Grałem w Port Royale 4 i czuję się jak 15 lat temu

Po dziesięciu godzinach z betą Port Royale 4 już wiem, jaki kurs obrała nowa odsłona klasycznej serii - w stronę przeszłości.

Maciej Pawlikowski

Ostatni raz w Port Royale grałem jakoś w 2004 roku. Była to premiera drugiej odsłony tego cyklu – świat wówczas kupował jeszcze RTS-y, gry ekonomiczne i city buildery, jednak niewątpliwie ich złoty okres dawno już przeminął. Część druga – choć została ciepło przyjęta – cechowała się przestarzałą grafiką (tego samego roku na rynku pojawiły się chociażby takie pozycje jak Warhammer 40,000: Dawn of War czy Rome: Total War). Ale mnie – ani wielu podobnym mi fanom tej serii – zupełnie to nie przeszkadzało.

Ruszamy na Karaiby zbijać majątek na handlu rumem!

Port Royale reprezentował bowiem nie tylko gatunek, który wkrótce z pierwszych stron branżowych magazynów przeniósł się do niszy – była to również gra, która na swój sposób kontynuowała „piracką” spuściznę takich dzieł jak Pirates (MicroProse, 1987) czy późniejsze i genialne Corsairs: Conquest at Sea (Microids, 1999). I robiła to naprawdę dobrze.

Od premiery „dwójki” minęło 16 lat, a my zdążyliśmy przeżyć kilka sprzętowych rewolucji, zmian gustów, upadków wielkich marek czy nieoczekiwanych narodzin nowych gatunków. Mamy 2020 rok i firma Gaming Minds Studiosautorzy Port Royale 3 (a także interesującego Railway Empire, z którym spędziłem kilkadziesiąt godzin) – próbuje nas przekonać, że epoka piracka jeszcze się nie skończyła i wciąż jest miejsce na grę, w której transportujemy towary przez Morze Karaibskie.

Powrót do przeszłości

Większość czasu gry spędzimy w takim widoku.

Zaznaczmy to od razu: Port Royale 4 to pozycja, która przeniesie nas do przeszłości, przypominając, dlaczego kiedyś kochaliśmy ten gatunek. Jeśli nigdy nie graliście w żadną z odsłon tego cyklu, krótko przypomnę: organizujemy tu handel morski między miastami wielkich kolonizatorskich mocarstw. Tworzymy szlaki, dbamy o ich bezpieczeństwo, walcząc z piratami (lub sami trudniąc się tym procederem), a także rozbudowujemy miasta, by uruchamiać łańcuchy produkcyjne i przewozić jeszcze więcej towarów. Nasz główny cel to kupić tanio, sprzedać drogo.

Port Royale 4 – osiemnaście lat po premierze pierwszej części – ma przed sobą ambitne zadanie i nie wiem nawet, czy możliwe do wykonania. Jeśli sięgnięcie pamięcią w daleką przeszłość, przypomnicie sobie, że tego typu gry nie należały do najłatwiejszych. Czwarta odsłona serii – jeśli wierzyć sprawdzonej przeze mnie wersji beta – nie będzie pod tym względem wyjątkiem. Przed rozpoczęciem kampanii gra zaleca przejść aż 10 samouczków, co daje niemal godzinę nauki. Na marginesie: twórcy świadomi są tego, że nauka to niekiedy żmudne zajęcie, przy każdym tutorialu umieścili więc czas w minutach potrzebny do jego zaliczenia. Prosty, a jak kapitalny pomysł!

Jeśli zdecydujecie się jednak samouczki pominąć i przejść od razu do kampanii (w becie dostępna jest kampania Hiszpanii, w pełnej wersji znajdziemy również scenariusze dotyczące Anglii, Holandii oraz Francji), odkryjecie, że Port Royale 4 to hołd złożony przeszłości. Choć grafika jest ładna, czytelna i nie razi w oczy pikselozą, na pewno nie spróbuje też rozgrzać naszych kart graficznych (zwłaszcza gdy mamy za sobą niesamowite pod tym względem Anno 1800). Warto jako docenić co innego: w poprzednich odsłonach mapa świata oraz mapy miast stanowiły oddzielne plansze (przenosiliśmy się do konkretnego miasta po kliknięciu na mapie świata danej ikonki). Tym razem twórcy przygotowali jedną, wielką, wspólną, trójwymiarową i całkiem atrakcyjną mapę (deweloperzy mówią o 12 milionach metrów kwadratowych).

Największym problemem oprawy graficznej jest jednak jej statyczność – niewiele elementów się tu porusza, brakuje chociażby ptaków czy innych zwierząt. Maksymalny zoom pozwala zobaczyć wędrującą jak mrówki (dosłownie) gawiedź, ale do tego potrzebujemy niemal sokolego wzroku.

