Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Bureau: XCOM Declassified Publicystyka

Publicystyka 13 maja 2013, 14:00

autor: Krzysztof Chomicki

Graliśmy w The Bureau: XCOM Declassified - nową grę twórców BioShocka 2

Po siedmiu latach prac, co najmniej dwóch przeróbkach i jednej zmianie tytułu The Bureau: XCOM Declassified wreszcie ujrzy światło dzienne. Sprawdziliśmy jak produkt prezentuje się kilkanaście tygodni przed premierą.

The Bureau: XCOM Declassified, do niedawna zwane po prostu XCOM-em, nie miało lekko i wiele wskazywało na to, że tytuł ten podzieli los „średnio udanego” Duke Nukem Forever czy Aliens: Colonial Marines – o ile kiedykolwiek dojdzie do jego premiery. Ciężko zresztą powiedzieć, żeby ta była jakoś przesadnie wyczekiwana. Pierwszy pokaz gry na targach E3 w 2010 roku spotkał się z powszechną krytyką ze strony fanów serii, co akurat nie powinno nikogo dziwić, ponieważ zaprezentowany wtedy FPS obok strategii nawet nie leżał i z kultowym pierwowzorem łączyła go co najwyżej nazwa. Twórcy najwyraźniej wzięli sobie do serca liczne negatywne opinie, zrezygnowali z kontrowersyjnego, lekko przerysowanego stylu graficznego, a rozgrywkę wzbogacili o całkiem interesujący aspekt taktyczny, dzięki czemu kolejna prezentacja została przyjęta już nieco cieplej. Wciąż jednak mało kto – z samym 2K Marin na czele – był w pełni usatysfakcjonowany kierunkiem, w jakim zmierzał ten projekt, ponieważ datę premiery stale przekładano, a o samej grze robiło się coraz ciszej.

W grze wcielimy się w rolę Williama Cartera.

Graliśmy w The Bureau: XCOM Declassified - ilustracja #2

2K Marin to już trzecie z kolei studio, które tworzy The Bureau. W 2006 prace nad grą rozpoczęło Irrational Games, po czym projekt trafił do 2K Australia. Oba studia z „2K” w nazwie kiedyś jednak stanowiły część IG, co oznacza, że niektórzy z obecnych autorów zajmują się tym tytułem od samego początku.

Kiedy już wydawało się, że XCOM został spisany na straty, w mediach znów zawrzało, gdy okazało się, że gra przybrała postać taktycznej strzelanki TPP, która ukaże się jeszcze w tym roku pod tytułem The Bureau: XCOM Declassified. Warto zaznaczyć, że chociaż twórcy zarzekają się, jakoby prace nad projektem nigdy nie zostały zawieszone, to samo The Bureau znajduje się w produkcji od zaledwie kilku miesięcy. Zbiegiem okoliczności właśnie kilka miesięcy temu premierę miał remake oryginalnego UFOXCOM: Enemy Unknown – który nie tylko tchnął w markę nowe życie, ale zdaje się, że odniósł też całkiem spory sukces komercyjny.

Chociaż XCOM Declassified jako takie powstaje od niedawna, 2K Marin nie tworzy go zupełnie od początku – wiele pomysłów i rozwiązań zaczerpnięto bezpośrednio z poprzednich wersji (przede wszystkim tej bardziej taktycznej, pokazywanej w 2011 roku), dzięki czemu – mimo licznych zmian – The Bureau jest skutkiem wieloletniej ewolucji całego projektu.

Nietknięty pozostał chociażby główny rys fabularny oraz realia, w których toczy się akcja gry. Jak sugeruje podtytuł, historia przedstawi kulisy powstania organizacji XCOM, która zajmuje się zwalczaniem atakujących Ziemię kosmitów. Prezydent John F. Kennedy miał najpierw powołać tak zwane Biuro, którego zadaniem było zapobieganie próbom infiltracji Stanów Zjednoczonych przez wrogich agentów oraz ukrywanie wszelkich takich incydentów przed opinią publiczną. Jak się jednak okazało, mimo trwającej zimnej wojny zagrożenie nie pochodziło wcale ze strony ZSRR, a przybyszów z kosmosu, przez co Biuro musiało jak najszybciej przystosować się do walki z nieznanym przeciwnikiem.

