Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dropzone Publicystyka

Publicystyka 31 lipca 2016, 21:00

Graliśmy w Dropzone – grę MOBA dla… jednego gracza

Dropzone to RTS z elementami MOB-y, a zarazem MOBA w mocno RTS-owym sosie. To także pozycja oferująca nietypowy format rozgrywek – jeden na jednego. Przyglądamy się nadchodzącej produkcji złożonego z weteranów studia Sparkypants.

DROPZONE W SKRÓCIE:
  1. sieciowa gra akcji z gatunku MOBA…
  2. …o wyraźnym RTS-owym charakterze;
  3. klimaty sci-fi;
  4. mecze tylko 1 vs 1;
  5. szybkie starcia (15 minut);
  6. niewielkie mapy;
  7. dowodzenie różnymi typami mechów (rigów);
  8. dużo możliwości modyfikowania maszyn;
  9. różne strategie na zwycięstwo.

Siłą, a zarazem słabością najpopularniejszych gier sieciowych jest nastawienie na współpracę. W League of Legends ścierają się dwie pięcioosobowe drużyny, wystarczy więc, że tylko jeden z naszych kompanów niedomaga, a wrogowie z łatwością wygrywają mecz. Któż nie zaznał sytuacji, gdy porażka nie była jego winą? Podobnie sytuacja wygląda w Overwatch, Counter-Strike czy prawie wszystkich grach MOBA. Prawie, bo studio Sparkypants pracuje obecnie nad grą skierowaną właśnie do samotnych wilków.

W Dropzone nie będzie na kogo zrzucić winy, bo gracz sam będzie sobie drużyną. Zmierzymy się z przeciwnikami w trybie jeden na jednego, a zwycięży po prostu lepszy. Doceniam niebanalne rozwiązania, a twórcy Dropzone, wymazując z gry sieciowej element współpracy, podjęli odważną decyzję. Przyjrzyjmy się zatem ich nadchodzącej grze, będącej swoistą mieszanką klimatu i dynamiki RTS-a z meczami w stylu MOBA.

Gong wybił, czas na bitwę. - 2016-08-02
Gong wybił, czas na bitwę.

Bitwa na punkty

Graliśmy w Dropzone – grę MOBA dla… jednego gracza - ilustracja #3

LICZBY I DATY:
  1. Dropzone będzie grą free-to-play;
  2. premiera jeszcze w tym roku...;
  3. ...a wcześniej zamknięte beta testy.

Dropzone będzie darmową grą sieciową, w której zmierzymy się w szybkich, 15-minutowych pojedynkach z innymi graczami. Każdy z zawodników dowodzi w czasie meczu trzema mechami (zwanymi rigami), a celem zawodników wcale nie jest zniszczenie wrogiej bazy, lecz zdobycie jak największej liczby punktów. Tutaj zaczyna się więc robić ciekawie, bo te pozyskiwać możemy na kilka sposobów. Najbardziej oczywisty polega na atakowaniu potężnych kosmicznych bestii pojawiających się na mapie. Pokonanie takiego „czerwia” (skojarzenie z Diuną nieprzypadkowe, choć pustyni brak) daje nam specjalne ładunki (ang. core) – dostarczenie jednego z nich do znajdującego się na środku mapy obszaru transportowego gwarantuje nam punkt. Zdobywać możemy je także wykonując różne zadania poboczne (np. przejmując wszystkie punkty obserwacyjne albo trzy razy zabijając silnych bossów), które łącznie są tak premiowane, że mogą zdecydować o zwycięstwie. Co ciekawe, nie dostajemy niczego za niszczenie pojazdów wrogiego gracza.

Jak sprawdzi się ta mechanika w praktyce, dopiero się okaże, ale na papierze wygląda bardzo zachęcająco – pozwala bowiem graczom na przyjęcie różnych strategii. Można np. rozdzielić swoje mechy, aby każdy zdobywał punkty na własną rękę, albo odwrotnie – nękać przeciwnika w stadzie, nie pozwalając mu dostarczać ładunków do punktu transportowego. Całość jeszcze bardziej komplikuje, a zarazem uatrakcyjnia system doboru składu naszej drużyny.

