Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Enlisted Publicystyka

Publicystyka 13 kwietnia 2021, 14:45

Enlisted - darmowy Battlefield, w którym i tak będziesz płacił

Enlisted nie jest złą grą, ale ma złe korzenie. Albo raczej specyficzne, bo politykę free-to-play twórców War Thundera albo się akceptuje, albo nie. Ja nie jestem ich fanem, ale strzelało mi się tutaj lepiej niż w Battlefieldzie 5.

Enlisted to:
  1. sieciowa strzelanka w realiach II wojny światowej;
  2. dwie kampanie z własnymi mapami: bitwa o Moskwę oraz Normandia (w planach dwie kolejne);
  3. bitwy z piechotą, czołgami i samolotami na wzór tych z Battlefielda;
  4. tryb rozgrywki sieciowej z towarzyszącymi graczom botami SI i tradycyjny – bez botów;
  5. levelowanie broni i żołnierzy z wirtualnych drużyn;
  6. możliwość przyspieszenia odblokowywania zawartości i levelowania walutą premium.

Enlisted to sieciowy shooter osadzony w realiach II wojny światowej. Stoi za nim wydawca Gaijin Entertainment, a to oznacza, że bez zaskoczenia możemy spodziewać się czegoś w stylu War Thundera z piechotą w roli głównej. Czyli niby takie free-to-play, niemniej klient bogatszy, nieżałujący grosza na mikro- bądź makrotransakcje zawsze będzie tym nieco szczęśliwszym (o czym więcej za chwilę).

Dla niektórych jednak możliwość rozpoczęcia zabawy bez żadnej opłaty już okaże się wystarczającą zachętą, zwłaszcza że konkurencja na pecetach w postaci Post Scriptum, Hell Let Loose czy choćby ciągle żywego Battlefielda V wymaga zakupu własnego egzemplarza gry. A najwięcej zaciekawienia Enlisted wzbudzi chyba na konsolach nowej generacji, bo strzałem w dziesiątkę jest dostępność otwartej bety na Xboksie Series X/S i PlayStation 5.

O ile więc konsolowcy w okresie totalnej posuchy dostali coś w rodzaju next-genowej strzelanki gratis, i to nawet takiej bardziej realistycznej od Battlefielda V, tak na pecetach kolejny drugowojenny FPS to już jedna opcja z wielu. I to raczej last-genowa, bo oprawa wizualna, nawet po ustawieniu grafiki na maksa, wrażenia nie robi. Muszę za to przyznać, że stopień realizmu i tempo rozgrywki przypadły mi o wiele bardziej do gustu niż rozwiązania z BFV.

Szkoda tylko, że po każdej bitwie trzeba wyjść do menu, gdzie w oczy rzucają się warthunderowe korzenie – przypominające na każdym kroku, do czego nie mamy dostępu, jak duży grind nas czeka i o ile fajniej jest kupić sobie wszystko jednym kliknięciem. A póki co mikrotransakcje to opcja bardzo droga, zaś grind, by zdobyć to, co w tej wersji oferuje gra, jakoś niespecjalnie mnie kręci.

„Darmowy Battlefield 5” naprawia braki, jakie miała wersja od EA. Szkoda tylko, że w fazie na plaży jest pusto i łatwo.

Realizm w punkt!

Pomimo pewnych wad na pewno pozostanę fanem balansu rozgrywki w Enlisted. Jest świetnie wyważona pomiędzy zręcznościowym luzem a wymagającym uwagi realizmem. Szybko wkraczamy do akcji, nie musimy martwić się o komunikację głosową, skład zespołu i ewentualne humory dowódcy (jak w Post Scriptum). Jednocześnie nieco powolne poruszanie się i możliwość zgonu od pojedynczej kuli wymusza bycie uważnym i stosowanie taktyki, zamiast chaotycznego biegania. Nie ma uczucia, że ktoś nam „zwiał spod lufy”, bo trafna seria nie wyczerpała mu paska życia. Jeśli strzelimy celnie, mamy praktycznie pewność fraga – w nielicznych przypadkach wróg zostaje ranny i ma krótką chwilę na opatrzenie krwawienia, mogąc się jedynie czołgać. Wtedy jest okazja do dobicia nieprzyjaciela drugą kulą.

