Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 sierpnia 2006, 12:33

autor: Marek Grochowski

Mass Effect - przed premierą

Hulająca na silniku Unreal Engine 3 produkcja ma zapewnić nam od 25 do 30 godzin wyśmienitej zabawy – o ile ograniczymy się tylko do głównego wątku fabularnego i nie zaangażujemy w zawiłości misji pobocznych.

Od redakcji: Polecamy Waszej uwadze wrażenia z gry w Mass Effecta, które opublikowaliśmy po prezentacji gry, która miała miejsce we wrześniu 2007 w Hamburgu.

Jedną z atrakcji tegorocznych targów E3 była oferta firmy BioWare. Ojcowie Baldur’s Gate’a oraz Star Wars: Knights of the Old Republic jak zwykle przygotowali dla graczy kilka mocnych akcentów. Jednym z tych, które najbardziej zapadną nam w pamięć, jest z pewnością kolejny RPG osławionego studia – Mass Effect. Ten zapowiedziany pod koniec ubiegłego roku tytuł zdążył już namieszać w głowach posiadaczy X360 – po części za sprawą smakowitych screenshotów, tudzież kunsztownych trailerów, ale w głównej mierze dzięki apetycznym nowinkom, o których Ray Muzyka oraz jego współpracownicy zdążyli już mimowolnie wspomnieć w licznych wywiadach.

Fabuła gry przenosi nas w stosunkowo niedaleką przyszłość, a konkretnie do roku 2183. Ludzie nie są już osamotnieni we wszechświecie, gdyż wskutek wieloletniej ekspansji zasiedlili odległe planety oraz galaktyki i zintegrowali się z przedstawicielami obcych cywilizacji – przynajmniej w teorii, gdyż wiadomo, że konflikty rasowe istnieć będą prawdopodobnie aż do końca naszej egzystencji. Tym niemniej jednak widok kosmitów rodem z Gwiezdnych Wojen czy Star Treka jest tu na porządku dziennym i nikogo nie dziwi już obecność postaci z czułkami czy niepokojąco wyłupiastymi oczyma.

Przepiękny wszechświat z mroczną tajemnicą.

W tak zglobalizowanej społeczności odnajdujemy się jako Specter, żołnierz elitarnej jednostki wojskowej i zarazem uciśniony obrońca pokoju. A wierzcie mi, będzie czego bronić, bo na horyzoncie widnieje już futurystyczny, niemal „matriksowy” konflikt pomiędzy żywymi, organicznymi istotami a bezwzględnymi, superinteligentnymi maszynami. Starożytne legendy mówią, że roboty szykowały się do pozbycia wszystkiego, co humanoidalne, już 50.000 lat temu, jednak nie dane im było dokończyć dzieła. Teraz jednak stanęły przed nową szansą i są coraz bliższe zniszczeniu naszej kultury. Zgadnijcie, kto będzie musiał wkroczyć do akcji i poucinać bezuczuciowym kawałkom żelastwa ich świeżo naoliwione macki? Cóż, bycie posiadaczem Xboxa 360 to wielka odpowiedzialność...

Choć historia, jaką zamierzają nam zaserwować twórcy Mass Effect, nie powala swoją świeżością, możemy być pewni, że główny wątek fabularny urozmaicony zostanie o dziesiątki, jeśli nie setki misji pobocznych, które nie ograniczą się jedynie do schematu „przynieś, zanieś, pozamiataj”, lecz dadzą nam szansę na odwiedzenie dość osobliwych miejsc i poznanie charyzmatycznych, nie zawsze przyjaźnie nastawionych bohaterów.

Udostępniona nam przestrzeń będzie wprost gigantyczna. Samodzielnie wybierzemy układ słoneczny, do którego zechcemy się wybrać, a następnie z pomocą swojej bazy – statku o nazwie Normandy polecimy na interesującą nas planetę i rozpoczniemy integrację z jej mieszkańcami, odkrywając jednocześnie nowe technologie i surowce. Dzięki znajdującemu się na pokładzie naszego wehikułu komputerowi dokładnie określimy cel podróży, a po wylądowaniu natychmiast uzyskamy informacje o tym, czy w pobliżu znajdują się jakiekolwiek formy życia. Niestety nie dane nam będzie skosztować pojedynków z innymi latającymi maszynami, gdyż nie pozwoli na to ani specyfikacja Normandy, ani założenia specjalistów z BioWare.