SKŁAD DRUŻYNY

Graliśmy w Dropzone – grę MOBA dla… jednego gracza - ilustracja #4

W skład każdej drużyny wchodzą trzy mechy. Póki co możemy wybierać spośród trzech rodzajów: Gunner przypomina konstrukcję ze świata Mechwarriora i pełni rolę DPS-a. Mechanic to pojazd wsparcia, który może m.in. leczyć towarzyszy. Tank z kolei wiele przetrwa, a więc najlepiej skupić na nim ataki wroga. W ramach tych trzech kategorii możemy wybierać konkretnych pilotów, a każdy z nich ma ciut inną maszynę. Jakby tego było mało, przed meczem sami montujemy w mechach ich specjalne umiejętności (aktywne i pasywne), co gwarantuje masę potencjalnych kombinacji. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby do walki poprowadzić trzy te same pojazdy, odpowiednio modyfikując ich przeznaczenie za pomocą perków.

Tutaj chyba najdobitniej objawia się różnica między Dropzone a klasycznymi grami MOBA. W dziele studia Sparkypants po prostu nie ma setek bohaterów; w czasie meczu nie kupujemy też żadnych przedmiotów, a celem nie jest zniszczenie bazy wroga.

DropCraft

Efektowności starciom odmówić nie można. - 2016-08-02
Efektowności starciom odmówić nie można.
Graliśmy w Dropzone – grę MOBA dla… jednego gracza - ilustracja #2

Sparkypants to stosunkowo młode studio, ale tworzą je weterani branży. Pracownicy amerykańskiej firmy pracowali wcześniej w Microprose, Firaxis czy Big Huge Games, trudno się więc dziwić, że ich Dropzone, choć mocno czerpie z gier MOBA, nie odcina się od korzeni, czyli RTS-ów.

Twórcy Dropzone, opisując swoją grę, zdecydowanie częściej używają skrótu RTS niż MOBA. Początkowo podejrzewałem, że to próba zamaskowania faktu tworzenia kolejnej produkcji typu League of Legends. Po spędzeniu z Dropzone paru godzin i przyjrzeniu się profilowi studia Sparkypants muszę przyznać, że w omawianej produkcji faktycznie sporo jest „erteesowości”. I choć w grze nie ma takich typowych dla tego gatunku rozwiązań jak budowa bazy czy konstruowane jednostek, to w trakcie zabawy, kierując trzema mechami, chwilami czułem się jakbym grał w StarCrafta – często trzeba zmieniać położenie kamery, rozdzielać pojazdy, a latanie palcami po klawiaturze (każdy z rigów ma swoje umiejętności) przypomina trochę starcraftowe mecze z innymi graczami. Potencjalnie więc zabawa w Dropzone wymagać będzie sporych umiejętności, choć wiele zależeć ma tutaj od dwóch rzeczy: systemu doboru graczy oraz modelu free-to-play, których obecnie ocenić jeszcze się nie da.

Te platformy przywodzą na myśl pewnego kultowego RTS-a. - 2016-08-02
Te platformy przywodzą na myśl pewnego kultowego RTS-a.

Siła prostoty

W obliczu dominacji kilku gigantów na rynku gier sieciowych kopiowanie ich rozwiązań jest prostą drogą do porażki. Zdali sobie z tego sprawę nawet wielcy gracze pokroju EA, którzy nie poradzili sobie w tym sektorze. Dobrym rozwiązaniem okazuje się myślenie nieszablonowe – Blizzard, tworząc swoją grę MOBA, skierował ją do graczy, których odstraszają długie mecze i toksyczna społeczność League of Legends. Twórcy Dropzone także odrobili swoją lekcję – po pierwsze ich gra przeznaczona jest dla jednego gracza. Poza tym ograniczyli trwanie meczów do 15 minut, pozwalając na rozegranie w ciągu godziny paru starć. Dodatkowo, sama rozgrywka, choć kryje sporo głębi, jest prosta do zrozumienia, a mapy na tyle małe, że już po kilku pierwszych meczach poznajemy podstawowe zasady – co trudno powiedzieć o takiej Docie 2.

