Latanie dla każdego - jaki będzie Microsoft Flight Simulator na Xboxa
Po roku czekania, najbardziej wymagająca sprzętowo gra na PC wyląduje na konsoli Xbox Series X/S. Jakie nowości zaoferuje Microsoft Flight Simulator w tak obcym dla symulatorów środowisku?
Zasilanie zewnętrzne, włączenie APU, uzupełnianie planu lotu MCDU, uruchamianie silników, zgoda na kołowanie... Czy leżąc na kanapie z padem w ręku, można poczuć się jak pilot ogromnego samolotu Boeing 747? Microsoft twierdzi, że tak. Niemal rok temu premiera Flight Simulatora 2020 w usłudze Xbox Game Pass sprawiła, iż gatunek symulatorów lotniczych znowu przykuł na chwilę uwagę największych mediów i zwykłych graczy. Jeszcze ciekawszym wydarzeniem wydaje się pojawienie się tej produkcji na konsolach, co stanie się już za miesiąc.
Przewidywana premiera gry na konsolach Xbox: 27 lipca

Niskie przeloty nad metropoliami stworzonymi dzięki fotogrametrii będą prawdziwym testem mocy konsoli Xbox Series X.
Sprzęt ze zwykłym joypadem, który największe lotnicze przygody zapewniał do tej pory w tytułach pokroju The Crew 2, GTAV i Ace Combat 7, dostanie teraz pełnoprawny symulator, wykorzystywany przez największych entuzjastów latania i prawdziwych pilotów. Twórcy ze studia Asobo stanęli więc nie tylko przed wyzwaniem, jak technicznie przenieść obsługę mnóstwa przełączników na konsolowy kontroler, ale też jak sprawić, by wkroczenie do świata wirtualnego latania było jeszcze atrakcyjniejsze i ciekawsze dla każdego – i to „każdego” pod znacznie szerszym względem niż w momencie premiery gry na pecetach.
Bo choć sama liczba asyst i ułatwień od początku budziła podziw, tak tryby rozgrywki i sposób ich implementacji przygotowane zostały bardziej z myślą o weteranach gatunku. Nie było kariery, nie było progresji, a laik w menu gry widział głównie nudne lekcje nawigacji VFR, długi lot nad Bałkanami i serię wyzwań z lądowaniami, wymagającymi już sporej wprawy. O tym pierwszym, technicznym aspekcie konwersji Flight Simulatora będziemy mogli przekonać się dopiero po wydaniu gry. O uatrakcyjnieniu rozgrywki wiemy już natomiast nieco więcej i wydaje się, że twórcy część rzeczy istotnie poprawili.

„NAJPOTĘŻNIEJSZA KONSOLA NA RYNKU” I NAJBARDZIEJ WYMAGAJĄCA GRA
Premiera Flight Simulatora na Xboksie będzie niezłym sprawdzianem wizerunkowym dla konsoli, którą Microsoft lubi nazywać „najpotężniejszą na rynku”. Dzieło studia Asobo to z kolei chyba najbardziej wymagająca sprzętowo gra komputerowa, która wyciska siódme poty nawet z najnowszych, bardzo szybkich pecetów. Nie wiadomo jeszcze, jak ustawiono poziom detali w wersji na konsolę i jak stabilna będzie płynność animacji. Na razie dowiedzieliśmy się jedynie, że docelowo gra ma działać z prędkością 30 klatek lub nieco szybciej na telewizorach obsługujących technologię VRR (Variable Refresh Rate – dynamiczna zmiana częstotliwości odświeżania). Jeszcze ciekawsze będzie działanie gry na słabszej konsoli Xbox Series S. Czy ten sprzęt sobie poradzi?
Wniebowzięci dookoła świata
Wiadomo, że pierwszą rzeczą, jaką robiła większość graczy po włączeniu Flight Simulatora, był lot nad własnym domem lub (oraz) do jakieś słynnej na cały świat lokacji – wszak gra odtwarza absolutnie całą kulę ziemską. Autorzy wykorzystali ten fakt, tworząc tzw. Discovery Tours, czyli krótko mówiąc – loty widokowe nad znanymi atrakcjami turystycznymi. Zamiast szukać takich miejsc na mapie i mozolnie ustawiać punkt rozpoczęcia lotu, teraz tylko klikamy odpowiedni kafelek w menu, by błyskawicznie znaleźć się nad Manhattanem, piramidami w Gizie, Mount Everestem czy Bora-Bora.
Pomysł świetny i początkującym z pewnością oszczędzi nieco nudnego dłubania w interfejsie gry, jednak trochę dziwne, że zapowiedziano tylko dziesięć takich wycieczek. Skoro i tak scrollujemy ekran z dużymi kafelkami w tym trybie, bez problemu można by dodać ich więcej – wszak ciekawych miejsc na świecie nie brakuje. Mam wielką nadzieję, że twórcy będą regularnie i często dorzucać kolejne lokacje, bo wspomnianą dziesiątkę wszyscy zapewne sprawdzą podczas swojej pierwszej sesji z tym tytułem. Dodatkiem związanym z Discovery Tours będą oznaczenia w świecie gry wszelkich istotnych miejsc i obiektów, czyli nazwy rzek, gór, miasteczek itp., co ma wzbogacać wiedzę o kraju, nad którym lecimy.