Pomimo tego, że na wszelkich materiałach związanych z Mass Effect przewija się postać śniadego komandora Sheparda, nie musimy się obawiać, że przez całą rozgrywkę skazani będziemy na jego towarzystwo. Człowiek, o którym można powiedzieć wiele, ale nie to, że ma sympatyczną twarz, jak na razie jest tylko propozycją programistów i już na samym wstępie z pomocą prostego w obsłudze edytora będziemy mogli zastąpić go dowolnym bohaterem. W kwestii tej zapanuje całkowita tolerancja, więc nic nie stanie na przeszkodzie, byśmy wcielili się w postać młodego, przypakowanego wojownika albo też w zgrabną i inteligentną zarazem kobietę. Zdecydujemy zarówno o wyglądzie swojego herosa, jak też o rodzaju noszonego przez niego uzbrojenia czy głosie, jakim będzie przemawiał. Warto zaznaczyć, że niemal nigdy nie będziemy podróżować w samotności. Niemal natychmiast po rozpoczęciu przygody zwerbujemy sobie dwóch pomocników. Nie będą oni do nas przypisani na stałe, więc w przypadku ich śmierci zaprosimy do współpracy innych najemników, by wraz z nimi przejść przez pełną niebezpieczeństw kampanię. W tej sytuacji od razu nasuwa się pytanie: jak będzie ze sztuczną inteligencją naszych kompanów?

Cyfrowi aktorzy, życie dookoła – i gracz rzucony w wir przygód.

Odpowiedź poznamy zapewne dopiero w przyszłym roku, gdy Mass Effect wyląduje na sklepowych półkach. Nie oznacza to wcale, że już dzisiaj nie możemy dowiedzieć się kilku rzeczy o postaciach sterowanych przez konsolę. Jeżeli chodzi o członków naszego zespołu, będziemy mogli w pewnym stopniu zdefiniować ich zachowanie. Tyczy się to prostych taktyk w czasie potyczek – zdecydujemy, czy nasi „ochroniarze” rzucą się do walki od razu po ujrzeniu oponenta, czy może skupią się na osłanianiu nas, ewentualnie ukryciu za najbliższą przeszkodą terenową. Unikniemy w ten sposób sytuacji, gdy bohaterowie giną w głupi sposób, biegnąc na mecha lub grupę ciężko uzbrojonych wrogów, trzymając w ręku pistolet laserowy.

Kiedy pomimo dostępnych udogodnień stwierdzimy, że współpraca w grupie nie funkcjonuje tak, jak powinna, będziemy mogli skorzystać z nieocenionej w grach RPG funkcji aktywnej pauzy. Po chwilowym zatrzymaniu gry niczym w serii Full Spectrum Warrior szybko wskażemy swoim podwładnym, gdzie dokładnie mają się udać i w jaki sposób działać, by nie przyjąć na klatkę kilku pocisków z działka plazmowego. Takie proste polecenia wydamy przesuwając po ziemi niewielkich rozmiarów pionek i odpowiednio manipulując przyciskami gamepada. Co więcej, w każdej chwili będziemy mogli przełączyć się na dowolnego ze swoich żołnierzy. Ułatwi nam to „zdejmowanie” oponentów w chwilach, gdy któryś z nas znajdzie się w wybornej pozycji strzeleckiej. Nie należy z tego powodu obawiać się, że namierzanie adwersarzy będzie wybitnie trudne. Skorzystamy tu z funkcji automatycznego blokowania celu (widząc go „przez ramię” swojego żołnierza – jak w Splinter Cellu), a skuteczność oddanego przez nas strzału zależeć będzie od statystyk bohatera.

Poszczególne parametry swoich wojowników rozwijać będziemy dzięki punktom doświadczenia, które otrzymamy za wykonywanie questów i walki z napotkanymi wrogami. Każdy z trójki naszych herosów będzie mógł rozwijać się w innym kierunku, dzięki czemu uda nam się stworzyć wzajemnie uzupełniający się zespół, gdzie jeden z jego członków pełnić będzie np. rolę snajpera, drugi odpowie za zwiad i wspieranie kolegów zaawansowanymi technologicznie mocami, a trzeci zajmie się bezpośrednim szturmem.

Dość mam już twoich gierek! Zacznij gadać albo...

