Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

War Thunder Publicystyka

Publicystyka 18 sierpnia 2016, 19:10

Graliśmy w morskiego War Thundera – małe statki, wielkie emocje

Wielkimi krokami nadchodzi chwila, w której War Thunder stanie się pełnowymiarowym symulatorem pola bitwy. Po samolotach i czołgach, studio Gaijin rozpoczęło bowiem dodawanie do gry statków. Na Gamescomie 2016 chwyciliśmy za stery!

STATKI W WAR THUNDERZE:
  1. realistyczny model zniszczeń;
  2. nastawienie na zgodność z historią, a więc…
  3. tylko małe okręty (kanonierki, torpedowce etc.);
  4. wielkimi statkami może sterować SI;
  5. efektowna i realistyczna oprawa graficzna;
  6. wczesny dostęp do testów jeszcze w tym roku;
  7. otwarte beta testy w 2017 roku.

Rywalizacja War Thundera z World of Tanks jest niczym spór: kawa czy herbata. W ciągu wielu lat zmagań dwie najpopularniejsze czołgowo-samolotowe gry sieciowe miały swoje wzloty i upadki. W liczbach bezwzględnych na czele oczywiście jest „Świat czołgów”. Z kolei War Thunder od zawsze prowadził pod względem oprawy graficznej i realizmu – w końcu za grą stoją twórcy niezłych symulatorów lotniczych, z zamierzchłych czasów, zanim ten gatunek umarł. Dzisiaj różnice między tymi produkcjami widać jeszcze wyraźniej. Wargaming podchodząc do tematu samolotów czy statków przygotował oddzielne produkcje. Gaijin wprowadza zaś kolejne rodzaje sił zbrojnych do swojej właściwej produkcji, która w zamyśle stać ma się kompleksowym symulatorem pola bitwy – na jednej mapie rywalizować będą gracze w czołgach, samolotach i statkach. Dzisiaj War Thunder znalazł się o krok bliżej tego celu – zapowiedziano wprowadzenie bitew morskich, a na targach Gamescom 2016 mieliśmy możliwość przetestować ten pachnący morskim powietrzem tryb. Trzeba przyznać, że czujemy się w równym stopniu zaskoczeni co zaintrygowani.

Realizm ponad wszystko

Zanim twórcy z rosyjskiego studnia Gaijin pozwolili nam spróbować swoich sił w morskich pojedynkach, zaprezentowali krótkie wprowadzenie. Zazwyczaj takie wstępy sprowadzają się do chwalenia statystykami lub w samych superlatywach zapowiadają nowe opcje, ale tym razem było inaczej. Widać, że Rosjanom zależy na dokładnym wyjaśnieniu, czemu w ich nowym trybie nie będziemy mogli pokierować wielkimi okrętami w stylu „Bismarcka” czy „Yamato” – i trzeba przyznać, że te tłumaczenia są całkiem spójne.

Deweloperzy z Gaijin podchodzą do swojej gry z realistycznym zacięciem – nie znajdziemy w War Thunderze pasków życia, gdyż aby zniszczyć wroga nie trzeba zbić „hapeków” do zera, a po prostu uszkodzić go w sposób eliminujący z dalszej walki. Tryb symulacyjny w przypadku samolotów wymaga wręcz odpowiedniego sprzętu (najlepiej joysticka), gdyż na myszce po prostu źle się steruje. Prezentując takie podejście, twórcy nie mogli pozwoli sobie na kompromisy, które w swojej morskiej grze wprowadził Wargaming. Przypomnijmy, że w World of Warships znacząco przyspieszono okręty, którymi dowodzimy – w praktyce były znaczenie wolniejsze. Zbliżono je także znaczenie do siebie, gdyż w realiach historycznych statki tego typu walczyły nawet i z odległości kilkunastu kilometrów – a więc prawie się nie widząc. Najważniejsze jest jednak to, że bitwy morskie w rzeczywistości trwały po prosty okropnie długo – nawet słynne starcie Hooda z Bismarkiem, zakończone po jednej celnej salwie, trwało niemal godzinę. W tej sytuacji twórcy War Thundera po wielu testach i naradach podęli decyzję, że pozwolą graczom dowodzić tylko niewielkimi okrętami – mającymi góra kilkadziesiąt osób załogi, ale za to znacznie szybszymi i walczącymi na znacznie mniejszym dystansie. Twórcy nie wykluczają, że wielkie statki się pojawią, ale będą zapewne sterowane przez sztuczną inteligencję.

Decyzja o zezwoleniu graczom na kierowanie tylko niewielkimi torpedowcami czy ścigaczami okrętów podwodnych nie mogła być łatwa. To mało znane czy ekscytujące jednostki – nie to co ogromne (i wręcz kultowe) pancerniki czy niszczyciele. Każdy słyszał o ORP „Błyskawicy”, a kto wie czym był ORP „Komendant Piłsudski”? O sukcesie morskiego War Thundera zdecyduje więc jakość rozgrywki, ale tej póki co wiele powiedzieć się nie da.

