Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dying Light: The Following Publicystyka

Publicystyka 13 sierpnia 2015, 14:00

Graliśmy w Dying Light: The Following - dodatek wielkości podstawowej gry

Podczas targów gamescom Techland zaprezentował dodatek do Dying Light. The Following będzie niemal na pewno gratką dla fanów podstawowej wersji – nowej zawartości jest od groma, a zmiana otoczenia oznacza także sporą ewolucję w rozgrywce.

W czasach, kiedy nawet pojedynczym mapom, paczkom broni czy kostiumom przypina się metkę pełnoprawnej dodatkowej zawartości, The Following to rozszerzenie wyjątkowo niecodzienne. Nie tylko oddaje do naszej dyspozycji kolejną część przedstawianej historii, ogromny obszar, nowe typy broni oraz nowe opcje, ale także zmienia zasady rozgrywki. Studio Techland jeszcze przed targami gamescom chwaliło się, że projekt ten zaprezentuje świat gry z zupełnie innej perspektywy – a po zamkniętym pokazie podczas imprezy w Kolonii stało się jasne, że nie było to wyłącznie marketingowe gadanie. Fani „podstawki” już mogą zacierać ręce – The Following wygląda na dodatek, który zaoferuje fanom polskiej produkcji niemalże tyle zabawy, ile samo Dying Light.

Pomimo zmiany krajobrazu nadal będzie sporo lokacji, w których umiejętne skakanie po dachach to podstawa przetrwania.

W rozszerzeniu ponownie wcielimy się w Kyle’a Crane’a, który tym razem trafia na obrzeża Harran, gdzie rozprzestrzeniła się infekcja. Musimy zinfiltrować obóz tytułowego kultu, oddającego cześć tajemniczej bogini. Sekta ta może stanowić klucz do położenia kresu epidemii – jej członkowie są bowiem odporni na ugryzienia zombie, a plotki głoszą, że wykorzystują zarażonych do własnych celów. Zanim jednak dostaniemy się na audiencję u jej przywódców, tradycyjnie będziemy musieli wykonać szereg zleceń, które sprawią, że mieszkańcy obrzeży Harran zaczną nas dopuszczać do swych tajemnic. Zaufanie zyskuje się także za działania poza misjami – u mnie np. wzrosło po tym, jak zastrzeliłem parę bezczeszczących kapliczkę bandytów. Jak zapewniają twórcy, ich celem było stworzenie fabuły, w której gracz miałby więcej swobody, tak więc sami dobierzemy sobie zadania do wykonania. Całość nosi teraz znamiona horroru, w którym główną rolę gra atmosfera ciągłego niepokoju – niechętne obcym zamknięte społeczeństwo z mrocznymi sekretami oraz autsajder próbujący te sekrety odkryć.

Jednocześnie przez całe demo nie mogłem pozbyć się wrażenia, że w The Following klimat jest paradoksalnie nieco lżejszy. Ponieważ zamiast wąskich uliczek Harran oglądamy tu raczej wiejskie scenerie, z pojedynczymi domkami oraz dużymi, otwartymi przestrzeniami, ucieczka przed zarażonymi za dnia jest mocno ułatwiona – ot, wystarczy przeskoczyć pierwszy lepszy płot i puścić się sprintem przez pole, unikając zbliżania się do przeciwników. Z pomocą zawsze może przyjść też auto – oddalanie się od zagrożenia na czterech kółkach to wprost bułka z masłem, bo nawet rozjechanie kilku zombie pod rząd ledwo zauważalnie spowalnia wehikuł. Jednocześnie warto pamiętać, że na gamescomie wypróbowaliśmy fragment, w którym akcja gry dzieje się wyłącznie za dnia. Nocą, gdy w świecie Dying Light budzą się najgorsze potwory, rozgrywka zmieni się nie do poznania – jak twierdzą deweloperzy, będziemy musieli na nowo wymyślić taktykę unikania monstrów, które na otwartych przestrzeniach staną się jeszcze bardziej zabójcze niż zwykle.

A teraz wciskamy gaz do dechy i włączamy wycieraczki...

A takich obszarów w grze nie zabraknie, bowiem Techland w The Following stworzył mapę, która swoimi rozmiarami dorównuje światu z podstawowej wersji. Nie oznacza to oczywiście, że rozszerzenie ma równie dużo zawartości co Dying Light – ostatecznie zamiast ciasno zabudowanego miasta przemierzamy tu wiejskie tereny, z polami, lasami oraz małymi gospodarstwami – ale twórcom i tak należą się spore brawa. Będą tutaj etapy, w których parkour nadal odegra kluczową rolę, jak chociażby widoczne na materiałach promocyjnych miejsce budowy, jednak w wielu przypadkach nie uratuje nas już zwinność i skoczność. Z drugiej strony zmiana klimatu sprawia sporo radości – podczas wspinaczki po jaskini i późniejszego skoku z wielkiego klifu wprost do leżącego poniżej jeziora bawiłem się wyśmienicie.

