Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 27 sierpnia 2008, 10:25

autor: Marcin Łukański

Killzone 2 - GC 2008

Rozgrywka w trybie multiplayer w Killzone 2 stoi na wysokim poziomie i jest bardzo satysfakcjonująca.

Na targach Games Convention nie mogło zabraknąć firmy Sony. Japończycy mieli w ofercie kilka gorących tytułów, które pojawią się w najbliższym (lub trochę dalszym) czasie. Jedną z ciekawszych gier była oczywiście druga część Killzone. W czasie prezentacji można było nie tylko usłyszeć różne informacje na temat trybu multiplayer, ale również wziąć udział w krótkim „meczu” i na własnej skórze przekonać się, jak wygląda rozgrywka online w najważniejszej produkcji Sony.

Niestety, w czasie prezentacji nie dane mi było zobaczyć niczego związanego z trybem dla pojedynczego gracza. Tym niemniej multiplayer w Killzone 2 wygląda bardzo ciekawie i mimo paru elementów zapożyczonych z innych gier oraz mało oryginalnego stylu rozgrywki, stanowi kawał solidnej produkcji. Na pewno znajdzie wielu zwolenników sieciowych potyczek.

Do naszej dyspozycji zostanie oddanych osiem map, na których rozegramy pięć rodzajów zmagań. Niestety, nie różnią się one za bardzo od tych dostępnych w innych grach sieciowych. Nie zmienia to faktu, że zabawa w typowe „przejmowanie punktów” była emocjonująca i tak naprawdę nie czułem, że gram w coś, co występuje w dziesiątkach innych tytułów.

Snajperzy – jedną z ich umiejętności jest czasowa niewidzialność.

Przed samą potyczką możemy wybrać jedną z sześciu dostępnych klas (zwanych w grze „bages”). Poszczególne profesje mają nie tylko odmienny wygląd - a trzeba przyznać, że wyglądają świetnie - ale również po dwie unikalne umiejętności. Na przykład medyk potrafi szybciej leczyć, snajper może na pewien czas stać się niemal niewidzialny, a żołnierz na kilka sekund znacznie przyspieszyć. Jeśli nie odpowiadają nam umiejętności odgórnie przyporządkowane do danej klasy, możemy wymieszać dwie profesje i wybrać po jednej zdolności każdej z nich.

Biorąc udział w kolejnych potyczkach, będziemy gromadzić coś w rodzaju punktów doświadczenia. W sumie awansujemy o dwanaście stopni i zdobędziemy 46 medali. Odznaczenia będą przydzielane na podobnej zasadzie jak w Call of Duty 4, czyli za wykonanie konkretnego, często wymagającego niebagatelnej zręczności, zadania.

Co ciekawe, gra odda do naszej dyspozycji ponad 100 różnego rodzaju statystyk (liczba ustrzelonych przeciwników, liczba śmierci, zwycięstw itd.). Do wszystkich wykresów, odznaczeń oraz rang będziemy mieli również dostęp poprzez oficjalną stronę gry. Cały system jest bardzo podobny do tego, który został zaimplementowany w Modern Warfare.

Przed rozpoczęciem głównej rozgrywki warto jeszcze wybrać reguły zabawy - tutaj również mamy szerokie pole do popisu, gdyż możemy zadecydować niemal o wszystkim: rodzajach broni, jakie znajdą się na mapie, typach dopuszczalnych klas lub możliwych do wyboru umiejętnościach.

Po dołączeniu do gry mamy możliwość opowiedzenia się za którąś ze stron konfliktu, czyli tak zwaną Frakcją. W obręb danej Frakcji wchodzi osiem czteroosobowych drużyn – „Squadów”. Każdy Squad ma swojego dowódcę oraz dysponuje opcją komunikacji głosowej. Co ciekawe, Killzone 2 będzie miało wbudowaną obsługę klanów - planowane są turnieje nawet do 256 klanów.

Po zakończeniu wstępnych ustaleń miałem okazję rozegrać jeden mecz multiplayer. Zadaniem każdej drużyny było przejęcie i jak najdłuższe utrzymanie punktów kontrolnych. Rozgrywka była bardzo szybka i niezwykle emocjonująca. Na uwagę zasługuje naprawdę ładne otoczenie (a przynajmniej takie było na dostępnej mapie). Ruiny blokowisk, zwisające kable, leżący wszędzie gruz, zniszczone mosty, powybijane okna. Na tymże iście postapokaliptycznym terenie toczyły się zacięte pojedynki. Wszędzie latały granaty, powietrze przeszywały krzyki umierających, a walka wrzała się zarówno wewnątrz budynków, jak i na większych przestrzeniach.

Każda z klas w grze wygląda troszkę inaczej.

W przypadku naszej wirtualnej śmierci mamy możliwość odrodzenia się w kilku wybranych punktach. Co warte zaznaczenia, przed powrotem do akcji obejrzymy dany „spawn point” ze specjalnej kamery i zadecydujemy, gdzie chcemy powrócić do walki. Bardzo ciekawa opcja, która wyjątkowo przypadła mi do gustu.

Co ważne, jeśli w czasie „meczu” zabraknie żywych przeciwników do zapełnienia wszystkich wolnych miejsc, będzie można skorzystać z pomocy botów. Z wirtualnymi przeciwnikami rozegramy zacięte potyczki zarówno online, jak i offline bez podłączania się do Internetu.

Wyraźnie widać, że producent przykłada się do trybu multiplayer w Killzone 2. Rozgrywka stoi na wysokim poziomie i jest bardzo satysfakcjonująca. Posiada, co prawda, wiele elementów zapożyczonych z innych tytułów, ale jeśli coś się sprawdza i jest lubiane przez graczy, to dlaczego tego nie naśladować? Multiplayer może być jednym z mocniejszych elementów drugiej części Killzone.

Marcin „Del” Łukański

Killzone 2

Killzone 2