W grze wcielamy się w agenta Williama Cartera, który dołącza do Biura w 1962 roku, w dniu, w którym zostaje ono przemianowane na XCOM. Ciekawe realia to niewątpliwie jedna z mocniejszych stron The Bureau, a na dodatek twórcy obiecują, że to wciągająca opowieść będzie napędzać całą kampanię, w przeciwieństwie chociażby do Enemy Unknown. Tam gracz musiał sam uzupełniać sobie wszelkie luki w scenariuszu, tworząc przy tym własną historię w oparciu o zdarzenia, jakie miały miejsce podczas rozgrywki. W XCOM Declassified cała odpowiedzialność w tej kwestii spada tymczasem na 2K Marin.

Na placu boju pojawią się doskonale znani z serii XCOM kosmici.

Po krótkim fragmencie, jaki dane mi było testować, ciężko ocenić jakość fabuły, ale udało mi się za to ustalić, że specyfika działania Biura, w tym tak mocno akcentowana we wszelkich materiałach promocyjnych skłonność do tuszowania dowodów, nie będzie mieć, niestety, żadnego odzwierciedlenia w rozgrywce. Szkoda, zwłaszcza że klimatyczny zwiastun z aktorami dawał nadzieję na jakieś sprytne wykorzystanie tego motywu. W grze nie poprowadzimy też śledztw w stylu L.A. Noire, co miało miejsce w wersji z 2010 roku. Twórcy postanowili skupić się na samej walce z kosmitami, a to oznacza, że po wylądowaniu na terenie misji trzeba tylko wybić wszystkie ufoludki czy też wykonać jakieś konkretne zadanie, po czym można wrócić do bazy, nie martwiąc się o zbieranie poszlak, robienie zdjęć czy zacieranie śladów. Z jednej strony takie podejście pozostaje bardziej w duchu serii, ale z drugiej zaczynam się zastanawiać, po co w takim razie wprowadzać do kanonu instytucję Biura, jeżeli ma ono działać identycznie jak XCOM kilkadziesiąt lat później. Mam nadzieję, że przynajmniej scenarzyści w pełni wykorzystali potencjał, jaki oferują lata 60. i wątki konspiracyjne.

Spotkanie z obcymi może skończyć się tragicznie.

Graliśmy w The Bureau: XCOM Declassified - ilustracja #3

The Bureau to nie pierwsza próba przeszczepienia kultowej serii strategii na grunt strzelanek TPP. Podobnej sztuki próbowano już ponad dekadę temu, jednak wydany w 2001 roku czysto zręcznościowy X-Com: Enforcer nie był zbyt udaną produkcją.

Clou rozgrywki stanowią zatem strzelaniny, podczas których – przynajmniej w teorii – najważniejsza jest odpowiednia taktyka. Właśnie dlatego koniec końców otrzymaliśmy widok z perspektywy trzeciej osoby, ponieważ daje on graczowi lepszy ogląd pola walki. Twórcom bardzo zależało, aby wiernie odwzorować realia strategicznego Enemy Unknown i na swój sposób udało się to całkiem nieźle. Układ i rozmiar plansz wydają się zbliżone, a wiele elementów interfejsu zostało żywcem przeniesionych z produkcji Firaxis. Co najważniejsze, 2K Marin porzuciło pierwotne plany i ostatecznie znów zmierzymy się ze świetnie znanymi sectoidami czy mutonami, które tym razem pełnią jednak rolę niewolników agresywnej rasy zujari – głównego przeciwnika w The Bureau.

Rzut oka na ekran taktyczny.

