Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Ruiner Publicystyka

Publicystyka 3 czerwca 2016, 13:31

Graliśmy w Ruinera – owoc miłości Hotline Miami i mrocznego cyberpunku

Podczas pobytu w Warszawie mieliśmy okazję zobaczyć w akcji Ruinera, debiutancki projekt studia Reikon Games. Dzieło tego zespołu na tę chwilę zachwyca zarówno stylistyką, jak i uzależniającą, szybką i trudną rozgrywką. Fani Hotline Miami będą zachwyceni.

RUINER TO:
  1. bardzo szybki, taktyczny top-down shooter;
  2. rozgrywka oparta na specjalnych umiejętności bohatera;
  3. możliwość rozwijania talentów protagonisty;
  4. całkiem wysoki poziom trudności;
  5. ładna oprawa wizualna, stworzona na silniku Unreal Engine 4, ze stylistyką rodem z Łowcy androidów.

Ruiner – debiutanckie dzieło polskiego studia Reikon Games – na początku kwietnia powalił mnie na łopatki rewelacyjnym, klimatycznym zwiastunem, robiąc wrażenie zdecydowanie ładniejszego Hotline Miami ze stylistyką rodem z filmowego Łowcy androidów. Fragment rozgrywki pokazany podczas PAX East nie wywołał jednak tego samego efektu i mówiąc szczerze – bałem się trochę tego, że odwiedziny w warszawskiej siedzibie firmy zakończę rozczarowany. Nic bardziej mylnego. Po pierwszych paru minutach strzelania, cięcia i rozbijania głów Ruiner z ciekawostki, na którą warto zwrócić uwagę, zmienił się w najbardziej wyczekiwany tegoroczny tytuł polskiej produkcji.

Hełm z wyświetlającymi się napisami i obrazkami tworzy podobnie psychodeliczny klimat, co zwierzęce maski w źródle inspiracji Ruinera.

Od razu uprzedzę – porównań do Hotline Miami, gry, którą darzę wielką sympatią, będzie tu mnóstwo. Zresztą sami deweloperzy nie ukrywają, że dzieło Dennaton Games było dla nich jedną z głównych inspiracji. O ile jednak Szwedzi w kwestii oprawy graficznej poszli w skrajny wręcz minimalizm, Reikon Games zdecydowanie bardziej się postarało. Wizualnie Ruiner prezentuje się naprawdę dobrze, co w mniejszym stopniu powodowane jest jakością grafiki, stworzonej przy użyciu silnika Unreal Engine 4, a w znacznie większym świetną stylistyką. W komentarzach pod wspomnianym wcześniej zwiastunem ktoś napisał, że gra wygląda jak Drive, Oldboy oraz Łowca androidów wymieszane w równych proporcjach. I poza tym, że zamieniłbym Drive’a na anime – które sami twórcy wymieniają jako źródło inspiracji – opis ten pasuje do Ruinera jak ulał. Zalane deszczem, brudne ulice, pełne typów spod ciemnej gwiazdy, wszechobecne neony, oświetlające wejścia do sklepów (rzadziej) i mordowni (zdecydowanie częściej) – klimat futurystycznej, cyberpunkowej antyutopii czuć tu na każdym kroku.

Graliśmy w Ruinera – owoc miłości Hotline Miami i mrocznego cyberpunku - ilustracja #4

Cegiełkę do wspomnianej atmosfery dołoży fabuła, o której jednak na razie twórcy nie mówią zbyt wiele. Wiemy jedynie, że akcja toczyć się będzie w 2091 roku w Rengkoku, futurystycznej metropolii, będącej główną siedzibą korporacji Heaven. Wcielimy się w przedstawiciela biedniejszej części społeczeństwa, który z pomocą tajemniczej dziewczyny wyruszy na ratunek swojemu porwanemu bratu. Historia w Ruinerze nie będzie więc raczej materiałem na literackiego Nobla, ale zważywszy na fakt, jak uzależniająca jest rozgrywka, trudno mieć o to większe pretensje.

