Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 kwietnia 2009, 17:05

autor: Michał Bobrowski

Lost Planet 2 - pierwsze spojrzenie

Lost Planet 2 zapowiada się na godnego następcę Lost Planet: Extreme Condition. Oby finalna wersja była równie atrakcyjna jak fragmenty które już widzieliśmy.

Ciekawi najnowszych wieści z E.D.N. III? Z przyjemnością spisuję wrażenia z najważniejszego punktu drugiego dnia tegorocznego Captivate. Mam na myśli prezentację Lost Planet 2, którą osobiście poprowadził Jun Takeuchi, główny producent tej gry. Część z Was na pewno kojarzy tego sympatycznego jegomościa – to właśnie Takeuchi był głównym prowadzącym w oficjalnej video zapowiedzi gry, która nieco ponad dwa miesiące temu została opublikowana w ramach Xbox Live.

W trakcie prezentacji miałem okazję zapoznać się z dwoma obszernymi fragmentami rozgrywki w co-opie (przewijającymi się zresztą w oficjalnej prezentacji gry), a także po raz pierwszy rzucić okiem jak wygląda menu gry z opcjami multiplayer oraz bardzo rozbudowany system personalizowania postaci.

Na początek małe, acz bardzo konkretne, spostrzeżenie co do tego, NA CZYM przygotowano prezentację. Cały czas słyszymy bowiem o grze zapowiedzianej tylko na Xboksa 360. Tymczasem całość pokazano nam na... PC. Na oczywiste pytania dziennikarzy o potwierdzenie zarówno wersji na PC, jak i na PlayStation 3, Takeuchi odpowiadał mało przekonująco, tak więc myślę, że spokojnie możemy uznać, iż w przypadku Lost Planet 2, podobnie zresztą jak miało to miejsce przy Lost Planet: Extreme Condition, możemy mówić tylko i wyłącznie o czasowej ekskluzywności dla X360.

Aż trudno uwierzyć, że takie widoki napotkamy na E.D.N. III.

Tym, którzy jeszcze nie czytali żadnych informacji na temat gry jak również nie oglądali wspomnianego trailera, w ogromny skrócie przypomnę, że akcja Lost Planet 2 rozgrywa w 10 lat od zakończenia wydarzeń z pierwszej części. Zapoczątkowane na końcu „jedynki” zmiany klimatyczne dość radykalnie zmieniły oblicze skutej dotychczas lodem E.D.N. III. Dość powiedzieć, że pojawiły się obszary pokryte tropikalną dżunglą czy wręcz całe połacie pustyni. Jako że fauna równie szybko ewoluuje, „umilające” życie Akridy równie łatwo dostosowały się do nowych warunków i w nowych krajobrazach potowarzyszą nam w niezmiennie dużej liczbie. Niezmienne okazało się też wysokie zapotrzebowanie na energię termiczną – ów charakterystyczny dla tej planety surowiec, popyt na który wciąż znacznie przewyższa niewielką podaż. Jak to w takiej sytuacji bywa, do walki o surowce ruszają śnieżni piraci. To właśnie z ich perspektywy będziemy śledzić przebieg rozgrywki w Lost Planet 2.

Przed prezentacją gameplay’a Takeuchi wspomniał o tych elementach, o których mogliście już wcześniej poczytać na stronach naszego serwisu. W jego najnowszej produkcji historię (tę z trybu dla pojedynczego gracza) śledzić będziemy nie, jak poprzednio, oczami jednostki, lecz na zasadzie wcielania się w rolę członków poszczególnych frakcji piratów walczących o kontrolę nad energią termiczną. Całość zostanie podzielona na sześć oddzielnych epizodów, pomiędzy którymi ma jednak zachodzić swoista interakcja – decyzje i działania podjęte przez graczy w jednej części będą miały przełożenie na wydarzenia w kolejnej. Brzmi zachęcająco. Szkoda tylko, że na znacznie więcej szczegółów i konkretne, wizualne przykłady takich interakcji musimy poczekać do tegorocznego E3.

Jednak tym, co ma przede wszystkim „napędzać” Lost Planet 2, jest rozbudowany tryb multiplayer, w którym na uwagę zasługuje interesujący tryb kooperacji dla czterech graczy równocześnie. Jak to wygląda w praktyce? Naprawdę nieźle. Drużyna, realizując poszczególne zadania, co chwilę ma okazję do prawdziwej współpracy – a to jeden z jej członków ustawi tarczę, dając ochronę pozostałym, a to odwróci uwagę ogromnego jaszczura w momencie, w którym partner próbuje wspiąć się na grzbiet tegoż. To, co wygląda wyjątkowo interesująco, to możliwość łączenia trzech Vital Suits w jeden, czego efektem jest niezwykle skuteczna maszyna do zabijania.

Taki VS to naprawdę zabójcza kombinacja

Pierwszy z zaprezentowanych gameplay’ów rozpoczyna się od desantu drużyny śnieżnych piratów w gęstej tropikalnej dżungli. Dodam, że w stosunku do jedynki kamera zza pleców została nieco przybliżona, przez co postać zajmuje nieco więcej miejsca na ekranie. Szybki skok z pontonu i prawie od razu gracze zostają wrzuceni w sam środek krwawej jatki. Tempo, które widzieliście w trailerze, tutaj jest równie dynamiczne. Szczególnie cieszy fakt, że grafika na ekranie naprawdę niewiele odbiega od tego, co już mogliśmy zobaczyć. Bardzo efektowne wybuchy, kołysząca się trawa, gęste zarośla – to naprawdę niesamowicie miła odmiana po niezmiennie lodowych krajobrazach, a jednocześnie żywy dowód na to, że buńczuczne zapowiedzi, iż MT Framework w wersji 2.0 to naprawdę ogromny skok naprzód, jeśli chodzi o wrażenia wizualne, okazują się mieć pokrycie w rzeczywistości. Druga wyraźna ewolucja ma dotyczyć sztucznej inteligencji naszych przeciwników. Takeuchi przyznał, że z tego elementu w Lost Planet: Extreme Condition sami twórcy nie do końca byli zadowoleni, dlatego też postanowiono stworzyć go całkowicie od podstaw. Niestety – obserwując bardzo szybką akcję na ekranie, trudno mi było ocenić, czy akurat to się udało.