Jak łatwo się domyślić, naszym dwóm podwładnym, których wybieramy przed misją, możemy wydawać proste rozkazy przemieszczenia się w wyznaczone miejsce, zaatakowania konkretnego wroga czy użycia specjalnej mocy. Na swój sposób faktycznie daje to zręcznościową wariację na temat Enemy Unknown, rozgrywaną oczywiście w czasie rzeczywistym (w trakcie wydawania poleceń czas bardzo mocno zwalnia).

Akcja The Bureau rozgrywa się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.

Rodzaj umiejętności posiadanych przez naszych podopiecznych zależy od ich klasy i tak na przykład inżynier podkłada wrogom miny oraz rozkłada wieżyczki strzelnicze, a zwiadowca może wezwać nalot bombowy. W połączeniu niektóre z tych zdolności potrafią przynieść całkiem ciekawy efekt: rozjuszenie przeciwnika pozwala naprowadzić go na pułapkę, a uniesienie w powietrze wieżyczki ułatwia jej dosięgnięcie kosmitów kryjących się za osłonami.

Warto dbać o zdrowie agentów, ponieważ dotyczy ich charakterystyczna dla serii zasada permanentnej śmierci. Niemniej, niezależnie od doboru towarzyszących nam postaci, zazwyczaj najłatwiej ściągnąć uwagę ufoludków na kompanów, a samemu zakraść się za linię wroga i zajść wszystkich z flanki. Sztuczna inteligencja kosmitów chwilowo kuleje, toteż jeden dobrze ustawiony Carter niekiedy jest w stanie bezkarnie wystrzelać cały oddział obcych, nie zwracając na siebie ich uwagi. Jeżeli AI zostanie udoskonalone, a poziom trudności odpowiednio wyważony (twórcy sami przyznają, że na razie jest nieco za łatwo), taktyczna otoczka może się całkiem nieźle sprawdzić.

Kompani w krytycznych sytuacjach przyjdą z pomocą.

Po zakończonym etapie wracamy do bazy, gdzie rozmawiamy z personelem, rekrutujemy nowych agentów i wysyłamy ich na misje solowe, aby awansowali na wyższe poziomy doświadczenia, po czym wybieramy sobie kolejne zadanie – z głównej osi fabularnej lub poboczne. W The Bureau kwatery XCOM-u stanowią przede wszystkim dodatkową formę narracji. Nie mamy, niestety, większego wpływu na badania technologiczne przeprowadzane w laboratorium – dostępny sprzęt zależy jedynie od tego, co znajdziemy na polu walki. Nie należy się też nastawiać na łapanie żywych kosmitów czy zbieranie ich ciał w celu przeprowadzenia sekcji zwłok. Wszystko wskazuje na to, że w ogóle w żaden sposób nie przyczynimy się do rozwoju organizacji – miejsce Cartera jest na froncie i to tam toczy się cała rozgrywka.

Podobnie jak w strategicznej wersji XCOM-a, będzie można chować się za osłonami.

The Bureau: XCOM Declassified prezentuje o wiele wyższy poziom niż poprzednie wersje tego projektu, ale nie da się ukryć, że nagłe zwiększenie tempa prac zostało okupione licznymi cięciami i uproszczeniami. Równocześnie widać, że gra ma już swoje lata i dalsze odkładanie premiery mogłoby okazać się tragiczne w skutkach. Świetnie dobrane realia oraz obiecujący tryb taktyczny to obecnie najmocniejsze punkty The Bureau, z czego 2K Marin doskonale zdaje sobie sprawę. Mam nadzieję, że w ciągu czterech miesięcy, jakie zostały do premiery, studiu uda się doszlifować sztuczną inteligencję przeciwników i podkręcić poziom trudności, tym samym zmuszając graczy do lepszego zarządzania podkomendnymi Cartera. Jeżeli plan ten się powiedzie, fani nieco ambitniejszych strzelanek powinni poważnie zainteresować się XCOM Declassified. Tytuł ten wprawdzie raczej nie powtórzy niedawnego sukcesu Enemy Unknown, ale też na pewno nie podzieli tragicznego losu Aliens: Colonial Marines.

The Bureau: XCOM Declassified

The Bureau: XCOM Declassified