Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 16 kwietnia 2007, 14:08

autor: Bartłomiej Kossakowski

Godzilla: Unleashed - przed premierą

Godzilla: Unleashed to bijatyka. Nie liczcie jednak na możliwość wykazania się znajomością kung-fu i karate. Nie będzie też potrójnych salt i kopniaków z półobrotu. Zamiast tego można ziać ogniem, rozwalać budynki machnięciem ogona i rzucać samochodami.

To zabawne, że jeden z najpopularniejszych bohaterów filmowych na świecie nie tylko nie wypowiedział w żadnym odcinku swoich przygód ani jednego słowa, ale nawet nie jest człowiekiem. Według niektórych to połączenie tyranozaura, stegozaura i iguanodona. Ci mniej obeznani w temacie dinazaurów mówią, że jest po prostu przerośniętą jaszczurką. Dla złośliwców to facet w gumowym, zielono-szarym kombinezonie. O kim mowa? Oczywiście o Godzilli (w wersji japońskiej – Gojira), wielkim potworze, który od 1954 regularnie nawiedza Tokio i okolice. Uznawany początkowo za metaforę obawy Japończyków przed atakiem jądrowym stwór wystąpił już w 30 filmach i jest bez wątpienia największą (w zależności od filmu – od 50 do 100 metrów) gwiazdą światowego kina. Karierze Godzilli nie przeszkodził nawet fakt, że początkowo za wydobywający się z jej paszczy głos posłużyło nagranie dźwięku rękawicy nasączonej żywicą pocieranej o struny kontrabasu.

Poznajcie gniew Godzilli.

Fani elektronicznej rozrywki mieli sporo okazji do spotkań ze słynną Godzillą. Powstało ponad dwadzieścia gier pozwalających wcielić się w potwora i – w zależności od jego humoru – ratować lub niszczyć naszą planetę. Większość z tych pozycji ukazało się na konsole (choć pierwsza, wydana w 1984 roku, trafiła do rąk posiadaczy Commodore 64), a ponad połowa nigdy nie opuściła granic Japonii! Tym razem fani wielkiego potwora w Polsce mają więcej szczęścia – powstająca w studiach Pipeworks Software Godzilla: Unleashed trafi też do Europy. A że jest to pozycja tworzona z myślą o Nintendo Wii, jest szansa, że tym razem wcielenie się w wielką jaszczurkę dostarczy ciekawszych wrażeń niż w przypadku ich poprzednich, raczej chłodno przyjętych przez graczy tytułów – Save the Earth Melee i Destroy All Monsters. Unleashed jest na razie w bardzo wczesnej fazie produkcji, ale po pierwszych pokazach można stwierdzić, że warto poczekać na premierę, która odbędzie się pod koniec roku.

King of Monsters

Godzilla: Unleashed to bijatyka. Nie liczcie jednak na możliwość wykazania się znajomością kung-fu i karate. Nie będzie też potrójnych salt i kopniaków z półobrotu. Trudno. Zamiast tego można ziać ogniem, rozwalać budynki machnięciem ogona i rzucać samochodami. Nie oszukujmy się – być może są na świecie ludzie, którzy uważają Godzillę za piękną i seksowną, ale jednak nie ma ona wiele wspólnego z Pai z serii Virtua Fighter czy Niną z Tekkena. Zamiast zwinnej kobietki wcielimy się w ślamazarnego giganta, który nie jest może zbyt szybki, ale jednym tupnięciem powoduje małe trzęsienie ziemi. To samo dotyczy jego kumpli.

Okazji do siania zniszczenia będzie sporo. Akcja rozgrywa się głównie w wielkich miastach. Trafimy do ośmiu różnych metropolii, choć na dziś potwierdzono jedynie Nowy Jork i Tokio. Autorzy obiecują interaktywne otoczenie – mniejszymi budynkami będzie można rzucać w przeciwników, te większe z pewnością runą pod naporem.

Autorzy wydanych dotychczas gier z Godzillą (szczególnie tych, które próbowały być bijatykami) mieli poważny problem. Nie wszyscy zgadzali się, by w ogóle nazywać je grami akcji lub zręcznościówkami. Brakowało tam dynamiki, wszystko działo się przeraźliwie wolno – w końcu Godzilla i jej przyjaciele to potężne, ale ślamazarne potwory. Wii, dzięki swojemu kontrolerowi, ma szansę zmienić sytuację. Może na ekranie w dalszym ciągu akcja będzie toczyć się w żółwim (w porównaniu do tradycyjnych bijatyk) tempie, ale przed telewizorem – już nie. Tak, będziemy wymachiwać rękami, rysować dziwne kształty w przestrzeni, uderzać w powietrze z różną siłą. Jest szansa, że podczas gry w kilka osób przy jednej konsoli, skończy się to mordobiciem na żywo.

Nunchuck, zwany też popularnie gruchą, posłuży do kierowania ruchami potworów. Umieszczony na nim przycisk Z odpowiadać ma za kucnięcie, a przytrzymanie go przy jednoczesnym wychyleniu analogowej gałki w górę sprawi, że monstrum podskoczy (można atakować też w powietrzu – choćby ziejąc ogniem). Pięść i kopniak przyporządkowane są odpowiednio pod A i B na padzie. Prawdziwa zabawa zacznie się jednak dopiero przy ciosach specjalnych. Aktywujemy je wciskając wymagany przycisk i wykonując w przestrzeni odpowiedni ruch. Ciężko na razie ocenić, jak będzie wyglądać sytuacja ze stopniem skomplikowania specjali, ale niektóre z nich zmienią się wręcz w mini-gierki. Dla przykładu: gdy dwie kreatury zaczną jednocześnie zionąć ogniem lub dowolną atomową wydzieliną i promienie spotkają się po drodze, pojedynek zaczyna przypominać coś w rodzaju siatkówki. Odpowiednie manewrowanie kontrolerem w prawo i lewo powoduje, że moc wyziewu się zwiększa, aż w końcu któryś potwór otrzyma obrażenia. Brzmi to może trochę skomplikowanie, ale w praktyce powinno się sprawdzić – podobnie jak machanie w różnych kierunkach i potrząsanie pilotem w celu zadania ciekawszych ciosów.

