filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 23 maja 2008, 09:38

autor: Marcin Łukański

Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki - recenzja filmu

Indiana Jones, to już właściwie legenda światowego kina. Film, który jest wzorem do naśladowania. Film, który pokazuje, że wcale nie potrzeba wylewających się z ekranu efektów specjalnych, aby zainteresować odbiorcę kinem przygodowym.

Indiana Jones, to obecnie ikona kinematografii. Blisko 20 lat musieliśmy czekać na kolejną odsłonę przygód sympatycznego archeologa. Po Poszukiwaczach Zaginionej Arki, Świątyni Zagłady oraz Ostatniej Krucjacie, nadszedł czas na Królestwo Kryształowej Czaszki. Warto sobie zadać pytanie, czy Ostatnia Krucjata z 1989 roku faktycznie nie powinna pozostać „ostatnia”?

Indiana Jones, to już właściwie legenda światowego kina. Film, który jest wzorem do naśladowania. Film, który pokazuje, że wcale nie potrzeba wylewających się z ekranu efektów specjalnych, aby zainteresować odbiorcę kinem przygodowym. Steven Spielberg doskonale zdawał sobie z tego sprawę i pewnie dlatego tak długo zwlekał z rozpoczęciem prac nad kolejną odsłoną perypetii znanego archeologa. Reżyser miał świadomość, że poprzeczka jest zawieszona niezwykle wysoko i będzie ogromnie trudno sprostać ikonie kina sprzed lat. Dopiero w styczniu 2007 roku ogłosił rozpoczęcie prac nad Kryształową Czaszką. W wywiadach wielokrotnie zaznaczał, że pragnie, aby nowy film z Jonesem był powrotem do lat osiemdziesiątych, kiedy to pojawiły się pierwsze przygody archeologa. Bez zbędnych efektów, bez tony fajerwerków – stare, dobre kino w nowym wydaniu. Czy Spielbergowi udało się osiągnąć wyznaczony cel? Jak najbardziej!

Ostra niczym brzytwa Rosjanka Irina Spalko, w którą wcieliła się Cate Blanchett. - Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki - recenzja filmu - dokument - 2020-08-12
Ostra niczym brzytwa Rosjanka Irina Spalko, w którą wcieliła się Cate Blanchett.

Tym razem, wraz z sympatycznym archeologiem i jego wesołą drużyną udamy się do samego serca Peru na poszukiwania tytułowej Kryształowej Czaszki. Legenda głosi, że śmiałek, który przyniesie tajemniczą Czaszkę do zapomnianej świątyni ze złota, zdobędzie niespotykaną moc i niewyobrażalną potęgę, a tam gdzie potęga, tam i z pewnością znajdą się czarne charaktery. Tym razem pada na Sowietów i ostrą niczym brzytwa Irinę Spalko, w którą wcieliła się Cate Blanchett. Indiana Jones musi porzucić cieplutką posadę nauczyciela akademickiego i ruszyć na poszukiwania Kryształowej Czaszki oraz na ratunek całemu światu.

Spielberg od pierwszych minut filmu zaprasza nas na niekontrolowaną jazdę bez trzymanki. Wraz z Jonesem weźmiemy udział w szalonych pościgach, przemierzymy starożytne katakumby, ruszymy mrocznymi korytarzami zapomnianych świątyń, zaplączemy się w całe siatki pajęczyn i będziemy ratować się przed zabójczymi pułapkami. A wszystko to w starym, dobrym stylu sprzed dwudziestu lat.

