Elden Ring nie frustruje jak Soulsy. Elden Ring wcale nie jest taki strasznie trudny
Elden Ring nie frustruje jak Soulsy
Elden Ring to już nie tylko wyzwanie z kategorii „uderzaj głową w mur, aż w końcu się uda”. Tytuł został tak skonstruowany, by w razie problemów nie tylko oferować alternatywy, ale również zachęcać gracza do skoku w bok i szukania innych sposobów na spędzenie czasu. Nie możecie sobie poradzić z fabularnym bossem? Nic nie szkodzi, możecie się udać gdzie indziej i spędzić tam do 20 godzin, zanim podejmiecie kolejną próbę pokonania ciężkiego przeciwnika. Zawartości na pewno Wam nie zabraknie. Otworem stoi tu gigantyczny świat, wypełniony sekretami, z których wiele zauważalnie wzmocni Waszą postać i należycie przygotuje do starć z najtrudniejszymi wrogami.
Tym razem FromSoftware o wiele lepiej przemyślało stopniowanie wyzwania. Poza bossami fabularnymi czeka na Was mnóstwo pobocznych i łatwiejszych „szefów”. W efekcie nieustannie odnosi się – nie bez podstaw – wrażenie czynienia postępów, co pomaga przy okazji regulować poziom stresu u gracza. Zamiast męczyć się godzinami z jednym bossem, możecie po prostu zająć się czymś innym. Ogranicza to również wymóg grindowania dusz wymaganych do zdobywania poziomów postaci, ponieważ często wzmocnicie się w sposób alternatywny – po prostu badając zakątki pięknej i urzekającej krainy.
Kolejnym czynnikiem zbijającym poziom frustracji są miejsca łaski. Tutejszych odpowiedników ognisk jest dużo więcej – naprawdę zaskoczyło mnie ich zagęszczenie. Poza nimi przygotowano również opcjonalne checkpointy, pozwalające odrodzić się jeszcze bliżej miejsca, w którym polegliśmy. Odzyskanie utraconych run jest tu więc dużo łatwiejsze.
W dużej mierze możecie również zapomnieć o powtarzaniu długich fragmentów poszczególnych etapów. W otoczeniu większości bossów znajdują się miejsca łaski, co niweluje męczący backtracking i pozwala praktycznie z miejsca przystąpić do kolejnego pojedynku, a także skupić się w pełni na tym, co faktycznie sprawia nam realne problemy. To zmiana, którą docenią osoby mniej cierpliwe i dysponujące mniejszą ilością czasu na granie. Równie pozytywnie przywitają one wskaźniki pokazujące drogę do celu. W kontekście fabuły nie sposób się tu w zasadzie pogubić.
Elden Ring oferuje też masę pomniejszych zmian, wynikających nie tylko z otwartości świata. Zalicza się do nich możliwość wytwarzania przedmiotów i amunicji, na które w poprzednich grach trzeba było tracić cenną walutę. Inne modyfikacje zwiększają komfort rozgrywki, czynią walkę płynniejszą i przekładają się na mniejszą frustrację, powodowaną wcześniej choćby przez niedziałające mechaniki. Ograniczono liczbę zgonów spowodowanych złym działaniem hitboxów, czy przypadkowym upadkiem w przepaść z powodu nieudanego skoku – przycisk dedykowany tej czynności to istny game changer!
Chodź, posłuchaj mnie, to pomogę Ci wytrzymać trudności
Dobra, namalowałem obraz gry, która została po prostu ułatwiona, a przecież pisałem na początku, że udało się zbalansować rozgrywkę i nie zrezygnowano z wyzwania. Tak, Elden Ring ciągle jest trudny, choć znacznie przyjemniejszy w doświadczaniu i w wielu momentach spokojniejszy. Możecie przestać się obawiać. Tam, gdzie gra planuje wgnieść gracza w ziemię, tam na pewno to uczyni. Nieunikniona śmierć to nadal kluczowy element zabawy. Fabularni bossowie to tylko jeden przykład, ale i w otwartym świecie czekają nas zagrożenia z początku sprawiające wrażenie niemożliwych do pokonania! Elden Ring dalej wymaga refleksu, opanowania i przede wszystkim nauki. Ergo: pozostaje grą trudną – pomimo zmian, których wprowadzenie zmniejszyło ilość stresu.
Trzeba pamiętać, że wprowadzone ułatwienia nie dadzą absolutnie niczego, jeśli gracz nie nauczy się panujących zasad. To w dalszym ciągu gra ze swoim unikalnym tempem i charakterem, której nie da się przejść z miejsca. „Soulsy” i Elden Ring wymagają, aby gracz dostosował się do ich stylu. Stają w ten sposób mocno w opozycji do konkurencji, podążającej drogą dostosowywania się pod każdą grupę grających. FromSoftware, pomimo otwarcia się na szersze grono graczy, dalej wymaga od nich zmiany przyzwyczajeń i pokory. Twórcy są świadomi, do jakiej grupy docelowej chcą trafić. Nie tyle zmieniają ją, co po prostu zapraszają kolejne osoby do bycia fanami. Myślę, że udała im się ta bardzo trudna sztuka, w obliczu której wielu innych twórców poległo – sztuka znalezienia idealnego balansu pomiędzy przystępnością a zachowaniem klasycznego ducha i tożsamości serii słynącej z wysokiego stopnia wyzwania.
O AUTORZE
Wszystko, co związane z „Soulsami” nie jest mi obce. Doceniam niezwykle przemyślane zmiany, jakie Elden Ring wprowadził do bezdyskusyjnie kultowej formuły rozgrywki. Zdążyłem spędzić w tym świecie kilkadziesiąt godzin, a dalej czuję, jakbym dopiero zaczynał swoją przygodę na Ziemiach Pomiędzy. Niesamowite przeżycie – tak znajome, a jednak w wielu miejscach inne i orzeźwiające.
ZASTRZEŻENIE
Artykuł powstał we współpracy z firmą Cenega.


