Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Hitman: Absolution Publicystyka

Publicystyka 26 września 2012, 15:49

Kontrakty w Hitman: Rozgrzeszenie - jeden cel, wiele sposobów

Sprawdzamy w akcji drugi, po kampanii fabularnej, tryb zabawy w Hitman: Rozgrzeszenie. Nasze wrażenia? Jak najbardziej pozytywne.

Sześć długich lat musieli czekać fani cyklu Hitman na kolejną opowieść o bezwzględnym zabójcy z charakterystycznym kodem kreskowym wytatuowanym na potylicy. W międzyczasie duńska firma Io Interactive eksperymentowała z zupełnie nową serią – Kane & Lynch – ale po niezbyt dobrze przyjętej jej drugiej odsłonie dała sobie z nią spokój i skupiła się w pełni na tym, co do tej pory wychodziło jej najlepiej. Produkcja piątej gry z łysym mordercą w roli głównej jest już na ostatniej prostej – do premiery Rozgrzeszenia pozostały niespełna dwa miesiące. To doskonały moment, by sprawdzić, jak prezentuje się ono w akcji, a że wczoraj w stolicy nadarzyła się ku temu znakomita okazja, postanowiliśmy z niej skorzystać.

Zorganizowana w Warszawie impreza rozpoczęła się od mocnego uderzenia. Po krótkim pokazie, przybliżającym zebranym podstawowe informacje o nowym Hitmanie, Cenega ujawniła, że Rozgrzeszenie zostanie wydane w pełnej polskiej wersji językowej i to bez opóźnień względem reszty świata. Szybko okazało się też, kto dostąpił zaszczytu zastąpienia Davida Batesona w roli Agenta 47. Polskim zabójcą ma być znany aktor, Paweł Małaszyński, który zresztą dotarł do klubu i pojawił się na chwilę na scenie. Wybór ten wzbudzi zapewne spore kontrowersje, ale z ferowaniem wyroków wstrzymałbym się do momentu, w którym rodzimy wydawca zaprezentuje próbki nagrań. W Kratosa w wykonaniu Lindy też nikt początkowo nie wierzył, a efekt końcowy okazał się zaskakująco znośny.

Do Polski firma Square Enix przywiozła grywalną wersję piątego Hitmana, a konkretnie jeden z Kontraktów (drugi obok kampanii tryb rozgrywki w Rozgrzeszeniu) – etap przenoszący nas do chicagowskiego Chinatown. Co prawda fragment ten widzieliśmy już podczas czerwcowych targów E3, ale tym razem mogliśmy przyjrzeć się mu dokładniej, niepopędzani przez nikogo. Celem misji było zlikwidowanie samozwańczego króla chińskiej dzielnicy – zadanie utrudniało mnóstwo ludzi kręcących się wokół, a także przemykający pomiędzy nimi stróże prawa.

Zlecenie można było wykonać na kilka różnych sposobów – przed rozpoczęciem zmagań gra dość dokładnie prezentowała jeden z dostępnych wariantów. Na początku spróbowaliśmy przebić się do apartamentu, by stamtąd zdjąć cel bez świadków za pomocą karabinu snajperskiego. Wcześniej jednak trzeba było dostać się do mieszkania, a klatki schodowej strzegł strażnik. W odwróceniu uwagi tego ostatniego pomógł sabotaż skrzynki z bezpiecznikami. Gdy zaniepokojony awarią elektryczności ochroniarz ruszył się ze swego miejsca, dokonaliśmy szybkiego zabójstwa, a następnie przebraliśmy się w jego strój. Zmiana ciuchów trwa dosłownie kilka sekund i przynosi wymierne korzyści. Dla przykładu policjanci nie zwrócą szczególnej uwagi na Agenta, jeśli ten będzie paradować w mundurze. Na piętrze zrobiliśmy, co do nas należało, strzelając przez otwarte okno. Nie było to specjalnie skomplikowane, gdyż snajperka czekała na biurku.

Króla można też było zabić w ustronnym miejscu, gdy zmuszony potrzebą próbował wysikać się w jednym z zaułków. Zrzucenie mu na głowę kilkuset kilogramów żelastwa nie stanowiło w tym momencie żadnego problemu, podobnie zresztą jak niespodziewany atak od tyłu z garotą w rękach. By nie wzbudzać niepotrzebnego zamieszania, ukatrupionego bandziora wrzuciliśmy do pojemnika na śmieci, wcześniej przeciągając ciało z miejsca zbrodni. Upewniwszy się, że nikt nie zauważył naszego niecnego występku, jak gdyby nigdy nic opuściliśmy dzielnicę i w ten sposób znów zaliczyliśmy misję.