Co ciekawe, pomimo tak łatwego zgonu od każdego trafienia i faktu, że większość wymian ognia odbywa się na średnie i duże dystanse, praktycznie nie zdarzyło mi się, żebym zginął od jakiegoś frustrującego strzału znikąd. Zwykle mogłem winić tylko siebie, że pozwoliłem sobie na odsłonięcie się z jakieś strony. Fajnym dodatkiem jest opieranie broni o elementy otoczenia czy możliwość otwierania i zamykania drzwi, choć akurat kiepska oprawa dźwiękowa na razie nie pozwala wykorzystywać tej opcji w pełni.

Spodobał mi się realizm w Enlisted - prawie każdy celny strzał to trup, i o dziwo, w żadnym momencie nie jest to frustrujące.

MAPY

Obecnie do wyboru są dwie kampanie „Bitwa o Moskwę” oraz „Inwazja na Normandię” – i po kilka map na każdą z nich. Póki co odniosłem wrażenie, że niezależnie od lokacji mapy wydają się bardzo do siebie podobne i stanowią mieszaninę terenów wiejskich, pól z lasem oraz większych i mniejszych budynków Są oczywiście jakieś różnice, jak w przypadku normandzkiej plaży (której szturm wypada, niestety, bardzo blado i nudno) czy zimowych plenerów ze śniegiem w Rosji, ale ogólnie różnorodność nie powala. Ciekawie natomiast przedstawiają się różne zakamarki i obiekty pozwalające flankować punkty zapalne czy możliwość wejścia na wysokie konstrukcje z karabinem snajperskim.

Oprawa graficzna ogólnie nie jest brzydka, ale trudno ją nazwać next-genowym krokiem naprzód. Jako tako zaczyna wyglądać dopiero po przestawieniu wszystkich suwaków na najwyższe ustawienia. Niezależnie od tego roślinność ma nieco zbyt nasycone, jaskrawe kolory, a technologia jej generowania skojarzyła mi się z obrazami impresjonistów i zlepkiem nieostrych plamek. Dużo do życzenia pozostawiają też animacje żołnierzy.

Pomimo kosmetycznych różnic, mapy są trochę zbyt podobne do siebie.

Nieco realniejsze wydaje się używanie czołgów czy innych pojazdów bojowych, głównie w związku z brakiem widoku TPP i bardziej wiarygodną mechaniką napraw. Ale tu z kolei model jazdy i kolizji nie przypadł mi do gustu. Ciągle miałem wrażenie, że walczę z maszyną, a nie korzystam z niej w boju. I to chyba nie tylko moje odczucia, bo wielokrotnie widywałem jakieś czołgi zablokowane i porzucone gdzieś w okopach lub na ścianie budynku. Być może lepiej się nimi steruje za pomocą pada, a nie klawiatury?

Samemu, ale z ekipą...?

Oprócz tradycyjnego multi z klasycznym podbojem oraz inwazją wizytówką Enlisted jest tryb Squad, czyli niezbyt często stosowana w grach sieciowych mechanika, w której boty SI tworzą sztuczny tłum wśród prawdziwych graczy na polu bitwy. Za każdym razem lądujemy więc jako dowódca oddziału żołnierzy sterowanych przez sztuczną inteligencję. Obecna wersja samouczka nie tylko nie porusza kwestii wykorzystania koła rozkazów, jakie można im wydawać, ale i w ogóle – istnienia towarzyszy, co generalnie mówi wszystko o poziomie SI w grze.

Chyba nie tylko ja miewam trudności w opanowaniu pojazdów w grze - tutaj jest miejsce na ulepszenia.

Przydatność botów okazuje się niewielka – odpowiadają głównie za stwarzanie wrażenia trochę większej bitwy. Z ich dzikimi okrzykami, z którymi rzucają się do boju, bardziej pasują jednak do kampanii „Bitwa o Moskwę” z Armią Czerwoną, bo amerykańscy spadochroniarze w Normandii z tego, co wiem, raczej nie wyli tak przed bardziej kameralnymi starciami we francuskich wioskach. A póki co tylko te dwa scenariusze (z kilkoma mapami każdy) są dostępne w grze.

