Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 17 czerwca 2010, 14:20

autor: Krzysztof Gonciarz

Gears of War 3 - E3 2010

Nie do wiary. Wydawało się, że trudno będzie Epicowi wymyślić w Gears of War 3 coś totalnie nowego, a tu nie! Jest jeszcze tryb Beast, na widok którego każdemu fanowi serii zrobi się ciepło. Pamiętacie Hordę? Jasne. A co powiecie na odwrócenie stron?

Nie do wiary. Wydawało się, że trudno będzie Epicowi wymyślić w Gears of War 3 coś totalnie nowego i poza fabularnym zakończeniem trylogii gra pojedzie przede wszystkim na co-opie dla czterech graczy. A tu nie! Jest jeszcze tryb Beast, na widok którego każdemu fanowi serii zrobi się ciepło. Pamiętacie Hordę? Jasne. A co powiecie na odwrócenie stron?

Tak, Beast to Horda widziana z perspektywy Locustów. Rozegrałem kilka meczów w tym trybie i nie mogę wyjść z podziwu dla odwagi i rozmachu tego przedsięwzięcia. „Przecież Locusty były grywalne w multiku od zawsze i niczym się nie różniły od ludzi” – powie złośliwiec. Mhm. Ale czy można było kiedykolwiek grać jako Ticker, Wretch, Berserker, Boomer czy Kantus? Beast daje nam możliwość wcielenia się w KAŻDY typ przeciwnika, jakiego poznaliśmy w dwóch dotychczasowych odsłonach Gearsów, a także w tych, których dopiero zobaczymy w nadchodzącej części trzeciej.

Fenix i spółka kontra Szarańcza.

Takie rozwiązanie oznacza: ogromny potencjał dobrej zabawy, nieprzewidywalność w świetle konwencji strzelanin TPP, a także pole minowe dla balansu. Zasady są następujące: kilku graczy (na pokazie było ich 8, należy zakładać, że przy tej liczbie pozostaniemy) wciela się w wybrane przez siebie jednostki Locustów i ma za zadanie eliminować kolejne fale ludzi (żołnierzy-Gearsów). Przy każdym odrodzeniu się (respawnie) możemy wybrać, jakim robalem chcemy grać – poszczególne gatunki mają jednak różny koszt, wyrażony w tzw. Tokenach.

Tokeny zdobywamy za sukcesy osiągane w kolejnych rundach – zabijanie przeciwników, niszczenie wieżyczek, uzdrawianie towarzyszy. Czyli: im lepiej nam idzie, tym na większego potwora możemy sobie pozwolić. A kiedy Tokenów nam zabraknie (bo po respawnie musimy sobie ponownie „kogoś” kupić), odpadamy. Stwory podzielone są na cztery kategorie: Beasts (Ticker, Wretch, Serapede), Humanoids (Kantus, Armored Kantus, Berserker), Drones (Grenadier Elite) i Boomers (Butcher, Savage Butcher, Grinder, Mauler). Oczywiście lista ta nie jest ostateczna, te rodzaje były dostępne podczas gry, kilka godzin przed napisaniem tych słów.

Zmagania toczyliśmy na mapce typowej dla Gearsów – jakieś zarośnięte ruiny planety Sera. Na pierwszy ogień wziąłem Tickera, który jest najtańszą jednostką. Fani serii dobrze te paskudztwa kojarzą – to takie wielonożne pieseczki z materiałami wybuchowymi na plecach. Jako Ticker musimy po prostu zbliżyć się do przeciwnika, po czym wcisnąć prawy trigger, by zdetonować ładunek. Oczywiście w efekcie sami też giniemy, ale rachunek punktowy wychodzi na plus. Nigdy nie myślałem, że bycie Tickerem może być tak ekstra. Praktycznie za każdym razem udawało mi się kogoś skosić, a złapanie w zasięg eksplozji więcej niż jednego przeciwnika to wielkie korzyści punktowe. Tickery będą na pewno dobrym punktem wyjścia do zbierania Tokenów na lepsze stwory. Trzeba tylko uważać na sprytnie rozmieszczone druty kolczaste!

Wretche są niespodziewanie powolne i mają jeden podstawowy atak pazurem. Fantastyczne jest za to granie jako Serapede, nowy typ przeciwnika z Gears of War 3. Jest to wielka, obrzydliwa gąsienica, która ma tylko jeden słaby punkt na swoim cielsku i która potrafi dwoma porażeniami czułków powalić każdego przeciwnika (a trzeba Wam wiedzieć, że Gearsy nie próżnują – mają do dyspozycji mechaniczne zbroje!).

Nie mniej szokująca jest zabawa Berserkerem – wielkim, prawie ślepym i potwornie silnym potworem. W jego skórze mamy bardzo krótki zasięg widzenia, ale w zamian dostajemy możliwość ogłuszania przeciwników oraz potężny atak obszarowy (machnięcie łapami). W tej samej kategorii znajdziemy dwie wersje Kantusów, czyli locustowych szamanów. Potrafią oni wskrzeszać towarzyszy na odległość (w GoW-ie zawsze było to możliwe tylko w bezpośrednim kontakcie z dogorywającym), a także rzucać „atramentowe” granaty. Ich podstawowy chód jest bardzo wolny, więc trzeba uważać. Na szczęście mają możliwość chowania się za zasłonami (co w obliczu takiej menażerii nie jest już wcale takie oczywiste). Ciężkozbrojna wersja Kantusa dodatkowo potrafi zadawać obrażenia przez „wtaczanie” się na przeciwnika (kiedy wciskamy klawisz A, nasza postać wykonuje dziwny fikołek w przód).

W Gearsach nie zabraknie wielu obrzydliwych stworów.

Zabawa Grenadierem jest w porównaniu z innymi postaciami w miarę przewidywalna, o wiele ciekawiej wygląda kategoria Boomerów. Te wielkie bydlaki przede wszystkim zajmują pół ekranu, a poza tym każdym z nich gra się inaczej. Grinder wyposażony jest w ciężki karabin maszynowy, który szybko się przegrzewa (zamiast przeładowania RB oznacza w jego przypadku chłodzenie). Mauler posiada tarczę (LT) i może miażdżyć wszystko na swojej drodze ciosami wielkiej maczugi (RT). Jednak kierowanie tymi olbrzymami najmniej przypadło mi do gustu. Fajna jest świadomość bycia takim buldożerem, ale niska prędkość poruszania się i ogólna toporność biorą górę. Na pewno autorzy muszą trochę przysiąść nad balansem.

Niezwykłym widokiem jest zobaczenie pełzającego żwawo Tickera czy ogromnego Maulera w tym miejscu ekranu, gdzie zwykle widzieliśmy Marcusa Feniksa czy jego kolegów (w multiku). Masakra będzie jeszcze większa niż kiedykolwiek wcześniej w tej serii – ciekawe, czy autorzy zdecydują się na tryb, w którym walczymy z żywymi przeciwnikami po stronie ludzi? Wydaje się, że raczej nie, chociaż z drugiej strony zbalansowanie aż tak różnych jednostek byłoby wyczynem godnym Blizzarda. Trzymajmy kciuki za tryb Beast i za całe Gearsy 3 – w końcu, jaka inna gra da nam możliwość wcielenia się w ogromną gąsienicę? Bzzz!

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

Gears of War 3

Gears of War 3