Ognisty Podmuch: Fire Captain - test przed premierą
„Fire Captain” koncentruje uwagę na walce z ogniem, lecz oprócz oddziałów straży pożarnej musimy również dowodzić niewielkim zespołem pogotowia ratunkowego. Na Zachodzie skoordynowany system ratownictwa jest już od wielu lat standardem.
Nigdy nie sądziłem, iż kiedyś dane mi będzie pograć w produkt o szeroko pojętej tematyce strażackiej, który autentycznie przypadnie mi do gustu. Do tej pory mój kontakt z wirtualnym ogniem ograniczał się do niezbyt udanej serii Emergency, a także, prezentujących skandalicznie niski poziom, symulacji pracy pojedynczego strażaka. Opisywany Fire Captain zdaje się prezentować znacznie lepiej. Nie bez powodu w poprzednim zdaniu użyłem czasownika „zdaje się”, gdyż w moje ręce trafiła zaawansowana wersja beta gry. Na ostateczne rozstrzygnięcia przyjdzie jeszcze czas (polska premiera niebawem), ja natomiast skupię się na tych elementach rozgrywki, które nie ulegną już raczej większym zmianom. Korzystając z okazji wspomnę oczywiście o kilku irytujących błędach (także polskiej wersji gry), aczkolwiek należy pamiętać o tym, iż niektóre z tych rzeczy mogą jeszcze zostać poprawione.
Fire Captain, jak sama nazwa wskazuje, koncentruje naszą uwagę na walce z ogniem. Odrobinę mylące (szczególnie w naszym kraju) może być to, iż oprócz oddziałów straży pożarnej musimy również dowodzić niewielkim zespołem pogotowia ratunkowego. Na Zachodzie jest to właściwie standard. Skoordynowany system ratownictwa jest tam już od wielu lat czymś normalnym. W przeciwieństwie do serii Emergency nie mamy natomiast możliwości dowodzenia oddziałami policji. Jest to jednak w pełni zrozumiałe, gdyż opisywany tytuł koncentruje naszą uwagę na walce z ogniem, a w przypadku wspomnianej wcześniej serii niemieckich strategii był to tylko jeden z wielu aspektów rozgrywki. Nie zrozumcie mnie źle, „ograniczenie” to wyszło grze na dobre. Fire Captain ma szansę zapełnić powstałą na rynku lukę, przez długi czas nie mieliśmy bowiem do czynienia z dobrymi strategiami, które koncentrowałyby naszą uwagę na wykonywanych przez strażaków czynnościach.

Pomimo tego, iż gra nie jest zbyt skomplikowana, a poziomem trudności wyraźnie odstaje od wielu rasowych strategii, jej autorzy nie zapomnieli o mniej doświadczonych osobach i przygotowali dość rozbudowany tutorial. Odbycie treningu nie jest co prawda obowiązkowe, ale zdecydowanie warto jest się nim bliżej zainteresować. Oprócz tak oczywistych kwestii, jak sterowanie widokiem czy zaznaczanie podległych ludzi i sprzętu (np. pojazdów), ukazuje on w jaki sposób radzić sobie z szalejącym ogniem, z jakimi dodatkowymi utrudnieniami (o nich nieco później) należy się liczyć czy też co robić w sytuacji wyczerpania zapasów wody.
Interfejs użytkownika wbrew pozorom nie jest zbyt skomplikowany. Większość poleceń można wykonywać przy użyciu myszy. Gra na bieżąco „domyśla się”, jaki typ czynności zamierzamy wykonać. Posłużę się może małym przykładem. Zakładając, że mamy zaznaczonego strażaka najechanie kursorem myszy na beczkowóz wyświetli ikonę uzupełnienia zapasów wody, wskazanie ognia będzie równoznaczne z rozkazem jego ugaszenia, a kliknięcie na transformatorze zaowocuje wyłączeniem prądu w budynku, przy którym obiekt ten aktualnie się znajduje. Należy dodać, iż nie jest to jedyna możliwość. U dołu ekranu widoczne są dodatkowe przyciski. Ukazują one w zasadzie wszystkie czynności, jakich dana osoba czy pojazd może się podjąć.
Tutorial stanowi jedynie wstęp do właściwych zadań. Autorzy Fire Captain przygotowali ponad dziesięć zróżnicowanych misji podzielonych na kilka kampanii, przy czym w testowanej wersji beta nie byłem w stanie ich wszystkich zbadać. Podstawowym utrudnieniem okazał się błąd polegający na braku możliwości dokonywania poprawnych zapisów stanu gry (zawieszanie się komputera). Ukończenie bardziej rozbudowanych poziomów za pierwszym podejściem niejednokrotnie graniczyło z cudem, szczególnie na najwyższym poziomie trudności. W tym przypadku nawet niewielkie potknięcia mogą zaowocować zawaleniem całego zadania.