Budynki również nie są animowane, a gałęzie drzew poddają się wiatrowi tak wolno, że nie sposób tego zauważyć (a przy okazji – przydałoby się więcej typów roślin, ponieważ las wygląda obecnie jak kawałek jednolitej płaszczyzny). To, z czym jednak naprawdę nie mogę się pogodzić, to fakt, że w grze w dużej mierze o morskim handlu statki zostały wykonane zaledwie poprawnie. Warto jednak zaznaczyć, że już samo morze prezentuje się ładnie, zaś dzięki zmieniającym się porom dnia mamy szansę podziwiać śliczne zachody słońca. Podejrzewam jednak, że wszystko to może jeszcze ulec zmianie i do czasu premiery twórcy dorzucą nieco więcej fajerwerków do grafiki i animacji.

Ale to nie oprawa graficzna przypomina stare, dobre czasy, a interfejs. Dziesiątki informacji rozlokowanych w poszczególnych oknach nie ułatwiają wejścia w grę. Nie zrozumcie mnie źle, sama rozgrywka wcale nie jest jakoś szczególnie skomplikowana (przynajmniej w udostępnianej wersji) – chodzi o przedstawienie informacji. Trudno wychwycić te najistotniejsze cyferki i wskaźniki – nie zostały bowiem w żaden sposób podkreślone, w związku z czym całość traci na przejrzystości. Jeśli ktoś natomiast kocha rozmaite statystyki określające kolejne parametry gry – poczuje się tu jak ryba w wodzie.

Podobnie jest z niektórymi elementami interfejsu – przycisk do tworzenia szlaków handlowych w interfejsie statków wygląda jak zwyczajny ozdobnik i jeśli nie przejdziemy samouczka, to chwilę może zająć nam zrozumienie, że pełni on jakąś funkcję. I choć mnie ani szczególnie to nie razi, ani nie przeraża, bo przyzwyczaiłem się, iż city buildery, gry strategiczne i ekonomiczne to zawsze taki trochę cytat z piękniej, acz dość już odległej przeszłości, tak obawiam się, że nie wszyscy mogą podzielać moje stanowisko.

Port Royale 4

Port Royale 4

PC PlayStation Xbox Nintendo

Data wydania: 25 września 2020

Informacje o Grze
3.6

Gracze

5.8

Steam

6.9

OpenCritic

OCEŃ
Oceny

A co, jeśli tamte czasy już nie wrócą?

Oczywiście przesadzam. Nisza, do której trafiły produkcje pokroju Port Royale, ma się całkiem dobrze – regularnie dostajemy albo gry indie, albo kolejne części znanych serii. Niedawno w chwale i glorii powróciło do nas Anno, czekamy na równie wielki powrót The Settlers – a jeśli udałoby się przywrócić należne miejsce cyklowi Port Royale, być może moglibyśmy mówić o małym – malutkim – odrodzeniu.

Zastanawiam się jedynie – odrobinę wbrew sobie – czy formuła, z której korzysta czwarta odsłona gry, już się nie wyczerpała? Czego potrzebują tytuły, które próbują przenieść nas w przeszłość? Czy wystarczy sprawne i dostosowane do współczesnych realiów odtworzenie leciwych mechanik czy też przydałoby się coś nowego? Wspomniane w tym tekście już parokrotnie Anno pokazało, że można dziś zrobić dobrą strategiczną grę, która rozmachem zarówno zawstydzi hardcore’owe produkcje dla nielicznych, jak i zachwyci oczekujący wodotrysków i fajerwerków mainstream. Czy Port Royale 4 spróbuje zrobić to samo?

Tych kilka godzin, które spędziłem z betą, utwierdziło mnie w przekonaniu, że jak na razie pozycja ta zaadresowana jest do fanów gatunku i tejże serii. Wszystkie mechaniki z poprzednich części zostały odtworzone i dostosowane do 2020 roku. Fani, handlując, eksplorując, podpisując umowy i walcząc o wpływy na Morzu Karaibskim, poczują być może ten najzupełniej oldskulowy vibe. Chwilę po wejściu w świat gry zacząłem przeglądać listy produktów danego miasta, aby znaleźć sposób na zrobienie złotego interesu. To stanowiło dla mnie zawsze sedno tej gry. Tu dodatkowo będziemy mogli jeszcze szukać skarbów, wykonywać proste zadania czy podlizywać się władzy. No i walczyć – siać postrach na Karaibach (choć, przypomnę, piratami w grze nie jesteśmy).