W pokazanym fragmencie od razu dało się zauważyć, jak duże znaczenie ma umiejętne współdziałanie pomiędzy członkami drużyny i szybkie realizowanie poszczególnych zadań – w ten sposób pozytywnie wpływamy na wskaźnik poziomu „żywotności” drużyny jako całości. To właśnie dzięki zgromadzonym na nim punktom mamy możliwość ponownego respawnu od ostatnio uaktywnionego radaru. Oczywiście w przypadku, gdy wskaźnik ten spadnie do zera, cały etap trzeba rozpocząć od samego początku.

MT Framework 2.0 doskonale radzi sobie z odwzorowaniem bujnejroślinności.

Ta część gameplay’a stała się również okazją do pochwalenia się różnorodnością uzbrojenia oraz wyglądu poszczególnych śnieżnych piratów. Jednak prawdziwą ucztą dla miłośników całkowitej różnorodności jest menu tworzenia własnego bohatera. Tutaj tylko od naszej inwencji (oraz – co oczywiste – listy udostępnionych predefiniowanych fragmentów ciała) zależy, czy zbudujemy muskularnego, groźnie wyglądającego pirata, czy skąpo ubraną (łańcuchy i takie tam), bardzo seksowną, ale równie zabójczą piratkę. Ta ostatnia, którą Takeuchi stworzył w trakcie pokazu, posłużyła za prezenterkę jeszcze jednego dość rozbudowanego elementu rodem z klasycznych MMO – na etapie tworzenia postaci będziemy mogli predefiniować gesty, jakie nasz bohater będzie wykonywać w trybie multiplayer. Cóż – nie zdziwcie się zatem, jeśli w niedalekiej przyszłości, rozgrywając co-opa, zobaczycie tańczących bądź zalotnie kręcących biodrami współtowarzyszy.

Tym, co jeszcze rzuciło mi się w oczy, jeśli chodzi o menu trybu multiplayer, jest bardzo rozbudowany (już na obecnym etapie) zestaw wszelakich tabelek, porównań, rankingów. Widać wyraźnie, że Capcom dostrzega ogromny potencjał w dopieszczeniu miłośników gry wieloosobowej. Widać również, że zapewne już teraz szykuje przynajmniej kilka DLC, które będą skutecznie podtrzymywać zainteresowanie tą formą rozgrywki.

„Malutka” gadzina na horyzoncie

Na deser prezentacji zostawiono pokaz walki z jednym z „nieco” przerośniętych przeciwników. Bardzo świadomie wstawiłem to „nieco” w cudzysłów, gdyż rozmiar tego jaszczura naprawdę robi wrażenie. I już teraz widać, że podobnie jak w części pierwszej ten fragment rozgrywki zapowiada się naprawdę świetnie, zwłaszcza kiedy zmierzymy się z tą gadziną wraz z trójką innych graczy. Tutaj naprawdę jest na co popatrzeć – walka z takim bossem to w końcu nie przelewki – nawet czteroosobowy zespół musi się sporo natrudzić, aby skutecznie ostrzeliwać i odstrzeliwać żarzące się części ciała wroga. A tych nie brakuje – począwszy od stawów na jego odnóżach (ich kolejna eliminacja widocznie wpływa na ruchliwość gadziny), poprzez niezliczone wypustki na grzbiecie, po elementy paszczy, z której potwór co chwilę wyrzuca ogromny ni to jęzor, ni to mackę, próbując zgnieść nią otaczających go piratów. Największe jednak wrażenie robi atak dokonany wewnątrz tego monstrum. Tak, tak – pozwiedzamy sobie pełne wewnętrznych glutów i wszelkich innych oślizgłych wydzielin trzewia zamieszkane przez pomniejsze Akridy. Tylko w ten sposób będziemy mogli wykonać bezpośredni atak na bijące serce jaszczura. Co równie efektowne – drogę na zewnątrz mamy tylko jedną – sami się domyślicie, co mam na myśli. Niecodzienną wycieczkę kończymy wyrzuceni pod ciśnieniem z końca odwłoka potwora. Nasz bohater, jak widać, z niejednego pieca jadł i po ułamku sekundy powraca do ostrzeliwania wroga, który ginie w chwilę potem. Ten element jest równie widowiskowy. Miękkie tkanki potwora niczym galareta stapiają się i wsiąkają w grunt, a na polu walki pozostaje ogromny szkielet.

Podsumowując – ta prezentacja potwierdziła, że Lost Planet 2 to jedna z mocniejszych pozycji w planowanym portfelu wydawniczym Capcomu. Jun Takeuchi zapowiedział, że już na E3 dziennikarzom zostanie udostępniona w pełni grywalna wersja. Jest również duża szansa, że mniej więcej w tym samym czasie na serwery Xbox Live zawita wersja demonstracyjna tej gry. Pozostaje zatem trzymać kciuki nie tylko za szybkie ukończenie produkcji, lecz również za to, by tym razem pecetowa wersja Lost Planet 2 zerwała z niechlubną tradycją traktowania przez Capcom komputerów osobistych jako zło konieczne.

Michał „Misza” Bobrowski

Lost Planet 2

Lost Planet 2