W zasadzie największym atutem drużyny SI jest możliwość szybkiego przełączania się pomiędzy jej członkami, by przykładowo skorzystać z innej broni lub zmienić lokację. Każdy z botów jest też czymś w rodzaju błyskawicznego respawnu, bo po zgonie można momentalnie wcielić się w żyjącego żołnierza z drużyny. To zwykle prowadzi do jednego z dwóch rezultatów: jeśli nie pomyśleliśmy wcześniej, by wydać rozkaz luźnej formacji, sprytny przeciwnik wykończy cały nasz oddział, serwując kulki tylko nam przy każdym odrodzeniu. Druga, nieco trudniejsza opcja, to z kolei możliwość szybkiej zemsty na wrogu, bo po zgonie interfejs zdradza jego pozycję. A tak naprawdę „squady” istnieją chyba głównie po to, byśmy mieli na co wydawać pieniądze!

Przydatność botów SI ogranicza się głównie do możliwości szybkiego respawnu.

Mikroekonomia oddziału

Ubogie kółko rozkazów dla drużyny podczas bitwy („broń terenu”, „za mną”, „ulecz mnie”) w pewnym sensie rekompensują złożone opcje zarządzania zespołem pomiędzy rozgrywkami. Przypomina to coś w rodzaju odrębnego ekonomicznego RPG, w którym wysyłamy naszych wojaków na szkolenia do akademii, rekrutujemy nowych, ulepszamy ich (a zarazem nasze) zdolności o zestaw perków z szybszym przeładowaniem czy większym paskiem staminy oraz usprawniamy broń.

Pierwszy problem, jaki mam z tym systemem, to ten, że takie przeklikiwanie się przez stosy menusów z kartami i ikonkami, na których są tylko jakieś gwiazdki i procenty, jest po prostu nudne. Pulsujące plusiki ponaglają, żebym uzupełnił wolne sloty tu i tam, ale oprócz nowych drużyn, klas i pojazdów odblokowywanych w kampaniach żadnej z tych drobnych zmian w perkach jakoś nie czuję podczas rozgrywki. Mój springfield z jedną gwiazdką wcale nie jest jakimś złomem w porównaniu ze springfieldem z ikonką dwóch gwiazdek.

Upgrade, dodatki, ulepszenia… w takiej formie trochę mnie to wynudziło.

Prawdopodobnie dla niektórych takie rozbudowanie zwykłej strzelanki o motywy rozwoju żołnierzy będzie czymś oryginalnym i atrakcyjnym, ja jednak mocno się w tych opcjach wynudziłem. Być może jakimś wyjściem byłoby stworzenie do tego atrakcyjnej formy graficznej, a nie ikonek i kart? Bo rozwiązaniem na pewno nie są tzw. Squady Premium po 30 euro (ok. 135 zł) każdy!

Makroekonomia grindu

Przeklikiwanie się przez te wszystkie perki i upgrade’y nie dotyczy bowiem drużyn premium, które kupujemy od razu wymaksowane we wszystkich kategoriach i na dodatek z unikatową bronią, niemożliwą do zdobycia w żaden inny sposób. Na razie odnosi się to tylko do jednej drużyny na każdą stronę konfliktu i kampanię, czyli łącznie czterech ekip premium. Czy jest to pole do ewidentnego pay-to-win? Nie wiem, bo nie kupiłem, więc nie sprawdzałem, jak bardzo może kosić unikalny karabin Browning M1918 czy MG30 w porównaniu z bazową bronią. Na pewno jednak nie jest to klarowna sytuacja w stylu „tylko kosmetyki”.

Kup pan drużynę żołnierzy! Nówka, nieużywana, wyszkolona, z ekskluzywną bronią. Poza tym wszędzie standardowe: „miej konto premium”, „z premium szybciej”, „a może battle pass”?

JAK DUŻY JEST GRIND W ENLISTED?

Duży! I taki... oddzielny. Levelować musimy bowiem każdą ze stron konfliktu w każdej kampanii (obecnie są dostępne dwie). Łącznie mamy więc cztery ścieżki (alianci, Niemcy, „Bitwa o Moskwę”, „Inwazja na Normandię”) do odblokowania, a bez konta premium na każdy pojedynczy poziom może przypadać nawet kilka 30-minutowych bitew.