Wróćmy jednak do właściwej gry i tego, co udało mi się zobaczyć. Trzeba przyznać, iż przygotowane przez producentów poziomy (przynajmniej te początkowe) sprawiają wrażenie dość zróżnicowanych, a mapy, na których rozgrywają się kolejne etapy, są stosunkowo duże. Jest to w zasadzie pewne utrudnienie, gdyż istnieje obawa, iż ogień może rozprzestrzenić się na większym obszarze. Mnie osobiście przypadły do gustu dwie plansze – otwierająca pierwszą kampanię, którą zlokalizowano na typowym amerykańskim osiedlu (pełno domów jednorodzinnych) oraz rozgrywana na terenie fabryki fajerwerków. Petardy i inne materiały wybuchowe niewątpliwie stanowiły sporą atrakcję tego poziomu. Nie ukrywam też, iż powyższe okoliczności wpłynęły na poziom trudności całego etapu. Zmierzenie się z błyskawicznie rozprzestrzeniającym ogniem sprawiało mi jednak ogromną przyjemność.

Kolejnym mocnym punktem rozgrywki wydaje się być sam ogień, który w moim przekonaniu rozprzestrzenia się w bardziej autentyczny sposób, aniżeli miało to miejsce chociażby w wielokrotnie już wspominanej serii Emergency. Przykładowo, ogień szybciej przenosi się na obiekty pokryte drewnem czy różnymi łatwopalnymi materiałami. Nie bez znaczenia jest również pora dnia. O wiele trudniej walczy się z żywiołem w palącym słońcu. To nie koniec atrakcji. Gra uwzględnia na przykład tak zwany efekt ognistego podmuchu. Do niekontrolowanej eksplozji dochodzi w sytuacji, gdy ogień zgromadził się w niewielkim pomieszczeniu bez dostępu powietrza. Zanim skieruje się w takie miejsce podległych strażaków, należy zadbać o przygotowanie ujść dymu. Najprostsza metoda polega na wybiciu znajdujących się w okolicy szyb. Na szczęście miejsca zagrożone powstaniem ognistego podmuchu są najczęściej łatwe do rozpoznania. Ryzyko zranienia strażaków nie jest więc zbyt duże.
W przeciwieństwie do innych zbliżonych tytułów, w Fire Captain należy mieć na uwadze wyczerpujące się zapasy wody. Aby móc je uzupełnić, należy postawić jeden z posiadanych beczkowozów niedaleko hydrantu. Pojedynczy strażacy po cenną substancję wracają najczęściej do tego pojazdu. Sam beczkowóz nie jest ograniczony do „rozdawania” wody, równie dobrze można go wykorzystać do gaszenia pożarów. Jest to rozwiązane nieco dziwne, gdyż strażacy kierujący pojazdem oraz armatką wodną nigdy nie opuszczają pojazdu. Uproszczenie to nie jest jednak zbyt irytujące. Inna ciekawa kwestia to konieczność zwalczania różnych typów pożarów. W niektórych sytuacjach woda staje się nieskuteczna i trzeba użyć innego środka gaśniczego.
Jeżeli ktoś myśli, że zabawa ogranicza się do wydawania rozkazów identycznie zaprezentowanym modelom strażaków, to jest w wielkim błędzie. Przedstawienie tego aspektu rozgrywki rozpocznę jednak od samych pogromców ognia. Przede wszystkim należy zaznaczyć, iż niektórzy strażacy różnią się między sobą dostępnym wyposażeniem. W testowanej wersji gry miałem między innymi okazję sprawdzić możliwości osób wyposażonych w znacznie większe od standardowych przenośne armatki wodne. Strażacy Ci poruszali się dość nieporęcznie, ale po odpowiednim rozstawieniu świetnie radzili sobie z gaszeniem ognia czy też niedopuszczaniem do tego, aby mógł się dalej rozprzestrzeniać. W tym konkretnym przypadku dało się również zauważyć pewien element taktyczny. Strażacy z większymi armatkami powinni rozstawiać się niedaleko beczkowozów. Nie muszą być jednak tuż przy nich. Odpowiednie ustalenie ich pozycji a także lokalizacji samych pojazdów niejednokrotnie stanowi klucz do sukcesu.

