All you had to do was.... W grach brakuje otyłych bohaterów
- Otyli bohaterowie w grach nie powinni być tylko śmieszną ciekawostką
- Śmiej się i tyj!
- All you had to do was...
All you had to do was...
Czasami pewne uproszczenia są potrzebne. Nie każda produkcja musi oferować skomplikowaną fabułę, w której pierwsze skrzypce grają wielowymiarowe postacie. Jak jednak łatwo zauważyć, wielu twórców, przydzielając role żartownisia, fajtłapy i herosa, idzie po linii najmniejszego oporu. Otyłe postacie są w większości przypadków tworzone według tego samego wzorca i kończą nie tylko z identycznymi cechami charakteru, ale nawet trafiają do bliźniaczo podobnych scen. To szkodliwe uproszczenie, które nie dość, że utrwala pewne sposoby myślenia, to może również prowadzić do czyniącego jeszcze więcej zła fat shamingu. Nie zagłębiając się zbyt mocno w szczegóły, wyjaśnię tylko, że wspomniany termin obejmuje wszelkie działania prowadzące do wyszydzania i krytykowania drugiej osoby ze względu na jej większą masę ciała.

Dlatego z otwartymi ramionami należy przyjmować pozytywne przykłady wychodzenia poza utarte schematy. Postacie nieco bardziej skomplikowane i zaskakujące odbiorcę w zupełnie inny sposób niż Rufus. Znów w tym miejscu pojawia się Rockstar, który wielokrotnie wyznaczał kierunek rozwoju branży i pokazywał, jak można umiejętnie bawić się pewnymi kanonami.
Big Smoke z Grand Theft Auto: San Andreas uwielbia jeść i prowadzi niezdrowy tryb życia, ale jednocześnie nie jest gościem, którego cała egzystencja kręci się wokół hamburgerów. To człowiek z ambicjami, obarczony przywarami, które mogą cechować każdego, nie tylko osobę otyłą. Choć zasłynął w społeczności graczy złożonym podczas jednej z misji zamówieniem – „I’ll have two number 9s, a number 9 large, a number 6 with extra dip, a number 7, two number 45s, one with cheese, and a large soda” – nie jest kojarzony wyłącznie z nim. Jego gabaryty stanowią pewien wyróżnik, ale nie definiują jednoznacznie postaci, o której gracz dowiaduje się więcej dopiero podczas rozwoju fabuły – aż do samego zaskakującego finału. Pierwszy kontakt z Big Smokiem i wrażenie, jakie ten wówczas robi, to tylko mała część całej kreacji tego bohatera. I tak to właśnie powinno wyglądać.
Parafrazując więc inne kluczowe zdanie wypowiedziane przez Big Smoke’a – twórco, wszystko, co musisz zrobić, to trochę się postarać.
Krzywdzący sposób prezentacji ludzi z nadmiarowymi kilogramami w grach jest o tyle ciekawy, że jakby zupełnie ignoruje sytuację na świecie. Jak informuje Światowa Organizacja Zdrowia, od 1975 roku liczba osób otyłych potroiła się. Już w 2016 roku prawie dwa miliardy dorosłych miały nadwagę, a liczba ludzi zmagających się z otyłością przekraczała 600 milionów. W Polsce, jak podaje Narodowy Fundusz Zdrowia w raporcie „Cukier, otyłość – konsekwencje”, otyłych jest 23% kobiet i 25% mężczyzn powyżej osiemnastego roku życia. Można założyć, że wiele z tych osób gra, a to oznacza, że stanowią dość istotną grupę odbiorców.
Osobne pytanie brzmi, czy ludzie z nadwagą chcą grać postaciami, które wyglądają podobnie jak oni?
Otyły nie znaczy nieciekawy
Wielkim atutem gier jest to, że oferują tak szerokie spektrum historii. Przenoszą nas w rozmaite światy, prezentując różnych bohaterów i stawiając w obliczu odmiennych wyzwań. Ta różnorodność sprawia, że lata lecą, a my niezmiennie oczekujemy kolejnych zapowiedzi i premier. Dziwić może więc, że mając tak duże możliwości, wielu twórców idzie w stronę banału, kreując postacie otyłe ciągle w ten sam sposób.
A bohaterowie z dużą nadwagą nie powinni być tylko śmieszną ciekawostką w grach. Przy obecnym rozwoju technologii musimy już wymagać od studiów więcej. Wypadałoby, żeby wychodziły poza schematy i stereotypy, starając się nas zaskakiwać. Jeśli po pierwszym kontakcie z daną postacią jesteśmy w stanie przewidzieć jej zachowanie i domyślić się jej roli, to coś jest nie tak.
Oczywiście nie chodzi przy tym o to, żeby roztaczać nad wirtualnymi ludźmi z nadwagą parasol ochronny. Jeśli przyjęta konwencja danego tytułu zakłada złośliwy humor, to czemu nie? Nie ma sensu kneblować autorów. Celem powinna być raczej zmiana proporcji, tak by więcej w grach było Big Smoke’ów, a mniej Rufusów. Gry z ciekawszymi, mniej przewidywalnymi bohaterami to coś, czego chyba wszyscy byśmy chcieli. Pytanie tylko, czy bylibyśmy gotowi kupić produkcję o grubszym wiedźminie?