Squady Premium to jednak mały wycinek rzeczy do nabycia. Obok nich pewien niepokój mogą budzić bonusy do konta premium, ważnego przez miesiąc za kwotę ok. 10 euro. Oprócz przyspieszenia grindu w odblokowywaniu kolejnych rodzajów broni i drużyn w kampaniach umożliwia ono dwukrotnie szybsze levelowanie żołnierzy z oddziałów oraz używanie w bitwie jednego squadu więcej. Biorąc pod uwagę fakt, że każdy z nich po zginięciu wymaga pewnego cooldownu do ponownego zeń skorzystania, dobry wybór odpowiedniego typu uzbrojenia dla dodatkowych wojaków pozwala być nieco dłużej skuteczniejszym na polu bitwy. Ponownie – może przez większość sytuacji nie będzie powodować to jakichś totalnych dysproporcji, ale w idealnym balansie pomiędzy płaceniem a niepłaceniem raczej powinno się unikać takich premii.

Bonusy konta premium ocierają się o pay-to-win.

Za gotówkę można również zakupić walutę premium. Dzięki niej odblokowujemy nie tylko perki, ale i wszelkie zespoły oraz broń, eliminując całkowicie jakikolwiek grind. W ten sposób możemy przykładowo zyskać natychmiastowy dostęp do dysponujących znaczną siłą ognia samolotów, w większości ukrytych na odległych poziomach, choć tu jeszcze przydają się odpowiednie umiejętności, by ich skutecznie używać, z czym bywa różnie.

Ogólnie rozumiem ideę grindu w grach free-to-play i nie jestem jego przeciwnikiem, wszak studio musi jakoś zarobić. W tym wypadku jednak szybkość odblokowywania pierwszych leveli kampanii mogłaby być nieco większa, bliższa tej z konta premium. Drugą, nawet nieco ważniejszą kwestią jest to, co odblokowujemy. O ile dostęp do pierwszego samolotu wydaje się jeszcze w miarę atrakcyjny, tak pozyskiwanie kolejnych, podobnych do siebie jednostek żołnierzy, karabinów czy przede wszystkim perków na nudnych kartach już nie tak bardzo. Wolałbym tutaj raczej grindować dla map na Pacyfiku, nowych lokacji czy – z czasem – kolejnych epok w zmaganiach piechoty, tak jak jest to War Thunderze.

Aaa... byłbym zapomniał! Jest jeszcze przepustka bitewna Battle Pass na wzór tej z Call of Duty: Warzone’a i zgodnie z obowiązującą modą jej koszt można sobie zwrócić w walucie premium, o ile wbijemy jej wszystkie poziomy, intensywnie grając.

W Enlisted fajnie się gra, ale nie zostanę z nim na dłużej - taki paradoks…

Ten typ tak ma

Enlisted pozostaje na razie w fazie otwartej bety – twórcy nie powiedzieli więc ostatniego słowa i niektóre rzeczy w mechanice grindu mogą się jeszcze zmienić. Nie sądzę jednak, by jakoś diametralnie przerobiono system levelowania drużyn i broni oraz by dołożono do tego jakąś klimatyczną oprawę graficzną. Nadchodzące kampanie z bitwą o Berlin oraz Afryką Północną powinny za to przynieść więcej różnorodności w mapach, z terenami pustynnymi i czysto miejskimi.

Dla mnie Enlisted jest jak dobre danie w brudnej, brzydko urządzonej restauracji z opryskliwym kelnerem. Gra okazuje się wciągająca i niezmiernie satysfakcjonująca w trakcie samych wymian ognia, ale odrzuca mnie cała otoczka wokół niej i to, co wyprawia się w menu pomiędzy bitwami. W zasadzie identyczne odczucia miałem przy War Thunderze, bo choć kocham samoloty bardziej niż wszystko inne, latam we wszystko, co się da, i z chęcią wypróbowałbym tam każdą maszynę, tak przy każdym moim podejściu do tej produkcji nie wytrzymywałem dłużej niż godzinę. Gaijin Entertainment ma swój styl, który się akceptuje lub nie. Ja jestem raczej pewien, że do Enlisted będę zaglądał tylko raz na jakiś czas, i to na bardzo krótko.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Enlisted

Enlisted