Wśród broni, jakie dostaniemy w swoje łapki, nie zabraknie nowoczesnych karabinów z celownikami laserowymi czy też z lunetami nokto- i termowizyjnymi. Nasz oręż będziemy mogli ulepszać adekwatnie do swoich potrzeb, o ile oczywiście wystarczy nam do tego ciężko zarobionych, wyłudzonych czy też ukradzionych pieniędzy. Po odpicowaniu giwer będziemy mogli z dumą patrzeć, jak prezentują się one na plecach oraz w rękach naszych podopiecznych. Ponadto w walce przydatne okażą się potężnie uzbrojone pojazdy, dzięki którym w mgnieniu oka przyczynimy się do zwiększenia liczby zgonów w okolicy. Musimy jednak pamiętać, że napadanie na wszystko, co się rusza, może przyczynić się do osiągnięcia przez nas złej sławy. Tak, jak w Knights of the Old Republic, nasze czyny sklasyfikowane zostaną jako dobre lub złe, ale związane z nimi konsekwencje podobne będą bardziej do tych, jakie mogliśmy obserwować w Fable.

W przypadku, gdy pozwolimy sobie na zbyt wiele, nie skończy się tylko na nieprzychylnym spojrzeniu NPC-ów. Niewykluczone, że co odważniejsi ruszą na nas z futurystycznymi odpowiednikami średniowiecznych pochodni oraz wideł. Tyczy się to także osobników walczących w naszej drużynie, którzy dosadnie skrytykują kontrowersyjne postępowanie, jeżeli będzie ono godziło w przyjęte przez nich normy etyczne, a w najgorszym wypadku nie cofną się nawet przed tym, by wbić nam nóż w plecy.

Jeśli jednak zdecydujemy się na cywilizowane rozmowy z napotkanymi postaciami, doświadczymy jednej z największych rewolucji w grach RPG. Mass Effect uderzy w nas dialogami prowadzonymi w czasie rzeczywistym. Brzmi enigmatycznie, ale w rzeczywistości wygląda bardzo prosto. Podczas gdy nasz rozmówca będzie produkował się na różne tematy, na ekranie ujrzymy listę kwestii, jakie nasz bohater może natychmiastowo wtrącić w rozmowę, niejako przerywając NPC-owi jego monolog. Stosując dodatkowo różny ton wypowiedzi szybciej dotrzemy do interesujących nas wiadomości i jednocześnie uczynimy dialogi bardziej płynnymi i dynamicznymi.

Może się jednak zdarzyć, że niektórzy kosmici nie będą chcieli udzielić nam pomocy. Wtedy w większości przypadków przekupimy ich, lecz jeśli wykażą się oni odpornością na propozycje korupcyjne rodem z polskiego i włoskiego futbolu, zwyczajnie przystawimy im do głowy lufę swojego pistoletu, informując dobitnie, że bardzo nam się śpieszy. Należy w tym miejscu zauważyć, że animacje związane choćby z mimiką twarzy wirtualnych postaci urzekną nas swoją szczegółowością. Panowie z BioWare pokusili się nawet o użycie terminu „cyfrowi aktorzy” i nie sposób nie przyznać im racji, oglądając udostępnione dotąd materiały z gry. Całą produkcję należy w zasadzie traktować jako interaktywny film, w którym nie zabraknie wartkiej akcji czy brutalnej walki, ale także epickich, chwytających za serce scen, z naszym udziałem oczywiście.

Niezliczone planety, niezliczone światy.

Hulająca na silniku Unreal Engine 3 produkcja ma zapewnić nam od 25 do 30 godzin wyśmienitej zabawy – o ile ograniczymy się tylko do głównego wątku fabularnego i nie zaangażujemy w zawiłości misji pobocznych. Zanosi się jednak na to, że Mass Effect zaoferuje nam o wiele więcej, a to za sprawą licznych dodatków, które w przyszłości ściągniemy za pośrednictwem usługi Xbox Live. Nie ma co ukrywać, że autorzy gry już dzisiaj są pewni jej sukcesu. Inaczej nie oświadczyliby, że po Mass Effect dane nam będzie ujrzeć dwie kolejne odsłony tegoż RPG. Na dziś omawiane dzieło może poszczycić się mnóstwem nagród, będących wynikiem jego doskonałej prezentacji na E3. Osobiście liczę więc na to, że gra nie zawiedzie pokładanych w niej nadziei i stanie się ważną kartą przetargową w wojnie next-genów, udowadniając, że na konsolach również można pograć w ambitne produkcje z gatunku role-playing.

Marek „Vercetti” Grochowski

NADZIEJE:

  • rewolucyjne dialogi;
  • swoboda rozgrywki;
  • oprawa wizualna.

OBAWY:

  • hm, jeśli nie mamy 360-tki, to ta gra kosztuje blisko 2 patyki.
Mass Effect

Mass Effect