Są pewne rzeczy, które wymagają poprawy (podkreślam jednak, grałem w betę i wszystko może tu jeszcze ulec zmianie). Wspomniałem o interfejsie, który laikowi nieznającemu zasad gatunku ma prawo sprawić trudność. Dodałbym do tego również brak odpowiednich filtrów na mapie, które pozwoliłyby szybko ustalić, jakich produktów potrzebują wybrane miasta – coś, co nie bez powodu oferuje w zasadzie większość gier ekonomicznych. Niestety, obecnie musimy sprawdzać lokalne rynki „ręcznie”, zaglądając do każdego miasta z osobna. Ma to swój urok, ale nie próbowałbym zatrzymywać postępu.

Tak ustawiony szlak handlowy oznacza powrót przez trudne, sztormowe wody – lepiej ustawić okrężną drogę.

Rewelacyjny jest za to widok prądów morskich – w grze zaimplementowano system, który wizualnie przypomina meteorologiczne ostrzeżenia przed huraganami. Na mapie wyświetlają się wówczas animowane prądy, mające faktyczny wpływ na rozgrywkę. Możemy wytyczyć nasz szlak, nie zważając na nic, narażając się przy tym na znaczne spowolnienie transportu oraz dodatkowe koszty (bo, przykładowo, płycizny lub wody sztormowe uszkodzą nasze statki) lub poświęcić chwilę, aby stworzyć szlak idealny – taki, który wspomagany przez wiatr zwielokrotni nasze zyski.

Rewolucyjnych zmian doczekała się również walka – tym razem będzie mieć ona charakter turowy, a odbywać się na „arenie” złożonej z heksów. Niewiele jeszcze mogę o niej powiedzieć, ponieważ wersja beta nie za bardzo radziła sobie z poprawnym jej wyświetlaniem. Widok z lotu ptaka był zdecydowanie zbyt ciemny i nie wyglądało to efektownie. Jeśli natomiast wszystko będzie funkcjonować tak, jak przewidują twórcy, to zapowiada się na to, że dostaniemy rozbudowaną taktyczną minigierkę z umiejętnościami i statystykami. Brakuje mi trochę potyczek w czasie rzeczywistym na pełnym morzu, ale być może to tylko mój wrodzony strach przed tym, co nowe. Niemniej nie jest to najważniejszy aspekt gry. Na razie starcia w Port Royale 4 zapowiadają się interesująco, choć przydałoby im się trochę pazura (i zapachu prochu wymieszanego z jodem). Przy okazji – dodano opcję automatycznego rozstrzygania bitew (ba, można nawet cofnąć owo rozstrzygniecie, jeśli wynik jest nie po naszej myśli!).

Daj tej grze szansę, szczurze lądowy

W mojej becie nie wszystko jeszcze było gotowe (lub nie wszystko działało). Wspomniałem o statycznej mapie, ale wrażenie martwoty podkreślał też brak udźwiękowienia niektórych kluczowych elementów, np. statków (obecnie suną one przez wody, nie wydając żadnych odgłosów). Przez większość czasu słyszymy w zasadzie tylko muzyczkę, która – jak to muzyczka w grze ekonomicznej – została skomponowana tak, aby nie przeszkadzać ani nie zapadać w pamięć.

Martwię się o walkę, choć sądzę, że twórcy postarają się ją przed premierą dopracować (i udźwiękowić – tu również brakuje jakichkolwiek odgłosów). Sam kierunek jest jednak jak najbardziej właściwy i Port Royale 4, choć nie odmieni świata gier ekonomicznych, wydaje się miłą dla oka i rozpalającą serca starych wyjadaczy podróżą do czasów, w których gry ekonomiczne, RTS-y, strategie i city buildery były jeszcze częścią mainstreamu. Jeśli beta do premiery zmieni się – no właśnie – w pełną wersję gry, pozostanie nam już tylko zdobywać obce rynki, obracać pieniędzmi, zatapiać piratów i zbijać kokosy na beczkach piwa. Warto mieć na oku tę łajbę.

Podobało się?

0

Maciej Pawlikowski

Autor: Maciej Pawlikowski

Redaktor naczelny GRYOnline.pl, związany z serwisem od końca 2016 roku. Początkowo pracował w dziale poradników, a później mu szefował, z czasem został redaktorem prowadzącym Gamepressure, anglojęzycznego projektu adresowanego na Zachód, aby w końcu objąć sprawowaną obecnie funkcję. W przeszłości recenzent i krytyk literacki, publikował prace o literaturze, kulturze, a nawet teatrze w wielu humanistycznych pismach oraz portalach, m.in. Miesięczniku Znak czy Popmodernie. Studiował krytykę literacką i literaturę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lubi stare gry, city-buildery i RPG-i, w tym również japońskie. Wydaje ogromne pieniądze na części do komputera. Poza pracą oraz grami trenuje tenisa i okazyjnie pełni funkcję wolontariusza Pokojowego Patrolu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Wolisz strategie turowe, czy w czasie rzeczywistym?

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl