Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Hitman: Absolution Publicystyka

Publicystyka 11 maja 2012, 15:00

autor: Szymon Liebert

Hitman: Sniper Challenge, czyli co porabia Agent 47 przed premierą gry Hitman: Rozgrzeszenie

Za pomocą prostej minigierki Hitman: Sniper Challenge studio IO Interactive podkręca atmosferę przed listopadową premierą Hitmana: Rozgrzeszenie. Czy Agent 47 jest w formie? Sprawdziliśmy to, strzelając z dachu do gołębi, kaczuszek i oczywiście ludzi.

Biorąc pod uwagę premierę Sniper Elite V2 i nadchodzącego Snipera: Ghost Warrior 2, można chyba powiedzieć, że strzelanie do ludzi z dużej odległości jest ostatnio w modzie (na szczęście tylko w grach). Chociaż każda z wymienionych pozycji ma swojego bohatera oraz pewną mitologię, fani serii Hitman wiedzą doskonale, że to nie oni są najlepszymi strzelcami wyborowymi. Król tej „dyscypliny” może być tylko jeden – profesjonalny do bólu Agent 47, który planuje swoje działania, ale potrafi też improwizować. Studio IO Interactive postanowiło potwierdzić to w minigierce Hitman: Sniper Challenge, którą wkrótce otrzymają nabywcy pre-ordera Hitman: Rozgrzeszenie. Mieliśmy okazję sprawdzić ją w akcji.

Nie podchodź do okna

Wyzwanie snajperskie zaczyna się od krótkiego, klimatycznego wprowadzenia. Słynny agent wjeżdża windą na dach i otrzymuje instrukcję: zabić niejakiego Richarda Stronga Juniora, szefa produkującej broń firmy Stallion Armaments. Na górze bohater rozkłada sprzęt – jak zwykle w wyjątkowo opanowany sposób – po czym usadawia się w rogu dachu wieżowca. Przejmujemy nad nim kontrolę i obserwujemy sytuację. Na sąsiednim budynku, składającym się z kilku poziomów i dziesiątków okien, widać trwającą imprezę: ludzie tańczą na tarasie i wewnątrz bogato ozdobionych pomieszczeń. Gdzieniegdzie spacerują uzbrojeni goryle, odziani w charakterystyczne czarne garnitury. Nagle z lewej strony nadlatuje helikopter. Wrodzony instynkt zabójcy podpowiada mi, że zaraz wysiądzie z niego mężczyzna, który długo nie pożyje.

Śmigłowiec ląduje na lotnisku i po chwili wychodzi z niego biznesmen w towarzystwie obstawy. Obserwuję go przez lunetę snajperki, wyposażoną w trójstopniowe zbliżenie. Przyglądam się mężczyźnie z bliska i czekam na potwierdzenie. Ułamek sekundy później, gdy tylko głos w słuchawce wypowiada zaklęcie: „to on", naciskam spust. Pocisk świszczy w słuchawkach i mężczyzna z sąsiedniego budynku przyjmuje kulę w prawe ramię, po czym pada na ziemię. Ile to wszystko trwało? Zaledwie kilkadziesiąt sekund, ale misja się nie kończy, bo musimy jeszcze po sobie posprzątać, wybijając resztę uciekających przeciwników. Oczywiście to już tylko pretekst do dobrej zabawy, bo piękno Sniper Challenge tkwi nie w poważnym nastroju, ale możliwościach, jakie daje ten mikroświat zabójcy polującego na ofiary z kilkuset metrów.

Kaczuszki i gołębie

Każde przejście Sniper Challenge zajmuje kilkanaście minut, a więc raczej niewiele. Mimo to z tą miniprodukcją rzeczywiście można spędzić parę godzin. Do zabawy przyciągają dwie zasadnicze rzeczy. Przede wszystkim to, że IO Interactive ukryło na tej niewielkiej mapce dziesiątki detali, smaczków i zabawnych akcentów, których nie wyłapiemy przy pierwszym, drugim, a nawet dziesiątym „podejściu”. Większość z nich jest związana z tak zwanymi wyzwaniami, czyli humorystycznymi celami dodatkowymi, zwiększającymi mnożnik punktacji. Zaglądając do okien wieżowców i przeczesując „wzrokiem” główny budynek, możemy trafić na małpkę, gumowe kaczuszki, gołębie czy chociażby pewnego przebierańca. Polowanie na człowieka zamienia się więc w polowanie na dowcipne elementy.

