójki” lub Unity). Te co prawda coraz bardziej odchodziły od oryginalnych rozwiązań, jednak wcale nie uważam, żeby było to jednoznacznie złe, bo koniec końców pozwoliły serii wyewoluować w całkiem solidnego erpegowego sandboksa.

Ja i Ezio już jesteśmy dobrymi kumplami. - Zagrałem w Assassin’s Creed po raz pierwszy w 2020 roku… i od razu rzuciłem się na „dwójkę” - dokument - 2020-06-05
Ja i Ezio już jesteśmy dobrymi kumplami.

Na Valhallę nadal czekam z niecierpliwością, ale wyznam szczerze, że teraz sam również chętnie zobaczyłbym powrót do korzeni marki. Czy tak się stanie? Szczerze wątpię (no chyba że pod przykrywką nowego Prince of Persia?).

Jeśli podobnie jak ja nie mieliście do czynienia z pierwszą częścią Assassin’s Creed, zdecydowanie ją Wam polecam. Gracze „nowej generacji” dzięki temu sprawdzą początek jednej z najpopularniejszych obecnie serii gier komputerowych – mimo że bywa on nudnawy, warto go poznać przynajmniej dla wątku współczesnego, a potem szybko zabrać się za kolejne odsłony cyklu.

Macie własne ciekawe doświadczenia z marką Assassin’s Creed? Koniecznie podzielcie się nimi z nami w komentarzach.

Paweł Woźniak

Paweł Woźniak

Od 2019 roku związany z GRY-OnLine, gdzie zaczynał jako autor newsów, a obecnie jest jednym z redaktorów tvgry. Obecnie interesują go przede wszystkim gry RPG, soulslike i metroidvanie, ale sporą część gamingowego życia poświęcił też produkcjom sieciowym. W grach ceni sobie głównie rozbudowane mechaniki rozwoju postaci oraz swobodę w działaniu, a na omawiane tytuły stara się patrzeć z różnych perspektyw. Od 2023 roku prowadzi również swój kanał na YouTube.

więcej

Assassin's Creed: Wersja Reżyserska

Assassin's Creed: Wersja Reżyserska