Atomowy oddech. Nie róbcie tego w domu.

Która Godzilla?

Godzilla jest najpopularniejszym potworem znanym japońskiej kinematografii, ale na pewno nie jedynym. W ciągu wielu lat kariery napotkała na swej drodze dziesiątki najróżniejszych kreatur – od mutantów, przez cyborgi, po swoje własne klony czy stwory przybywające z przyszłości. Wszystkie te gigantyczne poczwary, występujące zresztą nie tylko w filmach z Godzillą, nazywane są w Japonii „kaiju”. Trójgłowy smok, wielki chrząszcz z przyrośniętymi wiertłami, potwór powstały z odpadów przemysłowych – to dopiero początek listy kumpli i wrogów naszej dzielnej, radioaktywnej jaszczurki. W wydanym w Kraju Kwitnącej Wiśni filmie „Kamen Rider Super-1” pojawiły się nawet olbrzymie monstra w postaci żyjących parasolek czy opakowań po popcornie.

Również w Godzilla: Unleashed pojawi się sporo – oby żaden z nich nie czytał tego tekstu – tego rodzaju paskudnych dziwolągów. Wszakże duża jaszczurka potrzebuje równie wielkich przeciwników. Będziemy mogli wybierać spośród szesnastu potworów. Fanów „kaiju” z pewnością ucieszy to, że dwa z nich nigdy dotąd nie pojawiły się na wielkim ekranie. Zostały zaprojektowane specjalnie na potrzeby gry i zaakceptowane przez odpowiedzialną za filmy z Godzillą wytwórnię Toho.

Niestety, dla zwolenników przerośniętych mutantów jest też zła wiadomość – wydawca wciąż trzyma w tajemnicy imiona większości bestii, na razie znamy tylko kilka z nich. Potwory podzielone są na cztery frakcje: obrońcy ziemi, obcy, cyborgi i mutanty, co może sugerować, że pojawią się też sojusze i walki grupowe.

Do tej pory, poza Godzillą, swój udział w zabawie potwierdził Gigan – cybernetyczny potwór z metalowymi hakami zamiast dłoni i olbrzymią piłą tarczową na brzuchu. Przez wielu fanów był on uznawany za najbardziej brutalnego przeciwnika Godzilli. Megalon to władca podziemnej krainy – wielki żuk. Co ciekawe, film w którym mieliśmy okazję go poznać (Godzilla vs Megalon z 1973 roku) to jedna z najmniej popularnych i najbardziej krytykowanych części. Będzie też Mechagodzilla, czyli cybernetyczne wydanie naszej ulubienicy i... to na razie wszystkie potwory, które wystąpią na sto procent. Pozostałe imiona zostaną ujawnione w przyszłości.

Godzilla vs Super Mario

Gra jest na razie we wczesnej fazie produkcji i jej oprawa wizualna nie zachwyca. Nie można jednak mówić o tragedii – modele postaci są duże (przez przeważającą część rozgrywki zajmują większość ekranu), wykonane z dbałością o szczegóły. Teren w mieście jest zróżnicowany i nie mamy ciągle wrażenia, że niszczymy te same budynki, ale już do sposobu, w jaki się zawalają, można mieć poważne zastrzeżenia. Podobnie jak do faktu, że mimo wszystko wciąż bardziej przypominają makiety niż prawdziwe, tętniące życiem metropolie.

Modele postaci są duże i ładne. O ile Godzilla może być ładna.

Pomiędzy walkami pojawiają się komiksowe przerywniki sugerujące, że gra ma jednak jakąś fabułę. Sam przebieg akcji ma być nieliniowy – sami wybieramy, które miasto chcemy odwiedzić i z kim się w nim zmierzyć, do każdej z metropolii możemy też w każdej chwili wrócić. Najlepsza zabawa czeka nas chyba jednak w stworzonym wyłącznie do totalnego naparzania trybie multiplayer, w którym zmierzy się do czterech graczy jednocześnie. Uważajcie, żeby naprawdę się nie pozabijać przed telewizorem. Zapowiedziano też, że w jakiś sposób zostanie wykorzystana usługa WiiConnect24, choć szczegółów nie znamy. Stawiamy na nieoczekiwane dorzucanie kolejnych potworów i wejść do nowych miast.

Godzilla: Unleashed nie będzie grą przełomową. Nie jest też pozycją przeznaczoną dla fanów typowych bijatyk. Jednak jeśli system walki się sprawdzi, tytuł ten może przyciągnąć do Wii nie tylko zwolenników Godzilli, ale i osoby poszukujące porządnej, bezstresowej rozpierduchy. Bądźmy szczerzy – kto z Was nie chciałby przez chwilę poczuć się jak wielki, niszczący miasto gad? Nie wszyscy? No dobra, na szczęście mniej więcej w tym samym momencie ukaże się inna, podobna gra, czyli Super Smash Bros. Brawl. Hydraulik w ogrodniczkach też umie się bić.

Bartłomiej Kossakowski

NADZIEJE:

  • ciekawy system walki – będzie można pomachać rękami;
  • duży wybór wielkich gumowych potworów.

OBAWY:

  • bijatyka bez głębi? nie wszyscy to lubią;
  • oby potwory nie ruszały się jak żółwie.
Godzilla: Unleashed

Godzilla: Unleashed