Wielki pechowiec

Graliśmy w morskiego War Thundera – małe statki, wielkie emocje - ilustracja #3

HMS Hood to chyba najnieszczęśliwszy okręt w historii. Brytyjski krążownik liniowy zwodowany jeszcze w 1918 roku miał ogromnego pecha, porównywalnego chyba z wygraniem w Lotto. I to kilka razy z rzędu. 24 maja 1941 roku, w czasie operacji przeciwko niemieckiemu pancernikowi „Bismarck”, celny pocisk przebił pokład „Hooda” i spowodował wewnętrzną eksplozję. W efekcie z liczącej półtora tysiąca osób załogi uratowały się raptem… trzy osoby. Zwycięski „Bismarck” przeżył Hooda tylko trzy dni – 27 maja najsłynniejszy niemiecki pancernik poszedł na dno.

Pięknie i po staremu

Po tym rozbudowanym, acz koniecznym wstępie czas na nasze wrażenia. Morski War Thunder oprawą nie odstaje na czołgowych czy samolotowych trybów. Morze wygląda świetnie, a modele statków są pełne detali i składają się z wysokiej jakości tekstur. Na pokładach nie zabrakło też modeli marynarzy, czego należało się zresztą spodziewać, bo i w czołgowym module możemy zobaczyć np. żołnierzy obsługujących działka. Pod względem oprawy tytuł prezentuje się więc lepiej od swojego głównego konkurenta, czyli World of Warships.

Obsługa statków przypomina sterowanie czołgami – podobnie rozpędzamy pojazdy czy celujemy, choć oczywiście z powodu fal i stałego ruchu (nie zatrzymujemy się, aby namierzyć przeciwnika) trafienie we wroga jest trudniejsze. W czasie zabawy graliśmy w trybie dwóch na dwóch, ale przygotowano go specjalnie na potrzeby pokazów dla dziennikarzy. Twórcy nie ukrywają, że ciągle testują różne warianty, nie da się więc powiedzieć, jak będzie wyglądała finalna wersja rozgrywki. Na jej kształt na pewno będą miały też opinie graczy – tytuł trafi do zamkniętych beta testów jeszcze w tym roku, a w ręce wszystkich w 2017 roku.

W trakcie zabawy mieliśmy do wyboru po jednym statku z każdej nacji. Większość uzbrojona była w torpedy, choć np. brytyjska kanonierka ich nie posiadała, rekompensując sobie to dodatkowymi działami. Zaskoczony byłem, jak szybko udawało mi się w niej zatapiać wrogów, ale nie sugerowałbym się tym – jak wspominałem, to tylko bardzo wczesna wersja morskiego trybu, mająca raczej pokazać jego zarys – i nic więcej; daleko idących wniosków nie zależy na jej podstawie wyciągać. Warto jednak dodać, że w trakcie meczu, podobnie jak w przypadku czołgów, po zdobyciu odpowiedniej ilości punktów dało się również wskoczyć do kokpitu samolotu, aby z powietrza powalczyć z wrogami – spodziewam się więc, że ten element znajdzie się też w finalnej wersji modułu. W naziemnym trybie się sprawdza, dodając do bitew fajne urozmaicenie, chętnie więc zobaczę go i na morzu.

W morskim War Thunderze pojawi się znany z samolotów i czołgów model zniszczeń – trafiając wroga widziałem konkretne fragmenty wrażego statku, które uszkodziłem. Dodatkowym elementem będzie system wyporności – uszkodzenia kadłuba naruszają szczelność okrętu, a wdzierająca się woda może doprowadzić do zatonięcia statku. Czasem pokonamy więc przeciwnika, nawet jeśli nam umknął i schował się za wyspą – jeśli odpowiednio podziurawiliśmy jego kadłub to i tak pójdzie na dno.

Morskie opowieści

Statków w War Thunderze należało się spodziewać. Od wielu lat deweloperzy z rosyjskiego studia Gaijin zapowiadali, że prędzej czy później się za nie zabiorą. O tym, że prace są już w zaawansowanej fazie świadczył też dowcipny tryb przygotowany na tegoroczne prima aprilis – twórcy pozwolili nam wcielić się w… dowódców okrętów pochodzących ze złotej ery żaglowców. Póki co moduł bitew morskich jest jeszcze w powijakach, ale zapowiada się wyjątkowo warthunderowo – czyli realistycznie i efektownie. Dla graczy to dobra informacja, konkurencja na polu gier czołgowych już wpłynęła na poprawę ich jakości. Taka rywalizacji w przypadku morskich produkcji również wyjdzie wszystkim na dobre. Pozostaje czekać na betę, słuchając w międzyczasie „Morskich opowieści”.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 do 2025 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego; szefował też działowi wideo i prowadził podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej

War Thunder

War Thunder