Dzięki wprowadzeniu kuszy nieraz poczujemy się jak Daryl Dixon z The Walking Dead.

Graliśmy w Dying Light: The Following - dodatek wielkości podstawowej gry - ilustracja #2

10 godzin rozgrywki, ogromna mapa, samochody, nowe rodzaje broni i wyzwania – The Following ma dostatecznie dużo zawartości, by zostać wydane jako samodzielny dodatek. Twórcy jednak nie zamierzają tego robić, zamiast tego oddając nam to wielkie rozszerzenie jako część przepustki sezonowej – ci, którzy ją kupili, nie zapłacą więc za nie ani grosza. Cała reszta – 14,99 euro, czyli około 63 złotych.

Oczywiście, bieganie tam i z powrotem przez pola pełne krwiożerczych zombie to raczej średni pomysł, toteż deweloperzy w The Following wprowadzili kolejny środek transportu. Pojazdy typu buggy to największa z nowinek, jakie pojawią się w rozszerzeniu. Wydawać się może, że Techland poszedł nieco na łatwiznę, oddając do naszej dyspozycji tylko jeden rodzaj wehikułów, ale bez obaw – auto spersonalizujemy, nie tylko malując je według własnego widzimisię, ale również wyposażając w specjalną broń: od reflektorów oślepiających przeciwników aż po kolce czy ciągnące się z tyłu ostrze, ścinające każdego zarażonego, który podejdzie za blisko. Buggy ma być bronią ostateczną, dzięki której bilans zabitych przez gracza zombie zwiększy się do tysięcy. Za każdego wroga, który znajdzie się pod naszymi kołami, otrzymamy punkty doświadczenia, które później wykorzystamy w nowym drzewku rozwoju, skupionym na umiejętnościach kierowcy. Model jazdy jest bardzo zręcznościowy, co wydaje się całkowicie zrozumiałe – Dying Light to ostatecznie survival horror, a nie symulator, zaś samochody mają tu dostarczać frajdy. Co świetnie im wychodzi: pędzenie przez pola i rozjeżdżanie szeregów zainfekowanych mnie osobiście spodobało się chyba najbardziej w całym demie.

Pod względem widoków The Following zostawi podstawową wersję Dying Light daleko w tyle.

Choć to właśnie auta oraz ogromny świat z nowymi krajobrazami stanowią kluczowe elementy tego dodatku, nie zabraknie także typowych dla rozszerzeń usprawnień. Wzrośnie liczba broni, z pistoletem maszynowym oraz kuszą na czele (Techland tłumaczy, że zmiana stylu rozgrywki wymusi częstszą walkę na dystans), dojdą także nowe wyzwania (w tym oczywiście wyścigi). Nadal możliwa będzie gra w czteroosobowej kooperacji. Niestety, nie wiadomo, czy The Following udostępni również dodatkowe mapy do rozgrywki wieloosobowej. W planach jest co prawda duża lokacja dla trybu Be The Zombie, w której skorzystamy także z samochodów (co wymusi zmianę taktyki u Nocnego Łowcy), jednak sami deweloperzy nie są pewni, czy ukończą ją na czas.

Oczywiście dzięki wprowadzeniu samochodów otrzymamy też szereg nowych wyzwań, w których pościgamy się ze znajomymi.

Ale nawet jeśli im się nie uda, The Following to nadal około 10 godzin dodatkowej zawartości (o takim czasie mówią przynajmniej autorzy) w kompletnie nowym środowisku. Ze swej strony składam Techlandowi wyrazy uznania, bo wsparcie, jakie zapewnia swojemu hitowi, to przykład dla wielu większych firm. Planowane na grudzień rozszerzenie może okazać się wisienką na torcie: z ciekawym klimatem i intrygującym kultem w centrum fabuły, odświeżoną formułą rozgrywki oraz olbrzymim światem. Polacy pokazują, że nie mają zamiaru pozwolić Dying Light na szybkie odejście w cień. Fani mogą narzekać, że ograniczenie rozgrywki skupionej na parkourze niebezpiecznie zbliża tę produkcję do wielu innych tytułów z gatunku – ale mnie The Following w tym krótkim fragmencie sprawiało często więcej frajdy niż wiele momentów w „podstawce”. Tak więc naostrzcie kolce na drzwiach, zapnijcie pasy i włączcie wycieraczki – pod koniec roku szykuje się naprawdę miła przejażdżka.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Dying Light: The Following

Dying Light: The Following