Lista możliwych rozwiązań tego zadania na opisanych dwóch przypadkach oczywiście się nie kończy. Jedną z ciekawszych opcji było zatrucie ulubionej potrawy króla jadem wydzielanym przez pewien gatunek ryb (truciznę należało oczywiście zdobyć, ale nie okazało się to specjalnie trudne), a także wysadzenie auta należącego do gangstera wraz ze stojącym tuż obok właścicielem. W tym ostatnim przypadku ukryliśmy ładunki wybuchowe za samochodem, a następnie zwabiliśmy cel do pojazdu, uruchamiając zainstalowany w wozie alarm. Kiedy charakterystyczne dźwięki zwabiły króla do jego ulubionej limuzyny, Hitman zdalnie zdetonował bombę. Wybuch spowodował ogromną panikę wśród przebywających na placu ludzi, ale też zapewnił naszemu podopiecznemu ochronę przed zaniepokojonymi eksplozją strażnikami.

Możliwość wykonywania dodatkowych zleceń na różne sposoby to rzecz, za którą twórców gry niewątpliwie należy pochwalić. Wariant siłowy, polegający na rozpętaniu totalnej jatki i ubiciu celu podczas strzelaniny z jego świtą, również jest dostępny, ale to właśnie opisane wcześniej rozwiązania punktowane są najwyżej. W Kontraktach liczy się bowiem przede wszystkim finezja, a nie umiejętność przeżycia na placu boju, gdy w powietrzu świszczą kule. Imponuje też liczba wewnętrznych wyzwań, jakie towarzyszą zmaganiom. Przejrzawszy dostępną w menu listę, zauważyłem, że blisko dziesięć z nich dotyczyło opisywanej misji – użytkownicy gry będą więc mieć pełne ręce roboty.

Zadanie w Chinatown miało też pokazać możliwości silnika Glacier 2, który napędza nowego Hitmana. Autorzy zapewniają, że dzięki niemu na jednym obszarze może pojawić się nawet 1200 osób. Biorąc pod uwagę fakt, że na malutkim placu w chińskiej dzielnicy kręciło się około pięciuset cywilów, wypada im wierzyć na słowo. Obecność takiego tłumu nie wpływa jednak negatywnie na poczynania bohatera. Pomiędzy ludźmi Agent 47 porusza się wyjątkowo sprawnie i nawet po wybuchu paniki nie utrudniają mu oni drogi ucieczki, co – szczerze mówiąc – budzi mieszane uczucia. W serii Assassin’s Creed tak łatwo nie jest – tam przechodnie potrafią być prawdziwym utrapieniem, jeśli znajdą się na trasie biegnącego zabójcy. Zastrzeżenia można mieć też do grafiki. Grę testowaliśmy na PlayStation 3 i jej oprawa wizualna pozostawiała trochę do życzenia. Niskiej jakości tekstury i przeciętne modele kolejny raz dowodzą, że obecna generacja konsol ledwie zipie. Ewidentnie czas na jakieś zmiany, bo coraz trudniej tolerować tę technologiczną stagnację.

W ogólnym rozrachunku Rozgrzeszenie wywołało jednak pozytywne odczucia. Gra jest naprawdę niezła i powinna przypaść do gustu wszystkim miłośnikom serii. W delektowaniu się przygodami łysego zabójcy ortodoksyjnym fanom z pewnością nie przeszkodzi kontrowersyjne novum, czyli Instynkt, pokazujący np. ścieżki poruszania się potencjalnych wrogów. Podczas mojego spotkania z nowym Hitmanem ani razu nie użyłem tego ułatwienia, co dowodzi, że równie dobrze można się bez niego obejść. Na plus należy zaliczyć też sporą swobodę działania, możliwość wykorzystania niemałej liczby pospolitych przedmiotów w charakterze broni, np. przetykacza do rur, i świetny klimat, idealnie pasujący do opowieści o bezwzględnym egzekutorze. Wszystko wskazuje na to, że po sześcioletniej przerwie Agent 47 powróci w glorii i w chwale, ale czy tak się faktycznie stanie, przekonamy się już niedługo. Odliczanie do 20 listopada czas zacząć.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Hitman: Rozgrzeszenie

Hitman: Rozgrzeszenie