Choć daniem głównym w produkcji Reikon Games ma być rozstrzeliwanie, cięcie, tłuczenie stalową rurką oraz wysadzanie w powietrze wszelkiego rodzaju przeciwników, deweloperzy pokusili się o niewielką, otwartą lokację. Walczyć w niej raczej nie będziemy – odwiedzimy za to mechanika, zajrzymy do baru i porozmawiamy z paroma NPC. To nieduża część gry, bardziej preludium przed właściwą rozgrywką, ale zdecydowanie cieszy. Po pierwsze dlatego, że przechadzka po ulicach Rengkoku stanowi wyjątkowo klimatyczne przeżycie, po drugie zaś z tej przyczyny, że w przeciwieństwie do wspomnianego już Hotline Miami mamy okazję otrzymać bardziej szczegółowe informacje dotyczące misji, na którą się wybieramy, i solidnie się przygotować.

W rzadkich momentach krwawa jatka przeradza się w festiwal wybuchów i ognia.

A jest się na co przygotowywać, bowiem od momentu, w którym chwycimy w dłoń pierwszą metalową rurkę i zaczniemy obijać nią czaszki napotykanych po drodze członków gangu, Ruiner nie ma zamiaru nawet przez chwilę stosować wobec gracza taryfy ulgowej. Gra potrafi być naprawdę wymagająca – choć trzeba przyznać deweloperom, że nigdy nie przekracza delikatnej granicy pomiędzy zdrową frustracją z kilku zgonów pod rząd a byciem trudną na siłę. Oczywiście podczas krótkiej sesji zginąłem dostatecznie dużo razy, żeby poważnie nadwyrężyć klawisz R – ale ponieważ restart po porażce następuje błyskawicznie i rzadko kiedy musimy nadrabiać więcej niż minutę, natychmiast z powrotem rzucałem się w wir dynamicznych starć.

Graliśmy w Ruinera – owoc miłości Hotline Miami i mrocznego cyberpunku - ilustracja #3

PLATFORMY I DATA PREMIERY:

Reikon Games zapowiedziało, że produkcja studia zadebiutuje jeszcze w tym roku – w momencie wypuszczenia pierwszego zwiastuna prace nad nią trwały już od kilkunastu miesięcy. Na tę chwilę Ruiner zmierza wyłącznie na PC, jednak twórcy w rozmowie stwierdzili, że nie zamykają się na inne platformy. Mam pewne wątpliwości co do grania w ten tytuł na padzie – wymaga on bowiem naprawdę dużej precyzji przy bardzo dynamicznej akcji. Ale skoro obie odsłony Hotline Miami przyjęły się całkiem nieźle na PlayStation 3 oraz 4, nie będę zaskoczony, jeśli po potencjalnym sukcesie Ruiner trafi także na konsole.

Starcia w Ruinerze są równie uzależniające – a przy tym bardziej urozmaicone – co w Hotline Miami. Gra premiuje ofensywne podejście i choć można kryć się przed nieprzyjaciółmi za elementami otoczenia czy tarczą, największą frajdę sprawia likwidowanie przeciwników w dużych grupach, non stop przenosząc się z miejsca na miejsce. Jest to tym przyjemniejsze, że dzięki umiejętnościom naszego bohatera możemy jednym dashem doskoczyć do oponenta, pojawić się za jego plecami czy po prostu ogłuszyć wroga, który stał nam na drodze. Zdolność ta okazuje się szczególnie zabójcza w połączeniu z cybernetyczną tarczą – gdy ją włączymy, a następnie zaszarżujemy na jakiegoś nieszczęśnika, czeka go natychmiastowy zgon. A to tylko początek. Deweloperzy co prawda nie zaprezentowali działającego systemu rozwoju postaci, ale zdradzili, że pojawią się w nim klasycznie umiejętności aktywne i pasywne – chociażby możliwość postawienia nieruchomego muru, który odbija pociski. Każde takie działanie wyczerpie jednak energię elektryczną, którą uzupełnimy albo w tradycyjny sposób, w rozrzuconych na mapie specjalnych punktach, albo po prostu zabijając nieprzyjaciół.

W Ruinerze krycie się przed wrogiem nie ma żadnego sensu: najlepsza droga naprzód to ta malowniczo usłana trupami przeciwników.