Wspomniałem już trochę o pojazdach, warto byłoby więc ten temat nieco rozwinąć. W testowanej wersji miałem między innymi do czynienia z klasycznym beczkowozem, jak i ciężarówką wyposażoną w drabinę. Na szczególną uwagę zasługuje ten drugi pojazd. Skorzystanie z drabiny niejednokrotnie jest jedyną metodą dotarcia do wyżej położonych pomieszczeń. W przypadku niektórych budynków można co prawda skorzystać z klatki schodowej (przejście na palące się piętro odbywa się wtedy automatycznie), ale przeważnie używa się do tego celu wspomnianych pojazdów. Odrobinę irytowało mnie tylko to, iż drabina dość często ustawiana była w dużej odległości od budynku a strażak mimo to potrafił wskoczyć do płonącego obiektu. Jest to jednak drobiazg, na który nie zwraca się w trakcie rozgrywki większej uwagi. Oprócz jednostek straży pożarnej do naszej dyspozycji oddana jest zazwyczaj karetka z sanitariuszem. Szczerze mówiąc z jego usług nie korzystałem zbyt często, gdyż sami strażacy na bieżąco radzili sobie z wynoszeniem ciał rannych osób.
W testowanej wersji znalazło się kilka elementów, które wybitnie nie przypadły mi do gustu. Same misje, pomimo ciekawych plansz, bywają dość irytujące. Rozpoczynając dany etap mamy zazwyczaj kilka odgórnych celów, którym powinniśmy sprostać. Problem w tym, że nie są to jedyne założenia danego etapu. Kolejne rozkazy pojawiają się po dotarciu do określonego miejsca na planszy lub po upływie kilku minut. Niestety, z sytuacjami tymi wiąże się zazwyczaj konieczność ugaszenia kolejnych pożarów czy uratowania zupełnie nowych osób. Nie wiem jak Wy oceniacie takie sytuacje, ale mnie podobne niespodzianki wybitnie nie przypadły do gustu. Osobiście wolałbym, aby wszystkie cele pojawiły się jeszcze przed rozpoczęciem właściwego etapu.
Druga istotna wpadka to inteligencja podwładnych. Ratownicy z Fire Captain nie są co prawda aż tak ograniczeni jak ich koledzy z Emergency 2, ale ich AI i tak stoi na dość niskim poziomie. Strażacy niejednokrotnie pchają się w ogień i to nawet pomimo wyraźnego zaznaczenia w ich osobistych ustawieniach, aby zachowywali się ostrożnie. Pogromcy ognia niejednokrotnie nie reagują na mające miejsce w najbliższej okolicy wydarzenia (np. pożar w sąsiednim pomieszczeniu). W rezultacie trzeba mieć ich zawsze na uwadze, tak aby po ugaszeniu jednego z mniejszych pożarów nie spoczęli na laurach. Niewiele lepiej wypadają pod tym względem pojazdy. Co więcej, w niektórych miejscach potrafią się one zablokować. Nie muszę chyba mówić, co oznacza to w sytuacji walki z rozprzestrzeniającym się ogniem.

Oprawa audiowizualna gry bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Przede wszystkim, zmagania z ogniem ukazane zostały w pełnym trójwymiarze. Ciekawi mnie, jak na tle opisywanej produkcji wypadnie trzecia część Emergency, niemieccy producenci musieliby się jednak naprawdę postarać, aby przebić opisywaną strategię. Was powinno zainteresować to, iż najważniejszy dla takiej gry element, jakim jest ogień, ukazany został w zasadzie perfekcyjnie. Widok stojącego w płomieniach centrum handlowego musi wywołać wrażenie. Niewiele gorzej wypadają sami strażacy. Animacja ich ruchów jest bardzo wyraźna, to samo tyczy się też zresztą pojazdów. Odrobinę martwić mogą natomiast nieliczne przeskoki, szczególnie zauważalne w przypadku poruszania się nad rozpalonymi terenami. Spowolnienia te nie są jednak zbyt uciążliwe. Polska edycja w testowanej przeze mnie wersji wypada dość dobrze. Poza nielicznymi literówkami, które z pewnością zostaną jeszcze wyłapane, nie odnotowałem większych potknięć. Odrobinę irytować mogą sztuczne głosy niektórych postaci, ale to w końcu strategia a nie dynamiczny shooter.
Fire Captain zdecydowanie przypadł mi do gustu. Zapowiada się nam świetna symulacja działań straży pożarnej, o niebo lepsza od poziomu prezentowanego przez konkurencyjne strategie. Gra nie jest idealna (wpadki AI, doskakujące cele), ale myślę, iż miłośnicy tego typu produkcji powinni zainteresować się końcowym produktem. Techland planuje premierę polskiej wersji na koniec lutego.
Jacek „Stranger” Hałas