Modyfikacje mechów dają ogromne możliwości taktyczne. - 2016-08-02
Modyfikacje mechów dają ogromne możliwości taktyczne.

Zwracanie uwagi na łatwość zapoznania się z zasadami gry uważam za bardzo rozsądne. Najdobitniejszym przykładem potęgi prostoty w ostatnich miesiącach jest Overwatch, czyli produkcja, w którą łatwo wskoczyć, szybko daje frajdę, a zarazem kryje w sobie obszerne pokłady głębi taktycznej, których uczymy się przez kolejne dziesiątki godzin. Taka strategia nie gwarantuje sukcesu, ale na pewno się do niego przyczynia.

Prawdziwe emocje

Walka o zasoby specjalne (ang. core) trwa. - 2016-08-02
Walka o zasoby specjalne (ang. core) trwa.

Za sukcesem najpopularniejszych gier sieciowych stoi nie tylko dobra mechanika, uczciwy model free-to-play czy efektowna oprawa. Ogromnie ważną rolę pełnią również turnieje e-sportowe. Dzięki nim tysiące fanów dopingują swoich faworytów, poznają najlepsze sposoby grania, a czasem wręcz oglądają finały w salach kinowych czy knajpach. Nie bez znaczenia jest też fakt, że rynek e-sportowy w 2019 roku ma przynieść ponad miliard dolarów przychodu. Ludzie odpowiedzialni za Dropzone nie zapomnieli o tym aspekcie – pierwszy turniej współorganizowany przez ESL, czyli najpopularniejszą ligę gier komputerowych, odbył się już w lipcu – było to Clash in Cologne. Zawody przygotowano na wysokim poziomie, co daje nadzieję, że Dropzone czeka większa popularność od wielu mniej znanych gier MOBA. Przemawia za tym również fakt, że potyczki jeden na jednego są prostsze do zrozumienia, a więc nietrudno się w nie wciągnąć. Łatwiej też wypromować się poszczególnym zawodnikom, którzy nie są tylko trybikami w swojej drużynie (w takim World of Tanks graczy jest aż siedmiu). StarCraft jest dowodem na to, jak ogromną popularność zdobywali najlepsi gracze – fani e-sporu z łatwości wymienią co najmniej kilku z nich. W League of Legends, gdzie drużyny często zmieniają skład, tak łatwo już nie ma.

Warto dodać, że o e-sportowym charakterze gry świadczy też spora liczba różnych statystyk, które możemy przejrzeć po każdym meczu.

Los sprzyja śmiałym

Dropzone robi intrygujące pierwsze wrażenie. Oprawa graficzna jest efektowna i dopracowana – szczególnie dobrze wyglądają wybuchy. Także udźwiękowienie czy projekt menu są w porządku, a całość chodzi płynnie. Ważną, choć poboczną rolę pełni także uniwersum, w jakim osadzono grę. Lekki klimat science fiction nadaje produkcji odpowiednie tło, które jednak nie przesłania tego, co najważniejsze – a więc sieciowej rozgrywki. Bardzo jestem ciekawy, jak niebanalny projekt, łączący w sobie cechy RTS-a i gier MOBA, poradzi sobie na zatłoczonym rynku produkcji free-to-play. Postawienie na mecze jeden na jednego, a więc rezygnacja ze współpracy z innymi graczami, na pewno wyróżni Dropzone na tle konkurencji. A czy przyniesie również sukces? Stare rzymskie porzekadło mówi, że los sprzyja śmiałym. Oby tak było.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 do 2025 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego; szefował też działowi wideo i prowadził podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej

Dropzone

Dropzone