Talenty protagonisty mogą robić złudne wrażenie, że Ruiner daje graczowi zbyt dużą przewagę nad przeciwnikami – sam zresztą myślałem tak podczas oglądania pierwszego fragmentu rozgrywki. Ale szybko okazuje się, że wrogowie także chętnie korzystają z podobnych umiejętności, co biorąc pod uwagę ich znacznie większą liczebność sprawia, że momentami gra zmienia się w prawdziwie taktyczne przedsięwzięcie. Ciągły ruch to podstawa – często, zanim zadałem jeden cios, robiłem kilkanaście dashów wokół nieprzyjaciół, by wypracować sobie dogodną pozycję do ataku. Wspominałem już, że to produkcja, która nagradza za ofensywne podejście – ale tylko odpowiednio przemyślane i pozbawione choćby i śladowych ilości brawury. Punktów życia mamy niewiele, a miejsca, w których możemy się uleczyć, też nie trafiają się co krok. To z kolei sprawia, że nawet pomniejsze potyczki pełne są adrenaliny – nie wspominając nawet o walkach z bossami!

Co jakiś czas będziemy mogli nieco odetchnąć od festiwalu przemocy i zwiedzić mroczną, futurystyczną metropolię.

Sam miałem okazję zmierzyć się z jednym z nich – hersztem gangu o ksywie Nerve. Oprócz rozciągającego się na całą długość ekranu paska życia miał on do dyspozycji te same umiejętności co ja, a w dodatku miał w zwyczaju znikać od czasu do czasu, by zasypywać mnie z góry gradem koktajli Mołotowa lub posyłać do boju pomagierów. Ta potyczka zdecydowanie okazała się najcięższym momentem całego etapu – ostatecznie Nerve padł po około dwudziestu próbach – ale i najbardziej satysfakcjonującym. Mam tylko nadzieję, że Reikon Games nie pójdzie po linii najmniejszego oporu i na kolejnych bossów będziemy musieli znajdywać już jakieś konkretne sposoby – dashowanie z miejsca na miejsce i zadawanie pojedynczych ciosów przy każdej nadarzającej się okazji sprawia sporą frajdę, ale do czasu.

Graliśmy w Ruinera – owoc miłości Hotline Miami i mrocznego cyberpunku - ilustracja #2

Ruiner robi wiele rzeczy lepiej niż przywoływane tu bez ustanku Hotline Miami – ale w zakresie oprawy audio raczej nie ma szans na dorównanie dziełu Dennaton Games. Co wcale dziwić nie powinno, bowiem ścieżka dźwiękowa w obu częściach to zbiór fenomenalnych utworów i potrzeba geniuszu, by przeskoczyć tak wysoko ustawioną poprzeczkę. W ogrywanym fragmencie było „zaledwie” bardzo dobrze. Deweloperzy najwidoczniej idą w podobne muzycznie klimaty: mroczna, rytmiczna elektronika, z nagłymi erupcjami głośnych i bardzo energetycznych elementów. Pasuje jak ulał!

Z siedziby studia wychodziłem zachwycony. Ruiner we fragmencie, który miałem okazję przetestować, jawi się jako propozycja absolutnie obowiązkowa dla każdego, kto podobnie jak ja zakochał się w bezkompromisowej, dynamicznej akcji z Hotline Miami. Zapewniam Was: polska produkcja ma sporą szansę nie tylko na to, by dorównać dziełu Dennaton Games, ale i je przebić. Starcia są krwawe, toczą się w błyskawicznym tempie i wymagają nieco taktycznego podejścia, a choć znana formuła została wzbogacona o różnorodne umiejętności, w żadnym stopniu nie komplikuje to gry. Sterowanie jest naturalne i po zaledwie chwili przed komputerem w pełni swobodnie korzystałem z dashów, tarcz oraz granatów. Czy Ruiner będzie więc kolejnym małym hitem z wydawniczej stajni Devolver Digital? Zdecydowanie jest po temu potencjał. Ja z chęcią przeprowadzę się do Rengkoku na dłużej.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Ruiner

Ruiner