W Królestwie Kryształowej Czaszki, do sławnego archeologa dołączy młodzieniec Mutt Williams oraz Marion Ravenwood znana z Poszukiwaczy Zaginionej Arki (i również grana przez Karen Allen). Młody Mutt jest – jak to zwykł pisać Sienkiewicz – „awanturnikiem i gorączką”. Skórzana kurtka, wielki motocykl i ognisty temperament. Jeśli ktoś się zastanawiał, jak może wyglądać „współczesny” Indiana Jones, ma na swoje pytania odpowiedź. Mutt jest wcieleniem młodzieńczego buntu, lekkomyślności i przypomina nam troszkę samego Indianę sprzed lat. Spielberg bardzo zręcznie wykreował postać z jednej strony diametralnie różną od nie tak młodego już Jonesa, ale z drugiej strony posiadającą wiele cech wspólnych z dawnym archeologiem.

Gromkie brawa należą się Spielbergowi za sposób zaprezentowania samego archeologa. Wszyscy wiemy, że Harrison Ford do młodzieniaszków już nie należy – aktor powoli „dobija” do siedemdziesiątki. Na szczęście Spielberg bez jakichkolwiek problemów wybrnął z całej sytuacji. Nie próbował na siłę głównego bohatera odmładzać, jak to na przykład miało miejsce w ostatnim Terminatorze, ale wykorzystał jego wiek jako jedną z zalet. W filmie znajdziemy wiele zabawnych docinków i dowcipów na temat wieku Indiany Jonesa, który zresztą doskonale zdaje sobie sprawę z solidnego balastu lat na karku. Ile masz lat, staruszku? 80? – zażartuje Mutt w czasie rozmowy z archeologiem. I to nie jedyny tego typu prztyczek ze strony młodzieńca.

Warto jednak zwrócić uwagę, że Indiana, mimo wieku, nie porusza się bynajmniej o lasce i nie jest noszony w lektyce. Byłem pod wielkim wrażeniem wytrzymałości i siły Harrisona Forda. Biegał, skakał, „latał” na biczu, bił się... aż trudno uwierzyć, że jeszcze tyle pokładów energii drzemie w tym aktorze.

Kryształowa Czaszka to prawdziwa jazda bez trzymanki. - Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki - recenzja filmu - dokument - 2020-08-12
Kryształowa Czaszka to prawdziwa jazda bez trzymanki.

Oczywiście Indiana Jones nie jest super-bohaterem. Archeolog – podobnie jak dawniej – nie zawsze wychodzi bez szwanku ze wszystkich opresji, często dostaje przysłowiowy „łomot” i nadal panicznie boi się węży. W całym filmie jest pełno różnych smaczków znanych z pierwszych odsłon z lat osiemdziesiątych. Widać, że Spielberg chciał zachować specyficzny klimat z poprzednich przygód Indiany. Udało się to reżyserowi perfekcyjnie, a Harrison Ford stanął na wysokości zadania i świetnie zagrał jedną ze swoich „sztandarowych” postaci.

Wędrówka na poszukiwania Kryształowej Czaszki jest również pozbawiona zbyt dużej ilości efektów specjalnych. Owszem, są miejsca, w których jesteśmy świadkami pokazu możliwości współczesnej technologii, a zakończenie jest stricte „spielbergowskie” i niekoniecznie musi się podobać, ale całość została podana w genialnej stylistyce poprzednich części. Reżyserowi udało się przez większość filmu w odpowiedni sposób zamaskować wszystkie komputerowe „ulepszenia”, co dało świetny efekt.

Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Oczekiwałem filmu zrobionego na siłę, a zobaczyłem świetne kino przygodowe, które w wielu miejscach nawiązuje do pierwszych części Indiany. Oglądając najnowsze dzieło Spielberga mamy wrażenie, jakbyśmy wracali do lat osiemdziesiątych i odkrywali wszystko na nowo. Królestwo Kryształowej Czaszki, to tak naprawdę stary, dobry Indiana Jones delikatnie posypany w niektórych miejscach współczesną technologią.

Dla wszystkich fanów sympatycznego archeologa Królestwo Kryształowej Czaszki, to pozycja obowiązkowa. Dla każdej innej osoby, to blisko dwie godziny dobrej zabawy. Polecam!