MFS pozwala latać do wielu niezwykłych i słynnych miejsc, jak wyjątkowo niebezpieczne lądowisko Saint Barthélemy. Szkoda, że tak słabo informuje o obecnych w grze ciekawostkach.
Uwaga – to lot „na ocenę”
Latanie, choć bardzo proste u samych podstaw, zwykle słusznie kojarzy się z kompletnie niezrozumiałym dla laika słownictwem i niezliczoną liczbą zasad związanych z bezpieczeństwem. Przygotowanie dobrych lekcji latania stanowi więc ogromne wyzwanie i nie ma co ukrywać, że tym z premierowej wersji MFS 2020 sporo brakowało do perfekcji. Zauważyli to też sami twórcy i przerobili cały samouczek. Zamiast zaledwie 8 misji treningowych teraz będzie ich 22. Mają być krótsze, ale za to bardziej konkretne, dzięki czemu lepiej wyjaśnią kluczowe kwestie.
Największą nowością okaże się jednak system oceniania naszych poczynań, przyznający za każdą decyzję i jej wykonanie odpowiednią notę. Ma to być motywacją do ciągłego pogłębiania wiedzy i doskonalenia umiejętności przez powtarzanie treningu, dopóki nie wykona się wszystkiego perfekcyjnie. Coś podobnego było już w serii wyzwań związanych z lądowaniami w trudnych warunkach. Być może nowy tutorial z ocenami rzeczywiście zadziała jak dobry utrwalacz wiedzy i nie będzie tylko jednorazową wizytą, by odhaczyć misje. Liczę też na więcej lekcji związanych z samolotami pasażerskimi.
CZYM LATAĆ?

Flight Simulator z pewnością wykorzysta w maksymalny sposób standardowy kontroler do Xboksa, a konsola umożliwi też bezproblemową obsługę myszy i klawiatury. Lista kompatybilnych joysticków na razie nie jest zbyt długa, ale najwięksi producenci mają wkrótce wypuścić zupełnie nowe modele, przeznaczone właśnie do współpracy z Xboksem. Póki co z istniejących peryferii będzie można podłączyć następujące urządzenia:
- Thrustmaster T.Flight Hotas One;
- Thrustmaster T.Flight Rudder;
- HORI HOTAS Flight Stick.
Hej, Siri – przejmij stery
Kolejne usprawnienia związane są z asystami sztucznej inteligencji. W tej chwili SI może uruchomić samolot, zająć się wymianą komunikatów radiowych z wieżą bądź przejąć sterowanie i lecieć przed siebie aktualnym kursem albo według wgranego planu lotu. Wersja na Xboksa znacznie tę funkcję rozbuduje. Pojawi się opcja lotu do najbliższej atrakcji widokowej na świecie, by w spokoju skupić się na jej podziwianiu z pokładu maszyny. SI będzie mogła też wylądować za nas na najbliższym lotnisku.
A przy chęci doskonalenia swoich umiejętności pilotażu przydadzą się znacznie bardziej dyskretne asysty, jak chociażby pilnowanie właściwego trymowania samolotu czy automatyczne wyjście z przeciągnięcia w razie kłopotów. Okienko SI wyświetli poza tym taki detal jak sugerowana prędkość podejścia do startu i lądowania oraz umożliwi włączenie wskazówek kierujących do miejsca docelowego, zarówno w locie, jak i na drogach kołowania. Ta ostatnia opcja do tej pory była głęboko ukryta w menu.