Wyzwań specjalnych jest w sumie czternaście. Część z nich polega na ustrzeleniu konkretnych obiektów, w innych musimy wykonać odpowiednią czynność (np. zrzucić strażnikowi na głowę beczki z alkoholem, strzelając w trzymające je liny).

Wszystkie te ciekawostki to nie tylko przejawy czarnego humoru studia IO Interactive, ale pełnoprawny element rozgrywki. Deweloper postanowił trochę zaszaleć i stworzyć zamknięty system, który gracze „wymasterują” w takim stopniu, w jakim chcą. Odkrywając sposób na zaliczanie kolejnych osiągnięć, zwiększamy własne możliwości, bo możemy wykręcać coraz wyższe wyniki. Punktacja jest skrzętnie podliczana po upływie czasu lub wybiciu wszystkich celów. Wynik natomiast trafia do rankingów, które w momencie testowania gry jeszcze nie działały. To nie tylko rywalizacja między znajomymi, bo im więcej nabijemy punktów, tym szybciej odblokujemy pewne dodatki do większej produkcji, czyli Hitmana: Rozgrzeszenie.

Profesjonalista przy pracy

Najpiękniejsze jest to, że studio IO Interactive rzuca też graczowi poważniejsze wyzwanie od ustrzelenia pięciu gołębi czy odkrycia paru sekretów. Chodzi o przejście misji bez wykrycia przez strażników. Banalnie proste zadanie – zastrzelić gościa, gdy tylko wysiądzie z helikoptera – zamienia się w ciekawą łamigłówkę logiczno-zręcznościową. Na jednego strażnika da się zrzucić „windę”, innego wyeliminować, gdy patroluje boczny balkon, kolejnego strącić do basenu (i w ten sposób ukryć ciało). Z czasem odkrywamy coraz więcej takich możliwości. Gra sowicie nagradza za starania, bo przecież o to chodzi w serii Hitman. Pozostać w ukryciu, przechytrzyć zawodowych gangsterów i zapracować na renomę profesjonalisty.

Przejdźmy jednak do interesów. Grając w Sniper Challenge, można odblokować pewne elementy i przenieść je do „dużej” gry, która wyjdzie w listopadzie. Co dokładnie dostajemy i w jaki sposób? Bonusów jest w sumie czternaście – gros z nich zwiększa pojemność magazynku, siłę ognia broni oraz przyspiesza czas przeładowania i poprawia celność. Za samo przejście zadania otrzymujemy snajperkę Kazo TRG oraz tłumik. Kolejne ulepszenia dostajemy za gromadzenie coraz większej liczby punktów na koncie. Oznacza to, że wyzwanie trzeba powtórzyć co najmniej kilkadziesiąt razy, aby zdobyć wszystkie dodatki. Sprawę ułatwia fakt, że zadania modyfikujące punktację wystarczy wykonać tylko raz – w kolejnych podejściach automatycznie podnoszą odrobinę wynik.

Hitman wraca

Czy na podstawie Hitmana: Sniper Challenge można powiedzieć cokolwiek o Hitmanie: Rozgrzeszenie? Na pewno nie w kwestii sztucznej inteligencji przeciwników, którzy po odkryciu zagrożenia rozpoczynają długą drogę do wyjścia zamiast schować się w budynku (ale to wynika ze struktury samej misji, a nie napędzających ich skryptów). Nie dowiadujemy się też niczego o fabule nadchodzącej gry, bo misja podobno jest zupełnie oderwana od kolejnych przygód Agenta 47. Trudno oceniać także grafikę czy sterowanie – całość jest za krótka i zbyt ograniczona.

Pewne jest to, że studio IO Interactive nie traci poczucia humoru (nawet po średnio przyjętym Kanie & Lynchu 2) i ma ciekawe pomysły na konstruowanie zadań. Wbrew pozorom, ta beztroska strzelanka może przeobrazić się przecież w emocjonujące i wymagające wyzwanie. Wystarczy postawić prosty warunek: zlikwiduj cel po cichu. Liczę na to, że w Rozgrzeszeniu będzie podobnie i domyślam się, że tego samego oczekują wszyscy polscy fani Hitmana.

Hitman: Rozgrzeszenie

Hitman: Rozgrzeszenie