Nowa opcja “land anywhere” to samoloty z pływakami i płozami, dzięki którym wylądujemy w dowolnym miejscu.
Po śniegu, piachu i wodzie
Ostatnia nowość związana jest bezpośrednio z flotą dostępnych samolotów. Nowa funkcja „land anywhere” pozwoli jeszcze bardziej intensywnie zwiedzać zakątki naszego globu dzięki lądowaniu gdziekolwiek się chce – oczywiście zgodnie z wyposażeniem maszyny. Niektóre modele wzbogaciły się bowiem o opcję pływaków bądź płóz zamiast tradycyjnego podwozia, dzięki czemu da się swobodnie siadać na wodzie, śniegu czy piaskach pustyni. Nie trzeba będzie już tworzyć trasy od lotniska do lotniska, tylko robić sobie przystanki niemal wszędzie na szlaku. Na zwiastunach widać, że dodatkiem współgrającym z tą funkcją są nowe gatunki zwierząt, które można spotkać „w terenie”, a także efekty cząsteczkowe przy kontakcie podwozia z podłożem. Czy jest to wynik przejścia na DirectX 12? Tego jeszcze twórcy nie zdradzili.
Wygoda konsoli czy bogactwo modów?
Autorzy często powtarzają, że Microsoft Flight Simulator w wersji na Xboksa nie będzie „dumbed down”, czyli uproszczony pod jakimkolwiek względem. Ma to być to samo doświadczenie co na pececie, tyle że jeszcze bardziej przystępne dla początkujących. Tutaj akurat można im wierzyć, bo tak naprawdę MFS 2020 nie jest jakiś hiperrealistyczny. Oferuje sandboksowe środowisko i wszelkie warunki do hardcore’owych doświadczeń, jednak sama obsługa dostępnych w grze samolotów została tu mocno uproszczona, zwłaszcza jeśli chodzi o wielkie maszyny pasażerskie. Twórcy otwarcie przyznają, że zostawiają miejsce na tym polu innym firmom i ich produktom, swoje robią też fanowskie mody.

Kanapa, pad i takie widoki! Flight Simulator 2020 może być jedną z najbardziej relaksujących pozycji na Xboksa.
I tutaj widzę największą wadę wersji konsolowej – brak wielu świetnych darmowych, ale nieoficjalnych modów dostępnych na PC. Na Xboksie zapewne zabraknie rewelacyjnych dodatków z szybowcami oraz śmigłowcem i lataniem do wypadków drogowych. Nie będzie aplikacji pozwalających rozegrać tryb kariery pilota czy opiekować się pasażerami podczas długich lotów (z oceną całego rejsu). Trochę szkoda, że obserwując te niezmiennie popularne trendy w modach, autorzy nie przygotowali na start właśnie czegoś w stylu trybu kampanii z karierą.
Wersja na konsolę może być jednak najtańszym sposobem na rozpoczęcie przygody z lataniem, biorąc pod uwagę obecne ceny pecetów. Tutaj jednak wszystko zależy od tego, jak gra będzie działać na Xboksach. No i jest jeszcze jakaś tajemnicza niespodzianka od Asobo, która ma „zachwycić zarówno miłośników symulacji, jak i gier”. Czy będzie to wspomniany tryb kariery? Liczę, że od lipca gra zacznie być uzupełniania o coś więcej niż tylko poprawione lokacje w kolejnych krajach.



